Samolot Tu-154M nie miał prawa wykonać lotu (10 kwietnia 2010 r) z zamiarem lądowania w Smoleńsku, ponieważ brakowało jasnych procedur, a istniejące nie były przestrzegane - uważa prezes NIK Jacek Jezierski. Raport o bezpieczeństwie lotów VIP w latach 2005-10 Najwyższa Izba Kontroli przesłała do Sejmu.
"Chyba najważniejszym czy jednym z istotnych ustaleń kontroli jest to, że ten samolot zgodnie z polskim systemem prawnym nie miał prawa wykonać tego lotu z zamiarem lądowania w Smoleńsku, ponieważ to było lotnisko nieistniejące w rejestrze lotnisk, w związku z czym traktowane jako nieczynne" - powiedział prezes NIK Jacek Jezierski w piątek rano w "Sygnałach Dniach" na antenie Polskiego Radia.
W rozmowie z PAP Jezierski wyjaśnił, że polskie prawo nie zna pojęcia "lotniska tymczasowo czynnego". "Samolot mógł wykonać lot tylko na lotnisko czynne - czyli nie do Smoleńska" - sprecyzował.
Prezes NIK poinformował, że raport z kontroli dotyczącej organizacji transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie i zapewnienia ich bezpieczeństwa podczas tego transportu w piątek rano w wersji ostatecznej został zamieszczony na stronach internetowych Izby i w tej wersji został przesłany Sejmowi. Jezierski wyjaśnił też, że celem raportu nie było wyjaśnienie wszystkich przyczyn, ale "pokazanie pewnego tła, na którym ta katastrofa mogła zaistnieć".
"Opinia publiczna dowie się tak naprawdę, jaki był stan w całym państwie, bo to w zasadzie całe państwo odpowiada za brak spójnego systemu procedur, który by zabezpieczał te najważniejsze osoby w państwie. Ta kontrola - chyba największym jej uzyskiem ma być zmiana - stworzenie systemu pełnego, który by spinał wszystkie procedury, który by usytuawiał pełną odpowiedzialność w jednym miejscu tak, żeby nie mogła się powtórzyć sytuacja, jaka miała miejsce 10 kwietnia 2010 r." - tłumaczył prezes NIK.
Wstępną wersję raportu PAP opisała 25 stycznia. NIK uznała w nim, że wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z wojskowego lotnictwa transportowego, były w latach 2005–10 organizowane w sposób niegwarantujący należytego poziomu bezpieczeństwa. Jeszcze w styczniu podano, że zastrzeżenia do wniosków NIK zgłosiła kancelaria premiera, a MON nie podziela wielu z tamtejszych ocen.
Z ustaleń NIK wynika, że w kontrolowanym okresie istniało nawet ryzyko zagrożenia życia i zdrowia osób korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP. Ryzyko to zwiększały nieprawidłowości występujące zwłaszcza w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego.
Wiele ustaleń NIK pokrywa się z ustaleniami komisji Jerzego Millera, która stwierdziła braki w kadrach i wyszkoleniu lotników z tej jednostki - do czego przyczyniło się także Dowództwo Sił Powietrznych i MON, które nie zbudowały "przejrzystych ścieżek kariery zawodowej". Dlatego piloci odchodzili z Pułku - stwierdza NIK.
Według Izby w kontrolowanym okresie aż do katastrofy smoleńskiej ani MON, ani kolejne rządy nie wypracowały spójnej koncepcji organizowania transportu lotniczego dla najważniejszych osób w państwie, która stanowiłaby punkt wyjścia dla zapewnienia im odpowiedniego bezpieczeństwa. "Kolejni ministrowie obrony i dowódcy sił powietrznych wiedzieli od dowódców SPLT o problemach kadrowych, szkoleniowych oraz jakości sprzętu, jakim pułk dysponował, nie podejmowali jednak wystarczających działań, aby sytuację zmienić" - ustaliła Izba.
10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD.
W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Wraz z parą prezydencką zginęli także ministrowie, parlamentarzyści, szefowie centralnych urzędów państwowych, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także oficerowie Biura Ochrony Rządu i członkowie załogi Tupolewa.
(PAP)
sobota, 10 marca 2012
piątek, 9 marca 2012
Sydney: Rozpoczęcie Roku Harcerskiego 2012
W dniach od 24 do 26 lutego odbył się Biwak Harcerski na Bielanach rozpoczynający pracę tegoroczną w Gromadach Zuchowych i Drużynach Harcerskich. W piątek od godz.18.00 bractwo zaczęło się powoli zjeżdżać na nasze „Bielany”. Kolonia Zuchowa już tradycyjnie zajęła pokoje w budynku a harcerki i harcerze szybko i z uśmiechem na ustach rozbijali namioty w swoich podobozach.
Po kolacji były gry i wspólne ognisko braci harcerskiej na którym uroczyście przyjęto przechodząca od Gromady Zuchowej z Kirribilli / North Ryde Nataszę Weston do drużyny harcerek w Ashfield. Piosenki, pląsy i śmiechy ożywiły tą piękna okolice „Bielan”. Druhna Marysia Nowak hm powiedziała nam gawędę o specjalnym dniu obchodzonym na całym świecie przez brać harcerską o „Dniu Myśli Braterskiej” – „Thinking Day”. W tym dniu 22 lutego uświadamiamy sobie jak wielką rodzinę harcerską tworzymy na świecie. W tym dniu myślimy o sobie i przesyłamy sobie nawzajem pozdrowienia. Światowa Organizacja Harcerek WAGGGS co roku wybiera inne hasło na Dzień Myśli Braterskiej nad którym staramy się pracować przez cały rok.
W tym roku hasłem jest: „Możemy ocalić planetę”. Po gawędzie wspólna modlitwa i śpiewem tradycyjnej pieśni „Idzie noc” pożegnaliśmy ten dzień rozchodząc się do swoich namiotów.
W sobotę od samego rana ruch we wszystkich podobozach, bractwo gotowe do zajęć zaplanowanych na cały dzien.
Tematem Kolonii Zuchów i Skrzatów było ”Serce w plecaku”.
Zuchy magicznie przekształciły się w „Żołnierzy Armii Krajowej” i przeżywali w akcji „Powstanie Warszawskie”. Miniaturowi powstańcy z bialo-czerwonymi opaskami na rękawach lewej ręki wypełniali bardzo ważne i niebezpieczne zadania. Biegając po „palącej się Warszawie” rozklejali znaczki Polski Walczącej aby ta akcja dodawała ludziom wiary, że nie poddamy się Niemcom, że jesteśmy i będziemy bronić naszej Stolicy. Była to trudna akcja szczególnie dlatego, że „Niemców” było dużo i to często nie w mundurach, a naloty też były bardzo często i trzeba było uciekać do schronów i to cichutko aby nie zdradzić miejsca swojego pobytu. Nasi młodzi „żołnierze” nauczyli się i często śpiewali piosenkę „Serce w plecaku” .
Milo było przyglądać się jak Zuchy i Skrzaty, ładnie i kolorowo w swoich zeszytach wykonywały sprawozdania z poszczególnych akcji i zajęć. Wiele zajęć i gier było tak ciekawie przemyślanych i poprowadzonych, ze dzieci nawet nie wiedziały kiedy nauczyły się lub utrwaliły sobie Prawo Zuchowe, które składa się z pięciu punktów oraz trzy punktowe Prawo Skrzatów.
Po bardzo pracowitym dniu kominek zuchowy był ciekawy a wiec Skrzaty i Zuchy chętnie brały udział w śpiewie, pląsach i zabawach zuchowych.
Harcerki miały rożne ciekawe zajęcia prawie od rana do późnego wieczora. Dzień zaczął się wielką grą „Prawo Harcerskie”.
W poszukiwaniu listów, wiadomości ukrytych w rożnych miejscach terenu biwaku harcerki dość szybko odnalazły je i potrafiły z tych łamigłówek oraz z poszczególnych wyrazów oraz literek ułożyć w swoich grupach Prawo Harcerskie.
Hura teraz czas na kąpiel!
Po ochłodzeniu się w rzece Colo trzeba było zabrać się do następnych zajęć; „Harcerstwo Baden-Powella” . Myśląc jeszcze o świetnym pływaniu starsze harcerki przeglądały swoje zeszyty i korzystały z materiałów przywiezionych przez druhnę Patrycję, wykonały bardzo artystyczne plakaty o „Baden-Powellu”, o „Dniu Myśli Braterskiej” i naszym harcerskim powitaniu „Czuwaj”. Wiele niespodzianek i radości sprawiła gra „Jeopardy”, a na wieczornym ognisku harcerki pokazały inscenizacje „Dreamtime Story” .
Wydawałoby się , że to już dość jak na jeden dzień ale nie dla harcerek, one wraz z podobozem harcerzy miały jeszcze zajęcia w jadalni sprawdzające ich zdobyte wiadomości harcerskie.
W niedziele po spakowaniu ekwipunku, harcerki poszły na wędrówkę po Bielanach z druhną Marysią Nowak hm aby zapoznać się z otaczającą przyrodą. Harcerki znajdowały najróżniejsze drzewa, oceniały ich wysokość i szerokość a po powrocie do jadalni wykonały plansze poznanych drzew. Jeszcze przed obiadem przerabianie wiadomości „Skauting dla Harcerzy” i już czas na obiad.
Podoboz Harcerzy obrał sobie temat Biwaku: „Obserwator Świata” Harcerze mieli wiele gier uczących ich spostrzegawczości i obserwacji. W piątek po rozbiciu obozu i kolacji gry sportowe a po nich ognisko wraz z harcerkami . W sobotę wiele zajęć utrwalających wymagania na rożne stopnie harcerskie, powtórka Prawa Harcerskiego, rozpoznanie kto i jakie nosi sznury i podkładki pod Krzyże Harcerskie.
W bardzo milej atmosferze harcerze oglądali filmy z obozu letniego w Wood – Wood, oraz film „W Pustyni i w Puszczy” - prawdziwa sesja filmowa jak w kinie , no a jak w kinie to naturalnie pop-corn i coca-cola. Rodosci co nie miara. W rozmowach po filmie harcerze zwracali uwagę jak świetnymi obserwatorami życia i sytuacji byli bohaterzy tego filmu z Stasiem na czele.
W tym samym czasie, druh Ryszard Jarek phm poprowadził dyskusję z wędrownikami i instuktorami na temat „Jaka jest rola instruktorów i liderów w ich drużynach, zastępach i jak tą role dostosowywać w rożnych sytuacjach i jaki to może mięć efekt na prace w harcerstwie.
Wieczorem podobóz harcerzy prowadził ognisko. Piosenki i pląsy były obrazowo zapowiadane małymi skeczami. Druh Ryszard Jarek phm zaciekawił wszystkich swoja gawęda o niechcianym prezencie „klocki lego” zamiast jakieś wymarzonej rakiety. Jednak po czasie przekonał się, że z tych klocków może dużo więcej innych rzeczy zrobić i tak samo my wszyscy możemy wiele rzeczy zrobić swoimi rękami jeśli tylko będziemy obserwować świat wokół nas co możemy zmienić na lepsze czy ewentualnie coś udoskonalić.
Niedzielny poranek przebiegł na likwidacji podobozów, przeniesieniu swoich plecaków i sprzętu na górny teren i resztę czasu do obiadu podobozy wykorzystały jeszcze na zajęcia.
Komendantka Kolonii druhna Anna Chawa phm i druhna Irena Wasko pwd, na specjalnej zbiórce wręczyły zuchom zdobyte gwiazdki. Po rocznej pracy w gromadach, większość zuchów otrzymało pierwszą gwiazdkę do swojego munduru, a jeden z zuchów opanował już wymagania do drugiej gwiazdki i ją otrzymał.
Skrzaty tez wykonały potrzebne wymagania do swoich stopni oznaczanych znakami grzybków. Niektórzy otrzymali znak Muchomorka, a starsze skrzaty otrzymali znak Rydza.
Mieliśmy zaszczyt gościć w niedziele na obozie KPH - Koło Przyjaciół Harcerstwa, cieszyliśmy się z ich obecności i chociaż herbatką z ciastem pragnęliśmy ich ugościć i im podziękować za ich wieloletnia prace nad zbieraniem funduszy dla nas. Ufamy , że zapał tych osób udzieli się rodzicom naszych zuchów i harcerzy i oni powiększą grono KPH.
Równocześnie pragniemy podziękować tym rodzicom którzy pomogli nam przy tym biwaku szczególnie gdy tej pracy było tak wiele w piątek. Nasze podziękowania przesyłamy dla Pani Elżbiety Donati, Pani Danuty Douglas i dla Państwa Paździorów za kiełbaski.
Ksiądz Artur Botur nasz Kapelan dojechał do nas w niedzielę około południa i ze względu na zmianę pogody i małego deszczu jadalnia zamieniła się w kaplice biwakową. Młodzież i rodzice zebrani na wspólnej Mszy świętej dziękowali za szczęśliwe rozpoczęcie Roku Harcerskiego, za udany biwak i za instruktorów, którzy swój wolny czas poświęcają dla naszych Hufców. Pogoda była dla nas łaskawa, sucho i słonecznie a wiec wszystkie zajęcia mogły odbywać się według planu.
Po Mszy Świętej jeszcze krótkie ognisko, pożegnanie i czas wracać do domów bo jutro już trzeba iść do szkoły.
A wiec drodzy młodzi przyjaciele do zobaczenia na kolejnych zbiórkach, biwakach i obozach.
Czuwaj !
czwartek, 8 marca 2012
Sydney pływa
Bondi Beach dzisiaj. Fot.Facebook |
Sydney doświadcza w ostatnich dniach największych ulew niespotykanych tu od 5 lat. Intensywne opady deszczu minionej nocy spowodowały podtopienia w wielu miejscach metropolii sydnejskiej i chaos komunikacyjny. W CBD w ciągu ostatnich 24 godzin spadło 110 mm deszczu.
W wyniku gwałtownego wzrostu poziomu wody w rzekach i strumieniach Sydney wiele ulic niżej położonych oraz torowisk kolejki zostało zalanych. Niektóre pociągi i promy odwołano, stacje i przystanie zamknięto. Nastąpiły również opóźnienia w odlotach z lotniska sydnejskiego.
Na skutek wystąpienia wód z brzegów rzek najwięcej ucierpiały miejscowości położone w centrum NSW. W Wagga Wagga ewakuowano 9000 osób. Do obrony przed falą powodziową szukują się mieszkańcy Forbes, Cordobolin i Griffith.
kb/BumerangMedia
Bieżące informacje o sytuacji powodziowej w Sydney: Flood warnings for Sydney
środa, 7 marca 2012
Władze australijskie odbierały matkom nieślubne dzieci
Władze Australii przez kilkadziesiąt lat zmuszały niezamężne kobiety od oddawania swoich dzieci do adopcji; proceder ten zakończył się dopiero w latach 70. - wynika z opublikowanego kilka dni temu raportu komisji senackiej.
Raport powstawał przez 18 miesięcy, złożyły się na niego m.in. setki wywiadów i osobistych świadectw.
Setki niezamężnych kobiet, które urodziły w okresie od lat 50. do lat 70., zmuszano od oddawania swoich dzieci do adopcji. W niektórych przypadkach mogło dochodzić nawet do kradzieży nieślubnego potomstwa.
Setki niezamężnych kobiet, które urodziły w okresie od lat 50. do lat 70., zmuszano od oddawania swoich dzieci do adopcji. W niektórych przypadkach mogło dochodzić nawet do kradzieży nieślubnego potomstwa.
ok 150 tys dzieci zostało odebranych matkom i przeakazanych kościołom i agencjom adopcyjnym.
Catholic Health Australia - organizacja, która realizowała ówczesny program rządowy już w lipcu ub. r. przeprosiła ofiary tych praktyk.
Komisja senacka wzywa teraz rząd federalny do narodowych przeprosin.
wtorek, 6 marca 2012
Po wyborach w Rosji. Strach się bać...
Rosjanie wybrali prezydenta. No, może „wybrali” to za duże słowo. Ale poszli do urn wyborczych, by formalności stało się zadość.
Nazajutrz po fałszerstwach przy wyborach parlamentarnych, sondaże wskazywały, że poparcie Prezydenta drastycznie spadło i nieznacznie przekraczało 50%, ale potem notowania Władimira Władimirowicza nieustannie rosły: 52, 53%, potem 58, by na krótko przed ciszą wyborczą wskazywać wręcz 66%.
Putin wygrał, a za 6 lat wygra znowu. W ten sposób rządzić będzie w sumie 24 lata, niewiele mniej niż Stalin – 29 lat – i znacznie więcej niż Breżniew – 18.Protestujący przeciw Putinowi na ulicach Moskwy czy Leningradu to niestety margines. Ważny, porywający nawet, ale margines. I na dodatek – jak twierdzi sam Putin, który w kampanii wyborczej cwałował na antyamerykanizmie – protesty inspirowane są przez Stany Zjednoczone, przez ich nowego ambasadora, który „otrzymał takie zadanie od samej Hillary Clinton”.
55% Rosjan wierzy w możliwość cudzoziemskiej inwazji na Federację – choć chyba tylko Kaczyński i Orban szykują się na Rosję. Ale tylko 9% rodaków Putina dostrzega źródło zagrożenia w NATO. Putin bije jednak w NATO, bo tak naprawdę nie bardzo się ma czym pochwalić. Odkąd jest na Kremlu lub w Białym Domu, wyeksportował ropy lub gazu za półtora biliona dolarów, tak, półtora tysiąca miliardów dolarów i… I nic. Dróg, kolei, szkół, jak nie było tak nie ma, poziom życia ludzi, zwłaszcza na prowincji, nadal jest zatrważająco niski, stan gospodarki oceniany jest jako fatalny. No, jest jeden wyjątek: wszyscy, ale to wszyscy jego najbliżsi współpracownicy premieroprezydenta zostali milionerami i miliarderami. Niestety, pozyskanych dzięki Putinowi miliardów nie inwestują w Rosji, tylko na wstrętnym Zachodzie. W samym styczniu br. z Rosji wyjechało 17 mld $, znacznie więcej niż średnia rekordowego pod tym względem roku 2011, kiedy to za granice Rosji wyciekły 84 miliardy $. Za dolarami uszły za granice także 2 miliony obywateli Federacji, kolejne czekają w kolejce.
No, ale będzie lepiej: prezydentopremier Putin obiecał podwojenie pensji wielu branżom, w tym nauczycielom, dopłaty dla 60% rosyjskich rodzin, by ich poziom życia mógł się podnieść, obniżkę cen mieszkań o 30%, becikowe za trzecie dziecko na 3 lata, ogromne zniżki na benzynę dla rolników, niepodnoszenie wieku emerytalnego… I darmowe loty dla kibiców, wybierających się na Euro 2012, i kosztowne Igrzyska dla spragnionych chleba: Igrzyska Zimowe w 2014 r. w Soczi i MŚ w piłce nożnej w r. 2018…
Spełnienie tych obietnic kosztowałoby 170 mld $. Skąd Putin weźmie te pieniądze? Nie powiedział. Na razie obiecał przeznaczyć prawie 750 mld $ na modernizację armii rosyjskiej, bo przecież Zachód nieustannie jej zagraża…
A kim byli czterej kontrkandydaci Putina? Cudownymi, wymarzonymi przeciwnikami… Sarkastycznie nazwana liberalno-demokratyczną partia polakożercy Władimira Żirinowskiego, urodzonego w Ałma-Acie syna polskiego Żyda i Rosjanki, trzyma na wodzy elektorat skrajnie prawicowy i populistyczny, uważając, aby w niczym nie zagrozić pozycji batiuszki Putina. Komunista Giennadij Ziuganow wykonuje tę samą robotę z weteranami KPZR i nostalgikami po Związku Sowieckim. Siergiej Mironow pacyfikuje socjalistów, a co robi krytycznie ostatnio nastawiony do Putina, ponad dwumetrowy multimiliarder i magnat medialny Michaił Prochorow tego do końca nie wiadomo… Zapewne podjął tę decyzję, kiedy Putin wydawał się osłabiony; dziś pewnie tego żałuje i rozmyśla o losie Michaiła Chodorkowskiego…
Jest jeszcze opozycja, ta nielicencjonowana, w rodzaju partii Jabłoko odsuniętego od kandydowania Grigoria Jawlińskiego, ale liberałowie w Rosji nigdy nie byli istotną siłą polityczną… No i jest jeszcze blogger Aleksandr Nawalnyj, w rzeczywistości paranoiczny ksenofob, rozpalający antykaukaskie emocje na wiecach rosyjskich kiboli.
A więc Putin wygrał i w Rosji nic się nie zmieni… No nie: zapewne wyrośnie Związek Sowiecki II, czyli zostanie zrealizowany putinowski projekt Unii Euroazjatyckiej z udziałem większości b. republik sowieckich…
Strach się bać… Co możemy wobec tak nieobliczalnie rządzonego sąsiada? Cóż: musimy ratować jak tylko się da UE, żebyśmy mieli zaplecze złożone z przyjaciół; nie zaniedbajmy niczego w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi i coraz częściej uśmiechajmy się do Chińczyków i Japonii… Bo Putin porządzi jeszcze co najmniej 12 lat, jeśli oczywiście nie zapragnie zostać prezydentem dożywotnim…
Jacek Pałasiński
Studio Opinii
Subskrybuj:
Posty (Atom)