W tym roku po raz pierwszy był obchodzony Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej – święto ustanowione na pamiątkę rocznicy Krwawej Niedzieli 11 lipca 1943 roku. Uchwała ustanawiająca to święto została rok temu dosłownie wyrwana PiS-owi z gardła przez kresowian i nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Establishment polityczno-medialny III i IV RP – skłócony ze sobą śmiertelnie we wszystkich sprawach – nadal ma problem z pamięcią o ludobójstwie dokonanym na narodzie polskim przez banderowców. Problem ten wynika z uwikłania tego establishmentu w dyktowaną z Zachodu politykę wspierania Ukrainy za wszelką cenę.
W dniach 8-9 lipca byłem świadkiem obchodów społecznych, zorganizowanych w Warszawie przez Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich. Mogę powiedzieć całkiem otwarcie, że widziałem dwa sprzeczne ze sobą światy: gorące polskie serca uczestników społecznych uroczystości oraz kompromitację establishmentu polityczno-medialnego.