|
Wawel. Fot. A.Siedlecki |
Żona pisze drugą książkę o Polsce dla japońskiego wydawcy, więc podróżujemy, odwiedzając miejsca znaczące dla polskiej kultury i historii. Jesteśmy teraz w Krakowie i chcemy jeszcze raz przypatrzeć się zabytkom Wawelu, znakom polskiej przeszłości. Także zrobić zdjęcia, by ewentualnie umieścić je w książce. Upewniamy się, czy można je robić. Bez flesza! Bo światło flesza, tak się utrzymuje, działa niszcząco na obrazy, papier i tkaniny. Dowiadujemy się, że w ogóle nie można! Nie w jakimś tam zaścianku, ale tu, w sercu cywilizowanej Europy! Trzeba mieć pozwolenie samego dyrektora, ale żeby do niego dotrzeć musimy załatwiać sprawę przez pośredników. Kiedyś można było zdjęcia robić, ale obecny dyrektor zakazał.
Jest piątek. Staramy skontaktować się z Panią, która ma pomóc w tej sprawie. Telefon około 12.30 już nie odpowiada, dzwonimy do Biura Promocji pod drugi numer, też nie odpowiada. Rezygnujemy i idziemy na Wawel. Nie dajemy jednak za wygraną i po zwiedzeniu piszemy do Biura „email”, prosząc o kilka zdjęć promocyjnych, może kilka główek wawelskich, a jak można, to główkę mieszczki z opaską na ustach (bo jest legenda), trofea Sobieskiego, a więc zdobyczny miecz i namiot Kara Mustafy i coś tam jeszcze. Już nie śmiemy i nie mamy czasu błagać o zdjęcia sarkofagów królów polskich z katedry, by je pokazać Japończykom. To, już osobna prośba i trzeba uzgodnić z proboszczem…
Rezygnujemy.