|
Po raz pierwszy na scenie Polish
Christmas Festival wystąpili Aborygeni.
Fot. K.Bajkowski |
Polish Christmas Festival 2016 w Sydney przeszedł do historii ale Polonia sydnejska zapewne aż do samych Świat Bożego Narodzenia będzie żyła wspomnieniaimi i atmosferą tej dorocznej polskiej imprezy, która została zainicjowana w 2003 roku przez ówczesnego konsula polskiego w Sydney. Dziś w Bumerangu trochę co działo się na scenie festiwalu, drugi fotoreportaż i wrażenia jednej z uczestniczek imprezy – Polki z Krakowa, Agaty Włodek.
W otoczeniu kilkudziesięciu stoisk polonijnych firm i organizacji, barków z polskimi potrawami i piwem, na scenie festiwalu w odnowionym Tumbalong Park nieprzerwanie od godziny 11 przez sześć godzin coś się działo. Wielomilionowa revitalizacja parku i otoczenia dokonana przez zarządców Darling Harbour niestety nie zachwyciła festiwalowiczów. Słyszeliśmy wiele słów krytycznych. Architekci nie pomyśleli o najważniejszym elemencie koniecznym dla komfortu uczestników wielogodzinnych imprez w tropikalnym klimacie – cieniu. „Gorąca patelnia” - jak niektórzy mówią na Tumbalong Park, brak choćby mądrze zaprojektowanych żagli przeciwsłonecznych nad murawą parku czy choćby kilku rozłożystych drzew ( jedno figowe posadzone z boku dawało tylko nielicznym ratunek przed skwarem), nie pozwalały uczestnikom festiwalu zobaczenia wszystkich występów artystycznych. Było ich sporo, a każde ciekawe, godne zobaczenia. (Fragmenty zobaczycie wkrótce w specjalnym reportażu filmowym Bumeranga Polskiego).