Kadr z filmu Braci Siekielskich: „Tylko nie mów nikomu" (creative commons) |
Na prośbę Sputnika swoją opinią na temat filmu podzielił się krytyk, redaktor serwisu Telemagazyn.pl - Krzysztof Połaski.
- Z racji tematu przewodniego, obraz „Tylko nie mów nikomu” porównywano z głośnym „Klerem” Wojciecha Smarzowskiego. Czym temat pedofilii w formie dokumentalnej różni się od formy fabularnej („Kler”)?
- Film „Tylko nie mów nikomu" ma większą siłę rażenia niż „Kler" Wojciecha Smarzowskiego. Kluczem jest tutaj forma - fabuła ma to do siebie, że w głowach widzów może zostać uznana za fantazję bądź wybryk wyobraźni autora scenariusza, natomiast dokument nie ma nic wspólnego z kreacją i jest rejestracją zastanej rzeczywistości. Od początku do końca oglądamy prawdziwą opowieść, której bohaterowie istnieją w realnym życiu, przy okazji przedstawiając się z imienia i nazwiska oraz pokazując swoją twarz. Jako widzowie możemy się z nimi identyfikować i próbować zrozumieć ich sytuację. To są twarze ofiar pedofilii, co dodatkowo - w połączeniu ze scenami konfrontacji z oprawcami - wyłącznie wzmacnia przekaz. O ile „Kler" Wojciecha Smarzowskiego miejscami oferował widzowi lżejsze, niejako dające oddech sceny, tak w filmie braci Sekielskich przez ponad dwie godziny jesteśmy wręcz bombardowani kolejnymi świadectwami przestępstw seksualnych.
- Z racji tematu przewodniego, obraz „Tylko nie mów nikomu” porównywano z głośnym „Klerem” Wojciecha Smarzowskiego. Czym temat pedofilii w formie dokumentalnej różni się od formy fabularnej („Kler”)?
- Film „Tylko nie mów nikomu" ma większą siłę rażenia niż „Kler" Wojciecha Smarzowskiego. Kluczem jest tutaj forma - fabuła ma to do siebie, że w głowach widzów może zostać uznana za fantazję bądź wybryk wyobraźni autora scenariusza, natomiast dokument nie ma nic wspólnego z kreacją i jest rejestracją zastanej rzeczywistości. Od początku do końca oglądamy prawdziwą opowieść, której bohaterowie istnieją w realnym życiu, przy okazji przedstawiając się z imienia i nazwiska oraz pokazując swoją twarz. Jako widzowie możemy się z nimi identyfikować i próbować zrozumieć ich sytuację. To są twarze ofiar pedofilii, co dodatkowo - w połączeniu ze scenami konfrontacji z oprawcami - wyłącznie wzmacnia przekaz. O ile „Kler" Wojciecha Smarzowskiego miejscami oferował widzowi lżejsze, niejako dające oddech sceny, tak w filmie braci Sekielskich przez ponad dwie godziny jesteśmy wręcz bombardowani kolejnymi świadectwami przestępstw seksualnych.