Aleksandr Lukaszenko - najdłuższa prezydentura w Europie. Fot. president.gov.by |
Lata 90. XX wieku, byłam wtedy smarkaczem, kompletnie niczego nie rozumiałam z polityki. Oglądam z rodzicami telewizor, wieczorne wydanie któregoś tam serwisu informacyjnego. Trwa jakiś międzynarodowy szczyt z udziałem przywódców państw. Kamera, ujęcie, akcja. Na szklanym ekranie sala konferencyjna i... zbliżenie na puste krzesła obok Aleksandra Łukaszenki. Z komentarza relacjonującego wydarzenie dziennikarza dowiaduję się, że nikt nie chciał usiąść obok prezydenta Białorusi. Przywódcy innych państw bojkotowali w ten sposób prowadzoną przez niego politykę.
Łukaszenko siedział sam, nikt do niego nie zagadywał, chciano go w ten sposób strasznie upokorzyć. Jednak w mojej pamięci zachował się obraz człowieka, owszem osamotnionego, ale... z dumnie podniesioną głową. O całej reszcie pomyślałam, że to zwykłe chamy. Kompletnie nie pamiętam o co wtedy poszło. Zresztą nie o jakiś szczegół tu teraz chodzi. Wystarczy wiedzieć, iż prezydent Białorusi wyróżnia się na tle innych europejskich przywódców tym, że nie wpuścił do swojego kraju Georga Sorosa z jego organizacjami. Mało? To jedziemy dalej.