Na bardzo ważne tym razem wyniki głosowania do Senatu musimy
jeszcze trochę poczekać. Ale ponieważ zwycięska liberalno-narodowa (agrarna)
koalicja odniosła zdecydowane zwycięstwo w izbie niższej, Generalna Gubernator
Quentin Bryce już zaprzysiężyła w swojej rezydencji nad jeziorem Burley Griffin
w Canberze nowy federalny rząd premiera Tony Abbota. Przy zaprzysiężeniu obecna
była cała rodzina nowego premiera, włącznie z rodzicami. Nowy premier
natychmiast rozpoczął swoje urzędowanie od wzrastujążcych z dnia na dzień
drastycznych zmian, budżetowych cięć, czystek i polityczno-personalnych
rozliczeń. zaspowiadanych, uzasadnionych z polityczno-społecznej perspektywy
zwycięskiej liberalno-narodowej koalicji. Jednak, niestety moim zdaniem, wcale
nie zawsze a nieraz wręcz wadliwie. Są też inne, nieraz istotne powody do
zaniepokojenia. M. in. wdziedzinie
powyborczego, dziękczynnego "'moharyczu' za wsparcie". Jak
wiemy, wszystkie należące do koncernu News Ltd australijskiego Amerykanina
Ruperta Murdocha australijskie środki przekazu, zwłaszcza dzienniki (m. in.
"The Daily Telegraph", "Courier Mail","Herald
Sun") od dłuższego czasu stale, systematycznie, stanowczo popierały Tony
Abbotta i liberalno-narodową koalicję przeciwko laburzystom. Atakowały i
wyszydzały Julię Gillard i Kevina Rudda (co czasami nie było trudne). Zwłaszcza
przez cały czas kampanii wyborczej. Murdoch nawet wydelegował do Sydney swego
pełnomocnika do kontrolowania i nastawiania kadry redakcyjnej. Wiemy, że
Murdoch niec nie robi bezinteresownie. Wskutek tego krążą liczne plotki i spekulacje o tym co teraz zażąda Murdoch od
Abotta i jego rządu. Wymieniane są m. in.: wprowadzenie opłat za korzystanie z
niektórych świadczeń internetowych, radiowych i telewizyjnych powiązanych z
koncernami Murdocha, faworyzowanie Foxtel oraz zlikwidowanie serwisów SBS oraz
rozczłonkowanie i cześciowe zlikwidowanie telewizji i radia ABC. Oczywiśćie
również zasilanie pism i TV Murdocha federalną reklamą. O tym i innych
politycznych plotkach na powyborcze tematy i czystki poniżej bądź następnym
razem. Najpierw skład nowego federalnego
rządu.
środa, 25 września 2013
Widziane z Canberry (8) - Skład rządu Tony'ego Abbotta
Liczenie głosów oddanych w
federalnych wyborach 7 września br wreszcie
dobiega końca. Pozostały tylko nieliczne przeliczenia zasadniczych i
preferencyjnych głosów w wyborach do federalnej izby niższej. M. in. w okręgu
Fairfax w Queensland gdzie wyszczekany, zaczepny, nieraz pajacujący kiedy to
może być bilioner/miliarder Clive Palmer
wyprzedza swego liberalnego rywala Ted'a O'Brien mniej niż setką głosów (38
kiedy to piszę).
wtorek, 24 września 2013
Szozda - legenda
Stanisław Szozda (1950 - 2013) |
Walnęła mnie ta wiadomość. Ale najpierw – jądro informacji – tego wymaga klasyczne dziennikarstwo… „Mistrz kolarski, Stanisław Szozda, to dwukrotny mistrz świata i dwukrotny srebrny medalista olimpijski w wyścigu drużynowym na 100 km. Stawał na podium na igrzyskach w Monachium 1972 (z Ryszardem Szurkowskim, Edwardem Barcikiem i Lucjanem Lisem) i w Montrealu 1976 (z Ryszardem Szurkowskim, Tadeuszem Mytnikiem i Mieczysławem Nowickim). Był także wicemistrzem świata w wyścigu ze startu wspólnego z Barcelony (1973). Zwyciężał w Wyścigu Pokoju i Tour de Pologne. Pochodził z Dobromierza, ale od wielu lat mieszkał w Prudniku, gdzie prowadził m.in. własny sklep. Od kilku miesięcy zmagał się z poważną chorobą. W latach 70 był prawdziwym idolem polskich kibiców. W 1973 roku zajął drugie miejsce w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najpopularniejszego sportowca Polski. Karierę zakończył w wieku 28 lat, po upadku w Wyścigu Pokoju w 1978 roku.”
Ze Staszkiem Szozdą wiele mnie związało. Opowieści i wspomnień osobistych.
Z opowieści choćby tak, jak trenował, gdy jeszcze była moda kończenia szosowych etapów na stadionach. Wielokrotnie losy podium ważyły się właśnie podczas wjazdu. Tunel, zakręt, wąsko i ciasno… O pozycję trzeba było umieć zawalczyć. Szozda to trenował. Podobno ubierał się w kilka dresów, swetry, żeby łagodzić skutki ewentualnych zderzeń w tłoku. I nie bał się atakować. Właśnie wtedy… Nie bał się nikogo i niczego. Wielki wojownik!
Wspomnienia osobiste. Gdy przez pewien czas współdyrektorowałem Wyścigowi Pokoju, przyszło mi m.in. uczestniczyć w finale kariery Pana Staszka. Był etap w Czechach i jakoś posypały się kraksy. Czesio Lang uszkodził obojczyk, Szozda wylądował w rowie. Ból był taki, że dr Rusin z miejsca powiedział: Pasujesz… Mam ten epizod na zdjęciu. Zamieszczę na Facebooku…
poniedziałek, 23 września 2013
Popołudnie z piosenkami Mariana Hemara - zaproszenie
Koło Akademików Polskich zaprasza na popoludnie niezapomnianych utworów legendarnego poety i liryka Mariana Hemara w wykonaniu Adama Wąsiela i Maji Kędziory w niedzielę, 29 września, godz. 15.30 w Klubie Polskim w Ashfield.
Na ten specjalny koncert Adam Wąsiel przygotował własną aranżację 20 niezapomnianych melodii i piosenek, wszystkie ze słowami Mariana Hemara. Koncert obejmuje nie tylko polskie utwory jak tanga: „Jeśli zostać to na zawsze", „Czarne oczy" i „Upić się warto", ale także wiele zagranicznych przebojów z polskimi słowami jak np. amerykańskie fokstroty: „Kochaj, to wszystko", „Nadejdą kiedyś takie dni" i „Nikt, tylko Ty", niemieckie tanga: „Piękny gigolo" i „Czy Ty wiesz, moja mała" oraz amerykańskie walce: „Kto inny nie umiałby" i „Piosenka o Lwowie".
Na ten specjalny koncert Adam Wąsiel przygotował własną aranżację 20 niezapomnianych melodii i piosenek, wszystkie ze słowami Mariana Hemara. Koncert obejmuje nie tylko polskie utwory jak tanga: „Jeśli zostać to na zawsze", „Czarne oczy" i „Upić się warto", ale także wiele zagranicznych przebojów z polskimi słowami jak np. amerykańskie fokstroty: „Kochaj, to wszystko", „Nadejdą kiedyś takie dni" i „Nikt, tylko Ty", niemieckie tanga: „Piękny gigolo" i „Czy Ty wiesz, moja mała" oraz amerykańskie walce: „Kto inny nie umiałby" i „Piosenka o Lwowie".
niedziela, 22 września 2013
Kompromitacja ekspertów Maciarewicza
Antoni Maciarewicz lansujacy hipotezy o zamachu jako przyczyny katastrofy smoleńskiej. Fot YouTube |
Prokuratura pytała o dowody na to, że: * to nie była
katastrofa lotnicza, ale zamach, * samolot rozpadł się z powodu wybuchów, *
skrzydło nie mogło się rozpaść w zderzeniu z brzozą.
Jeden z ekspertów na pytanie o doświadczenie w badaniu
katastrof wyznał, że od dziecka interesuje się lotnictwem, w młodości sklejał
modele samolotów i siedział kiedyś w kokpicie Su-33 (samolot
myśliwsko-bombowy). No i że latając samolotami, obserwuje, jak zachowują się
skrzydła. Zapytany o doświadczenie w dziedzinie materiałów wybuchowych wyznał
śledczym, że był świadkiem eksplozji w szopie. Zob art. w GW: "Sklejałem modele"..sobota, 21 września 2013
Syria: Kto wygra, kto przegra
Kilka dni temu, w czasie kolacji, grupa inteligentnych i świetnie wykształconych (wszyscy po Stanfordzie) ludzi (Polacy, jeden Anglik i jeden Amerykanin) zaczęła mnie maglować w sprawie Syrii: kto wygrał, kto przegrał, i co dalej.
W Syrii nigdy nie byłem i nie wybieram się tam w najbliższym czasie. Poza śledzeniem tego, co piszą i mówią poważne media, rozmawiam często z ludźmi, którzy dobrze znają region i parają się dyplomacją od lat z górą czterdziestu. Od nich zatem płyną opinie, którymi się niżej dzielę.
Ilekroć Kongres sprzeciwia się skutecznie polityce proponowanej przez prezydenta, trudno to określić inaczej niż jako jego porażkę.
Celem Obamy od samego początku kryzysu syryjskiego – czyli od marca 2011 – było uniknięcie zaangażowania USA. Prezydent długo nie godził się nawet na dostawy broni dla opozycji. Doświadczenia z Iraku i Afganistanu, a także rozwój sytuacji w Egipcie, Tunezji i Libii, stanowiły przestrogę. Użycie terminu „czerwona linia” z dzisiejszej prespektywy jawi się jako błąd. Ale gdy Obama mówił o nieprzekraczalnej granicy miał powody sądzić, że podejmuje zobowiązanie, którego nigdy nie będzie musiał honorować. A to dlatego, że w konfliktach takiej natury, jaki obecnie toczy się w Syrii, użycie broni chemicznej ma niewielką użyteczność militarną, a pociąga za sobą ogromne ryzyko polityczne. Prezydent zatem uważał, że Asad nigdy nie sięgnie po broń chemiczną, bo to mu się nie będzie opłacać.
W Syrii nigdy nie byłem i nie wybieram się tam w najbliższym czasie. Poza śledzeniem tego, co piszą i mówią poważne media, rozmawiam często z ludźmi, którzy dobrze znają region i parają się dyplomacją od lat z górą czterdziestu. Od nich zatem płyną opinie, którymi się niżej dzielę.
Ilekroć Kongres sprzeciwia się skutecznie polityce proponowanej przez prezydenta, trudno to określić inaczej niż jako jego porażkę.
Celem Obamy od samego początku kryzysu syryjskiego – czyli od marca 2011 – było uniknięcie zaangażowania USA. Prezydent długo nie godził się nawet na dostawy broni dla opozycji. Doświadczenia z Iraku i Afganistanu, a także rozwój sytuacji w Egipcie, Tunezji i Libii, stanowiły przestrogę. Użycie terminu „czerwona linia” z dzisiejszej prespektywy jawi się jako błąd. Ale gdy Obama mówił o nieprzekraczalnej granicy miał powody sądzić, że podejmuje zobowiązanie, którego nigdy nie będzie musiał honorować. A to dlatego, że w konfliktach takiej natury, jaki obecnie toczy się w Syrii, użycie broni chemicznej ma niewielką użyteczność militarną, a pociąga za sobą ogromne ryzyko polityczne. Prezydent zatem uważał, że Asad nigdy nie sięgnie po broń chemiczną, bo to mu się nie będzie opłacać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)