polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Donald Tusk odniósł się do wydarzeń ostatnich godzin. Premier podczas spotkania z nauczycielami podkreślił, że wojna na Wschodzie wchodzi w "rozstrzygającą fazę". — Czujemy, że zbliża się nieznane, Szef rządu wskazał, że zagrożenie jest naprawdę poważne i realne, jeśli chodzi o konflikt globalny. * * * AUSTRALIA: Premier Anthony Albanese i prezydent Chin Xi Jinping odbyli 30-minutowe spotkanie dwustronne na marginesie szczytu G20. Xi Jinping wezwał premiera Anthony'ego Albanese do promowania "stabilności i pewności w regionie" oraz przeciwstawienia się protekcjonizmowi. Chiński prezydent zwrócił uwagę na niedawny "zwrot" w stosunkach z Australią, po zakończeniu gorzkiego, wieloletniego sporu handlowego, w wyniku którego zablokowano dostęp do ponad 20 miliardów dolarów australijskiego eksportu. Pekin wcześniej nałożył szereg karnych ceł handlowych na australijski węgiel, wino, homary i inne towary po tym, jak napięcia osiągnęły punkt krytyczny pod rządami Morrisona. * * * SWIAT: Prezydent Rosji Władimir Putin oficjalnie podpisał nową narodową doktrynę nuklearną, która nakreśla scenariusze, w których Moskwa byłaby upoważniona do użycia swojego arsenału nuklearnego. Dwa głowne punkty odnoszą się do agresji któregokolwiek pojedynczego państwa z koalicji wojskowej (bloku, sojuszu) przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom. Będzie to uważane za agresję koalicji jako całości. Agresja jakiegokolwiek państwa nienuklearnego przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uważana za ich wspólny atak. Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi. * Rosyjskie Siły Zbrojne po raz pierwszy użyły hipersonicznej rakiety balistycznej średniego zasięgu Oresznik przeciwko celom wojskowym na terytorium Ukrainy. Celem był teren produkcyjny zakładów wojskowych Jużmasz w Dniepropietrowsku.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

sobota, 17 grudnia 2011

10 najwyższych szczytów Australii w trzy dni!

Pod pomnikiem Pawła Strzeleckiego
w Jindabyne
Harcerski Złaz Wędrowny "Strzelecki"

9-go grudnia 2011 wędrowniczki, wędrownicy, instruktorki i instruktorzy Australijskich Chorągwii Harcerzy i Harcerek zjechali się na miejsce rozpoczęcia Złazu do Ośrodka Duszpasterskiego im. Jana Pawła II w Kanberze.

Następnego dnia wcześnie rano ruszyliśmy spakowani z całym ekwipunkiem (jedzenie, namiot, śpiwór itd,około  25kg plecak) do Parku Narodowego Kościuszko aby wspólnie wędrować przez 10 najwyższych szczytów Australii. Najwyższym oczywiście jest Góra Kościuszko (2228m).

Złaz nosił nazwę ‘Strzelecki’ i tematycznie obejmował historię odkrywania niezbadanych terenów Australii. Zwyczajem dawnych odkrywców każdy patrol codziennie musiał przedstawić odkrycia dnia, mapę terenu, znalezione próbki geologiczne, flory i fauny, żeby dostać pozwolenie na dalsze wędrowanie od komendy złazu. Patrole przyjęły nazwy szczytów (nazwanych dla upamiętnienia znanych Australijskich osób: Twynam, Carruthers i Etheridge). Każdy patrol musiał wymyślić piosenkę, okrzyk i pokaz o swojej postaci.

Skład Komendy Wędrownej obejmował: Komendant Główny: ks phm Andrzej Kołaczkowski (obecnie kapelan Obwodu Podhale, Melbourne); Komendantka Wędrowniczek: phm Ola Karwaj (hufcowa Hufca Pomorze, Brisbane) i Komendant Wędrowników: pwd Adam Paszkiewicz (Hufiec Podhale; również kwatermistrz Złazu).

Przy porannym rozkazie, Druh Ks. Andrzej podawał instrukcje dotyczącej dzisiejszej wędrówki i tematu wieczornego ogniska. 22 uczestników przeszło około 45km zaliczając szczyty: Twynam (2195m), Carruthers (2145m), Alice Rawson (2160m), Townsend (2209m), Abbot (2145m), 2 nienazwane (2180m i 2159m), Kościuszko (2228m), Rams Head (2190m), Rams Head North (2177m).

Patrole rywalizowały ze sobą zbierając punkty za różne osiągnięcia np. punktualność, wypełnianie dzienniczków, rysowanie map, przedstawienia i pokazy przy wieczornych ogniskach, mowę polską, dobre uczynki, czystość (śmieci trzeba wynieść z parku), i współpracę (patrol chodził razem i gotował razem). Punktacja była w formie nagród lub medali które Edmund Paweł Strzelecki otrzymał podczas swojego życia np. Złoty Medal Odkrywców, Order Łaźni, i Honorowy doktorat prawa cywilnego z Oxfordu – które patrole wygrywały i ‘symbolicznie’ nosiły na szarfie. Na zakończenie, patrol który miał najwięcej punktów, otrzymał Rycerza Orderu Świętego Michała i Świętego Jerzego od Królowej Wiktorii (w tym wypadku komendantki wędrowniczek phm Oli Karwaj).

Harcerze na szczycie Góry Kosciuszki

Na drugi dzień Złazu odbyła się gra. Patrole musiały odnaleźć złoto (schowane przez komendę), i za uzyskane pieniądze (złote dukaty) musieli odkupić cześć kolacji od komendy. Program był przygotowany przez główną komendę wraz z Referentami Chorągwii Harcerzy (hm Krzysztof Dutkowski) i Harcerek (hm Alicja Lew-Tabor). Ala podczas Złazu została blisko w Jindabyne jako pomoc w razie jakiegoś nieszczęśliwego wypadku (do którego na szczęście nie doszło) i trzeciego dnia spotkała się z grupą na szczycie Kościuszki i sprawdziła samopoczucie uczestników.
Zakończenie Złazu odbyło się przy pomniku Strzeleckiego w Jindabyne, ztąd uczestnicy pojechali do Kanberry i już do domów w Brisbane, Melbourne i Sydney.
Pogodę mieliśmy bardzo zmienną, od pięknego niebieskiego nieba, przez gęstą mgłę do burz z opadami deszczu i gradu. Temperatura w nocy potrafiła spaść poniżej zera (co pełniący wartę mogą potwierdzić).
Niejednokrotnie brakowało sił lub tchu w piersiach i wiele kropli potu wylano. Mięśnie bolały od wędrówki i dźwigania plecaków a nogi od pęcherzy i odcisków. Ale żadne z tych trudności lub uniedogodnień nie potrafiły złamać naszego ducha, naszej radości, poczucia braterstwa i podziwu dla terenów przez które wędrowaliśmy. Szkoda, że te dni minęły tak szybko. Czas zacząć odliczać dni do następnego Złazu i następnej wspólnej wędrówki.
Do zobaczeniu na szlak

CZUWAJ!

Ks. Andrzej Kołaczkowski phm, Komendant Złazu;

Ala Lew-Tabor hm, sekretarka Złazu oraz Referantka Wędrowniczek Chorągwi Harcerek w Australii


Poczatek złazu

Komenda gotuje...



Msza św przy Wilkinson Valley

Patrol Carruthers gotowy
  



















CYTATY OSOBISTE:
„Wędrówka ta była jedną z najtrudniejszych rzeczy które kiedykolwiek zrobiłem, ale również jedną z najbardziej satysfakcjonujących i wynagradzających”.
„Po zdobyciu dziesięciu najwyższych szczytów w Australii, czułem się na szczycie świata”
PWD PAWEŁ WŁADYSŁAWSKI (HUFIEC PODHALE, MELBOURNE)

“Często czułam się jak w filmie “Władca Pierścieni” (Lord of the Rings), krajobraz był niesamowity!”, “Jeden z najbardziej wymagających i satysfakcjonujących Złazów w jakich uczestniczyłam”
“Doświadczyliśmy bardzo różnorodne krajobrazy i ekstrymalne zmiany pogodowe, że zdaje się jakbyśmy wędrowali dłużej niż tylko cztery dni”.
PATROL ‘TWYNAM’ (OPIEKUNKA PHM ANNA CHAWA, HUFIEC KRAKÓW, SYDNEY)

“Ogólne doświadczenie było niesamowite. Trudności, które pokonałam i więzi które nawiązałam z członkami mojego patrolu zapamiętam na zawsze. Złaz był wspaniały i każdy uczyniony krok warty bólu. Przypomniało mi to dlaczego należę do Harcerstwa i jakie mam szczęście, że mogę być częścią tego życia.”
AGATA POKORA SAM (HUFIEC POMORZE, BRISBANE)

“Krajobraz był czasem prawie pustynny.”
RITA KURPIEWSKA (HUFIEC KRAKÓW, SYDNEY)

„Byłam już na kilku wędrówkach przed Złazem „Strzelecki”, ale żaden nie był taki trudny ani tak satysfakcjonujący.”
„Jedną z najlepszych chwil na złazie jest koniec złazu; wtedy tylko pamiętamy że zdobyliśmy 10  najwyższych szczytów w Australii z naszymi polskimi przyjaciółmi, i zapominamy wszystkie chwile kiedy myśleliśmy ze nie damy rady iść dalej. Takie jest harcerskie życie.’
MONICA WINCZURA SAM (HUFIEC PODHALE, MELBOURNE)

„Najbardziej wymagająca i jednocześnie najbardziej satysfakcjonująca wędrówka w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłam.Widoki były wspaniałe, a uczucie gdy stawałam na kolejnym zdobytym szczycie odbierało mi tchu.”
ANIA POKORA PWD (HUFIEC POMORZE, BRISBANE)

“Szliśmy przez deszcz, grad, słońce, czasem mgłę która ograniczała widoczność do 10 metrów, aby zdobyć 10 najwyższych szczytów. Uczestnicy uważali, że Złaz był wymagający, ale dzięki temu gdy docierali na kolejny szczyt mieli poczucie że coś osiągnęli.
Najbardziej pamiętne chwile to:
1-     rezygnując z szlaku i idąc na przełaj najpierw w dół do doliny i następnie wspinając się na górę zamiast iść dookoła wzdłuż grzbietu, na widoku pozostałych uczestników doszliśmy na szczyt myśląc jacy jesteśmy wspaniali, tylko po to żeby zobaczyć jak mgła się przerzedziła, że prawdziwy szczyt jest jeszcze kilkaset metrów przed nami.
2-     To, że nie musieliśmy chodzić wyznaczonymi szlakami, a raczej nawigować za pomocą mapy i kompasu i sami wyznaczaliśmy sobie trasę sprawiło że napotkaliśmy niesamowite widoki, których w innym przypadku nie mielibyśmy szansy widzieć.
3-     Ostatni szczyt zdobyty w pełnym słońcu ze wspaniałą scenerią i widok uśmiechniętych twarzy wędrowników i wędrowniczek.
4-     W jednej z dolin widok wszystkich patroli wielkości mrówek wędrującyh inną trasą,  widok jednego z patroli bawiącego się w śniegu. Każdy patrol wyznaczał sobie własną trasę aby dotrzeć do obozowiska.
OLA KARWAJ PHM (HUFIEC POMORZE, BRISBANE)

"Najwspanialsza wyprawa i ucieczka od rzeczywistości, która sprowadziła mnie na ziemię i pomogła na nowo odkryć proste przyjemności w życiu”.
OLIVIA WEISS (HUFIEC POMORZE, BRISBANE)

"To był wspaniały Złaz – możliwość tworzenia własnej trasy i chodzenia po miejscach, gdzie może nikt wcześniej nigdy nie wędrował było niesamowitym doświadczeniem.”
ADAM PASZKIEWICZ PWD (HUFIEC PODHALE, MELBOURNE)

„Ponadczasowe!! Jedno z najbardziej satysfacjonujących, wyżywających psychicznie i fizycznie doświadczeń. Wszystko jest możliwe !”
MACIEK FIBRICH PHM (KOMENDANT CHORĄGWI HARCERZY W AUSTRALII)
 

 
    

piątek, 16 grudnia 2011

Księgarnia Bumeranga Polskiego: Książki pod choinkę



Bumerang Polski posiada książki polonijnych autorów specjalnie wybrane i polecane  na naszym stoisku na Polish Christmas Picnic - doskonałe prezenty pod choinkę. Teraz oferujemy sprzedaż wysyłkową: 

-  świeżo wydana polska powieść Agnieszki Burton - „Powrót do Edenu”, której akcja toczy się w australijskiej dżungli - $35.00
 
- album artystyczny fotografika z Brisbane, Renaty Buziak - "Afterimage" (bilingual) - $39.00
 
-dwa tłumaczenia polskiej poezji na język angielski Marcela Weylanda:
 „Pan Tadeusz” (ang.)  - $40.00
oraz
 „Słowo – 200 lat poezji polskiej” (bilingual) - $40.00
 
Ceny wraz z przesyłką na terenie Australii.
 
Zainteresowania kupnem prosimy zgłaszać emailem: [email protected]
 
 
 
 
 
 

czwartek, 15 grudnia 2011

Gorączka złota (6)

Seweryn Korzeliński
Przyjechawszy do Melbourne, Pan Seweryn prosi o zaniesienie swojego bagażu do – nie do uwierzenia, bo teraz taki nie istnieje, a istniał!- tak, do „Polish Hotel”! Prowadził go polski Żyd, Pan Silberberg, z którego rodziną nawiązał szybki kontakt. Kiedy pytano hotelarza o narodowość, zawsze odpowiadał: „We are Poles”. A małżonka często w rozmowie powtarzała: - „Moi panowie, wszędzie żyć można i ładne miejsca znaleźć, ale czy jest gdzie na świecie coś podobnego jak nasza Warszawa? Co dzień zanoszę modły do Boga, by mi umrzeć przynajmniej pozwolił w Polsce”. Pan Seweryn był bardzo tym wyznaniem i przywiązaniem do kraju jej urodzenia bardzo wzruszony i wzbudzało to w nim niezmierny szacunek do całej rodziny. „Poczciwym zarobkowaniem, uczynnością dla ziomków, niesioną pomocą dla potrzebujących lub biednych zupełnie, słowem, całym swoim postępowaniem zasługują oni istotnie na to, by nosić nazwisko narodu naszego. Małe wyjątki nie obalają tego zdania [...]”- pisze autor pamiętnika.

Żyd
Pan Silberberg nie tylko miał hotel, ale prowadził jeszcze dodatkowe biznesy, który pozwoliły mu na zbudowanie bogactwa i kupno hotelików na złotonośnych polach. Kupował towary z pierwszej ręki z okrętów, handlował nimi, a profit pozwolił mu na otwieranie sklepów i magazynów. Ale innym, dużym biznesem było sprzedawanie rzeszowskich (sic!) wyrobów z metalu imitującego złoto - zwanego rzeszowskim złotem! Pięknie wyłożone wyroby lśniły w skrzynkach wyklejonych aksamitem i wabiły oczy gości hotelowych. Rzeszowscy rzemieślnicy produkowali z tombaku pierścionki, łańcuszki, zegarki, broszki czy inne precjoza, wklejając do biżuterii sztuczne, kolorowe szkiełka, udające znakomicie kamienie szlachetne. Ale to przecież nie było istotne! Ważne, że wyroby „Rzeszów Gold” świeciły się, dodając ich właścicielom na spotkaniach i przyjęciach złotego blichtru. To właśnie Rzeszów, zwany ówcześnie „małym Jeruzalem”  ratował tych, którzy  nie mieli wystarczająco mamony, by błysnąć prawdziwym złotem w eleganckim towarzystwie, w którym przecież nikt nie pytał z grzeczności o prawdziwość precjozów, a jeśli nawet, to rzeszowskie wyroby i tak nieźle się przecież prezentowały. Wyroby żydowskich rzemieślników wędrowały też do Sztokholmu i Petersburga. Pan Seweryn twierdzi, że hotelowy biznes pana Silberberga byłby za mały by zbudować fortunę. Handel biżuterią był bardzo opłacalny. Pomagali mu w tym inni ziomkowie. Współpracujący z właścicielem i mieszkający w hotelu Żydzi, z którymi Pan Seweryn szybko się zaprzyjaźnił, wyruszali rano w miasto z walizeczkami, po czym wracali wieczorem, przynosząc zawsze profit. Nasz rodak wyjeżdżał, więc nie obawiali się konkurencji i nie taili przed nim zarobku. Pomogli mu też w wielu innych drobnych sprawach, dotyczących wyjazdu – wspomina w pamiętniku.
Wyroby jubilerskie
Czekając kilka tygodni na wypłynięcie z portu pocztowego okrętu „Marco Polo”, nasz rodak na znakomitym wikcie P. Silberberga przybiera na wadze i korzysta z uroków Melbourne, które miało już kilka teatrów, dostarczając spragnionym rozrywki. Odwiedza trzy teatry i szczególnie zapamiętuje występ, znanej już nie tylko w Australii Loli Montez, kurtyzany i tancerki, która przybyła z San Francisco. Właśnie w Royal Theatre tańcem o nazwie „Taniec Pająka”, Lola rozgrzewała zmysły publiczności, przeważnie składającej się z marynarzy, a w Ballarat - poszukiwaczy złota, którzy rozpaleni do czerwoności rzucali podobno kawałeczki złota na scenę. Upał w mieście był nieznośny, więc Pan Seweryn często pozostawał w hotelu, gdzie poznał bardzo ciekawą osobę, z którą toczył częste rozmowy.
Był to opasły, zarozumiały rabin z bladą twarzą, przybyły z Polski przez Istambuł, a przeznaczony dla żydowskiej społeczności w Melbourne.
Taniec Pająka
Maniery miał bardzo protekcjonalne, wszystkich uważał za głupich – „i jak Żydzi sami opowiadają –był tak uczony, że kiedy mówił, to nikt nic z tego nie rozumiał”. Przybywszy do Melbourne rabin wmówił w Żydów, że ma moc przepowiadania, gdzie znajduje się żyła złota. Wyobrażano wtedy sobie, że „dzieci Izraela przez wieki łupać będą bryły złota na wykupienie plemienia swojego z niewoli”. A więc wożono go, dogadzano mu, karmiono obficie i po wpatrywaniu się w obłoki rabin wyczytał w gwiazdach, że „matka złota” znajduje się w Bendigo. Tam też wyszukano specjalne miejsce, postawiono namiot zszyty ręcznie przez dziewicę - tak właśnie zażądał rabin – a młodą kobietę, która po raz pierwszy matką zostać miała, posadzono na krześle w środku namiotu. Rabin, śpiewając inkantacje wyjął puszkę z kieszeni i zaczął wcierać czarną, świecącą maź w rękę skupionej niemiłosiernie młodej kandydatki na mamusię. Grobowym głosem zapytał z powagą: „- Czy widzisz co na twojej dłoni? – Widzę czarną pomadę jakąś. – O to się nie pytam, ale czy widzisz osobę jaką? – Nie widzę. - Jak to?- Postąpił krok na bok, by lepiej światło padało na dłoń. – A teraz? – Widzę coś okrągłego. (Była to harbuzowata głowa mędrca.) - Czy to, co widzisz, jest kobieta czy mężczyzną? – Nie wiem. - Dobrze, wstań i odejdź. Potem zawołał: - Macie czegoście chcieli! Kopcie tu, na tym miejscu, gdzie kobieta siedziała.- A jak głęboko?- któryś nieśmiało zapytał. Groźnie spojrzał rabin na pytającego i jeszcze groźniej krzyknął: Kop!” – i wyszedł. Łopaty podnieconych ziomków zaczęły niemiłosiernie wykopywać ziemię, głęboko, głęboko, głębiej i głębiej, pot lał się z nich strumieniami, kopali przez parę tygodni - przebili glinę…i NIC! To był niestety, początek końca rabina, który uwierzył w swą nadprzyrodzoną moc. Wkrótce, miał przemówienie w bożnicy w Melbourne, na które przyjechali zamożniejsi Żydzi z Sydney i Adelajdy, i zaproszony tamże Pan Seweryn:
 – I „powstał reb rabi i jak zaczął gadać a gadać, to go nikt nie mógł zrozumieć”. Rezultat działań i przemówienia rabina był piorunujący. Wybrano innego kandydata na głównego rabina Australii.


Autor z poszukiwaczem
złota

„Ostatnie trzy tygodnie czekania minęły szybko i nadszedł dla nas dzień zaokrętowania. Dobry, stary Pan Silberberg i dwie córki towarzyszyli nam do rzeki Yarra Yarra, skąd mały parowiec dowiózł nas do liniowca „Marco Polo”.

Kiedy Pan Seweryn wypływał z portu i budynki Melbourne zaczęły maleć, nawiedziły go różne myśli. Odpływał z mieszanymi uczuciami. Opanował go smutek, że zostawia dobrych przyjaciół i kumpli, i Wisełkę, suczkę, którą darował ziomkowi, a która umilała mu nieraz gorzkie chwile i tego ostatniego dnia rwała się do niego, jak szalona […] „ale to było tylko to, żadnego innego uczucia nie miał, bo i czego miał żałować”? Ciężkiej pracy i prymitywnego życia, do jakiego został zmuszony sytuacją wygnańca, złych ludzi, których więcej poznał niż dobrych…-”Gdzież mnie może coś gorszego spotkać na świecie? Tak rozmyślając patrzałem przed siebie tam, na północ, dokąd wszystkie życzenia moje zwrócone były”. Do ojczyzny.
Po powrocie, Pan Seweryn „nie zasypia gruszek w popiele”. Jest czynny. Zabiera się do pisania pamiętników, z których wyziera postać człowieka inteligentnego, krytycznego, świadomego ówczesnej rzeczywistości, wrażliwego na niedolę innych, lojalnego, dyplomatycznego, edukowanego, sprawiedliwego, honorowego, uczciwego, posiadającego zmysł humoru i wnikliwej obserwacji rzeczywistości, przyjacielskiego wobec innych - jednym słowem - portret człowieka, napawający szacunkiem.
W 1858-ym roku organizuje, jak utrzymują niektóre źródła*, szkołę rolniczą w Czernichowie i w 1860-tym zostaje jej pierwszym dyrektorem. Funkcję tę piastuje do roku 1866 i dalej spisuje swoje wrażenia z tułaczki. Umiera w w roku 1876-tym.
W rodzinnym kraju, tak jak sobie życzył.

Andrzej Siedlecki
Więcej zdjęć w galerii na stronie: www.andrzejsiedlecki.pl
 _
*Źródła internetowe podają:- że w zespole dworskim 19 wieku (źródła nie podają nazwiska właściciela majątku) organizatorem Szkoły Praktycznej Gospodarstwa Wiejskiego (teraz Zespół Szkół Rolniczych, Centrum Kształcenia Ustawicznego im. F. Stefczyka) był jej pierwszy dyrektor, major Seweryn Korzeliński (ur.1804 – zm. 1876),
-że inicjatorem powstania szkoły był Henryk Wodzicki (ur.1813 - zm.1884), uczestnik powstania listopadowego, prezes Towarzystwa Rolniczego (w latach 1864-1884), konserwatysta związany z krakowskim „Czasem”, a „Czas”  wydał pamiętniki S. Korzelińskiego w 1858 roku),
- że szkoła powstała z inicjatywy majora Walerego Wielogłowskiego (ur.1805 – zm. 1865), też, jak Pan Seweryn uczestnika powstania listopadowego, który wrócił z Francji w 1848 roku,
-że założył i wyposażył szkołę w narzędzia rolnicze Józef Konopka (ur.1818 - zm. 1880)  z rodziny Konopków, posiadających majątek Mogilany koło Krakowa.
Na oficjalnej stronie internetowej Zespołu Szkół Rolniczych pod tytułem Historia szkoły pod adresem: http://www.czernichow.edu.pl/news.php istnieje tylko ta poniższa, króciutka informacja, pomijająca wszystkie powyższe:
Inicjatorem, założycielem i fundatorem Szkoły Rolniczej w Czernichowie było Krakowskie Towarzystwo Gospodarczo-Rolnicze powstałe w 1845 r.
Jak wynika z powyższych informacji, „ojców”  Szkoły Rolniczej jest wielu i nasuwa się logiczny  wniosek, że każdemu z nich pomimo trudności zewnętrznych, zależało na rozwoju i budowaniu wartości, a nie ich niszczeniu. Łączył ich patriotyzm i wola pracy dla rozwoju ojczyzny. 
___________

 Na podstawie pamiętnika S. Korzelińskiego „Opis podróży do Australii i pobytu tamże od r. 1852-1856” t. I,     t. 2, PIW,Warszawa1954.Pierwszewydanie:„Czas”,Kraków1858                                                                                                           Ryciny pochodzą ze zbiorów State Library of Victoria
K O N I E C

Poprzednie części: Gorączka złota

środa, 14 grudnia 2011

Rosnące potrzeby Polonii

O blisko 200 mln zł wystąpiły do Senatu RP organizacje działające na rzecz Polonii i Polaków za granicą na rok 2012. Mimo rosnących z roku na rok potrzeb rodaków za granicą, budżet izby wyższej polskiego parlamentu na współpracę ze środowiskami polonijnymi na nadchodzący rok to wciąż „tylko” 75 mln zł.

Jak poinformował we wtorek (6 grudnia) podczas posiedzenia senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą dyrektor Biura Polonijnego Kancelarii Senatu Artur Kozłowski, do 30 listopada do biura wpłynęło 558 wniosków z prośbą o dotacje programowe na rok 2012 na łączną kwotę 154 mln zł, oraz 12 wniosków o charakterze inwestycyjnym na blisko 31 mln zł. To więcej niż w ubiegłym roku, kiedy to do Senatu wpłynęło łącznie 454 wnioski o charakterze programowym na kwotę 144 mln zł, oraz kilkanaście wniosków inwestycyjnych.
– To pokazuje, jaka jest skala oczekiwań i chęci współpracy z Senatem – podkreślił Kozłowski. Dodał, że łączna kwota wnioskowanej dotacji na rok 2012 z pewnością będzie wyższa, bowiem mimo upływu terminu składania wniosków, do biura wciąż napływają kolejne (decyduje data stempla pocztowego).
 
O największą dotację wystąpiło tradycyjnie Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, które poprosiło o prawie 49 mln zł dotacji. Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” złożyła wnioski na kwotę prawie 54 mln zł. Z kolei Fundacja SEMPER POLONIA zwróciła się do Senatu z prośbą o dofinansowanie 39 projektów o charakterze programowym i inwestycyjnym, na łączną kwotę blisko 12 mln zł.
– W 2012 r. zrealizujemy dla Polonii i wspólnie z Polonią szereg projektów edukacyjnych, kulturalnych, społecznych, a także medialnych. Do współpracy zaprosiliśmy kilkudziesięciu partnerów merytorycznych i finansowych, a ewentualna dotacja z Senatu RP przyczyni się do uatrakcyjnienia treści i formy naszych inicjatyw – stwierdza Marek Hauszyld, prezes Fundacji SEMPER POLONIA.

W ostatnich czterech latach SEMPER POLONIA otrzymała blisko 25 z 300 mln zł rozdysponowanych przez Senat. Najwięcej, bo aż 105 mln zł otrzymało „Stowarzyszenie Wspólnota Polska”. Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” uzyskała dotację w wysokości 57 mln zł. O wysokości dofinansowania na rok 2012 dla tych i innych podmiotów, sprawujących w imieniu Senatu RP opiekę nad środowiskami polskimi za granicą, podejmie na początku 2012 r. prezydium izby, po zaopiniowaniu wniosków przez Komisję Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, a także zespół finansów polonijnych złożony z przedstawicieli Kancelarii Senatu oraz ministerstw: Spraw Zagranicznych, Edukacji Narodowej, Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Kultury i dziedzictwa Narodowego.
– Mogę państwa zapewnić, że pierwsze trzy miesiące (pracy komisji w 2012 roku) to będzie krew, pot i łzy – skomentował zwracając się do senatorów, przewodniczący komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą Andrzej Person. Dodał, że w projekcie ustawy budżetowej państwa polskiego przygotowanej przez rząd Donalda Tuska na 2012 r., na wspieranie Polonii zapisano ponownie ok. 75 ml zł.
Wg nieoficjalnych informacji, cześć tej kwoty – lub nawet całość – ma przejąć od Senatu resort spraw zagranicznych, który, jak stwierdził we wrześniu rzecznik ministerstwa Marcin Bosacki, „jest odpowiedzialny prawnie i konstytucyjnie za pomoc Polakom i Polonii za granicą”. Jak podaje prasa, o przekazanie środków miał zabiegać u premiera szef MSZ Radosław Sikorski.

IUVE.pl

wtorek, 13 grudnia 2011

Stan wojenny: Trzy dekady po

Gen. Wojciech Jaruzelski informuje
 o wprowadzeniu stanu wojennego.
 Fot. irekw.internetdsl.pl
Tuż po szóstej rano 13 grudnia 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski poinformował Polaków o wprowadzeniu stanu wojennego. W kolejnych miesiącach do więzień trafiło kilka tysięcy opozycjonistów, kilkadziesiąt osób straciło życie. Dziś mija 30. rocznica od tamtych wydarzeń.

Strach przed „Solidarnością”
Oficjalnie stan wojenny, czyli stan nadzwyczajny, Rada Państwa wprowadziła ze względu na pogarszającą się sytuację gospodarczą kraju oraz zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego kraju wobec zbliżającej się zimy. Stan wojenny miał rzekomo także uchronić Polskę przed "większym złem", czyli zbrojną agresją Armii Czerwonej. Tak naprawdę jednak komunistyczny reżim PRL obawiał się utraty kontroli nad niezależnym ruchem związkowym, w szczególności NSZZ „Solidarność”, co miało doprowadzić do utraty władzy w kraju.
Stąd właśnie w ciągu zaledwie kilku dni w 49 ośrodkach internowania milicja i wojsko umieściły około 5 tys. osób związanych z opozycją. Zajęły obiekty Polskiego Radia i Telewizji, zablokowały połączenia krajowe i zagraniczne (nie można się było dodzwonić nawet na pogotowie ratunkowe, przez co zmarło kilkadziesiąt osób).
Wyprowadzając służby mundurowe i ciężki sprzęt na ulice władza zawiesiła też podstawowe prawa i wolności obywatelskie (godzina milicyjna), zakazała też strajków i demonstracji, wydawania prasy, zawiesiła działalność wszystkich organizacji społecznych i kulturalnych, a także zajęcia w szkołach i na wyższych uczelniach. Wszelkie przejawy sprzeciwu i niepodporządkowania się karała.

Plakat z filmu "80 milionów". Waldemar Krzystek
opowiedział w nim historię młodych opozycjonistów,
którzy tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego
ukryli pieniądze, które posłużyły do budowy
podziemnych struktur "Solidarności".
Film można aktualnie oglądać w polskich kinach.
Fot. materiały prasowe

 
Polska nieugięta
Polacy postawili jednak czynny opór wobec stanu wojennego. W 40 zakładach wybuchły strajki –m.in. w Stoczni Gdańskiej, Hucie im. Lenina w Krakowie, Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie, Stoczni im. Warskiego w Szczecinie, w Hucie Katowice – które władza sukcesywnie pacyfikowała. Najbrutalniej zrobiła to na Śląsku: 16 grudnia 1981 r. w kopalni „Wujek” zginęło 9 górników. Kolejną ofiarę przyniosła uliczna manifestacja w Gdańsku.
Swój sprzeciw wobec władzy Polacy demonstrowali też w „subtelny” sposób – na murach malowano antyrządowe hasła, ukazywała się prasa drugiego obiegu, tworzono piosenki o dyktaturze, terrorze i buncie. Mimo cenzury prężnie działały kabarety, które w sprytny sposób dyskredytowały komunistyczną władzę.
Represje potrwały do 31 grudnia 1982 r., kiedy to stan wojenny został zawieszony. Odwołany został natomiast 22 lipca 1983 r., przy zachowaniu jednak części represyjnego ustawodawstwa. Ostatecznie władza nie osiągnęła zakładanego celu: nie poprawiła się niekorzystna sytuacja gospodarcza kraju,  nie znikła też „Solidarność”. Stało się zupełnie odwrotnie – 4 czerwca 1989 r. odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory w powojennej historii Polski.

Polacy pamiętają
Wg różnych szacunków stan wojenny śmiercią okupiło od kilkudziesięciu do ponad stu osób. Kilkaset kolejnych, wskutek bicia w trakcie śledztwa czy też podczas demonstracji ulicznych, straciło zdrowie. Tym osobom i wszystkim, którym leży na sercu dobro Ojczyzny, poświęcone będą dzisiejsze wiece, marsze, apele i akademie historyczne.
W całym kraju odbędą się też liczne debaty, konkursy, inscenizacje, rekonstrukcje i pokazy filmowe związane ze stanem wojennym i powojenną drogą do niepodległości Polski, które wyraźnie pokazują, że Polacy powoli oswajają się z tym smutnym fragmentem swojej historii.

IUVE.pl