polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Donald Tusk odniósł się do wydarzeń ostatnich godzin. Premier podczas spotkania z nauczycielami podkreślił, że wojna na Wschodzie wchodzi w "rozstrzygającą fazę". — Czujemy, że zbliża się nieznane, Szef rządu wskazał, że zagrożenie jest naprawdę poważne i realne, jeśli chodzi o konflikt globalny. * * * AUSTRALIA: Premier Anthony Albanese i prezydent Chin Xi Jinping odbyli 30-minutowe spotkanie dwustronne na marginesie szczytu G20. Xi Jinping wezwał premiera Anthony'ego Albanese do promowania "stabilności i pewności w regionie" oraz przeciwstawienia się protekcjonizmowi. Chiński prezydent zwrócił uwagę na niedawny "zwrot" w stosunkach z Australią, po zakończeniu gorzkiego, wieloletniego sporu handlowego, w wyniku którego zablokowano dostęp do ponad 20 miliardów dolarów australijskiego eksportu. Pekin wcześniej nałożył szereg karnych ceł handlowych na australijski węgiel, wino, homary i inne towary po tym, jak napięcia osiągnęły punkt krytyczny pod rządami Morrisona. * * * SWIAT: Prezydent Rosji Władimir Putin oficjalnie podpisał nową narodową doktrynę nuklearną, która nakreśla scenariusze, w których Moskwa byłaby upoważniona do użycia swojego arsenału nuklearnego. Dwa głowne punkty odnoszą się do agresji któregokolwiek pojedynczego państwa z koalicji wojskowej (bloku, sojuszu) przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom. Będzie to uważane za agresję koalicji jako całości. Agresja jakiegokolwiek państwa nienuklearnego przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uważana za ich wspólny atak. Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi. * Rosyjskie Siły Zbrojne po raz pierwszy użyły hipersonicznej rakiety balistycznej średniego zasięgu Oresznik przeciwko celom wojskowym na terytorium Ukrainy. Celem był teren produkcyjny zakładów wojskowych Jużmasz w Dniepropietrowsku.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

piątek, 9 marca 2012

Sydney: Rozpoczęcie Roku Harcerskiego 2012


 W dniach od 24 do 26 lutego odbył się Biwak Harcerski na Bielanach rozpoczynający pracę tegoroczną w Gromadach Zuchowych i Drużynach Harcerskich. W piątek od godz.18.00 bractwo zaczęło się powoli zjeżdżać na nasze „Bielany”.   Kolonia Zuchowa już tradycyjnie zajęła pokoje w budynku a harcerki i harcerze szybko i z uśmiechem na ustach rozbijali namioty w swoich podobozach. 


Po kolacji były gry i wspólne ognisko braci harcerskiej na którym uroczyście przyjęto przechodząca od Gromady Zuchowej z  Kirribilli / North Ryde Nataszę Weston do drużyny harcerek w Ashfield.  Piosenki, pląsy  i śmiechy ożywiły tą piękna okolice „Bielan”. Druhna Marysia Nowak hm powiedziała nam gawędę  o specjalnym dniu obchodzonym  na całym świecie przez brać harcerską o „Dniu Myśli Braterskiej” – „Thinking Day”.  W tym dniu 22 lutego uświadamiamy sobie jak wielką rodzinę harcerską tworzymy na świecie.  W tym dniu myślimy o sobie i przesyłamy sobie nawzajem pozdrowienia.  Światowa Organizacja Harcerek  WAGGGS co roku  wybiera inne hasło na Dzień Myśli Braterskiej nad którym staramy się pracować przez cały rok. 

W tym roku hasłem jest:  „Możemy ocalić planetę”.  Po gawędzie wspólna modlitwa i śpiewem tradycyjnej pieśni „Idzie noc” pożegnaliśmy ten dzień rozchodząc się do swoich namiotów.

W sobotę od samego rana ruch we wszystkich podobozach, bractwo gotowe do zajęć zaplanowanych na cały dzien.

Tematem Kolonii Zuchów i Skrzatów było ”Serce w plecaku”.
Zuchy magicznie przekształciły się w „Żołnierzy Armii Krajowej” i przeżywali w akcji „Powstanie Warszawskie”.  Miniaturowi powstańcy z bialo-czerwonymi opaskami na rękawach lewej ręki wypełniali bardzo ważne i niebezpieczne zadania.  Biegając po „palącej się Warszawie” rozklejali znaczki Polski Walczącej aby ta akcja dodawała ludziom wiary, że nie poddamy się Niemcom, że jesteśmy i  będziemy bronić naszej Stolicy.  Była to trudna akcja szczególnie dlatego, że „Niemców” było dużo i to często nie w mundurach, a naloty też były bardzo często i trzeba było uciekać do schronów i to cichutko aby nie zdradzić miejsca swojego pobytu. Nasi młodzi „żołnierze” nauczyli się i często śpiewali piosenkę „Serce w plecaku” .
Milo było przyglądać się jak Zuchy i Skrzaty, ładnie i kolorowo w swoich zeszytach wykonywały sprawozdania z poszczególnych akcji i zajęć.  Wiele zajęć i gier  było tak ciekawie przemyślanych  i poprowadzonych, ze dzieci nawet nie wiedziały kiedy nauczyły się lub utrwaliły sobie Prawo Zuchowe, które składa się z pięciu punktów oraz trzy punktowe Prawo Skrzatów.

Po bardzo pracowitym dniu kominek zuchowy był ciekawy a wiec Skrzaty i Zuchy chętnie brały udział w śpiewie, pląsach i zabawach zuchowych.

Harcerek hasło biwaku to   „Harcerstwo Baden-Powella’’

Harcerki miały rożne ciekawe zajęcia prawie od  rana do późnego wieczora.  Dzień zaczął się wielką grą  „Prawo Harcerskie”.
W poszukiwaniu listów, wiadomości ukrytych w rożnych miejscach terenu biwaku harcerki dość szybko odnalazły je i potrafiły z tych łamigłówek oraz z poszczególnych wyrazów oraz literek ułożyć w swoich grupach Prawo Harcerskie.

Hura teraz czas na kąpiel!

Po ochłodzeniu się w rzece Colo trzeba było zabrać się do następnych zajęć;  „Harcerstwo Baden-Powella” .  Myśląc jeszcze o świetnym pływaniu starsze harcerki przeglądały swoje zeszyty i korzystały z materiałów przywiezionych przez druhnę Patrycję,   wykonały bardzo artystyczne plakaty o „Baden-Powellu”, o „Dniu Myśli Braterskiej” i naszym harcerskim powitaniu „Czuwaj”.  Wiele niespodzianek i radości sprawiła gra „Jeopardy”, a na wieczornym ognisku harcerki pokazały inscenizacje „Dreamtime Story” . 
Wydawałoby się , że to już dość jak na jeden dzień  ale nie dla harcerek, one wraz z podobozem harcerzy miały jeszcze zajęcia w jadalni sprawdzające ich  zdobyte wiadomości harcerskie.

W niedziele po spakowaniu ekwipunku, harcerki poszły na wędrówkę po Bielanach z druhną Marysią Nowak hm  aby zapoznać się z otaczającą  przyrodą. Harcerki znajdowały najróżniejsze drzewa, oceniały ich wysokość i szerokość a po powrocie do jadalni wykonały plansze poznanych drzew.  Jeszcze przed obiadem przerabianie wiadomości „Skauting dla Harcerzy” i już czas na obiad.

Podoboz Harcerzy obrał sobie temat Biwaku:  „Obserwator Świata” Harcerze mieli wiele gier uczących ich spostrzegawczości i obserwacji. W piątek po rozbiciu obozu i kolacji gry sportowe a po nich ognisko wraz z harcerkami .  W sobotę wiele zajęć utrwalających wymagania na rożne stopnie harcerskie, powtórka Prawa Harcerskiego, rozpoznanie kto i jakie nosi sznury i podkładki pod Krzyże Harcerskie.

W bardzo milej atmosferze harcerze oglądali filmy z obozu letniego w Wood – Wood,  oraz film „W Pustyni i w Puszczy” -  prawdziwa sesja filmowa jak w kinie , no a jak w kinie to naturalnie pop-corn i coca-cola. Rodosci co nie miara.  W rozmowach po filmie harcerze zwracali uwagę jak świetnymi obserwatorami życia i sytuacji byli bohaterzy tego filmu z Stasiem  na czele. 

W tym samym czasie, druh Ryszard Jarek phm poprowadził dyskusję z wędrownikami i instuktorami na temat „Jaka jest rola instruktorów i liderów w ich drużynach, zastępach i jak tą role dostosowywać w rożnych sytuacjach  i jaki to może mięć efekt  na prace w harcerstwie.

Wieczorem podobóz harcerzy prowadził ognisko.  Piosenki i pląsy były obrazowo zapowiadane małymi skeczami.  Druh Ryszard Jarek phm zaciekawił wszystkich swoja gawęda o niechcianym prezencie „klocki lego” zamiast jakieś wymarzonej rakiety.   Jednak  po czasie przekonał się, że z tych klocków może dużo więcej innych rzeczy zrobić i tak samo my wszyscy możemy wiele rzeczy zrobić swoimi rękami jeśli tylko będziemy obserwować świat wokół nas  co możemy zmienić na lepsze czy ewentualnie coś  udoskonalić.

Niedzielny poranek przebiegł na likwidacji podobozów, przeniesieniu swoich plecaków i sprzętu na górny teren i resztę czasu do obiadu podobozy wykorzystały jeszcze na zajęcia.

Komendantka Kolonii druhna Anna Chawa phm i druhna Irena Wasko pwd, na specjalnej zbiórce wręczyły zuchom zdobyte gwiazdki. Po rocznej pracy w gromadach, większość zuchów otrzymało  pierwszą  gwiazdkę do swojego munduru, a jeden z zuchów opanował już wymagania do drugiej gwiazdki i ją otrzymał.
Skrzaty tez wykonały potrzebne wymagania do swoich stopni oznaczanych znakami grzybków. Niektórzy otrzymali znak Muchomorka, a starsze skrzaty otrzymali znak Rydza.

Mieliśmy zaszczyt gościć w niedziele na obozie KPH - Koło Przyjaciół Harcerstwa, cieszyliśmy się z ich obecności i chociaż herbatką z ciastem pragnęliśmy ich ugościć i im podziękować za ich wieloletnia prace nad zbieraniem funduszy dla nas.  Ufamy , że zapał tych osób udzieli się rodzicom naszych zuchów i harcerzy i oni powiększą grono KPH.
Równocześnie pragniemy   podziękować tym rodzicom którzy pomogli nam przy tym biwaku szczególnie gdy tej pracy było tak wiele w piątek.  Nasze podziękowania przesyłamy dla Pani Elżbiety Donati, Pani Danuty Douglas   i dla Państwa Paździorów za kiełbaski.
 

Ksiądz Artur Botur nasz Kapelan dojechał do nas w niedzielę około południa  i ze względu na zmianę pogody i małego deszczu jadalnia zamieniła się w kaplice biwakową.  Młodzież i rodzice zebrani na wspólnej Mszy świętej dziękowali za szczęśliwe rozpoczęcie Roku Harcerskiego, za udany biwak i za instruktorów, którzy swój wolny czas poświęcają dla naszych Hufców.   Pogoda była dla nas łaskawa, sucho i słonecznie a wiec wszystkie zajęcia mogły odbywać się według planu.
Po Mszy Świętej jeszcze krótkie ognisko, pożegnanie i czas wracać do domów bo jutro już trzeba iść do szkoły.

A wiec drodzy młodzi przyjaciele do zobaczenia na kolejnych zbiórkach, biwakach i obozach.

Czuwaj !
Halina Prociuk phm

czwartek, 8 marca 2012

Sydney pływa


Bondi Beach dzisiaj. Fot.Facebook

Sydney doświadcza w ostatnich dniach  największych ulew niespotykanych tu  od 5 lat.  Intensywne opady deszczu minionej nocy spowodowały podtopienia w wielu miejscach metropolii sydnejskiej i chaos komunikacyjny. W CBD w ciągu ostatnich 24 godzin spadło 110 mm deszczu.
W wyniku gwałtownego wzrostu poziomu wody w rzekach i strumieniach Sydney wiele ulic niżej położonych oraz torowisk kolejki zostało zalanych. Niektóre pociągi i promy odwołano, stacje i przystanie zamknięto. Nastąpiły również opóźnienia w odlotach z lotniska sydnejskiego.
Na skutek wystąpienia wód z brzegów rzek najwięcej ucierpiały miejscowości położone w centrum NSW. W Wagga Wagga ewakuowano 9000 osób. Do obrony przed falą powodziową szukują się mieszkańcy Forbes, Cordobolin i Griffith.
kb/BumerangMedia

Bieżące informacje o sytuacji powodziowej w Sydney: Flood warnings for Sydney

środa, 7 marca 2012

Władze australijskie odbierały matkom nieślubne dzieci

Władze Australii przez kilkadziesiąt lat zmuszały niezamężne kobiety od oddawania swoich dzieci do adopcji; proceder ten zakończył się dopiero w latach 70. - wynika z opublikowanego kilka dni temu raportu komisji senackiej.

Raport powstawał przez 18 miesięcy, złożyły się na niego m.in. setki wywiadów i osobistych świadectw.

Setki niezamężnych kobiet, które urodziły w okresie od lat 50. do lat 70., zmuszano od oddawania swoich dzieci do adopcji. W niektórych przypadkach mogło dochodzić nawet do kradzieży nieślubnego potomstwa.
 
ok 150 tys dzieci zostało odebranych matkom i przeakazanych kościołom i agencjom adopcyjnym.
 
Catholic Health Australia - organizacja, która realizowała ówczesny  program rządowy już w lipcu ub. r. przeprosiła ofiary tych praktyk.
 
Komisja senacka wzywa teraz rząd federalny  do narodowych przeprosin.
 

wtorek, 6 marca 2012

Po wyborach w Rosji. Strach się bać...

Rosja­nie wybrali pre­zy­denta. No, może „wybrali” to za duże słowo. Ale poszli do urn wybor­czych, by for­mal­no­ści stało się zadość.
Naza­jutrz po fał­szer­stwach przy wybo­rach par­la­men­tar­nych, son­daże wska­zy­wały, że popar­cie Pre­zy­denta dra­stycz­nie spa­dło i nie­znacz­nie prze­kra­czało 50%, ale potem noto­wa­nia Wła­di­mira Wła­di­mi­ro­wi­cza nie­ustan­nie rosły: 52, 53%, potem 58, by na krótko przed ciszą wybor­czą wska­zy­wać wręcz 66%.
Putin wygrał, a za 6 lat wygra znowu. W ten spo­sób rzą­dzić będzie w sumie 24 lata, nie­wiele mniej niż Sta­lin – 29 lat – i znacz­nie wię­cej niż Breż­niew – 18.
Pro­te­stu­jący prze­ciw Puti­nowi na uli­cach Moskwy czy Lenin­gradu to nie­stety mar­gi­nes. Ważny, pory­wa­jący nawet, ale mar­gi­nes. I na doda­tek – jak twier­dzi sam Putin, który w kam­pa­nii wybor­czej cwa­ło­wał na anty­ame­ry­ka­ni­zmie – pro­te­sty inspi­ro­wane są przez Stany Zjed­no­czone, przez ich nowego amba­sa­dora, który „otrzy­mał takie zada­nie od samej Hil­lary Clinton”.

55% Rosjan wie­rzy w moż­li­wość cudzo­ziem­skiej inwa­zji na Fede­ra­cję – choć chyba tylko Kaczyń­ski i Orban szy­kują się na Rosję. Ale tylko 9% roda­ków Putina dostrzega źró­dło zagro­że­nia w NATO. Putin bije jed­nak w NATO, bo tak naprawdę nie bar­dzo się ma czym pochwa­lić. Odkąd jest na Kremlu lub w Bia­łym Domu, wyeks­por­to­wał ropy lub gazu za pół­tora biliona dola­rów, tak, pół­tora tysiąca miliar­dów dola­rów i… I nic. Dróg, kolei, szkół, jak nie było tak nie ma, poziom życia ludzi, zwłasz­cza na pro­win­cji, nadal jest zatrwa­ża­jąco niski, stan gospo­darki oce­niany jest jako fatalny. No, jest jeden wyją­tek: wszy­scy, ale to wszy­scy jego naj­bliżsi współ­pra­cow­nicy pre­mie­ro­pre­zy­denta zostali milio­ne­rami i miliar­de­rami. Nie­stety, pozy­ska­nych dzięki Puti­nowi miliar­dów nie inwe­stują w Rosji, tylko na wstręt­nym Zacho­dzie. W samym stycz­niu br. z Rosji wyje­chało 17 mld $, znacz­nie wię­cej niż śred­nia rekor­do­wego pod tym wzglę­dem roku 2011, kiedy to za gra­nice Rosji wycie­kły 84 miliardy $. Za dola­rami uszły za gra­nice także 2 miliony oby­wa­teli Fede­ra­cji, kolejne cze­kają w kolejce.
No, ale będzie lepiej: pre­zy­den­to­pre­mier Putin obie­cał podwo­je­nie pen­sji wielu bran­żom, w tym nauczy­cie­lom, dopłaty dla 60% rosyj­skich rodzin, by ich poziom życia mógł się pod­nieść, obniżkę cen miesz­kań o 30%, beci­kowe za trze­cie dziecko na 3 lata, ogromne zniżki na ben­zynę dla rol­ni­ków, nie­pod­no­sze­nie wieku eme­ry­tal­nego… I dar­mowe loty dla kibi­ców, wybie­ra­ją­cych się na Euro 2012, i kosz­towne Igrzy­ska dla spra­gnio­nych chleba: Igrzy­ska Zimowe w 2014 r. w Soczi i MŚ w piłce noż­nej w r. 2018…

Speł­nie­nie tych obiet­nic kosz­to­wa­łoby 170 mld $. Skąd Putin weź­mie te pie­nią­dze? Nie powie­dział. Na razie obie­cał prze­zna­czyć pra­wie 750 mld $ na moder­ni­za­cję armii rosyj­skiej, bo prze­cież Zachód nie­ustan­nie jej zagraża…
A kim byli czte­rej kontr­kan­dy­daci Putina? Cudow­nymi, wyma­rzo­nymi prze­ciw­ni­kami… Sar­ka­stycz­nie nazwana liberalno-demokratyczną par­tia pola­ko­żercy Wła­di­mira Żiri­now­skiego, uro­dzo­nego w Ałma-Acie syna pol­skiego Żyda i Rosjanki, trzyma na wodzy elek­to­rat skraj­nie pra­wi­cowy i popu­li­styczny, uwa­ża­jąc, aby w niczym nie zagro­zić pozy­cji batiuszki Putina. Komu­ni­sta Gien­na­dij Ziu­ga­now wyko­nuje tę samą robotę z wete­ra­nami KPZR i nostal­gi­kami po Związku Sowiec­kim. Sier­giej Miro­now pacy­fi­kuje socja­li­stów, a co robi kry­tycz­nie ostat­nio nasta­wiony do Putina, ponad dwu­me­trowy mul­ti­mi­liar­der i magnat medialny Michaił Pro­cho­row tego do końca nie wia­domo… Zapewne pod­jął tę decy­zję, kiedy Putin wyda­wał się osła­biony; dziś pew­nie tego żałuje i roz­my­śla o losie Micha­iła Chodorkowskiego…
Jest jesz­cze opo­zy­cja, ta nie­li­cen­cjo­no­wana, w rodzaju par­tii Jabłoko odsu­nię­tego od kan­dy­do­wa­nia Gri­go­ria Jaw­liń­skiego, ale libe­ra­ło­wie w Rosji nigdy nie byli istotną siłą poli­tyczną… No i jest jesz­cze blog­ger Alek­sandr Nawal­nyj, w rze­czy­wi­sto­ści para­no­iczny kse­no­fob, roz­pa­la­jący anty­kau­ka­skie emo­cje na wie­cach rosyj­skich kiboli.
A więc Putin wygrał i w Rosji nic się nie zmieni… No nie: zapewne wyro­śnie Zwią­zek Sowiecki II, czyli zosta­nie zre­ali­zo­wany puti­now­ski pro­jekt Unii Euro­azja­tyc­kiej z udzia­łem więk­szo­ści b. repu­blik sowieckich…

Strach się bać… Co możemy wobec tak nie­obli­czal­nie rzą­dzo­nego sąsiada? Cóż: musimy rato­wać jak tylko się da UE, żeby­śmy mieli zaple­cze zło­żone z przy­ja­ciół; nie zanie­dbajmy niczego w sto­sun­kach ze Sta­nami Zjed­no­czo­nymi i coraz czę­ściej uśmie­chajmy się do Chiń­czy­ków i Japo­nii… Bo Putin porzą­dzi jesz­cze co naj­mniej 12 lat, jeśli oczy­wi­ście nie zapra­gnie zostać pre­zy­den­tem dożywotnim…

Jacek Pałasiński
Studio Opinii

poniedziałek, 5 marca 2012

Australia - dla kogoś, kto się nie boi wielkich zmian

Dariusz Moksik w parku w Emerald. Fot. Wacław Turek
Mogę tylko jedno powiedzieć, że jeżeli ktoś młody nie boi się wielkich zmian, to Australia czeka na niego -  powiedział w rozmowie z portalem górniczym nettg.pl Dariusz Moksik, rybniczanin pracujący w kopalni węgla kamiennego w australijskim Emerald (Qld).

- Od niespełna trzech miesięcy fedrujesz węgiel w australijskiej kopalni. Marzyłeś o tym, żeby być górnikiem i to na Antypodach.
- Bycie górnikiem chyba nie było moim największym marzeniem. Gdy skończyłem szkołę zawodową, to zawsze powtarzałem, że na dół zdążę pójść. Czasy się jednak zmieniły i moje nastawienie też. Pracowałem w różnych firmach górniczych: PRG Rybnik, EMES Katowice, PBESZ Bytom. Później dostałem się - jak to wśród górników mówi - pod kopalnię i pracowałem w Zakład Górniczy Piekary, czyli w "Julce" w Piekarach Śląskich. Potem przeniosłem się do Rybnika, do kopalni Chwałowice. Po drodze zdążyłem jeszcze skończyć Technikum Górnicze w Bytomiu-Szombierkach.
- Skąd się dowiedziałeś o możliwości wyjazdu do pracy w Australii?
- Pewne informacje wyszukałem w internecie, a resztę dopowiedział mój profesor w technikum. Na lekcji poinformował uczniów, że można wyjechać do pracy do Australii. Ja powiedziałem, że wyjadę. Tym stwierdzeniem wywołałem zdziwienie i śmiech kolegów z klasy, bo pracowałem wtedy - jak to się mówi - na państwowym etacie. Nie zraziło mnie to, złożyłem aplikację i czekałem.

- A co cię skłoniło do wyjazdu?
- Przede wszystkim system pracy i wysokość płac w australijskich kopalniach.
- Długo trwało załatwianie formalności?
- Oj, troszkę wszystko to trwało. Po rozmowach na spotkaniu z Australijczykami w Gliwicach, złożyłem aplikację i czekałem. Jednak nie bezczynnie, bo zdążyłem wyjechać do pracy w kopalni w Anglii. Z Wysp latałem do Polski załatwiać wszystkie sprawy związane z wizą, badaniami itp.
- Miałeś jakieś obawy przed wyjazdem na Antypody?
- Obawiałem się chyba tylko jednego, że nie poradzę sobie z językiem angielskim. Słyszałem bowiem, że Australijczycy nie dość, że mówią slangiem, to jeszcze bardzo szybko. I tak jest faktycznie, ale jakoś sobie radzę.
- Jak wyglądała twoja droga od wylądowania w Australii do pierwszej dniówki?
- Przyleciałem na miejsce do Mackay w stanie Queensland po koniec ubiegłego roku. Na lotnisku czekała przedstawicielka firmy Mastermyne. Zawiozła mnie i kolegów do domu. Po paru dniach, po zaaklimatyzowaniu się w mieście, rozpocząłem szkolenie w specjalnym ośrodku dla górników. Po jego zakończeniu zamieszkałem bliżej kopalni i po następnym szkoleniu, już w Emerald, wreszcie zjechaliśmy na dół...
- Jak wspominasz pierwszą szychtę w australijskiej kopalni?
- To był spacer ze sztygarem po rejonie. Najbardziej dziwi mnie to, że muszę robić wszystkie uprawnienia na nowo. Jest to strasznie dużo papierkowej roboty. A bez tych uprawnień na żadnej maszynie nie można tu pracować. Przyjęty zostałem dobrze. Obecnie robię uprawnienia umożliwiające mi obsługę wiertnicy na kombajnie w przodku i drugie - na wiertnicę typu "gopher". System pracy jest podobny jak w Anglii, czyli nie ma obudowy na przekopach czy w chodnikach przodkowych, tylko są stosowane systemy kotwiowe - siatka i kotwy.
- Jak wygląda organizacja pracy?
- Pracuję w systemie zmianowym - 5 dni pracy 5 dni wolnego lub 4 dni pracy 4 dni wolnego. Wychodzi na to, że pracuję połowę miesiąca, a drugą połowę mam wolne.
- A zarobki?
- Wiem, ile kto zarabia w mojej brygadzie. Płace nie mają wiele wspólnego ze stażem pracy. Ja doświadczenie pod ziemią mam więcej, niż cała moja brygada do kupy wzięta.
- Zamierzasz ściągnąć rodzinę do siebie?
- Za krótko tu jestem, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Z punktu formalnego po trzech miesiącach pracy tu na Antypodach można sobie rodziny ściągać.
- A co cię najbardziej zaskoczyło w Australii?
- Po pierwsze - nie wyobrażałem sobie, że może być tak bardzo gorąco, jak jest tu. A po drugie, że może być tak drogo i to w porównaniu do Polski, a tym bardziej do Anglii.
- Co radziłbyś każdemu młodemu górnikowi, który chciałby pójść w twoje ślady i wyjechać do pracy do Australii?
- Dobrymi radami jest piekło wybrukowane i dlatego ja nikomu nic radzę. Mogę tylko jedno powiedzieć, że jeżeli ktoś młody nie boi się wielkich zmian, to ten ogromny kraj czeka na niego...
- A ile masz lat?
- 37.

rozmawiał:  Krystian Krawczyk
nettg.pl - Portal Górniczy