polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Donald Tusk odniósł się do wydarzeń ostatnich godzin. Premier podczas spotkania z nauczycielami podkreślił, że wojna na Wschodzie wchodzi w "rozstrzygającą fazę". — Czujemy, że zbliża się nieznane, Szef rządu wskazał, że zagrożenie jest naprawdę poważne i realne, jeśli chodzi o konflikt globalny. * * * AUSTRALIA: Premier Anthony Albanese i prezydent Chin Xi Jinping odbyli 30-minutowe spotkanie dwustronne na marginesie szczytu G20. Xi Jinping wezwał premiera Anthony'ego Albanese do promowania "stabilności i pewności w regionie" oraz przeciwstawienia się protekcjonizmowi. Chiński prezydent zwrócił uwagę na niedawny "zwrot" w stosunkach z Australią, po zakończeniu gorzkiego, wieloletniego sporu handlowego, w wyniku którego zablokowano dostęp do ponad 20 miliardów dolarów australijskiego eksportu. Pekin wcześniej nałożył szereg karnych ceł handlowych na australijski węgiel, wino, homary i inne towary po tym, jak napięcia osiągnęły punkt krytyczny pod rządami Morrisona. * * * SWIAT: Prezydent Rosji Władimir Putin oficjalnie podpisał nową narodową doktrynę nuklearną, która nakreśla scenariusze, w których Moskwa byłaby upoważniona do użycia swojego arsenału nuklearnego. Dwa głowne punkty odnoszą się do agresji któregokolwiek pojedynczego państwa z koalicji wojskowej (bloku, sojuszu) przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom. Będzie to uważane za agresję koalicji jako całości. Agresja jakiegokolwiek państwa nienuklearnego przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uważana za ich wspólny atak. Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi. * Rosyjskie Siły Zbrojne po raz pierwszy użyły hipersonicznej rakiety balistycznej średniego zasięgu Oresznik przeciwko celom wojskowym na terytorium Ukrainy. Celem był teren produkcyjny zakładów wojskowych Jużmasz w Dniepropietrowsku.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

niedziela, 29 stycznia 2012

Uwaga! Pirat!

Pro­te­sty wokół pod­pi­sa­nia umowy ACTA skła­niają do zasta­no­wie­nia: komu potrzebna jest ta umowa, w jakim celu i z jakich powodów.
Naj­prost­szą odpo­wie­dzią jest odpo­wiedź na pyta­nie w jakim celu powstała ACTA. Wyja­śnia to tytuł doku­mentu: „Umowa han­dlowa doty­cząca zwal­cza­nia obrotu towa­rami pod­ro­bio­nymi między…”
W tytule umowy nie ma nic o tzw. pirac­twie, jest o pod­rób­kach. Czy to nie­do­pa­trze­nie, czy przy­pa­dek, czy dzia­ła­nie zamie­rzone – trudno usta­lić. Ale, na samym początku umowy jest coś w rodzaju pre­am­buły, w któ­rej czy­tamy m. in.:
Stwier­dza­jąc, że docho­dze­nie i egze­kwo­wa­nie praw wła­sno­ści inte­lek­tu­al­nej ma decy­du­jące zna­cze­nie dla trwa­łego wzro­stu gospo­dar­czego we wszyst­kich gałę­ziach prze­my­słu oraz na całym świecie;
Stwier­dza­jąc, że roz­po­wszech­nia­nie towa­rów pod­ro­bio­nych i pirac­kich oraz usług pole­ga­ją­cych na dys­try­bu­cji mate­ria­łów sta­no­wią­cych naru­sze­nie osła­bia pro­wa­dzony zgod­nie z pra­wem han­del i zrów­no­wa­żony roz­wój świa­to­wej gospo­darki, powo­duje zna­czące straty finan­sowe dla posia­da­czy praw i dzia­ła­ją­cych zgod­nie z pra­wem przed­się­biorstw oraz, w nie­któ­rych przy­pad­kach, sta­nowi źró­dło docho­dów dla prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej oraz zagro­że­nie dla spo­łe­czeń­stwa;
(…)
Zamie­rza­jąc zapew­nić sku­teczne i odpo­wied­nie środki uzu­peł­nia­jące w sto­sunku do poro­zu­mie­nia TRIPS, słu­żące docho­dze­niu i egze­kwo­wa­niu praw wła­sno­ści intelektualnej…
Pra­gnąc zapew­nić, aby środki i pro­ce­dury słu­żące docho­dze­niu i egze­kwo­wa­niu praw wła­sno­ści inte­lek­tu­al­nej…
Pra­gnąc roz­wią­zać pro­blem naru­sza­nia praw wła­sno­ści intelektualnej…
(całość TUTAJ)
W pre­am­bule tej raz (słow­nie: jeden raz) wspo­mniano o pod­rób­kach, reszta doty­czy piractwa.
Tak więc cel umowy wydaje się być dość jasny: walka z pirac­twem a w szcze­gól­no­ści z pirac­twem upra­wia­nym w sieci. W związku z tym ja rów­nież pro­blem pod­ró­bek zosta­wiam na boku i sku­piam się jedy­nie na piractwie.
Według piszą­cych umowę – dziwne, ale jakoś nikt nie chce się ofi­cjal­nie i gło­śno przy­znać do autor­stwa – pirac­two jest zagro­że­niem dla roz­woju gospo­dar­czego całego świata, przy­nosi zna­czące straty finan­sowe dla posia­da­czy praw oraz – o zgrozo – sta­nowi zagro­że­nie dla społeczeństwa.
Auto­rzy umowy potrak­to­wali to jako aksjo­mat nie pod­le­ga­jący dys­ku­sji. Przyj­rzyjmy się pirac­twu z innej strony, mia­no­wi­cie z takiej, jakiej auto­rzy umowy nie chcą widzieć.
raportu GAO (jest to w USA odpo­wied­nik naszego NIK) przy­go­to­wa­nego na zle­ce­nie Kon­gresu USA, z kwiet­nia 2010, dowia­du­jemy się, że - UWAGA, pro­szę usiąść – pirac­two wpływa pozy­tyw­nie na gospo­darkę. Dzięki pirac­twu wzra­sta sprze­daż odtwa­rza­czy mp3, zara­biają na nim (na pirac­twie) firmy świad­czące usługi dostępu do tre­ści, firmy tele­ko­mu­ni­ka­cyjne, zara­bia także rząd (w tym przy­padku rząd USA) pobie­ra­jąc od tych firm poda­tek. Auto­rzy raportu stwier­dzają, że zyski (trudne do wyli­cze­nia, o czym póź­niej) mają także „okra­dane” firmy! Stwier­dzono, że w wielu przy­pad­kach piraci po wypró­bo­wa­niu gry, odsłu­cha­niu utworu muzycz­nego lub obej­rze­niu filmu decy­do­wali się na zakup legal­nych kopii.
Auto­rzy raportu kon­klu­dują, że nie da się jed­no­znacz­nie usta­lić czy pirac­two przy­nosi straty, tym bar­dziej nie da się stwier­dzić w jakiej wysokości.
Z kolei bada­nia prze­pro­wa­dzone przez BI Nower­gian School of Mana­ge­ment wska­zują, że osoby ścią­ga­jące utwory muzyczne z sieci kupują 10 razy czę­ściej, niż osoby nie „pira­cące”, legalne płyty i nagra­nia muzyczne. Jeśli tak, to kon­cerny wydaw­ni­cze zara­biały na nich 10 razy wię­cej niż na nie­ścią­ga­ją­cych muzyki.
Naukowcy z Uni­ver­si­dad Car­los III de Madrid, KOM Lab TU Darm­stadt i Uni­ver­sity of Ore­gon prze­pro­wa­dzili bada­nia pod nazwą „Is Con­tent Publi­shing in Bit­Tor­rent Altru­istic od Profit-Driven„. Bada­jąc IP ludzi udo­stęp­nia­ją­cych w sieci Bit­Tor­rent tre­ści (muzykę, filmy, opro­gra­mo­wa­nie itp) do ścią­gnię­cia odkryli, że z pierw­szych 50 tys. pli­ków naru­sza­ją­cych prawa autor­skie, 67% zostało wsta­wio­nych (udo­stęp­nio­nych do ścią­gnię­cia) przez 100 (słow­nie: sto) osób z całego świata.
Jako cie­ka­wostkę godną uwagi można tu podać, że ok. 30% pli­ków w Bit­Tor­rent zostało udo­stęp­nio­nych przez agen­cje anty­pi­rac­kie. Były to fał­szywe pliki zawie­ra­jące nie­kiedy zło­śliwe opro­gra­mo­wa­nie a naj­czę­ściej jedy­nie ostrze­że­nia antypirackie.
Zda­niem naukow­ców pro­du­cenci mogliby w dość krót­kim cza­sie skoń­czyć z pirac­twem poprzez obniżkę cen pro­duk­tów.
Podob­nego zda­nia są rów­nież naukowcy z nowo­jor­skiego Insty­tutu Badań Nauk Spo­łecz­nych. Według nich ceny mediów i opro­gra­mo­wa­nia na tzw. ryn­kach wscho­dzą­cych są 5 – 10 razy wyż­sze niż w USA.
Zwró­cili oni także uwagę na mani­pu­la­cje jakich dopusz­czają się firmy lob­bu­jące za zaostrze­niem prawa anty­pi­rac­kiego. Ich zda­niem celowo we wszel­kiego rodzaju opra­co­wa­niach i dys­ku­sjach przed­sta­wi­ciele tych firm zacie­rają róż­nicę mię­dzy pirac­twem a ścią­ga­niem pików do legal­nego użytku. Stąd biorą się osza­ła­mia­jące liczby. Fak­tem jest, że w tej kwe­stii nie ma moż­li­wo­ści na dokładne wyli­cze­nie, moż­liwe są bar­dziej tra­fione lub nie­tra­fione szacunki.
Podob­nie jest z poten­cjal­nymi zyskami firm pro­du­cenc­kich (o czym wspo­mnia­łem wyżej) jak rów­nież z wyli­cze­niem ewen­tu­al­nych strat.
Wytwór­nie pozy­wa­jące pira­tów do sądu nie podają ofi­cjal­nie jaką metodą wyli­czają straty. Auto­rzy raportu GOA stwier­dzają nawet, że w wyniku kon­troli ujaw­nili, że wytwór­nie wyli­cza­jąc straty powo­ły­wały się na nie­ist­nie­jące źró­dła.
Obec­nie stan­dar­dowa metoda wyli­cza­nia strat wygląda w ten sposób:
Legalna płyta (z tre­ścią objętą pra­wami autor­skimi) w skle­pie kosz­tuje np. 100 zł., plik z ta samą tre­ścią został ścią­gnięty 1000 razy.
Straty – 1000 x 100 = 100000 zł.
Bar­dzo to ułomny, wręcz pry­mi­tywny spo­sób wyli­cza­nia, pro­po­no­wany rów­nież w umo­wie ACTA.
Metoda ta nie bie­rze pod uwagę wielu czyn­ni­ków. Z jed­nej strony są poważne wąt­pli­wo­ści czy pirat kupiłby w skle­pie płytę, czy zde­cy­do­wałby się wydać na nią pie­nią­dze. Może raczej zre­zy­gno­wałby z kupna? Jak duża część osób ścią­gnęła pliki tylko dla­tego, że były za darmo i nie wyda­łaby na nie ani złotówki?
Z dru­giej strony brak jest danych czy, a jeżeli tak to ile osób, po ścią­gnię­ciu utworu jakie­goś wyko­nawcy stało się jego fanem i zaku­piło oraz nadal legal­nie zaku­puje ory­gi­nalne płyty, jeź­dzi na kon­certy, spo­tka­nia, kupuje gadżety itp. – jed­nym sło­wem daje zara­biać i rekla­muje twórcę. Podob­nie z grami czy fil­mami. Ile osób po obej­rze­niu filmu-pirata stało się fanem reży­sera, aktora, aktorki i teraz regu­lar­nie cho­dzi do kina i daje zara­biać? Tutaj nieco pomocne mogą być jedy­nie dane uzy­skane przez BI Nor­we­gian School of Mana­ge­ment, które poda­wa­łem wyżej.

Reasu­mu­jąc:

Po pierw­sze – wcale nie jest pewne, jak chcą tego auto­rzy ACTA, że pirac­two przy­nosi straty dla gospo­darki, według GAO jest odwrotnie.
Po dru­gie – wcale nie jest pewne, że pirac­two przy­nosi straty wytwór­niom, pro­du­cen­tom i twór­com. Według naukow­ców może być dokład­nie odwrotnie.
Po trze­cie – metoda walki z pirac­twem pro­po­no­wana przez auto­rów ACTA jest cał­ko­wi­cie nie­sku­teczna. Sto osób da się łatwo usta­lić i uka­rać, nie potrzeba do tego roz­bu­do­wa­nych umów skie­ro­wa­nych na ogra­ni­cze­nia doty­ka­jące całego spo­łe­czeń­stwa. Wystar­czy obni­że­nie ceny. Nie­stety, firmy zara­bia­jące na tym nie są skłonne do obni­żek cen. Na ile pazerne są te firmy niech świad­czy przy­kład SGAE i SDAE – orga­ni­za­cji, które miały chro­nić arty­stów przed pirac­twem a w rze­czy­wi­sto­ści okra­dały ich.
Po czwarte – zagro­że­nie i skala pro­blemu pirac­twa jest przez firmy pro­du­cenc­kie, wytwór­nie i inne lobby (w tym auto­rów ACTA) osza­co­wana w spo­sób (będę deli­katny) wysoce nie­pre­cy­zyjny, ponie­waż:
poda­wana jest ogólna liczba pli­ków do pobra­nia jako liczba pli­ków pirac­kich a w licz­bie tej miesz­czą się rów­nież (ok. 30%, jak poda­wa­łem wyżej) pliki fał­szywe; ogólna liczba ścią­gnięć poda­wana jest jako ścią­gnię­cia pirac­kie, a w licz­bie tej miesz­czą się rów­nież ścią­gnię­cia do celów legal­nych; spo­sób wyli­cza­nia strat (nie mówiąc już poda­wa­niu nie­ist­nie­ją­cych źró­deł) jest pry­mi­tywny i niewiarygodny.
O tym wszyst­kim nie chcą sły­szeć ani auto­rzy umowy ani poli­tycy popie­ra­jący tę umowę.
Jest tak jak pisa­łem poprzed­nio: stwo­rzono pro­blem, wmó­wiono ludziom, że jest on auten­tyczny i teraz kosz­tem ogra­ni­cze­nia praw jed­nostki pró­buje się ten pro­blem rozwiązać.
Komu mają słu­żyć takie roz­wią­za­nia? Arty­stom, twór­com? Pomyślmy. Film Agnieszki Hol­land jest nomi­no­wany do Oscara. W kinach całego świata będą oglą­dać go masy ludzi. Mam nadzieję, że pani Hol­land zarobi na tym porządne pie­nią­dze, bo jej się należą. Ile może stra­cić poprzez pirac­two? Ile osób ścią­gnie nie­le­gal­nie film z sieci i go obej­rzy? Ile z tych osób poszłoby na pewno do kina gdyby nie mogły ścią­gnąć filmu z netu? Jaki to będzie pro­cent w sto­sunku do tych, któ­rzy legal­nie pójdą do kina lub kupią legalną płytę? A ile z tych osób, gdyby nie pirat, nie obej­rza­łoby tego filmu w ogóle? Są prze­cież osoby, które miesz­kają w miej­sco­wo­ściach gdzie nie ma kin. A ile osób po obej­rze­niu na ekra­nie moni­tora pój­dzie potem do kina żeby zoba­czyć film w całej oka­za­ło­ści? Moim zda­niem strata pani Hol­land, jeśli będzie, to mini­malna w sto­sunku do korzy­ści. I taka jest – jeśli jest – strata każ­dego artysty.
Kto więc na tym traci? Jeśli ktoś, to tylko firmy opie­ku­jące się arty­stami, typu pol­ski ZAiKS. U nich te ewen­tu­alne mini­malne straty każ­dego poje­dyn­czego twórcy sumują się i dla nich – jeśli strata jest – jest to poważna strata. Kochani auto­rzy i kom­po­zy­to­rzy sce­niczni nie daj­cie się wpusz­czać w maliny i nie pozwól­cie, aby ci, któ­rzy żerują na Waszej twór­czo­ści usta­wiali Was w kontrze do społeczeństwa.
Ale prze­cież to nie Polacy są auto­rami umowy ACTA. Według osób obe­zna­nych z tema­tem jed­nym z głów­nych auto­rów jest RIAA. To taki ame­ry­kań­ski odpo­wied­nik ZAiKS-u. RIAA ma sporo suk­ce­sów w walce z pirac­twem: w latach 2006–2008 wywal­czył w sądach i postę­po­wa­niach polu­bow­nych odszko­do­wa­nia w wyso­ko­ści 1,4 miliona dola­rów. Nie­zła sumka, ale w tej beczce miodu jest rów­nież łyżka dzieg­ciu. W tym samym cza­sie RIAA wydał na praw­ni­ków około 64 milio­nów dola­rów (cie­kawe ile ZAiKS na to prze­zna­czył?). Tak się cał­kiem przy­pad­kiem skła­dało, że pię­ciu z  wyna­ję­tych przez RIAA praw­ni­ków pra­cuje w depar­ta­men­cie spra­wie­dli­wo­ści USA i w ame­ry­kań­skiej pro­ku­ra­tu­rze gene­ral­nej.
Kto jesz­cze może stra­cić? Stra­cić mogą por­tale inter­ne­towe, tele­wi­zje oraz wszy­scy ci, któ­rzy udo­stęp­niają usługę VOD. To roz­wi­ja­jąca się coraz pręż­niej usługa. Jeśli ich wła­ści­ciele przyjmą kąt widze­nia skut­ków pirac­twa pre­zen­to­wany przez takie orga­ni­za­cje jak auto­rzy ACTA jako praw­dziwy, mogą czuć się zagrożeni.
Kto może zyskać na umo­wie? Ci wszy­scy, któ­rych wyżej wymie­ni­łem. Gene­ra­li­zu­jąc – wszy­scy ci, któ­rzy czer­pią zyski z twór­czo­ści auto­rów. Wąt­pli­wo­ści też budzi pyta­nie czy im naprawdę zależy na likwi­da­cji pirac­twa. Prze­cież to kura, która przy tym spo­so­bie licze­nia strat, będzie zno­sić złote jajka.
Nasuwa się pyta­nie: dla­czego poli­tycy tak dążą do pod­pi­sa­nia umowy ACTA i podob­nych umów. Czy oni mogą coś z tego mieć a jeśli tak to co?
Dla poli­ty­ków z takiej umowy mogą rów­nież wyni­kać korzy­ści. I nie myślę tutaj o ”nama­cal­nych dowo­dach wdzięcz­no­ści” cho­ciaż na pewno są przy­padki, że wyklu­czyć tego nie można. Myślę raczej o zyskach fiskal­nych i poli­tycz­nych.
Jeżeli poszcze­gólni mini­stro­wie finan­sów przy­jęli optykę widze­nia orga­ni­za­cji lob­bu­ją­cych za ACTA itp. to wie­rzą rów­nież, że dra­styczne ukró­ce­nie pirac­twa spo­wo­duje więk­sze wpływy do budże­tów z tytułu podat­ków od legal­nych zaku­pów tre­ści. To by była ta korzyść finan­sowa. A korzyść poli­tyczna? Posłużę się przykładem.
W grud­niu ubie­gło roku w rzą­do­wym Por­talu Inno­wa­cji uka­zała się notka na temat umowy ACTA. W notatce tej, pod­pi­sa­nie przez Radę UE umowy ACTA zostało okre­ślone jako wielki suk­ces pol­skiej pre­zy­den­cji. Tytuł brzmiał: „ACTA suk­ce­sem pol­skiej pre­zy­den­cji”. Po tym, gdy roz­po­częły się pro­te­sty tytuł (i treść) notatki został zmie­niony na: „ACTA a pol­ska pre­zy­den­cja”. Pisze o tym por­tal pclab.pl
Załóżmy, że umowa ACTA już obo­wią­zuje. Załóżmy, że na dole rzą­do­wej strony Por­talu Inno­wa­cji umiesz­czony jest taki napis:
„Wszel­kie rodzaje kopio­wa­nia i roz­po­wszech­nia­nie moż­liwe jedy­nie po uzy­ska­niu pisem­nej zgody”.
Czy por­tal pclab.pl mógłby wtedy umie­ścić w tre­ści swo­jego arty­kułu to co umie­ścił? Chyba nie. Czy jeśli jed­nak by umie­ścił, to upo­waż­niony przed­sta­wi­ciel Por­talu Inno­wa­cji mógłby doma­gać się natych­mia­sto­wego zablo­ko­wa­nia strony? Chyba tak. Czy jest to moż­liwe w świe­tle obo­wią­zu­ją­cego obec­nie pol­skiego prawa. Być może jest ale jakie wywo­ła­łoby obu­rze­nie. Po pod­pi­sa­niu ACTA każdy przed­sta­wi­ciel każ­dego rządu mógłby wygło­sić ulu­bione przez rzą­dzą­cych uspra­wie­dli­wie­nie: „Nie chcem ale muszem, Unia każe, obo­wią­zują nas umowy międzynarodowe”.
Poli­tycz­nie bar­dzo opła­calne. Że tro­chę spi­skowe? Może i tak, ale ja nie mogę zapo­mnieć tego jak na jed­nym z ostat­nich posie­dzeń Sejmu poprzed­niej kaden­cji, tyl­nymi drzwiami został wpro­wa­dzony do ustawy zapis o moż­li­wo­ści utaj­nia­nia nie­któ­rych nie­taj­nych doku­men­tów rzą­do­wych i admi­ni­stra­cyj­nych. Nie mogę zapo­mnieć też tego, że nikt z rządu nie potra­fił wytłu­ma­czyć o jaki rodzaj doku­men­tów cho­dzi i dla­czego nie­tajne ma być tajne.

Maciej Rewicz
Studio Opinii

Otwarcie konkursu "Moja Emigracja"

W poniedzialek 30 stycznia Favoryta, organizator konkursu literackiego „Moja Emigracja“, rozpoczyna przyjmowanie utworów konkursowych. Zgłoszenia można nadsyłąć do 27 lutego na [email protected] & [email protected] (szczegóły w regulaminie na favoryta.com). Bumerang Polski jest patronem medialnym konkursu.

Państwa prace, które spełnią wymagania regulaminowe utworzą książkę „Moja Emigracja“, czyli zbiorowy obraz naszej emigracji w Australii. Przy wyborze utworów do tej książki Jury będzie kierowało się kryterium autentyczności wypowiedzi w zgłoszonych utworach.
Konkurs jest otwarty dla wszytkich, a szczególnie zachęcamy do udziału w nim te osoby, które jeszcze nigdy nie publikowały swoich prac.
Zapraszamy wszystkich do współtworzenia tego wielkiego obrazu.

Jury przyzna jedną Nagrodę Główną i dwa Wyróżnienia.
Autor najlepszej pracy otrzyma przywilej wydania własnej książki w dowolnym czasie na koszt organizatora, oraz specjalną nagrodę Pana Andrzeja Siedleckiego: CD z profesjonalnym nagraniem audio zwycieskiego utworu, oraz konkursową książkę "Moja Emigracja". Również każdy z dwóch wyróżnionych autorów otrzyma egzemplarz konkursowej książki "Moja Emigracja". Ponadto, zwycięski utwór i wyróżnienia znajdą się na honorowym miejscu w książce, a wraz z nimi noty o nagrodzonych autorach.

Prace będą oceniane przez Jury w składzie (porządek alfabetyczny imion):


Andrzej Siedlecki: Wykładowca polskiej historii teatru, literatury i jęz. polskiego na Macquarie University, Department of International Studies, the European Languages and Cultures, Sydney. Autor książek "Sekrety Techniki Aktorskiej  Jak uczyć?" (2007), oraz "Być Aktorem, Podstawy Techniki Aktorskiej. Teatr, Film, Telewizja, Radio" (2010). Aktor, reżyser, publicysta i dziennikarz.  Długoletni współpracownik radia SBS. Laureat nagrody Polonii – „Sydnejski Orzeł” za  propagowanie polskiej literatury w Australii.

Anna Habryn: Mieszkająca w Western Australia założycielka Mt Kosciuszko Inc. Autorka scenariusza filmowego, szuki teatralnej i sluchowiska radiowego o Strzeleckim oraz współautorka książki pt. “Ballad of an Explorer or Life and Deeds of Sir Paul Edmund de Strzelecki” (2009). Autorka powieści "Miłość po szkocku" oraz zbiorów poetyckich: “Kartki urodzinowe”, “Strzępy pioropusza”, “Bajeczki o miłości“ i nagrodzonego wyróżnieniem w konkursie Paperback inYour Hand tomiku “The Dance of Looks”.
Ernestyna Skurjat-Kozek: Redaktor Naczelny Pulsu Polonii. 
Studiowała polonistykę w Poznaniu, afrykanistykę w Warszawie.
W latach 1971-1981 pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, doktor nauk humanistycznych UW. 
Spędziła 3 lata w Nigerii, gdzie pracowała w Telewizji Channel 50 w ENUGU (1981-1984).
Z doświadczeniem telewizyjnym w Nigerii dostała kontrakt w Telewizji SBS (1985). 
Była  redaktorką Wiadomości Polskich, następnie dostała stałe zatrudnienie w Radiu SBS, gdzie jako journalist/broadcaster pracowała przez 17 lat. Od roku 2007 organizuje doroczne Festiwale Kościuszkowskie w Jindabyne. Autorka książki "Sanktuarium Matki Boskiej Miłosierdzia w Berrima Penrose Park" (1991), tłumaczka kilku powieści  afrykańskich, m.in. T.M. Aluko, "Sądny dzień w Ibali" (Iskry 1986), redaktor kilku antologii prozy afrykańskiej a także książki "Paul Edmund Strzelecki and His Team. Achieving Together" (2009).

Krzysztof Bajkowski: Sydnejski fotograf i fotoreporter, polonijny dziennikarz, edytor i redaktor naczelny polskiego magazynu internetowego w Australii -  Bumerang Polski, prezes Stowarzyszenia Bumerang Polski - Bumerang Media Inc. Wcześniej: dziennikarz, prezenter i producent audycji w radiu polonijnym 2000FM (2000-2007); reporter oraz współedytor magazynu internetowego Puls Polonii (2007-2010). 

Marianna Łacek: Nauczycielka języka polskiego i angielskiego w szkole średniej w Australii. Laureatka wyróżnienia „Excellence in Teaching” NSW, 2003. Nominowana do „National Award for Excellence in Teaching”, 2004. Współzałożycielka the Polish Teachers Association. Współredaktorka Tygodnika Polskiego. Reportażystka portalu Puls Polonii.i Expressu Wieczornego (Australia). Autorka publikacji metodycznych na temat nauczania. Autorka tłumaczeń książek znanego australijskiego pisarza i poety Petera Skrzyneckiego: „Bezdomne psy“ (Wild Dogs), „Wróbli ogród“ (The Sparrow Garden), oraz dwujęzycznego wyboru poezji: „Stary świat / Nowy świat“ (Old World / New World).
Konkursowi „Moja Emigracja“ patronuje Ministerstwo Edukacji w Australii (DEEWR).
Patronat medialny objęli: Puls Polonii.com, Bumerangmedia.com, Melbourne.pl, Express Wieczorny, Polska sekcja Radia 2000fm Sydney, Ethnic Community Radio 3 ZZZ Melbourne.

sobota, 28 stycznia 2012

Spalono australijską flagę przed Parlamentem




Po czwartkowym  ataku działaczy aborygeńskich z „Tent Embassy” na restaurację w Canberze, gdzie odbywała się uroczystość z okazji Australia Day z udziałem premier Julii Gillard i lidera opozycji Tonyego Abbotta, następnego dnia grupa Aborygenów wykorzystując dzieci spaliła australijskią flagę przed budynkiem parlamentu.

Przyszli z proteście przeciwko ogólnemu potępieniu czwartkowej demonstracji pod restauracją. Protestujący żadali suwerenności i sprawiedliwości dla czarnych (black sovereignty and black justice) wskazujac kto jest wlaścicielem  ziemi australijskiej  a kto jej złodziejem. Policja nie interweniowala ale szczelnie chroniła wejscie do budynku  Parlamentu.

Były laburzystowki premier NSW, Bob Carr napisał na swoim blogu wczoraj, że „Tent Embassy” powinna być zwinięta wiele lat temu., a jego aktywiści powinni zainwestować swój czas w realizację programów edukacyjnych dla młodzieży aborygeńskiej. Bob Carr potępił atak działaczy z "Tent Embessy" na restaurację, w ktorej znajdowała sie premier Australii i lider opozycji.
Więcej: The Australian

Aboriginal Tent Embassy - ambasada aborygeńska, czyli namiot ustawiony w 1972 roku na trawniku przed budynkiem dawnego parlamentu australijskiego w Canberze. Jej działacze roszczą sobie prawo do reprezentowania Aborygenow przed wladzami australijskimi. Rząd australijski nie uznaje "namiotu" jako oficjalnego przedstawicielstwa Aborygenów, choć  w 1995 roku teren, na którym znajduje sie namiot został wpisany do rejestru National Estate jako ziemia rdzennej ludnosci.

Sejm za przeniesieniem 65 mln zł na Polonię z Senatu do MSZ

Posłowie PiS podczas głosowania nad poprawkami
 do ustawy budżetowej, 27 bm. w Sejmie.
 (PAP/Fot. Grzegorz Jakubowski)
Sejm uchwalił wczoraj budżet na 2012 rok, zgodnie z którym 65,6 mln zł na współpracę z Polonią i Polakami za granicą zostało przeniesione z Kancelarii Senatu do MSZ. Zmianę krytykuje PiS oraz część senatorów PO, wśród nich marszałek Bogdan Borusewicz.

PiS zgłosiło poprawkę w pracach sejmowych nad budżetem, która przywracała te pieniądze Senatowi, ale Sejm odrzucił ją większością 256 głosów (za głosowało 148 posłów, 34 wstrzymało się od głosu).
Tuż przed głosowanie Artur Górski (PiS) zarzucił MSZ, że - przejmując środki na Polonię - deprecjonuje konstytucyjną rolę Senatu, a także łamie tradycję, zgodnie z którą od międzywojnia to Senat wspiera Polonię. Górski powiedział też, że zmiany negatywnie zaopiniowały wszystkie najważniejsze organizacje polonijne. "Jaki naprawdę cel ma rząd, że kładzie łapska na pieniądze Senatu przeznaczone na Polonię i Polaków za granicą" - pytał Górski.
W odpowiedzi głos zabrał minister Radosław Sikorski. Przekonywał, że stan obecny jest złamaniem trójpodziału władz. "Opieka nad Polonią jest zadaniem przypisanym ministrowi spraw zagranicznych - chodzi o to, aby zadanie to można było wykonać. W tej chwili pieniądze są wydawane przez Senat bez podstawy prawnej" - argumentował. Jak deklarował, jest wdzięczny Senatowi za rolę, którą wykonywał, kiedy trzeba było odbudować zaufanie Polonii do instytucji wolnej Polski. Zaznaczył jednak, że to zadanie zostało wykonane, a teraz "stoją przed nami nowe zadania". "Będziemy realizowali strategię współpracy z Polonią realizując to, o co zabiegały kolejne rządy i dopiero my jesteśmy w stanie wykonać" - oświadczył szef MSZ.
Sikorski zaprzeczył też - podając przykład Polonii w Niemczech - jakoby największe organizacje polonijne oprotestowywały zmiany.
Jak deklarował, już złożone wnioski organizacji polonijnych będą mogły liczyć na przychylność MSZ. "Jest kwestia roku przejściowego - zobowiązuję się, że te wnioski, które już zostały złożone, które będą złożone ponownie będziemy chcieli rozpatrywać z maksymalną życzliwością. A później będziemy wreszcie mogli realizować strategię rządu współpracy z Polonią i Polakami za granicą" - powiedział szef MSZ.
Roman Kotlinowski (RP) stwierdził z kolei, że 90 proc. pieniędzy przeznaczonych na Polonię na wschodzie "ląduje w parafiach katolickich". Sikorski zapewnił, że kwota ta jest znacząco niższa, obiecał precyzyjnie odpowiedzieć Kotlinowskiemu na piśmie. Zaznaczył jednocześnie, że "tam gdzie polskość przetrwała dzięki temu, że nasi rodacy wytrwali w religii katolickiej, nie jest to powód do drwin tylko do szacunku".
Budżet trafi teraz do Senatu, który może zaproponować zmiany w projekcie. W nieoficjalnych rozmowach senatorowie PO nie wykluczają złożenia poprawki, która przynajmniej część tych pieniędzy pozostawi w Senacie. Jednak źródła PAP we władzach klubu PO informują, że sprawa jest już właściwie przesądzona, a ewentualna poprawka senacka zostanie później odrzucona w Sejmie.
W tym tygodniu z klubem parlamentarnym PO rozmawiał o tej sprawie szef MSZ Radosław Sikorski. Jak relacjonował Robert Tyszkiewicz (wiceszef komisji spraw zagranicznych, który zgadza się ze stanowiskiem MSZ), Sikorski obiecywał senatorom, że tegoroczna dystrybucja środków na Polonię będzie zgodna z rekomendacjami Senatu. "Minister mówił o ewolucyjnym dochodzeniu do nowego modelu" - podkreślił Tyszkiewicz.
Szef senackiego klubu PO Marek Rocki powiedział PAP w piątek, że podczas spotkania Sikorskiego z klubem Platformy odbyła się "kolejna tura dyskusji" między marszałkiem Borusewiczem (uznawanym za jednego z najbardziej zagorzałych przeciwników zmian) a Sikorskim. Rocki nie wykluczył, że dyskusja ta będzie miała dalszy ciąg na piątkowym wyjazdowym posiedzeniu klubu PO.
Senator PO Łukasz Abgarowicz poinformował PAP po spotkaniu z Sikorskim, że senatorowie chcieliby rozmawiać z MSZ o rozwiązaniu przejściowym, które w 2012 roku pozostawiłoby część pieniędzy na Polonię w gestii Kancelarii Senatu. "Nikt nie kwestionuje kierunku zmian, tylko tempo ich wprowadzania. Mamy jeszcze czas na dyskusję" - ocenił Abgarowicz. W ocenie senatora Witolda Gintowta-Dziewałtowskiego (PO) 90 proc. senatorów Platformy jest przeciwnych oddawaniu środków do resortu spraw zagranicznych.
Zwolennicy przekazania pieniędzy na Polonię do MSZ podkreślają, że parlament zachowa kontrolę nad wydatkowaniem, bo resort ma składać sprawozdanie w tej sprawie zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Przeciwni zmianom senatorowie PO przekonują z kolei, że tak istotnych zmian w finansowaniu Polonii nie można dokonywać w nagłym trybie. MSZ uważa natomiast, że resort - m.in. dzięki przedstawicielstwom dyplomatycznym i konsularnym - będzie efektywniej niż Senat wydatkował środki z budżetu, gdyż lepiej zna potrzeby Polonii.
Senat zajmie się ustawą budżetową w lutym. Najbliższe posiedzenie izby wyższej zaplanowane jest na 1-2 lutego.

Marta Tumidalska (PAP)

Maska buntowników



Oryginalna maska "V". Fot. K.Bajkowski
  Można ją spotkać na ulicach, na wielu stronach internetowych i portalach społecznościowych. Teraz w Sejmie, a nawet na biurowcach. Podobizna Guya Fawkesa - główny symbol manifestacji przeciwko ACTA - coraz mocniej wpisuje się w  krajobraz polskich miast.
Charakterystyczna maska z twarzą Guya Fawkesa (jednego z angielskich katolików, który w 1605 r. postanowił przeprowadzić spisek przeciwko władzy) stała się sławna dzięki filmowej adaptacji komiksu "V jak Vendetta". W komiksie (a następnie filmie) pod maską swoją tożsamość ukrywał tajemniczy mściciel o pseudonimie "V", który walczył z panującym w Wielkiej Brytanii totalitaryzmem.
Zamaskowany mściciel stał się symbolem walki przeciwko złej władzy (podobizna Fawkesa używana jest m.in. przez "oburzonych" oraz Anonimowych). Ostatnio stała się głównym symbolem sprzeciwu przeciwko porozumieniu ACTA.
Można ją spotkać na ulicznych demonstracjach w wielu polskich miastach.

Zobacz zdjęcia: Kontakt24: Maska buntowników jest już wszędzie