Najpierw notka historyczna
Pierre-Simon de Laplace (1749 -1827) był, podobnie jak poseł Macierewicz, najpierw ministrem spraw wewnętrznych Napoleona (sic!), a po dymisji parlamentarzystą. Nie wszyscy wiedzą, przynajmniej ja nie pamietałem, że w tym roku mamy okragłą rocznicę dwukrotnych odwiedzin Napoleona w Smoleńsku. Jechał szosą Kutuzowa (choć tak się jeszcze nie nazywała podczas pierwszej wizyty), koło obecnego lotniska Siewiernyj, najpierw w jedną stronę, a po paru miesiącach w drugą, w mniejszym towarzystwie. Dokładnie nad tą szosą, jak sądzi 200 lat później 18% Polaków, dokonano zamachu na polskiego prezydenta i towarzyszace osoby.
Jednak jakaż niesłychana różnica! To właśnie wybitny naukowiec Laplace powiedział, że
im bardziej szokująca teza, tym mocniejsze potrzebne są na nią dowody. Pierwszy podobne rzeczy mówił Immanuel Kant (1724 - 1804). To powiedzenie stało się słynne po rozpowszechnieniu w XX w. przez Carla Sagana (1934 - 1996):
extraordinary claims require extraordinary evidence, czyli
niesłychane twierdzenia wymagają niesłychanie silnych dowodów. Sceptyk Marcello Truzzi mógł podsunąć mu pomysł tego sformułowania. Amerykanie to w każdym razie doskonale rozumieją i dlatego przedkładają fizycznie dowiedzione stwierdzenia ponad naładowane emocją mity. Mają więc kilka ulubionych teorii spiskowych, ale nie odwołują się do przesądów ani urojeń. Prezentują mocne dowody lub odkładają sprawę na tylną fajerkę.
A w zespole Macierewicza, jak zawsze, czegoś nie zrozumiano…
Lost in translation! Produkują hipotezy, grzeją atmosferę.
A teraz już o amerykańskich echach