Boję się, że są u nas młodzi ludzie, którzy nie pójdą głosować. Mój znajomy wyznał niedawno, że ”kilka miesięcy temu rozmawiał z 18-latkiem mówiącym, iż zamierza wyjechać z Polski, bo nie ma pracy, no i w ogóle… On nie może już wytrzymać tego, co robi Kaczyński, który sieje nienawiść; sytuacja w Polsce jest nie do zniesienia, gdyż Kaczyński zieje jadem”.
Miałbym dobrą radę dla tego 18-latka: zanim wyjedziesz za granicę, idź do urny wyborczej, by zablokować powrót Jarosława Kaczyńskiego do władzy. W polityce państwa demokratycznego nieobecni nie mają racji.
To samo chciałbym powtórzyć lewicowemu autorowi wyznania: „Nie chcę już wybierać mniejszego zła w polityce. Chcę wybierać większe dobro”.
Ten piękny frazes może nie znaczyć nic, a może oznaczać rezygnację z udziału w wyborach – skoro nie ma partii, która zrealizuje „samo dobro”, po co się fatygować?
Tak właśnie postąpi zapewne inny pryncypialny lewicowiec, który twierdzi, że nie weźmie udziału w wyborach, gdyż poszczególne partie niczym się od siebie nie różnią. Ów lewicowiec napisał otwarcie, że w ciągu ostatnich lat miotał się między głosowaniem na różne partie, aż doszedł do wniosku, że to wszystko jedno zło.
Szanuję ludzi różnych orientacji, którzy mają wątpliwości. Wszelako apeluję do was o chwilę namysłu. Bojkotując wybory, oddajecie Polskę w ręce ludziom, którzy są mitomanami i kłamczuchami. Ci ludzie wierzą, że katastrofa smoleńska była wynikiem spisku Putina z Tuskiem, a ofiary tej katastrofy zostały „zdradzone o świcie”. Ci ludzie powtarzają, że Polska jest dzisiaj rosyjsko-niemieckim kondominium; ci ludzie bredzą, że wybór Obamy to koniec cywilizacji białego człowieka; ci ludzie zastępowali politykę parlamentarną operacjami służb specjalnych; tych ludzi przyłapano na wielu kłamstwach, gdy przegrywali kolejne procesy sądowe; ci ludzie zmieniali w ciągu jednej nocy ustawy, by przeobrażać media publiczne w instrument własnej propagandy; ci ludzie ogłosili Lecha Wałęsę agentem komunistycznej bezpieki.
Żeby być sprawiedliwym, trzeba przyznać, że ci ludzie bardzo sprawnie robią wielu z nas wodę z mózgu – obiecują złote góry, a dadzą nam kolejne seanse nienawiści w swoich mediach. Jeden z tych ludzi napisał niedawno: „W imię walki z ideowymi adwersarzami idealizuje się chuligana walącego w tych, których nie lubimy”.
Nie chodziło tu jednak o chuligana kibola, lecz o niezbyt mądrego piosenkarza, który podarł Biblię. Chuligaństwo stadionowych miłośników Jarosława Kaczyńskiego jest faktem. Bojkotując wybory, toruje się im drogę do władzy.
Nie róbcie tego – szkoda Polski.
Adam Michnik
Studio Opinii
piątek, 7 października 2011
Wybory 2011: Nerwowa końcówka kampanii
Wszyscy obserwatorzy sceny politycznej narzekali, że kampania jest nudna, miałka, bez ikry, bez specjalnych spięć. Platforma Obywatelska eksponowała chęć kontynuacji rozpoczętego projektu rządzenia, tym bardziej, że zbliża się do Polski druga fala kryzysu, która może załamać nie tylko euro, ale również jedność europejską. Prawo i Sprawiedliwość wyraża chęć naprawy, bo przecież wszystko zmierza w złym kierunku. I eksponuje kolejne wcielenie łagodnego Jarosława Kaczyńskiego. PSL – jak zwykle quasi merytoryczny i „obrabiający” swój twardy, ludowy elektorat. SLD w rytmie disco polo odróżnia się od PO i PiS, raz bardziej od jednej partii, innym razem od drugiej, a po cichu zerka, kto może im dać przepustki na bramie do KPRM, czyli miejsca w rządzie. Na obrzeżach kampanii pętały się Ruch Palikota, ze swoim szefem happenerem, i niby zgrana ekipa Pawła Kowala, PJN. I tylko mniej lub więcej wiarygodne sondaże (raczej mniej…) od czasu bujały mediami. I nagle…
Koniec września, gwałtownie rośnie poparcie dla Janusza Palikota, przynosi efekty wreszcie praca u podstaw, kosztem głównie SLD, ale i PO. Palikot przejmuje radykalniejszych wyborców i wprowadza do dyskusji tematy do tej pory spychane na bok, dotyczące Kościoła, ale również praw kobiet i mniejszości. Koncyliacyjny Kaczyński i schowanie na zaplecze Macierewicza, Fotygi, Brudzińskiego i innych podobnych strachów, nieeksponowanie wątku smoleńskiego, powoduje, że PiS zbliża się do PO, nawet na 2%, a według wewnętrznych badań PiS, nawet zaczyna wygrywać. W SLD panika, Palikot na fali, Napieralskiego nie może wesprzeć chory Aleksander Kwaśniewski, a PO sięga po najpoważniejszy argument – premier wsiada do autobusu, „Tuskobusu” i zaczyna peregrynacje po kraju. Jarosław Kaczyński w ramach ocieplenia pozwala na publikację książki i filmu o sobie. I zaczyna się taniec…
W nocy z niedzieli na poniedziałek ginie kibic zielonogórskiego „Falubazu”, potrącony przez policyjny mikrobus. Premier przerywa objazd Śląska, wraca do Warszawy i po konsultacjach z policją wyprzedza atak na siebie i podległe mu służby, oskarżając innych polityków, że to wykorzystywanie agresywności kibiców do celów politycznych może być przyczyną nocnych rozruchów w Zielonej Górze i zaatakowania policjantów. Poprzedza atak i pacyfikuję sytuację, brak reakcji mógłby przynieść podobne zamieszki i napięcia, jak te kilkanaście lat temu w Słupsku, po śmierci spałowanego nastolatka.
W międzyczasie dziennikarze czytają książkę i znajduję w niej kontynuację wielu różnych fobii Jarosława Kaczyńskiego, zawartych w kilku zdaniach. „Nie sądzę, aby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności” – powiedział prezes w książce – wywiadzie. Zostaje to odczytane i w Polsce i w Niemczech jako sugestia, że córka pastora, naukowiec, a od roku 1990 polityk była pilotowana przez STASI. Skandal jest wielowymiarowy, ponieważ Merkel stoi na czele rządu kraju najbardziej nam sprzyjającego, jest chadekiem, czyli formacją niemalże siostrzaną dla PiS, a do tego oskarżanie szefa sąsiedniego rządu o agenturalność jest po prostu głupotą. Do tego Kaczyński na konferencji prasowej dokonuje lustracji dziennikarza TVN, oskarżając go o niemiecką agenturalność. I wrzuca w spokojną kampanię swojej formacji granat, który porusza błoto z dna… Wszystkie obsesje Kaczyńskiego, te antyniemieckie i antyrosyjskie na świeżo, kilka dni przed wyborami przypominając wyborcom umiarkowanym, czego można oczekiwać po Kaczyńskim i jego ekipie po wyborach. I jeszcze w programie Tomasza Lisa Kaczyński dał się sprowokować prowadzącemu. To jednak nie koniec błędów…
Kaczyński do dziś nie chciał ujawniać nazwisk członków swojego rządu, jeżeli wybory zakończyły się jego wygraną. Dziś przedstawił swoich ekspertów, co można odczytać jako kandydatury rządowe. Te nazwiska, a tam między innymi znajdujemy Waszczykowskiego, którego współpraca z Unią Europejską, Komisją i PE nie zapowiada się różowo, panią Szydło, która miałaby zająć się finansami publicznymi i byłego szefa „Solidarności” Janusza Śniadka, muszą wzbudzić w racjonalnych wyborcach tylko strach.
Jakby było tego mało, Anna Fotyga w trakcie spotkania przedwyborczego ze Sławomirem Nowakiem wplątuje się sama w aferę ze Stadionem Narodowym, gdzie rolę gra jej mąż. Donos na pendrive okazuje się ofertą jej męża, który walczył o kontrakt projektowy przy budowie stadionu…
Dzieje się. Janusz Palikot, czując moc fali jak go pcha, walczy o miejsce w ostatniej debacie telewizyjnej, debacie szefów. Grzegorz Napieralski, jeszcze kilka tygodni temu walczący o pozycję libero w Sejmie, teraz walczy nie tylko o wynik wyborów, ale również o to, aby ktoś z otaczającego go kręgu polityków własnej formacji nie okazał się Brutusem…PJN bezskutecznie próbuje nadać kampanii ton merytoryczny, prospołeczny. A PSL chodzi, jak zwykle, po chałupach…
Tak jest na 3. dni przed ciszą wyborczą. I nikt poważny nie waży się powiedzieć, napisać, kto w niedzielny wieczór 9. października będzie świętował… I jeszcze przez te kilkadziesiąt godzin może wiele się wydarzyć…
Azrael Kubacki
Koniec września, gwałtownie rośnie poparcie dla Janusza Palikota, przynosi efekty wreszcie praca u podstaw, kosztem głównie SLD, ale i PO. Palikot przejmuje radykalniejszych wyborców i wprowadza do dyskusji tematy do tej pory spychane na bok, dotyczące Kościoła, ale również praw kobiet i mniejszości. Koncyliacyjny Kaczyński i schowanie na zaplecze Macierewicza, Fotygi, Brudzińskiego i innych podobnych strachów, nieeksponowanie wątku smoleńskiego, powoduje, że PiS zbliża się do PO, nawet na 2%, a według wewnętrznych badań PiS, nawet zaczyna wygrywać. W SLD panika, Palikot na fali, Napieralskiego nie może wesprzeć chory Aleksander Kwaśniewski, a PO sięga po najpoważniejszy argument – premier wsiada do autobusu, „Tuskobusu” i zaczyna peregrynacje po kraju. Jarosław Kaczyński w ramach ocieplenia pozwala na publikację książki i filmu o sobie. I zaczyna się taniec…
W nocy z niedzieli na poniedziałek ginie kibic zielonogórskiego „Falubazu”, potrącony przez policyjny mikrobus. Premier przerywa objazd Śląska, wraca do Warszawy i po konsultacjach z policją wyprzedza atak na siebie i podległe mu służby, oskarżając innych polityków, że to wykorzystywanie agresywności kibiców do celów politycznych może być przyczyną nocnych rozruchów w Zielonej Górze i zaatakowania policjantów. Poprzedza atak i pacyfikuję sytuację, brak reakcji mógłby przynieść podobne zamieszki i napięcia, jak te kilkanaście lat temu w Słupsku, po śmierci spałowanego nastolatka.
W międzyczasie dziennikarze czytają książkę i znajduję w niej kontynuację wielu różnych fobii Jarosława Kaczyńskiego, zawartych w kilku zdaniach. „Nie sądzę, aby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności” – powiedział prezes w książce – wywiadzie. Zostaje to odczytane i w Polsce i w Niemczech jako sugestia, że córka pastora, naukowiec, a od roku 1990 polityk była pilotowana przez STASI. Skandal jest wielowymiarowy, ponieważ Merkel stoi na czele rządu kraju najbardziej nam sprzyjającego, jest chadekiem, czyli formacją niemalże siostrzaną dla PiS, a do tego oskarżanie szefa sąsiedniego rządu o agenturalność jest po prostu głupotą. Do tego Kaczyński na konferencji prasowej dokonuje lustracji dziennikarza TVN, oskarżając go o niemiecką agenturalność. I wrzuca w spokojną kampanię swojej formacji granat, który porusza błoto z dna… Wszystkie obsesje Kaczyńskiego, te antyniemieckie i antyrosyjskie na świeżo, kilka dni przed wyborami przypominając wyborcom umiarkowanym, czego można oczekiwać po Kaczyńskim i jego ekipie po wyborach. I jeszcze w programie Tomasza Lisa Kaczyński dał się sprowokować prowadzącemu. To jednak nie koniec błędów…
Kaczyński do dziś nie chciał ujawniać nazwisk członków swojego rządu, jeżeli wybory zakończyły się jego wygraną. Dziś przedstawił swoich ekspertów, co można odczytać jako kandydatury rządowe. Te nazwiska, a tam między innymi znajdujemy Waszczykowskiego, którego współpraca z Unią Europejską, Komisją i PE nie zapowiada się różowo, panią Szydło, która miałaby zająć się finansami publicznymi i byłego szefa „Solidarności” Janusza Śniadka, muszą wzbudzić w racjonalnych wyborcach tylko strach.
Jakby było tego mało, Anna Fotyga w trakcie spotkania przedwyborczego ze Sławomirem Nowakiem wplątuje się sama w aferę ze Stadionem Narodowym, gdzie rolę gra jej mąż. Donos na pendrive okazuje się ofertą jej męża, który walczył o kontrakt projektowy przy budowie stadionu…
Dzieje się. Janusz Palikot, czując moc fali jak go pcha, walczy o miejsce w ostatniej debacie telewizyjnej, debacie szefów. Grzegorz Napieralski, jeszcze kilka tygodni temu walczący o pozycję libero w Sejmie, teraz walczy nie tylko o wynik wyborów, ale również o to, aby ktoś z otaczającego go kręgu polityków własnej formacji nie okazał się Brutusem…PJN bezskutecznie próbuje nadać kampanii ton merytoryczny, prospołeczny. A PSL chodzi, jak zwykle, po chałupach…
Tak jest na 3. dni przed ciszą wyborczą. I nikt poważny nie waży się powiedzieć, napisać, kto w niedzielny wieczór 9. października będzie świętował… I jeszcze przez te kilkadziesiąt godzin może wiele się wydarzyć…
Azrael Kubacki
Zmarł Edison naszych czasów
Mówią o nim: Edison naszych czasów. Steve Jobs - Czlowiek Geniusz ktory wiedział, że studia dadzą mu najwyżej prace na zmywaku ale on chcial robić to co kocha. Człowiek pokory, wyrzucony z firmy którą założył wrócił po to żeby ją podnieść i zmienić nasz świat na zawsze.
Najsłynniejsze produkty jego firmy to Mac, iPod, iPhone, iPad - zrewolucjonizowały nie tylko przemysł informatyczny, ale także telefonię komórkową. Stworzył świat wirtualny dzieki któremu lepiej poznajemy rzeczywistość. Steve Jobs dał nam więcej niż nie jeden laureat Nagrody Nobla.
Lider Apple i jeden z największych wizjonerów branży technologicznej zmarł w środę w wieku 56 lat na raka trzustki.
Zobacz jego niebanalną historię:
Historia wielkiego wizjonera
Steve Jobs nie żyje. Fot.M.Yohe |
Mówią o nim: Edison naszych czasów. Steve Jobs - Czlowiek Geniusz ktory wiedział, że studia dadzą mu najwyżej prace na zmywaku ale on chcial robić to co kocha. Człowiek pokory, wyrzucony z firmy którą założył wrócił po to żeby ją podnieść i zmienić nasz świat na zawsze.
Najsłynniejsze produkty jego firmy to Mac, iPod, iPhone, iPad - zrewolucjonizowały nie tylko przemysł informatyczny, ale także telefonię komórkową. Stworzył świat wirtualny dzieki któremu lepiej poznajemy rzeczywistość. Steve Jobs dał nam więcej niż nie jeden laureat Nagrody Nobla.
Lider Apple i jeden z największych wizjonerów branży technologicznej zmarł w środę w wieku 56 lat na raka trzustki.
Zobacz jego niebanalną historię:
Historia wielkiego wizjonera
Ocuppy Wall Street
Zaczynam się ostatnio czuć coraz bardziej jak upierdliwa staruszka, narzekająca na tę straszną młodzież w jej obcisłych rurkowatych dżinsach, z jej okropną muzyką, używająca słowa ‘like‘, jak przecinka i wypełniacza pustki, co doprowadza mnie do spazmów rozpaczy. W barach — młódź, nawet barmani robią się coraz młodsi… Nie mogę się też wyzbyć tej zrzędliwości, kiedy patrzę na kwitnący ruch Occupy Wall Street.
Fakt — wkoło nas świat powoli osuwa się w cień, społeczeństwo obywatelskie przybrało straszną mordę Tea Party, kapitalizm gnije wydając przy tym wyjątkowo smrodliwą woń… Nie wsiądę jednak na mój rower, wyprodukowany przez amerykańską korporację, która obecnie produkuje ten sam rower w Chinach i nie pojadę na Manhattan, by dołączyć do protestu, przypiąwszy uprzednio rower tytanowym zamkiem do parkowego ogrodzenia z obawy, by mi moi bracia nie upłynnili własności prywatnej. Do propozycji rewolucyjnej redystrybucji dóbr podchodzę jak do jeża. Przede wszystkim jednak patrząc na ten protest mam wrażenie, że ruch jest wszystkim, cel… cel w sumie też jest, like, wszystkim.Od jakichś dwóch tygodni Zucotti Park na Dolnym Manhattanie okupowany jest przez grupę około 300–400 osób, przeważnie młodych, choć nie wyłącznie, z hasłami wymalowanymi pisakiem na kartonach wydartych z pudel, zapewne pochodzących z dostaw wszelkiego rodzaju dóbr do sklepów sieciowych, których zroszone łzami i potem trzeciego świata produkty są na nowojorskiej ulicy widokiem codziennym, jak powiedzmy trampki Converse, szalenie popularne wśród protestujących.
Powiewa nad nimi flaga przysłana im przez Paula McCartney’s. Hasła, jak to hasła — rożne: od odwetowych (dzięki grupce z Workers World), rewolucyjnych (ww. redystrybucja), przez miłość i braterstwo wszystkiego i wszystkich, do zielonych (klasyczne save the wales), gay rights, etc.
Jak się okazuje najskuteczniejsza metoda stworzenia ruchu masowego jest jednak nie tyle ideologia, lecz Radiohead.
Z malej grupki wytrwale koczującej w parku w piątek zrobił się blisko 5-cio tysięczny tłum. Powód — ktoś puścił płotkę, że w Zucotti Park ma się pojawić Radiohead.
Nowojorska policja, jak to nowojorska policja: pryska gazem pieprzowym prosto w twarz i aresztuje en masse. W sobotę NYP stanęła przed nie lada zadaniem aresztowania ponad 700 osób blokujących nitkę ruchu kołowego na moście Brooklyńskim. Marsz na Brooklyn był podobno spontaniczny – ci, którzy poszli kładką dla pieszych filmowali tych, którzy postanowili iść dołem i których NYPD metodycznie zakuwała w kajdanki i pakowała do suk przez parę godzin . Żółty banner z napisem „We the People” tymczasowo zwinięto.
Większość aresztowanych wypuszczono po około 10–12 godzinach. Ściągali z powrotem do parku Zucotti witani jak bohaterowie. Po ożywczym śnie od jutra znów będą protestować i obalać system. Ruch jest wszystkim, cel się określi i doszlifuje. Like.
Marta Curry, Nowy Jork
Studio Opinii
czwartek, 6 października 2011
Nobel z fizyki dla Australijczyka!
Kiedy w 1998 r. Brian P. Schmidt wraz z kolegami odkrył, że ekspansja Wszechświata przyspiesza, te ustalenia uważano początkowo za szalone. 13 lat później doczekał się za to odkrycie Nagrody Nobla z fizyki.
Brian Schmidt otrzymuje the Shaw Prize for Astronomy, 2006 |
Informacja o wyróżnieniu dotarła do mieszkającego w Australii Schmidta, gdy właśnie siadał do obiadu ze swoją rodziną.
"Coś podejrzewałem, gdy usłyszałem szwedzki akcent - powiedział astrofizyk agencji AP, wspominając moment, kiedy odebrał telefon ze Sztokholmu. - Ugięły mi się kolana i musiałem chodzić w kółko, by uporządkować myśli".Podczas telefonicznej rozmowy ze Sztokholmem Schmidt tak wspominał swoje badania sprzed lat: "W końcu oznajmiliśmy światu, że mamy takie szalone wyniki: Wszechświat przyspiesza. To wyglądało na zbyt szalone, by mogło być prawdziwe i myślę, że byliśmy trochę przerażeni".
Brian P. Schmidt urodził się w 1967 r. w Missoula (stan Montana, USA). Ma obywatelstwo amerykańskie i australijskie.
Dorastał w Montanie i w Anchorage na Alasce. Licencjat z fizyki i astronomii uzyskał w 1989 r. na Uniwersytecie Arizony, a trzy lata później uzyskał tytuł magistra z astronomii. Pracę doktorską obronił w 1993 r. na Uniwersytecie Harvarda.
Potem przebywał na stypendium w Centrum Astrofizyki Harvard-Smithsonian i w 1995 r. przeniósł się do Obserwatorium Mount Stromlo Australijskiego Narodowego Uniwersytetu, gdzie pracuje do dziś.
Od blisko wieku wierzono, że Wszechświat rozszerza się w wyniku Wielkiego Wybuchu, który miał miejsce około 14 miliardów lat temu. Jednak odkrycie, że ekspansja ta przyspiesza, jest zdumiewająca. Jeśli bowiem proces ten będzie nadal przyspieszał, Wszechświat zakończy istnienie jako zimny i pusty.
Szwedzka Królewska Akademia Nauk zadecydowała o przyznaniu Nagrody Nobla w dziedzinie Fizyki za rok 2011 trzem astrofizykom - Saulowi Perlmutterowi (The Supernova Cosmology Project, otrzyma połowę nagrody) oraz Brianowi P. Schmidtowi i Adamowi G. Riessowi (The High-z Supernova Search Team, podzielą się drugą połową) - za odkrycie, w wyniku obserwacji odległych supernowych, akceleracji tempa rozszerzania się Wszechświata.
Więcej: GazetaPrawna.pl, Teleskopy.net
Subskrybuj:
Posty (Atom)