Gdy myślę i mówię, że Polska nie jest państwem niepodległym, to dzieje się tak w dużej mierze na przykładzie relacji z USA. W ostatnich dniach doszło do wydarzenia, które na pozór wskazuje, że jednak rząd PiS-u stać na samodzielność w polityce wobec amerykańskiego mocarstwa. Otóż polski rząd robi trudności, by ambasadorem USA w Warszawie został Marek Brzeziński, syn Zbigniewa Brzezińskiego.Wydaje się, że w stosunkach polsko – amerykańskich nie może być lepiej, skoro Brzeziński, syn Brzezińskiego, czyli ponoć z rodzinnego domu dobrze rozumiejący polskie sprawy, ma reprezentować amerykańskie interesy w Polsce. Trzeba tu dodać, że rząd PiS-u niemal wzoruje się na geopolitycznej koncepcji Zbigniewa Brzezińskiego, czyli traktowaniu Rosji jako głównego zagrożenia, czemu przeciwdziałać ma przede wszystkim silne, niepodległe, a tym samym permanentnie wrogie Rosji państwo ukraińskie. W związku z tym Polska ma niemal bezwarunkowo wspierać tę Ukrainę. Nie znam poglądów Brzezińskiego juniora, ale przypuszczam, że podziela on koncepcje ojca, któremu z resztą w dużym stopniu zawdzięcza karierę polityczną. W tym miejscu ważna wydaje mi się uwaga, że Zbigniew Brzeziński, o ile był życzliwy polskim interesom, to zawsze było to funkcją interesów USA. Jeśli polskie interesy nie były zgodne z interesami Stanów Zjednoczonych, to Brzeziński zawsze stał po stronie interesów amerykańskich, a nie polskich. Nie mam podstaw uważać, że z jego synem jest inaczej.