
Minę miał przy tym tak zadowoloną jak czterolatek, któremu udało się prawidłowo odłożyć słuchawkę na widełki. I to bez pomocy Hofmana, bo nie każdy zapowiadający się geniusz techniczny ma Hofmana do dyspozycji. Hofmana trzeba mieć, bo o ile włączenie tabletu da się opanować (tam jest taki guzik) manualnie, to skojarzenie odległości tabletu od mikrofonu z natężeniem płynącego z niego głosu i związanej z tym pożądanej słyszalności przekazu, wymaga zastosowania dodatkowych umiejętności interdyscyplinarnych z pogranicza akustyki i geometrii przestrzennej. I nie ma co się wyzłośliwiać i pytać, co by było, gdyby Jarosław musiał np. założyć słuchawki. Monarchowie są mądrzy mądrością swoich doradców. W razie czego zakładają klapy na uszy im.
Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania autora happeningu