Emmanuel Macron został wybrany na drugą kadencję jako prezydent Francji w niedzielę wieczorem. Fot. printscreen YT |
Komentarz Jana Engelgarda
Ten wynik był do przewidzenia, choć wielu ekspertów uważało, że tym razem Marine Le Pen jest blisko sukcesu. I być może tak było, jednak w dniu wyborów elektorat lewicy, który we Francji jest bardzo mocny w ostatniej chwili przestraszył się „faszyzmu” i wybrał „globalistyczny kapitalizm”.
Tak to należy nazwać, bowiem lewica, która na co dzień pomstuje na „kapitalizm” i „międzynarodowe korporacje” – w chwili zagrożenia zawsze głosuje na kandydata tej strony, którą najbardziej krytykuje i zwalcza. Dlaczego? Bo w mentalności lewicy francuskiej bardziej dojmujący jest resentyment historyczny niż współczesność. Zawsze bardziej boi się bonapartyzmu, gaullizmu, Vichy i innych strachów z przeszłości niż rekinów finansjery i ich eksponentów. I tym razem tak było, mimo że Marine Le Pen miała program gospodarczy jednoznacznie lewicowy. We Francji nie udaje się to, co udało się PiS-owi w Polsce – odebranie lewicy elektoratu i przykucie go swojego rydwanu.