„Nie wiemy co się tak naprawdę wydarzy, takiej sytuacji jeszcze nie było w historii UE. Jakie mamy alternatywy dla UE? Powrót do systemu westfalskiego, w którym wszystkie państwa federalne były równe i suwerenne zamiast współpracować, zaciekle walczyły o granice i wpływy? Ten system był źródłem wielu wojen, w tym dwóch potwornych wojen światowych(…..) Musimy sobie zadać pytanie - co się stanie, kiedy UE przestanie być ośrodkiem stabilizującym sytuację, a państwa członkowskie nie będą zjeżdżały do Brukseli aby dyskutować o swoich interesach narodowych. Dawnej Amerykanie sprzątali nasze europejskie podwórka. Dziś nie możemy na to liczyć. Kto miałby więc wypełnić tę próżnię władzy po UE? Najwięksi aktorzy w Europie, w tym Niemcy, ale Niemcom nie uśmiecha się pozycja przywódcy i dlatego cały czas oglądają się na UE”.
Powyższa wypowiedź prof. J. Zielonki w zestawieniu z ostatnim kryzysem imigracyjnym (ten temat będzie przedmiotem osobnego opracowania) wyraźnie wskazuje że UE znalazła się na poważnym zakręcie historii i nie wiadomo jak cała sytuacja się ułoży, a jest poważna, gdyż mówi się coraz częściej i głośniej o rozpadzie instytucjonalnym Europy. Nie mniej jednak pogłoski o poważnych perypetiach Starego Kontynentu mają swoje uzasadnienie i można ująć je w kategoriach gospodarczych, społecznych, kulturowych oraz politycznych. Celem niniejszego artykułu jest naświetlenie źródeł tak dotkliwych kłopotów.