Jan Maszczyszyn swej pracowni literackiej w Melbourne. Fot. K.Bajkowski |
W pierwszej części autor opisuje, jak pierwotny mieszkaniec Australii żyje w bezczasowym kontinuum obcowania z
wszechświatem, ukazuje świat sakralnej fantasy,
pełen wyimaginowanych tworów i ponadczasowej mocy i Sen, któremu towarzyszy
życie, gdzie człowiek
jest elementem wspólnym z naturą, a nie celem samym w sobie.
Chciałbym wspomnieć teraz o narzędziach jakimi
posługuje się ta barwna kultura, o multimedialności i lingwistyce, która te
wszystkie skarby opisuje i skupić się na użyteczności fantastycznych wzorców, które
oferuje.
Rozpocznijmy od lingwistyki. Zadziwiająca jest jej skuteczność w śledzeniu ruchów migracyjnych. I tak wydaje się, że w przypadku kontynentu australijskiego brały one początek z półwyspu York, który ogromnym jęzorem wysuwa się w kierunku Nowej Gwinei. Pierwsze plemiona, po przekroczeniu terenów zalewowych pradawnego kontynentu glacjalnego - Sahul zmierzały w dwóch falach migracyjnych ku południu i ku zachodowi kontynentu, a świadczą o tym badania przeprowadzone przez historyków i lingwistów.