W środę 9 listopada o godz. 19.00 w polskim konsulacie w Sydney odbędzie się pokaz filmu dokumentalnego Out of the Ashes (Jak Feniks z popiołów), przedstawiającego odbudowę Warszawy po zniszczeniach wojennych, w połączeniu z historią architekta Zbigniewa Krawczyńskiego. W spotkaniu weźmie udział jego syn, Mark Krawczyński, koproducent filmu i również architekt, który opowie o powstaniu filmu i odpowie na pytania widzów. Film, trwający 50 min., zostanie wyświetlony w angielskiej wersji językowej z polskimi napisami.
czwartek, 3 listopada 2011
środa, 2 listopada 2011
Perfekcyjne lądowanie "na brzuchu". 230 osób uratowanych.
Samolot polskich linii lotniczych LOT Boeing 767 lecący z Newark (USA) do Warszawy wylądował we wtorek awaryjnie na Okęciu. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny.
Prezes LOT-u Marcin Piróg powiedział, że było to pierwsze na Okęciu lądowanie samolotu pasażerskiego bez wysuniętego podwozia.
- Tadeusz Wrona - kapitan Boeinga, który lądował awaryjnie w Warszawie- jest jednym z najbardziej doświadczonych pilotów. Od 20 lat lata na Boeingach i jest też szybownikiem. Przeprowadził to lądowanie awaryjne perfekcyjnie. Niestety, rzadko to się tak kończy. Wystarczy zły kąt natarcia, skrzywienie samolotu - powiedział prezes LOT.
Redaktor i wydawca magazynu "RAPORT - wojsko, technika, obronność" Wojciech Łuczak uważa, że przyczyną awarii Boeinga 767 mógł być wyciek płynu z instalacji hydraulicznej.
- Otrzymałem informację, że wyciekł cały płyn hydrauliczny z instalacji operacji podwoziem. To może sugerować, że coś przecięło ją przy starcie z Newark. Moim zdaniem, przy takiej ewentualności nieodzowne jest dochodzenie amerykańskiej FAA - powiedział Łuczak. (Federal Aviation Administration, agendy rządowej, sprawującej kontrolę nad lotnictwem cywilnym).
Więcej: RELACJA NA ŻYWO - Nasze Miasto
Prezes LOT-u Marcin Piróg powiedział, że było to pierwsze na Okęciu lądowanie samolotu pasażerskiego bez wysuniętego podwozia.
- Tadeusz Wrona - kapitan Boeinga, który lądował awaryjnie w Warszawie- jest jednym z najbardziej doświadczonych pilotów. Od 20 lat lata na Boeingach i jest też szybownikiem. Przeprowadził to lądowanie awaryjne perfekcyjnie. Niestety, rzadko to się tak kończy. Wystarczy zły kąt natarcia, skrzywienie samolotu - powiedział prezes LOT.
Redaktor i wydawca magazynu "RAPORT - wojsko, technika, obronność" Wojciech Łuczak uważa, że przyczyną awarii Boeinga 767 mógł być wyciek płynu z instalacji hydraulicznej.
- Otrzymałem informację, że wyciekł cały płyn hydrauliczny z instalacji operacji podwoziem. To może sugerować, że coś przecięło ją przy starcie z Newark. Moim zdaniem, przy takiej ewentualności nieodzowne jest dochodzenie amerykańskiej FAA - powiedział Łuczak. (Federal Aviation Administration, agendy rządowej, sprawującej kontrolę nad lotnictwem cywilnym).
Więcej: RELACJA NA ŻYWO - Nasze Miasto
Polish Christmas Picnic - Darling Harbour, 4 grudnia
Firma OskiPictures wyemitowała klip promocyjny tegorocznego festynu Polish Christmas in Darling Harbour.
"Polish Christmas" to największa impreza polonijna w Sydney organizowana już po raz siódmy przed Bożym Narodzeniem. To kolorowa, pełna dynamiki całodniowa celebracja polskiej kultury, zwyczajów i kulinarnych specjalności, angażująca w przeróżny sposób niemal całą tutejszą społecznosć polonijną. W tym roku impreza pod nazwa "Polish Christmas Picnic" odbędzie się w niedzielę, 4 grudnia w godz.11.00-17.00 w Tumbalong Park , Darling Harbour.
Bumerang Polski jest patronem medialnym imprezy.
"Polish Christmas" to największa impreza polonijna w Sydney organizowana już po raz siódmy przed Bożym Narodzeniem. To kolorowa, pełna dynamiki całodniowa celebracja polskiej kultury, zwyczajów i kulinarnych specjalności, angażująca w przeróżny sposób niemal całą tutejszą społecznosć polonijną. W tym roku impreza pod nazwa "Polish Christmas Picnic" odbędzie się w niedzielę, 4 grudnia w godz.11.00-17.00 w Tumbalong Park , Darling Harbour.
Bumerang Polski jest patronem medialnym imprezy.
Australia najlepsza dla surferów
Maroubra Beach. Fot. K.Bajkowski |
Australia to najlepsze na świecie miejsce do surfowania – zdecydowali uczestnicy międzynarodowej konferencji Global Wave Conference, która odbyła się we Francji z udziałem m.in. naukowców, ekologów i surferów z ponad 20 krajów. Australijskie fale pokonały te na Hawajach i w Indonezji.
Więcej: TVN24
wtorek, 1 listopada 2011
Święto Wszystkich Świętych: Między Elizjum i Tartarem
Rysunek pochodzący z XII wieku, zapewne kreślony ręką mnicha uzbrojoną w ptasie pióro, ukazuje scenę niezwykle brutalną dla współczesnego odbiorcy, a jednocześnie praktykowaną w okresie średniowiecza i zapewne nie wzbudzająca tak wielkich – jak obecnie – emocji. Zakonnik z wyraźnie zaznaczoną tonsurą pozyskuje relikwię, ucinając dużym nożem rękę zmarłego uznanego za świętego. Wygląd mnichów wskazuje na zakon cystersów, zwłaszcza że rysunek znajduje się we francuskiej bibliotece św. Łukasza, a czas jego powstania to rozkwit kultu relikwii, czyli fragmentów ciał (doczesnych szczątków) świętych, w kręgu kultury chrześcijańskiej zapoczątkowany po śmierci Chrystusa. Kult relikwii znany był już wcześniej w azjatyckim kręgu buddystów, czczących w jednej ze świątyń na Sri Lance ząb Buddy, twórcy wielkiego systemu filozoficznego, którego zasadami kieruje się ponad 300 milionów ludzi. Prochy Buddy spoczywają w wielu krajach, a miejsca ich złożenia wyznaczają tak zwane „stuppy” – świątynie – relikwiarze.
…”wówczas Bóg posłał kruka, który rozdrapał ziemię, aby mu pokazać, jak ukryć zwłoki brata..” – Koran, Sura V, przypowieść o Kainie i Ablu.
Ta piękna koraniczna przypowieść dotyczy pierwszego zabójstwa i konieczności ukrycia zwłok, jednakże jej sens jest zupełnie inny, głównie ze względów biologicznych. Zmarłych chowano w ziemi, w kłodach drzewa, w całunach, w pozycji kucznej, leżącej, niekiedy – jak na przykład na Krecie – umieszczano zwłoki w wielkich, glinianych garnkach i chowano w naturalnych grotach. Pewien odłam tybetańskich buddystów, poddających ciała swych bliskich kremacji, a także zwolennicy Zaratustry w Indiach rzucający zmarłych sępom na pożarcie, wierzyli w nieustanny obieg materii w naturze.
Bardzo ciekawa jest historia Parsów – otóż w VIII wieku Arabowie dotarli ze swą religią do Persji, skąd – ratując się ucieczką przed islamizacją – wywędrowała do Iranu, a także do Bombaju w Indiach spora część Persów, do dziś żyjących w zgodzie ze swymi dawnymi wierzeniami, związanymi z kultem Zaratustry. Nie chcąc kalać istniejących na naszej planecie żywiołów, czyli ognia, wody, powietrza i ziemi zwłokami swych współwyznawców Parsowie – bo tak się ich w Indiach nazywa – oddają ciała swych zmarłych sępom na pożarcie, chowając tylko pozostawione przez ścierwojady kości. Na przedmieściach Bombaju stoi kamienna wieża o wysokości 10 metrów, zwana Wieżą Milczenia, na której dokonuje się – aż do dzisiaj – ten dziwny dla nas, a tak normalny dla Parsów obrzęd. Kilka takich wież zachowało się także w Iranie. Wokół nich są jeszcze budynki, które służyły przygotowywaniu zwłok przed ułożeniem ich na płaskich dachach „wież milczenia”. Różne są i były formy traktowania ciał bliskich, zawsze jednak do pochówku – poza sytuacjami ekstremalnymi – odnoszono się z wielkim respektem i powagą, pamiętając o tym, że ostateczne rozstanie ze światem czeka każdego z nas.
Subskrybuj:
Posty (Atom)