Rosja nie wkroczyła na Ukrainę, nie sprawdziło się też żadne z niezweryfikowanych ostrzeżeń.
16 lutego minął bez incydentów. Informacje rozpowszechniane przez amerykańskich urzędników i media okazały się błędne. Rosja nie wkroczyła na Ukrainę, nie sprawdziło się też żadne z niezweryfikowanych ostrzeżeń. Jak dotąd ani media, ani administracja nie przedstawiły choćby cienia dowodu na to, że Rosja faktycznie planowała inwazję na Ukrainę lub że przypuszczalna inwazja była „nieuchronna”. Cała sprawa mogła być mistyfikacją wymyśloną przez Waszyngton, aby przyspieszyć ich regionalną agendę; po prostu nie wiemy na pewno. Wiemy jednak, że nikt z administracji, mediów ani agencji wywiadowczych nie przedstawił żadnych wyjaśnień ani przeprosin za swoje błędne przewidywania.
Dlaczego administracja USA miałaby opierać swoją wiarygodność na prognozie, która była tak daleko idąca? I dlaczego media brały udział w tej hucpie, skoro najwyraźniej nie miały twardych dowodów na poparcie twierdzeń? Czy naprawdę myśleli, że Putin jest tak upośledzony umysłowo, że rozkazuje swoim oddziałom napaść na Ukrainę tylko po to, by postępować zgodnie z szaleńczym scenariuszem Waszyngtonu? Nie, oczywiście, że nie.