Odejście Marka Siwca z Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest tylko pozornie zaskakujące. On od dawna był na marginesie i partii, i jej kierownictwa. Zresztą zawsze był indywidualistą, który miał własne poglądy i własną działalność polityczną.
Choć to drugie przez lata nie dawało mu komfortu. Piszę tu o problemie Małego Guantanamo, czyli Szymanach. Ale to historia dziś już poza polską polityką.
Czy Marek Siwiec uzgodnił swoje odejście z SLD z Aleksandrem Kwaśniewskim, swym przyjacielem od lat? Ten twierdzi, że nie, nawet dość obcesowo mówi o swym politycznym koledze. Ale ja w to nie wierzę – za to spodziewam się, że nowa lewica (lub gwałtowne zmiany w SLD) będą czynione jako wspólna polityczna gra. Nie wierzę, że Marek Siwiec nie ma planu na lewicy, który będzie realizował zgodnie z Aleksandrem Kwaśniewskim przez najbliższe lata. Może trzy, a może szybciej. I może także z innym singlem politycznym na lewicy, Ryszardem Kaliszem.