polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Donald Tusk odniósł się do wydarzeń ostatnich godzin. Premier podczas spotkania z nauczycielami podkreślił, że wojna na Wschodzie wchodzi w "rozstrzygającą fazę". — Czujemy, że zbliża się nieznane, Szef rządu wskazał, że zagrożenie jest naprawdę poważne i realne, jeśli chodzi o konflikt globalny. * * * AUSTRALIA: Premier Anthony Albanese i prezydent Chin Xi Jinping odbyli 30-minutowe spotkanie dwustronne na marginesie szczytu G20. Xi Jinping wezwał premiera Anthony'ego Albanese do promowania "stabilności i pewności w regionie" oraz przeciwstawienia się protekcjonizmowi. Chiński prezydent zwrócił uwagę na niedawny "zwrot" w stosunkach z Australią, po zakończeniu gorzkiego, wieloletniego sporu handlowego, w wyniku którego zablokowano dostęp do ponad 20 miliardów dolarów australijskiego eksportu. Pekin wcześniej nałożył szereg karnych ceł handlowych na australijski węgiel, wino, homary i inne towary po tym, jak napięcia osiągnęły punkt krytyczny pod rządami Morrisona. * * * SWIAT: Prezydent Rosji Władimir Putin oficjalnie podpisał nową narodową doktrynę nuklearną, która nakreśla scenariusze, w których Moskwa byłaby upoważniona do użycia swojego arsenału nuklearnego. Dwa głowne punkty odnoszą się do agresji któregokolwiek pojedynczego państwa z koalicji wojskowej (bloku, sojuszu) przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom. Będzie to uważane za agresję koalicji jako całości. Agresja jakiegokolwiek państwa nienuklearnego przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uważana za ich wspólny atak. Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi. * Rosyjskie Siły Zbrojne po raz pierwszy użyły hipersonicznej rakiety balistycznej średniego zasięgu Oresznik przeciwko celom wojskowym na terytorium Ukrainy. Celem był teren produkcyjny zakładów wojskowych Jużmasz w Dniepropietrowsku.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

sobota, 14 stycznia 2012

Wyrok na historii

Czesław Kiszczak, w głębi Stanisław Kania
Pod­stawą  wyroku sądu, ska­zu­ją­cego człon­ków Woj­sko­wej Rady Oca­le­nia Naro­do­wego za wpro­wa­dze­nie stanu wojen­nego, jest zasto­so­wa­nie prze­pisu o stwo­rze­niu przez nich „związku prze­stęp­czego o cha­rak­te­rze zbroj­nym”. To wykła­da­nia sto­so­wana do wczo­raj pod adre­sem kry­mi­nal­nych grup prze­stęp­czych – tym razem zasto­so­wano ją wobec byłych poli­ty­ków i urzęd­ni­ków państwa.
O tym, że stan wojenny został wpro­wa­dzony nie­le­gal­nie wiemy jed­nak nie z wczo­raj­szego wyroku, lecz z wyroku Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego z marca ubie­głego roku.  Try­bu­nał uznał dwa dekrety z 12 grud­nia,  o wpro­wa­dze­niu stanu wojen­nego oraz o postę­po­wa­niach szcze­gól­nych w spra­wach o prze­stęp­stwa i wykro­cze­nia w cza­sie stanu wojen­nego za nie­zgodne z Kon­sty­tu­cją PRL. Try­bu­nał  potwier­dził, że Rada Pań­stwa nie miała prawa wpro­wa­dzić stanu wojen­nego na mocy dekre­tów – ich wyda­wa­nie było moż­liwe tylko w prze­rwach mię­dzy sesjami Sejmu, a w grud­niu 1981 r. sesja trwała. Trzeba w związku z tym było zna­leźć win­nych. I znaleziono.
Pro­ces Woj­cie­cha Jaru­zel­skiego, Cze­sława Kisz­czaka, Sta­ni­sława Kani i innych uczest­ni­ków tam­tych wyda­rzeń był pro­ce­sem poli­tycz­nym. Jego ocena nie trzyma się jed­nak podzia­łów ide­owych i poli­tycz­nych, ale jest raczej pochodną świa­do­mo­ści tam­tych cza­sów, wyni­ka­jąca z wieku i doświad­czeń, a także umie­jęt­no­ści racjo­nal­nego zro­zu­mie­nia uwa­run­ko­wań, w jakich dzia­łali wszy­scy uczest­nicy tam­tych wyda­rzeń. Wyraź­nie daje się to odczuć, słu­cha­jąc bar­dzo zróż­ni­co­wa­nych ocen wyroku ówcze­snych opo­zy­cjo­ni­stów, takich jak Ste­fan Nie­sio­łow­ski, Jan Lityń­ski, Andrzej Celiń­ski, Bog­dan Boru­se­wicz. Ludzie, któ­rzy tamte czasy prze­żyli świa­do­mie, a w nowej Pol­sce potra­fili się odna­leźć i czują się z nią zwią­zani, a także są wsta­nie zro­zu­mieć moty­wa­cje ludz­kie – wie­dzą, że pro­ces Jaru­zel­skiego i Kisz­czaka miał cha­rak­ter czy­sto poli­tyczny, a akt oskar­że­nia, oparty o prze­pis kodeksu kar­nego, mówiący o kie­ro­wa­niu związ­kiem zbroj­nym, miał zna­miona zemsty.  Woj­ciech Jaru­zel­ski to dosko­nale zro­zu­miał, wie, że zna­lazł się na sali sądo­wej po to, aby doko­nano na nim – a także na tych, któ­rzy w 1989 roku zawarli z nim pakt spo­łeczny dla nowej Pol­ski – zemsty politycznej.
Tego pro­cesu nie da się roz­pa­try­wać, histo­rycz­nie i poli­tycz­nie bez kon­tek­stu Okrą­głego Stołu. Ten pro­ces był zła­ma­niem swego rodzaju poro­zu­mie­nia spo­łecz­nego, umowy, jaką zawarł Woj­ciech Jaru­zel­ski i jego śro­do­wi­sko poli­tyczne, z innym śro­do­wi­skiem, repre­zen­to­wa­nym przez dzia­ła­czy opo­zy­cji demo­kra­tycz­nej. Można to poro­zu­mie­nie, które dopro­wa­dziło do czę­ściowo demo­kra­tycz­nych wybo­rów w roku 1989, róż­nie nazy­wać – umową spo­łeczną, kon­trak­tem, czy pak­tem – ale jest bez­spor­nym fak­tem, że doko­nało się to w for­mie poko­jo­wej – i dobro­wol­nej. Nikt, ani nic (poza media­cjami Kościoła Kato­lic­kiego) nie zmu­szał Jaru­zel­skiego do wej­ścia w ten układ i pod­po­rząd­ko­wa­niu się całego apa­ratu pań­stwa, w tym apa­ratu repre­sji, usta­le­niom wydy­sku­to­wa­nym przy stole negocjacyjnym.
Dziś komen­ta­to­rzy piszą, że spra­wie­dli­wo­ści stało się zadość, spra­wie­dli­wość dzie­jowa stała się fak­tem. Wyrok został wydany przez nie­za­wi­sły sąd III RP. Tej samej III RP, która uro­dziła się przy Okrą­głym Stole. Ta sym­bo­lika wielu będzie dalej ura­żać. Innych będzie kłuć w oczy, że aby doko­nać aktu „spra­wie­dli­wo­ści” musiano posu­nąć się do zasto­so­wa­nia wykładni o ”związku prze­stęp­czym”. Nie udało się posta­wić Woj­cie­cha Jaru­zel­skiego i Cze­sława Kisz­czaka przed Try­bu­na­łem Stanu, się­gnięto po inne metody. Doko­nano swo­istej korekty histo­rii, przy pomocy pro­ku­ra­to­rów IPN i sądu. Nowa prawda i nowa histo­ria, któ­rej auto­rami są pro­ku­ra­to­rzy. Czyż nie jest to w pro­stej linii powrót do tra­dy­cji sądów sowiec­kich, gdzie histo­ria była kory­go­wana naj­pierw przez pro­ku­ra­tora Andrieja Wyszyń­skiego, a zatwier­dzał ją póź­niej sędzia – gene­rał Urlich?
Przy­po­mnijmy może jesz­cze, w kon­tek­ście ubie­gło­rocz­nego wyroku Try­bu­nału Stanu, pewne prawne i histo­ryczne uwa­run­ko­wa­nia. Woj­ciech Jaru­zel­ski w 1981 roku zła­mał Kon­sty­tu­cję PRL, usta­no­wioną jesz­cze przez Sta­lina w 1952 roku i popra­wioną przez Gierka w 1976 roku. Kon­sty­tu­cja ta gwa­ran­to­wała wła­dzę PZPR nad naro­dem pol­skim i usta­na­wiała po wsze czasy sojusz z ZSRR. Swoim „nie­kon­sty­tu­cyj­nym” aktem Jaru­zel­ski zbu­rzył obo­wią­zu­jący od 1952 (a de facto od 1945 roku) porzą­dek prawny. Co wię­cej, inter­no­wał bez­praw­nie część kie­row­nic­twa PZPR z Edwar­dem Gier­kiem na czele oraz odsu­nął od wła­dzy par­tię komu­ni­styczną, któ­rej Kon­sty­tu­cja gwa­ran­to­wała wła­dzę. Par­tię zastą­piło woj­sko, co w dok­try­nie komu­ni­stycz­nej jest okre­ślane mia­nem bona­par­ty­zmu. Już Józef Sta­lin prze­strze­gał w latach 30. przed bona­par­ty­zmem i bro­niąc się przed nim aresz­to­wał pra­wie całą kadrę armii sowiec­kiej. W Pol­sce stało się ina­czej – bona­par­tyzm zwy­cię­żył, oba­la­jąc w ten spo­sób wła­dzę par­tii komu­ni­stycz­nej i koń­cząc de facto pano­wa­nie sys­temu przez tą par­tię stwo­rzo­nego. Tak oto, owo mityczne „oba­le­nie komuny” nie nastą­piło, jak chce Soli­dar­ność, w 1989 roku, lecz w 1981. I tak ci, któ­rzy poparli wyrok Try­bu­nału Stanu usta­wili się  de facto po stro­nie legal­no­ści PRL jako pań­stwa i jego Kon­sty­tu­cji zatwier­dzo­nej przez Józefa Sta­lina w 1952 roku.
Dziś pró­buje się oddzie­lić stan wojenny od Okrą­głego Stołu. Nie da się, fun­da­men­tem III RP jest umowa z roku 1989, wyni­ka­jąca wprost z Sierp­nia roku 1980 i stanu wojen­nego roku 1981. To jest pod­stawa pol­skiej demo­kra­cji, tak jak było nią w Hisz­pa­nii poko­jowe odda­nie wła­dzy w ręce demo­kra­tów przez pogro­bow­ców Franco. Demo­kra­tyczna Pol­ska poszła podobną drogą. Wczo­raj­szy wyrok może być dla nie­któ­rych „spra­wie­dli­wo­ścią dzie­jową”, ale histo­rii nie zmieni.

Azrael Kubacki

Kiszczak skazany, Kania uniewinniony

W czwartek odłoszono wyrok w sprawie autorów stanu wojennego. Gen. Czesław Kiszczak został skazany na 4 lata więzienia, Stanisław Kania uniewinniony a sprawa  gen. Wojciecha Jaruzelskiego zawieszona.




Według sądu generałowie Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Florian Siwicki i Tadeusz Tuczapski stanowili związek przestępczy o charakterze zbrojnym, który przygotował i doprowadził do nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. Sąd uznał, że wybrali taką formę, aby z zaskoczenia rozwiązać sytuację wynikłą w PRL po zalegalizowaniu NSZZ "Solidarność".
Sprawy gen. Jaruzelskiego i gen. Siwickiego zostały wyłączone z tego procesu i pozostają zawieszone. Powodem jest zły stan zdrowia obu. Gen. Tuczapski w 2009 r. zmarł.
Jaruzelski powiedział PAP, że nie będzie wypowiadał się ws. wyroku.
Jak mówiła w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Ewa Jethon, jakkolwiek dotąd w praktyce spotykano się z grupami przestępczymi o charakterze mafijnym, popełniającymi pospolite przestępstwa kryminalne, to Kodeks karny przewiduje sankcje dla każdego nielegalnego związku przestępczego - "niezależnie od tego, czy się jest zwykłym obywatelem, czy wysokim funkcjonariuszem państwa" - dodała sędzia.
W ocenie sądu są podstawy, aby przyjąć, że generałowie Wojciech Jaruzelski - (premier i I sekretarz KC PZPR), Czesław Kiszczak (najpierw szef Wojskowej Służby Wewnętrznej, a potem minister spraw wewnętrznych kontrolujący zbrojne formacje takie jak MO czy ZOMO), Florian Siwicki (jako wiceszef MON i szef Sztabu Generalnego LWP) oraz Tadeusz Tuczapski (wiceszef MON i sekretarz Komitetu Obrony Kraju) tworzyli taki zbrojny związek przestępczy. Doprowadził on do uchwalenia przez Radę Państwa PRL przygotowanych wcześniej dekretów o stanie wojennym - co też było nielegalne, o czym generałowie wiedzieli.
Sąd podkreślił, że grupa ta miała swoją strukturę, a przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego trwały od marca 1981 r.
Według sądu generał Jaruzelski był przywódcą tej grupy. Sąd wyłączył z tego grona Stanisława Kanię - poprzednika Jaruzelskiego na funkcji I sekretarza KC PZPR. "Nie działał on z zamiarem nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego; opowiadał się za politycznym rozwiązaniem sytuacji w kraju, nie akceptował rozwiązań siłowych" - uznał sąd i uniewinnił go.
Sąd stwierdził w uzasadnieniu, że wprowadzenie stanu wojennego było efektem realizacji z góry powziętego planu, nie zaś próbą zapobieżenia interwencji z zewnątrz - o czym mówił wielokrotnie generał Jaruzelski. Również Stanisław Kania twierdzi, i powtórzył to po wyroku, że groźba interwencji była realna do końca.
Prokurator IPN Piotr Piątek, który oskarżał Kanię i pozostałych podsądnych, zapowiedział, że będzie składał apelację od wyroku uniewinniającego b. szefa MSW.
86-letni dziś generał Czesław Kiszczak w 1981 r. był szefem Wojskowej Służby Wewnętrznej, potem został ministrem spraw wewnętrznych. Sąd uznał go za winnego zbrodni komunistycznej, jakim był jego udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, który doprowadził do uchwalenia przez Radę Państwa PRL dekretów o stanie wojennym.
Kiszczak został skazany na karę 4 lat więzienia za udział w związku zbrojnym. Jako okoliczność łagodzącą sąd wskazał podeszły wiek generała i stan jego zdrowia. Na mocy przysługującego mu prawa do amnestii wyrok zmniejszono o połowę, a kara 2 lat więzienia została zawieszona na okres próby 5 lat.
Obrońca skazanego Kiszczaka mec. Grzegorz Majewski w rozmowie z PAP zapowiedział, że wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku - co zwykle jest zapowiedzią apelacji. "Zapoznamy się z treścią i podejmiemy z generałem Kiszczakiem decyzję, ale nie wyobrażam sobie, by tę sprawę pozostawić tak, bez dalszego ciągu" - dodał. W sądzie nie było w czwartek Kiszczaka, a mec. Majewskiego zastępował inny adwokat.
Z powodu przedawnienia karalności sąd umorzył oskarżenie Eugenii Kempary - członkini Rady Państwa PRL, oskarżonej o przekroczenie uprawnień przez przyjęcie dekretów. Taki sam wyrok zapadł w zeszłym roku wobec wyłączonego z tego procesu innego członka rady - Emila Kołodzieja.
Sąd potwierdził - co wynika już z zeszłorocznego wyroku Trybunału Konstytucyjnego - że dekrety i uchwała o wprowadzeniu stanu wojennego podjęta przez Radę Państwa 12 grudnia 1981 r. były nielegalne.
Ogłoszenie wyroku opóźniło się o półtorej godziny z powodu demonstracji lidera KPN - Obóz Patriotyczny Adama Słomki i innych osób. Słomka wtargnął najpierw za stół sędziowski, został wyprowadzony z sali przez policję, po czym na salę powrócił - już do części dla publiczności. Tam dalej wyrażał głośno swe poglądy, domagając się m.in. ukarania "zbrodniarzy sądowych". Inni zgromadzeni również wykrzykiwali "hańba" i "sąd pod sąd", co uniemożliwiło ogłoszenie orzeczenia i doprowadziło do zmiany sali.
(PAP)

piątek, 13 stycznia 2012

Sydney Festival rozpoczęty

Rozpoczał sie doroczny Sydney Festival. Pierwszy dzień jak co roku pełen jest ulicznych festwalowo - jarmarcznych wydarzeń dla dzieci a późnym wieczorem dla dorosłych. Tym razem strona jarmarczna została tochę przesadzona. Atmosfera raczej zabawy małomiasteczkowej niż wielkiej metropolii. Może to miał być obraz panującego kryzysu światowego?

Fotoreportaż i video Krzyszofa Bajkowskiego z sobotniego wieczoru. Na Macquarie Street i w Hyde Parku.











czwartek, 12 stycznia 2012

Pierwszy srebrny medal upamiętniający Kazimierza Górskiego


W związku ze zbliżającymi się europejskimi mistrzostwami w piłce nożnej - EURO 2012, Skarbnica Narodowa wydaje pierwszy srebrny medal poświęcony najlepszemu polskiemu trenerowi - Kazimierzowi Górskiemu.


Medal "Kazimierz Górski" wybity jest z najwyższej w Polsce próby srebra (Ag 925/1000). Piękno przedstawionych na nim motywów podkreśla najwyższa jakość mennicza - bicie stemplem lustrzanym.


Skarbnica Narodowa jest wyłącznym dystrybutorem medalu wybitego dla uhonorowania jednej z najbardziej zasłużonych postaci polskiego sportu. Nakład tego numizmatu to zaledwie 20012 egzemplarzy. W związku z tym został wprowadzony system rezerwacji -pisze
Adam Zieliński, dyrektor zarządzający Skarbnicy Narodowej.

Spodziewane jest duże zainteresowanie tą wyjątkową emisją. Adam Zieliński radzi dokonać rezerwacji jeszcze dzisiaj.

Więcej w sprawie rezerwacji: Skarbnica Narodowa - Kazimierz Górski

środa, 11 stycznia 2012

Prokurator strzela do siebie przy kamerach



Poznański prokurator wojskowy płk Mikołaj Przybył wczoraj (9.01.12) targnął się na swoje życie. Strzelił sobie w twarz w gabinecie swojego przełożonego, czyli szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Zrobił to w przerwie konferencji prasowej. Strzelił z prywatnej broni. Mógł ją mieć, ale nie powinien jej wnosić do pomieszczenia.
Na konferencji Przybył odniósł się do niedawnych informacji w prasie, że grożą mu poważne konsekwencje za sposób prowadzenia śledztwa, dotyczącego przecieków medialnych w katastrofie smoleńskiej.Oficer oraz podległy jemu prokurator mieli rzekomo nielegalnie dążyć do uzyskania SMS-ów dwóch dziennikarzy: jednego z "Rzeczpospolitej", drugiego z tvn24.pl.W tym celu świadomie miały być przez nich obchodzone procedury.

Ostatni tekst w tej sprawie ukazał się kilka dni temu w "Gazecie Wyborczej". Po nim, na wczoraj, prokurator Przybył zwołał konferencję prasową. Choć stwierdził, że były pewne uchybienia, to zaprzeczył, by inwigilował dziennikarzy, podsłuchiwał ich czy łamał prawo w celu uzyskania SMS-ów. Stwierdził, że on oraz prokuratura wojskowa są ofiarą nagonki, której celem jest likwidacja prokuratury wojskowej.

Dlaczego miałaby być zlikwidowana? Zdaniem Przybyła dlatego, że prowadzi poważne afery korupcyjne, a wojskowi śledczy dochodzą do kolejnych ustaleń w sprawie przekrętów finansowych różnych osób i instytucji. Pod koniec swojego oświadczenia stwierdził, że zawsze będzie bronić honoru oficera Wojska Polskiego i prokuratora.

Po nieudanej próbie samobójczej Przybyła, konferencję zwołał prokurator generalny Andrzej Seremet. Ocenił, że postępowanie poznańskich śledczych w sprawie przecieków miało kilka nieprawidłowości, ale uznał, że nie można mówić o inwigilacji. Ale nie to, w kontekście Seremeta, było najciekawsze.

Wczoraj, przed targnięciem się na swoje życie, prokurator Przybył ogłosił, że wszystkie jego ruchy w sprawie przecieków były akceptowane przez Seremeta. Przybył miał się z nim spotykać z własnej inicjatywy i, jak twierdził, zyskał aprobatę dla swoich działań w wyjaśnianiu źródła przecieków ws. katastrofy smoleńskiej.

Co na to Seremet? Jego rzecznik stwierdził, że do spotkań doszło, ale Seremet miał nie wnikać w szczegóły i dlatego nie miał wyrażać zgody na konkretne działania śledczych z Poznania.

Po konferencji Seremeta głos w sprawie zabrał gen. Krzysztof Parulski, Naczelny Prokurator Wojskowy. W przeszłości wspólnie z Przybyłem pracował w tej samej prokuraturze. Stwierdził, że kierowana przez niego instytucja w pełni zgadza się z ogólnymi tezami oświadczenia Przybyła. Wspomniał również o próbach zastraszania prok. Przybyła.

- Nie były to bezpośrednie zamachy na jego osobę, ale np. na jego mieszkanie czy samochód. To była sugestia, że ma liczyć się z tym, iż może dojść też do ataku na niego. Dlatego w ostatnim okresie posiadał przy sobie broń palną - mówił Parulski.

Generał negatywnie ocenił fakt, iż działania wojskowych śledczych z Poznania w kontekście "przecieków smoleńskich" powierzono cywilnej prokuraturze - Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie. To tylko zaostrzyło spór między Andrzejem Seremetem a Krzysztofem Parulskim. Dziś obaj mają spotkać się u prezydenta Komorowskiego i omówić obecne bardzo napięte relacje.
Być może wkrótce swe zastrzeżenia w konflikcie będzie mógł wypowiedzieć prokurator Przybył.

Wczoraj przeszedł operację w poznańskim szpitalu. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Wyjdzie ze szpitala za dwa dni.

Łukasz Cieśla
 Głos Wielkopolski
___________________________

Po wyjściu z prokuratury wojskowej, krótko po samobójczej próbie prokuratora Przybyła, usłyszałem, że jestem bohaterem. Bo początkowo jako jedyny pospieszyłem mu z pomocą, gdy leżał w kałuży krwi w gabinecie swojego szefa.
Bo w przeciwieństwie do niektórych dziennikarzy nie włączyłem kamery i nie robiłem "gorącego newsa". Bo nie zacząłem zdawać do mojej redakcji relacji na żywo stojąc nad ciałem pułkownika Przybyła. Bo zamiast tego zainteresowałem się człowiekiem i sprawdziłem czy żyje.

Moje zachowanie to żadne bohaterstwo.
Pierwsza pomoc człowiekowi, mimo mojej dość niewielkiej wiedzy teoretycznej w tym zakresie, uznałem za jedyny właściwy odruch. Szkoda, że normalność zaczyna urastać do rangi czegoś niespotykanego.
Rozumiem, że część kolegów po fachu mogła być w pierwszej chwili sparaliżowana strachem, nie wiedziała co robić, musiała ochłonąć. Trudno mieć o to do kogoś pretensje - w końcu tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Ale postawa innych pracowników mediów, którzy nie zważając na okoliczności, "grzali newsa" i nie odpowiadali na moje prośby o pomoc, to podłość. A chodziło tylko o to, by przewrócić na bok leżącego twarzą w kałuży krwi prokuratora. Wiem, że ci którzy nie pomogli, teraz tłumaczą się, że są nauczeni, by w takiej chwili robić materiał. I że przecież wszyscy nie mogli rzucić się na pomoc.

Tym, którzy nadal tak twierdzą, dedykuję słowa Ryszarda Kapuścińskiego. Stwierdził kiedyś, że do tego, żeby uprawiać dziennikarstwo, przede wszystkim trzeba być dobrym człowiekiem. Myślę, że to stwierdzenie dotyczy także operatorów kamer, prezenterów oraz innych pracowników mediów...