Praca, która zajęła pierwsze miejsce w Konkursie Literackim pt. "Moja Emigracja" zorganizowanym przez portal internetowy Favoryta.
Okladka książki, w której znajdą się wszyskie teksty prac finałowych konkursu |
Dnia drugiego listopada 1950 roku, z numerem na etykiecie bagażowej przywiązanej sznurkiem do guzika marynarki, postawiliśmy pierwszy krok na ziemi naszego nowo obranego kraju w porcie Australii Zachodniej – Fremantle. Zostaliśmy przywitani przez jakieś panie podarunkiem w postaci pomarańczy, pytające z uśmiechem: „How do you like Australia?”
Po wylądowaniu zapakowano nas do pociągu i zawieziono do obozu przejściowego w Northam, oddalonego o jakieś sto kilometrów na wschód od portu.
Gdy patrzyliśmy przez okno pociągu, krajobraz robił przygnębiające wrażenie. Wydawał się prymitywny, dziki i obcy, ale z drugiej strony wolny i oddalony od niepewnego i wręcz wrogiego środowiska, jakim była wtedy Europa. Będąc młodym człowiekiem (dziewiętnaście lat), postanowiłem wziąć byka za rogi. Dokładnie nie wiem, co myśleli rodzice. Przypominam sobie jednak, jak mi kiedyś ojciec powiedział: „Marian, tutaj musimy żyć, ale nie zapomnij, że Europa jest kolebką cywilizacji”…
Pomimo że jednym z przedmiotów maturalnych był język angielski, szkolna jego znajomość otrzymana przy tłumaczeniu autora Hamleta nie stała się wielką pomocą, by się porozumieć z Australijczykami w ich charakterystycznym „slangu”. Ojciec i matka prawie zupełnie nie mieli styczności z językiem angielskim. Można sobie wyobrazić, jakie trudności to powodowało w znalezieniu odpowiedniej pracy. Przecież ojciec piastował stosunkowo wysokie stanowisko w swoim zawodzie w powojennych Niemczech jako Kurator IV Okręgu Szkolnictwa Polskiego na Nord-Rhine Westfalię. Tutaj czekała na niego tylko – praca fizyczna.