"Dziś rząd dostaje ostatnie ostrzeżenie, jeśli nie wyciągnie
wniosków zablokujemy cały kraj" - wołał z trybuny na Placu Zamkowym
przewodniczący OPZZ Jan Guz. Sobotnia manifestacja związków zawodowych NSZZ „S”,
OPZZ i FZZ w Warszawie zakończyła czterodniowy protest przeciw polityce rządu.
Z nieoficjalnych danych, jakie uzyskała PAP ze służb porządkowych, 70 tys.
demonstrantów zjechało się do Warszawy. Organizatorzy podają liczbę 200 tys. Związkowcy przeszli sprzed Sejmu, Ronda de Gaulle'a, Pałacu Kultury i okolic
Stadionu Narodowego na Plac Zamkowy. Wszędzie widoczne były flagi i emblematy
związkowe NSZZ ”S”, OPZZ, FZZ oraz innych organizacji, które dołączyły do
manifestacji. Słychać było petardy, dźwięki syren, trąbek gwizdków.
Manifestanci krzyczeli m.in. „Strajk, strajk, generalny strajk!”, „Nie dla
prześladowania związków zawodowych”, „Nie pozwolimy na umowy śmieciowe”, „Nie
pozwolimy na budowanie Polski bez obywateli”, „Nie pozwolimy na robienie z
pracowników niewolników”, „Czas na strajk generalny” i „Rząd na bruk, bruk na
rząd”. Demonstracje przebiegły bez incydentów.
Komentarz Agnieszki Wróblewskiej ze Studia Opinii:
Zarobić na emocjach
Mizernie prezentują się hasła, które przyświecają wrześniowym demonstracjom związkowym. Blado jakoś wypadają na tle takiej hucznej i kosztownej zabawy. Tysiące opuszczonych dniówek w pracy, autokary, stroje, trąby, namioty, posiłki, generatory – a do załatwienia – praktycznie nic. Obniżyć z powrotem wiek emerytalny – nierealne. Podnieść najniższe płace – dopiero co je podwyższano. I najgłupsze – wycofać się z elastycznego czasu pracy.