Już za pięć tygodni miłośników gór czeka kilka turystyczno-sportowych wydarzeń zwiazanych ze zdobywaniem Góry Kościuszki : Strzelecki Hike, Kościuszko Run, Strzelecki Walk a także w ostatniej chwili dodany Kościuszko Ride (rowerowy wjazd na szczyt). Wszystko to organizowane wspólnie przez Strzelecki Hiking Club i Strzelecki Heritage Inc.
Wyprawa Strzelecki Hike odbędzie się od 10 do 12 lutego , a trzy pozostałe w niedzielę 12 lutego. Tego dnia wszyscy uczestnicy poszczególnych tras spotkają się razem na szczycie Góry Kościuszki.
O przygotowaniach trzydniowej wyprawy Strzelecki Hike z jej organizatorem Oskarem Kantorem rozmawia Krzysztof Bajkowski.
Oto druga część wywiadu.
Krzysztof Bajkowski: Jakie są koszta takiej wyprawy?
Oscar Kantor: Bardzo małe. Myślę, że jakieś $300, generalnie trzeba mieć pieniądze na transport do Geehi, nasz klub organizuje autobus z Sydney, więc jeżeli ktoś jest zainteresowany, prosimy o kontakt, przy 20 osobach cena przejazdu tam i z powrotem może być w granicach $100.
Potrzeba mieć ze sobą też trochę jedzenia oraz pieniądze na nocleg w Jindabyne (2 noce - w lecie ceny są niskie, w granicach $40-$60 za noc), więc wydaje mi się, że to są bardzo małe koszta. Natomiast w niedziele wieczorem urządzamy mała imprezkę w Jindabyne, więc zabierzcie extra kasę na piwko.
Jakie niebezpieczeństwa czyhają w niemal dziewiczym tereni trasy Strzeleckiego?
Na każdej wyprawie górskiej są jakieś niebezpieczeństwa, zawsze jest ryzyko, ale jak ludzie są przygotowani i przede wszystkim myślą i nie panikują to wszędzie jest bezpiecznie.
Trzeba sobie zdać sprawę, że wkraczamy na nie swój teren, wkraczamy można powiedzieć, że do cudzego domu. Więc respekt i szacunek do natury to podstawa sukcesu.
Czy należy się bać? Chyba tak. Bo nie boją się tylko dzieci i głupi. Jednak też nie należy się bać za dużo, bo zbyt duży poziom adrenaliny u człowieka, nieraz paraliżuje jego ruchy albo sprawia, że człowiek podejmuje mylne decyzje.
Nie będę ukrywał, że na naszej trasie aż roi się od śmiertelnie trujących węży Brown Snakes, ale szczerze mówiąc, więcej ich znalazłem w swoim życiu przy publicznych drogach a niżeli w dzikich strefach Hannels Spur.
Po drugie, grupa ludzi idąc, bardzo hałasuje, co w dużej mierze odstrasza węże, które poprostu uciekają gdzie pieprz rośnie. Jednak należy uważać, gdzie się stąpa, bo może nie natrafisz na węża ale wpadniesz do ukrytej dziury pokrytej mchem.
Podsumowując: rozwaga i możliwość współpracy z grupą to dwa warunki, jakie każdy musi spełnić podczas naszej wyprawy.
Co należy zabrać na taką wyprawę?
No przede wszystkim dobry humor i rozsądek.
A tak bardziej dokładnie, to każdy powinien mieć swój namiot, im lżejszy tym lepszy, "każdy kilogram na Twoich plecach waży", śpiwór, dobre wygodne buty - najlepiej buty górskie.
W górach pogoda zmienna jest jak kobieta, wiec należy być przygotowanym na 4 pory roku w ciągu dnia. (bez obrazy dla wspaniałych kobiet)
Przez większą część wspinaczki, będzie ciepło, wieczorem temperatura spadnie nieznacznie (na tyle, że będzie można spać pod gołym niebem). Przy pogodzie deszczowej, może być jednak naprawdę zimno a po wyjściu z linii lasu (drugi dzień) mogą zacząć wiać silne górskie wiatry. Przygotuj się nawet na śnieg. Pamiętaj że góry są nieobliczalne.
Kurtka odporna na deszcz i wiatr to podstawa. Nie ubieraj się jednak za ciepło. Używaj metody ubierania na cebule. Miej przy sobie tyle ubrania ile potrzebujesz. To nie jest pokaz mody! Koniecznie kapelusz, lub czapka, krem przeciw słoneczny, spray na komary (dobrym sposobem na odstraszenie komarów jest nasmarować się tłuszczem wielbłąda...ale ta metoda nie jest za bardzo praktyczna...troszkę śmierdzi).
Należy też zabrać trochę jedzenia, jednak nie za dużo.
Pamiętaj, że nic nie możesz wyrzucić albo dokupić podczas naszej wyprawy. Na całej trasie nie ma koszy ani sklepów z jedzeniem. Zasada jest jedna - zabieram to co potrzebuję. Należy sobie zrobić plan menu na 3 dni. Ustawiając menu, używaj wysokokalorycznych produktów np. ser, suszone ryby, salami, suszone pestki owoców, chleb wysokokaloryczny itp.
Dodatkowo możesz zabrać ze sobą, np. mapę topograficzna terenu Kosciuszko National Park – część zachodnia, możesz mieć przy sobie kompas, apteczkę, aparat fotograficzny, naczynie do jedzenia np. menażka, nie zabieraj laptopa, IPoda czy książek!
Wybieramy się na spektakl gdzie już wszystko jest gotowe... Stronicami naszych książek będą piękne kwiaty, krzewy i drzewa, naszymi Ipodami będą ćwierkające ptaki a TV na dobranoc - to najbardziej gwiaździste niebo jakie kiedykolwiek widziałem na oczy.
A jak wygląda sprawa komunikacji, podejrzewam, że telefony komórkowe nie działają?
Niestety przez większą część trasy jesteśmy odcięci od cywilizacji, i nie będziemy mieli połączenia komórkowego.
Jest parę miejsc gdzie jest sygnał, np. w okolicach Byatts Camp, Mt Towsend czy Mt Kosciuszko. Najlepszym operatorem sieci komórkowej w tej części kraju jest Telstra NextG.
Na trasie będziemy używać radia CB w celu komunikacji prowadzącego z tzw. ogonem.
W miejscu gdzie zaczynamy czyli w Geehi, nie ma zasiegu, więc jeżeli ktoś chce się z nami wybrać, proszę o wcześniejszy kontakt na email: [email protected]
Czy próbowaliście już tą trasę w zimie?
Tu muszę się pochwalić, że tak, i to z powodzeniem. Była to pierwsza zimowa wyprawa w historii gór śnieżnych, szlakiem Strzeleckiego, ukończona sukcesem (według informacji Klubu Górskiego z Geehi).
I jak to wyglądało, czy było trudniej niż w lecie?
Zdecydowanie trudniej ale przynajmniej nie mieliśmy problemu z wodą... Wokół mieliśmy tony śniegu. Ha, ha.
Pamiętam taką śmieszną sytuację kiedy pod koniec naszej wyprawy, zauważyliśmy dziwne wentylatory, wystające ze śniegu, gdzieś w okolicach Rawson Pass, jak się okazało po analizie z mapą topograficzną i kompasem, staliśmy na 3 metrowym dachu toalet w Rawson Pass. Tyle było wokół nas śniegu.
Na pozór każdemu może wydawać się, że wystarczy go tyko przetopić i będzie woda. Nic bardziej złudnego. Śnieg to nie tylko woda ale również dużo powietrza, więcej niż wody, przez co proces topnienia jest bardzo żmudny. Na jeden litr przetopionej wody potrzeba około 10kg śniegu.
Mieszkańcy Syberii, używają rozgrzanej blachy na ognisku na która wkładają śnieg, roztopiony śnieg spływa do naczynia i tak otrzymują wodę.
My używamy trochę bardziej zaawansowanej techniki i śnieg podgrzewamy przy pomocy kuchenek spirytusowych.
Oprócz śmiesznych przygód, przytrafiła się nam też przygoda niemiła. Otóż, kiedy schodziliśmy już ze szczytu Kościuszki, rozpętała się straszliwa burza śniegowa, zaczęło grzmieć i bić piorunami.
Znajdowaliśmy się na otwartej przestrzeni, można powiedzieć, że na czubku lodowca.
Zaczął wiać straszliwie mocny wiatr, nie dało się ustać na nogach, jedynym ratunkiem dla nas było wykopanie głębokiej dziury i schowanie się do niej. Szczyt Kościuszki zawsze jest wystawiony na silne wiatry, przez co śnieg jest twardy jak na lodowcu, nie łatwo jest kopać w lodzie, mieliśmy jednak łopatę śniegową i po 10 minutach już siedzieliśmy w schronieniu.
W swoim życiu przeżyłem już nie jedno i próbowałem siebie w wielu ekstremalnych sytuacjach, ale muszę przyznać, że zimowa sytuacja ze szczytu do przyjemnych nie należała.
Aby odizolować się od uderzenia pioruna i ewentualnego porażenia, owinęliśmy się namiotami i kocami. Po 2 godzinach, pogoda trochę się zmieniła, zmienia się na tyle, ze mogliśmy się ewakuować do górskiej chatki Seamans Hut.
W 1928 roku zginęło dwóch narciarzy w tych okolicach i dlatego rok później wybudowano chatkę aby chronić innych turystów szukających schronienia w pobliżu Góry Kościuszki.
Chatka działa do dzisiaj. Tym razem chatka pomogła nam.
W środku możesz znaleźć ciepły kąt do spania, piec, drzewo na rozpałkę, nawet trochę jedzenia.
Jak działa chatka? Przez większy okres roku jest obsługiwana przez strażników Parku Narodowego , oprócz zimy (bo nie ma dojazdu).
Zasada wszystkich chatek w Australii jest jedna - „pomogłeś sobie, pomóż i zostaw innym”.
Jeżeli czegoś nie potrzebujesz to zostaw w chatce.
np. zapałki, świeczki, zupy w proszku, woda butelkowana, papier toaletowy, jedzenie w puszkach,
zostaw te rzeczy, które się szybko nie zepsują i nie stracą ważności a wręcz przeciwnie pomogą potrzebującym!
Ale pamiętaj, nie zostawiaj śmieci!
Oscar, to chyba najważniejsze pytanie. Co z wodą, ile wody powinni zabrać uczestnicy na trasę?
Myślę, że 3 litry wody na dzień na osobę to minimum, osobiście proponuję mieć przy sobie 4l wody na początku wyprawy. UWAGA! Na odcinku z Geehi do Moiras Flat nie ma wody!!!
W górach bez jedzenia człowiek wytrzyma parę dobrych dni, nawet kilkanaście, ale bez wody tylko parę.. więc woda to podstawa i niech nikt tego nie ignoruje.
Na pierwszy dzień mamy zaplanowany 7 kilometrowy marsz, brzmi jak bułka z masłem, ale zarośla, krzewy, powalone drzewa i bardzo strome podejście-ok.1000m w różnicach poziomów, sprawią to, że dotrzemy dopiero pod wieczór albo na drugi dzień rano do miejsca gdzie będzie nasz pierwszy camping do Moiras Flat.
Dopiero w tym miejscu jest woda (górski strumień-świetna pitna wodna-nadaje się do picia bez przegotowania) gdzie będziemy mogli napełnić nasze zbiorniki i kontynuować naszą wyprawę.
Proponuję aby każdy miał zbiorniki na wodę - przynajmniej na 4 litry.
Jest wiele sposobów na zbieranie wody, niektóre pokażemy, jednym z nich jest zbieranie rosy z drzew i trawy, można nazbierać nawet parę dobrych litrów, ale takie sposoby wykorzystuje się tylko w ekstremalnych sytuacjach a my nie chcemy używać takich sposobów na co dzień.
Więc niech każdy ma przy sobie wodę i co najważniejsze, nie myśl tak: "Co tam, jak mi braknie wody... pożyczę od kogoś..." owszem, na pewno dostaniesz pomoc i ktoś Ci zaoferuje wodę, ale lepiej być samodzielnym i pracować w grupie a nie wykorzystywać grupę...
Bo tak pracuje nasz klub – w grupie!
Czy to wyjście szlakiem Edmunda Strzeleckiego będzie odbywać się regularnie co roku?
Tak, takie jest zamierzenie klubu i organizatorów Kosciuszko Run.
Co roku chcemy urządzać 3 dniową imprezę pod hasłem: "Zakończenie lata na Górze Kościuszki".
W przyszłości chcemy w porozumieniu z władzami Parku Narodowego Kosciuszko, oznakować i przygotować do częstszej eksploracji cały szlak Strzeleckiego.
Naszym marzeniem jest aby ten szlak został naniesiony na mapy topograficzne. Może kiedyś uda nam się postawić w jakimś miejscu na szlaku, symboliczną historyczną tabliczkę, ze zdjęciem Strzeleckiego i krótką historią zdobycia góry. Kto wie?
Zamontowanie czegokolwiek w australijskich Parkach Narodowych graniczy z cudem, ale wierzę, że australijskie i polonijne organizacje, zajmujące się promowaniem imienia Kościuszki i Strzeleckiego pomogą nam w zrealizowaniu tego planu.
I jeszcze jedno pytanie: skąd czerpaliście wiedzę i kto Wam pomagał przy odtworzeniu szlaku Strzeleckiego?
Wiele osób było zaangażowanych w całej sprawie, począwszy, proszę się nie śmiać...od samego Jamesa Macarthura, towarzysza Pawła Strzeleckiego, podczas wyprawy na Górę Kościuszki w 1840r.
Na podstawie jego notatek, wielu sławnych pisarzy opierało swoje teorie na temat zdobycia najwyższego szczytu w Australii. Jednym z nich jest Lech Paszkowski, który moim zdaniem, ale i nie tylko moim, posiada największą wiedzę na temat Strzeleckiego. Kiedyś udało nam się namówić Pana Paszkowskiego na krótką rozmowę dająca nam wiele cennych wskazówek.
Nie będę ukrywał też, że Janusz Rygielski, który sam przeszedł tą trasą, dał nam najwięcej informacji logistycznych dot. całej trasy.
Muszę również wspomnieć tu o naszym początku, kiedy to Ernestyna Skurjat-Kozek zaaranżowała pierwszą wyprawę na Górę Kościuszki, trasą Strzeleckiego, w której uczestniczyłem wraz z grupą Amerykanów i świetnym traperem Mariuszem Krzyżelewskim. Takie były nasze początki.
Oscar, dziękuje Ci za rozmowę, życzę powodzenia na trasie i do zobaczenia na szczycie Mt Kosciuszko.
Dzięki i do zobaczenia.
Z Oscarem Kantorem rozmawiał Krzysztof Bajkowski
Szczegóły dotyczące imprezy na stronie: END OF SUMMER ON MT KOSCIUSZKO
Bumerang Polski jest patronem medialnym imprezy.