Problemy z tzw. „Państwem Islamskim” w Iraku i Syrii są o
wiele bardziej skomplikowane niż proste zrzucanie bomb nawet kierowanych
laserowo. Zachód i nieskończenie bogate monarchie Zatoki Perskiej bombardując
terrorystów zdecydowały się na skrócenie dystansu do sumy wszelkich możliwych
strachów, ponieważ ci niebezpieczni ludzie mogą zaatakować cele w krajach
należących do koalicji.
Niestety to wszystko to znowu jest walka z objawami, a
nie z przyczynami terroryzmu. Niszczenie organizacji terrorystycznych jest
niesłychanie skomplikowane, jeżeli nie prowadzi się jej metodami o wiele
bardziej brutalnymi od samych terrorystów. To może zabrzmieć przerażająco, ale
niestety trzeba się zdecydować – czy godzimy się na zabijanie kobiet, starców i
dzieci? Proszę się nie oburzać – tu nie chodzi o odpowiedzialność zbiorową, ale
o realia – bomba nie wybiera, wybucha i giną ludzie. Izrael udręczony przez
lata arabskiego terroryzmu dokonał takiego wyboru i każdy, kto go zaatakuje ma
pewne jak to, że słońce wstaje rano, że na jego dom spadnie bomba lub wejdą do
niego służby bezpieczeństwa, – jeżeli tylko jest tam broń. No, a że giną
ludzie? Zawsze giną jacyś ludzie, – jeżeli jest wojna. Mamy prosty wybór, albo
zabijać – licząc ofiary, albo w końcu będziemy mówili o walkach z islamskim
terroryzmem w Wielkiej Brytanii, Francji i Norwegii.