Mapa Ukrainy z granicami sprzed 18 marca 2014 r. (Wikimedia Commons) |
Minister Spraw Zagranicznych RP Radosław Sikorski odniósł ostatnio życiowy sukces dyplomatyczny powstrzymując zbrojne rozpędzenie banderowskich rebeliantów na kijowskim Majdanie. Niestety, tenże życiowy sukces Pana Ministra nie koniecznie jest zwycięstwem polskiej dyplomacji. Raczej wydaje się być początkiem olbrzymich kłopotów, które nikomu nie były potrzebne.
Fobia polskiej klasy politycznej i mediów wobec Wiktora Janukowicza zawsze była dla mnie niezrozumiała. Osobiście uważam politykę tego ostatniego za bardzo dobrą dla Polski. W polityce wewnętrznej cechowała się życzliwością dla mieszkających tam Polaków i zwalczaniem jakże niesympatycznego dla nas ukraińskiego nacjonalizmu i kultu Bandery. W polityce zewnętrznej - wbrew mediom opowiadającym o jego rusofilstwie - charakteryzowała się tzw. wielowektorowością, czyli lawirowaniem pomiędzy Unią Europejską, NATO, Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Słowem, Ukraina Janukowicza stanowiła idealny bufor pomiędzy mocarstwami, unikając jednoznacznego związania się z którymkolwiek z nich.