Marcin Borchardt . Fot. archiwum prywatne |
Filip Cuprych: Nie chcę użyć słowa „historia”, ale nie masz czasem wrażenia, że muzyka, o której piszesz: jej elementy, wszystko co się wokół niej działo, jej odbiór, jej powstawanie, osobowości z nią związane, ówczesna atmosfera... to wszystko to zamierzchłe czasy? Nie masz wrażenia, że napisałeś książkę czysto historyczną?
Marcin Borchardt: Nie mam wątpliwości, że tak właśnie jest. Awangarda jest dla mnie pojęciem historycznym. Odeszła wraz ze śmiercią wielkich artystów minionego wieku. Nie zmienia to faktu, że dwudziestowieczne ekstrawagancje są szalenie witalne. Mają ogromny potencjał estetyczny i intelektualny. Bardzo silnie oddziałują zarówno na współczesnych twórców, jak i słuchaczy.