czwartek, 5 maja 2011
środa, 4 maja 2011
Ten polski inteligent
Doceniam różnice poglądów, poglądy może mieć każdy. Ale nie odważyłbym się wyrokować na temat technologii grafenu, zaś na odwyrtkę, nie szczerzę zębów przy wyrokach ze strony ludzi niezachwianej pewności w bardziej skomplikowanych tematach politycznych. Nieco tylko zęby mnie bolą. Podobnie, gdy odczytuję satysfakcję z podszczypywania wielkich ludzi.
Lekceważyć Jego rolę w wyzwoleniu Polski i światowym upadku komunizmu mogą tylko ci urodzeni po 1989 roku. Pierwszy przyjazd kraju, pierwsza „pielgrzymka”, pozwoliła Polakom zobaczyć, ilu ich jest; co najmniej tych niezwiązanych emocjonalnie z reżimem. Bez tego policzenia się, bez zbudowanego wtedy poczucia większości wobec klasy panującej, nie byłoby Solidarności i jej wiary w sukces. Później obecność Polaka na Stolcu Apostolskim odgrywała wielką rolę w utwierdzaniu polskiego optymizmu i pewności pokojowego rozwiązania wielkiego konfliktu społecznego. Zdalny patronat nad porozumieniem roku 1989, razem z naciskami i gwarancjami amerykańskimi, też odegrał ogromną rolę. Mediację ludzi Kościoła polskiego trudno przecenić, a druga strona wiedziała, że za tymi mediatorami stoi autorytet papieża z jego wpływem na społeczeństwo polskie. Jeśli po stronie byłej klasy panującej gwarancję spokoju dawali generałowie, to po naszej stronie pokój miał za sobą ten właśnie autorytet. I udało się. Tak zapewniono wzór pokoju dla rezygnacji z władzy innych klas panujących w demoludach (poza Rumunią). Miały też w garści wszystko, jak i nasza – broń, policje, armię, pieniądze, administracje, a już wolały gospodarkę rynkową z demokracją. I obóz sowiecki się rozpadł, a Polska odzyskała niepodległość. Bohaterowie, spóźnieni na barykady, mają tu pewną zasługę – że się spóźnili… Palili kukłę Wałęsy wtedy, gdy wychodziły z Polski ostatnie wojskowe formacje sowieckie.
Prowadził ten papież i tajną dyplomację. Swoistą, na otwartym powietrzu – nigdy nie dowiedzieliśmy się, o czym rozmawiali tak długo z gen. Jaruzelskim na uboczu Wawelu, gdzie nikt nie mógł ich podsłuchać. Wystawił tylko potem papież generałowi świadectwo, że głęboko wierzy on w socjalizm.
Chciałbym coś opowiedzieć o polskim inteligencie, który został papieżem Kościoła katolickiego. Wyniósł z domu i z doświadczenia życiowego nie tylko odwagę osobistą, ale i polski, inteligencki zdrowy rozsądek w ocenie sytuacji. W ocenie sytuacji Kościoła, w Kościele, Polski w Polsce, Polski w układzie światowym, wreszcie – całego świata. Miał w Bogu i swojej Matce Boskiej oparcie duchowe, ale wiedział, że w swoich zachowaniach może liczyć tylko na swoją własną mądrość – i mądrość swego starszego przyjaciela, Jerzego Turowicza. Obaj byli bardzo otwartymi głowami, intelektualistami nie zapatrzonymi tylko w siebie. Obaj wiedzieli, że Polska układem z Teheranu została jak po Kongresie Wiedeńskim skazana prawdopodobnie na kolejne 100 lat zaboru i że na więcej powstań po warszawskim już kraju nie stać.
Wiedział to i „Stary prymas”. Nie lubił Turowicza jako modernisty, nie lubił początkowo i „biskupa w krótkich spodenkach”, co to kajakował z młodzieżą, ale przekonał się do jego wewnętrznej siły i niekłamanej wiary, choć biskupa krakowskiego odkrył Paweł VI sam i zapraszał na prowadzenie rekolekcji do Watykanu. Mądrość polityczna i realizm w ocenie sytuacji nie była wyłącznością dwóch krakowskich przyjaciół. Wyszyński, jeszcze jako biskup lubelski, tłumaczył młodzieży szkolnej po wojnie, że ma wyrosnąć jako nowe pokolenie inteligencji polskiej, a nie nowe pokolenie partyzantów. Podpisał też układ Kościoła polskiego z nowymi narzuconymi władzami, który poczytywano za jego ustępstwo; kiedy układ, przezeń wyrachowany, te władze potraktowały jako ustępstwo, upoważniające do dalszych nacisków, odmówił dalszych rozmów i kontaktów. Aresztował go Światło już po śmierci Stalina, a na parę miesięcy przed swoją ucieczką…
To nie „stary prymas” ograniczał ewentualne ambicje biskupa Wojtyły co do reform w Kościele. Nikt temu intelektualiście nie perswadował, że lepiej niczego nie ruszać. Ani Jerzy, mój starszy przyjaciel, ani jego przyjaciel biskup nie byli natomiast rewolucjonistami. Mnóstwo rzeczy się im w Kościele nie podobało, zwłaszcza średniowieczny ceremoniał i dworska obyczajowość, ale Jerzy, zapytany przeze mnie w latach 70. (myślę, że Stefan Wilkanowicz lub Krzysztof Kozłowski mogli usłyszeć coś podobnego) o stosunek do ojca Rahnera, powiedział, że od rewolucji w teologii do rewolucji w Kościele droga jest bardzo długa. I dodał, że Luter mógł odnieść sukces, bo wyznawcy wcześniej od niego mieli dosyć Kościoła, jaki był, a dzisiaj nie ma wśród wiernych Kościoła wyznawców dla Rahnera. Ani „maluczkich”, ani inteligentów. Sobór II Watykański sam był dostateczną rewolucją, i to przeprowadzoną nie wbrew, ale za akceptacją i tej części duchowieństwa, która czuła się „urzędnikami Pana Boga” (to było moje określenie). Kościół przyjął w pełni stanowisko Husa, którego dał spalić na stosie! Lefebryzm był ostrzeżeniem przed znacznie groźniejszymi buntami.
Dzisiejsze wzruszenia ślubem w angielskiej rodzinie królewskiej, przywiązanie do trwałości obyczaju, rytuału, słowem – poczucie ciągłości i tożsamości dzięki ceremoniom tym samym co sto i dwieście lat temu, coś mi uświadomiło. Taki sam duch niegroźnego konserwatyzmu obejmuje feudalizm w funkcjonowaniu hierarchii kościelnej; nikogo z wiernych on nie razi, bo dzisiaj nikomu ten feudalizm jak i monarchia angielska niczym nie grozi, a coś jednak przezeń zachowuje się niezmiennego i trwałego jak rodzina królewska w Anglii. Choć trudno sobie wyobrazić, by Jan Paweł II z Jego poczuciem humoru traktował do końca serio te obyczaje (sam powtarzał słynny dowcip-odpowiedź Jana XXIII na pytanie, ilu ludzi pracuje w Watykanie – „No, jakaś połowa”). Uwielbiał „Zaczarowaną dorożkę”, co wiem z roku 1956. „…Wiąże im stułą stęsknione ręce ksiądz, co podobny był do księżyca”. „Byle nie do księżyca w pełni”, zaznaczył chłopakom.
Jego znowuż dystans do „teologii wyzwolenia”, do idei „Chrystusa z karabinem”, opierał się na odruchowym, naturalnym proteście, na kardynalnej sprzeczności między takim konceptem, a religią dobroci i tolerancji, jaką powinno być chrześcijaństwo. Powrót do religii krucjat, religii krzyża jako broni, był nie do zaakceptowania. Kiedy mnie w kościele Św. Krzyża w Warszawie wyłuskał z tłumu i objąwszy ramieniem, prowadził w swej drodze do ołtarza, powiedział, że Mu się podobał mój tekst w „Tygodniku Powszechnym” o słoweńskich księżach (o ichnich nauczycielach cywilizacji, którzy w ciągu życia dwóch pokoleń przenieśli Słowenię z dzikich Bałkanów do zachodniej Europy bez zmiany miejsca na mapie), zdziwiłem się, że Jego Świątobliwość znajduje czas na „Tygodnik Powszechny”, odrzekł, że go czyta regularnie… Ci słoweńscy księża-pozytywiści byli do zaakceptowania. Modlili się także.
Kiedy został głową Kościoła katolickiego, stanął wobec konieczności odniesienia się do całego świata wobec grożących mu konfliktów. Jeżeli ktoś nie rozumie tej Jego roli, niechże choć trochę pohamuje dzielność podsumowań. Wiedział, że „białego człowieka” z jego własnej winy czekają zasadnicze konflikty i wiedział, że to, co może zrobić Jego Kościół, to nie ograniczać zbawienia do samych wiernych Kościoła – wbrew temu, czego wymagała od wieków ortodoksja katolicka. Złamał fundamentalną ortodoksję: uznał za równorzędne drogi do Boga nie tylko wyznania protestanckie i prawosławie, ale też wiarę w Allaha i wiarę w Jehowę, co oznaczało szansę na zniesienie przedziałów kulturowych, ważniejszych od przedziałów między politykami. Miał nadzieję, że porozumie się także z religijnie traktowanym ateizmem Rosji, że następcy porozumieją się z religiami Indii i Chin. Ten Jego ekumenizm był wielkim przełomem kulturowym, nie tylko religijnym. Zasadniczej miary.Lekceważyć Jego rolę w wyzwoleniu Polski i światowym upadku komunizmu mogą tylko ci urodzeni po 1989 roku. Pierwszy przyjazd kraju, pierwsza „pielgrzymka”, pozwoliła Polakom zobaczyć, ilu ich jest; co najmniej tych niezwiązanych emocjonalnie z reżimem. Bez tego policzenia się, bez zbudowanego wtedy poczucia większości wobec klasy panującej, nie byłoby Solidarności i jej wiary w sukces. Później obecność Polaka na Stolcu Apostolskim odgrywała wielką rolę w utwierdzaniu polskiego optymizmu i pewności pokojowego rozwiązania wielkiego konfliktu społecznego. Zdalny patronat nad porozumieniem roku 1989, razem z naciskami i gwarancjami amerykańskimi, też odegrał ogromną rolę. Mediację ludzi Kościoła polskiego trudno przecenić, a druga strona wiedziała, że za tymi mediatorami stoi autorytet papieża z jego wpływem na społeczeństwo polskie. Jeśli po stronie byłej klasy panującej gwarancję spokoju dawali generałowie, to po naszej stronie pokój miał za sobą ten właśnie autorytet. I udało się. Tak zapewniono wzór pokoju dla rezygnacji z władzy innych klas panujących w demoludach (poza Rumunią). Miały też w garści wszystko, jak i nasza – broń, policje, armię, pieniądze, administracje, a już wolały gospodarkę rynkową z demokracją. I obóz sowiecki się rozpadł, a Polska odzyskała niepodległość. Bohaterowie, spóźnieni na barykady, mają tu pewną zasługę – że się spóźnili… Palili kukłę Wałęsy wtedy, gdy wychodziły z Polski ostatnie wojskowe formacje sowieckie.
Prowadził ten papież i tajną dyplomację. Swoistą, na otwartym powietrzu – nigdy nie dowiedzieliśmy się, o czym rozmawiali tak długo z gen. Jaruzelskim na uboczu Wawelu, gdzie nikt nie mógł ich podsłuchać. Wystawił tylko potem papież generałowi świadectwo, że głęboko wierzy on w socjalizm.
Polski inteligent, romantyczny pozytywista, mówił w swoich homiliach w Polsce o tym, co warto zrobić i za co się zabrać, ale wszyscy cieszyli się jedynie, że jest z nami, skandowali „zostań z nami”, za to ani słuchali, ani potem czytali. Iluż ludzi pytałem, co mówił o morzu, o gospodarce morskiej, o dziedzictwie myśli Eugeniusza Kwiatkowskiego, nikt nie pamiętał, nie słyszał, nie czytał… Popierał papież spółki pracownicze jako przyszłość partnerstwa w biznesie – za Piusem XI, pierwszym w XX wieku propagatorem tego rozwiązania, i za Reaganem, który uczynił spółki pracownicze swoim wręcz programem politycznym jako alternatywą w stosunku do lewicowych nacjonalizacji. Kto o tym wie, kto o tym mówi? Teraz prof. Edmund Wnuk-Lipiński z Grzegorzem Miecugowem przypomnieli, jak w początku lat 90. papież niemal rugał rodaków, wołając o inny sposób korzystania z wolności, bez nienawiści i kłótni. Któż Go posłuchał? I dziś nasi opętańcy grożą „rewolucją, która będzie straszna”, myląc Ukrzyżowanego z łotrami, ściślej - z tym po Jego prawej stronie (dla ścisłości, tak naprawdę z tym po lewej). No, ale i łotrom wybaczono…
Stefan Bratkowski
Studio Opinii
wtorek, 3 maja 2011
Poland Today - wystąpienie Ambasadora RP
Andrzej Jaroszyński, Ambasadora RP w Australii, będzie miał wystapienie pt. Poland Today w Australian Institute of International Affairs w Melbourne, w najbliższy czwartek 5 maja 2011 r.
A country of 38 million people, Poland has witnessed dramatic changes since the collapse of Communism just over two decades ago. The introduction of ‘shock therapy’ in the early 1990s resulted in the transformation of the Poland from a Soviet-style planned economy to one embracing market forces. After some initial reverses, Poland has experienced sustained economic growth, well beyond that of other eastern European countries. This experience in opening up the economy and establishing democratic institutions has enabled Poland to integrate itself fully within European community.
As a member of NATO (since 1999) and as a full member of the European Union (since 2004), Poland plays an active role in European affairs, particularly through its representation in the European Parliament. As a member of the international community, Poland’s military has participated in a number of United Nations’ peacekeeper roles and deployed troops in the 2003 invasion of Iraq.
Although bilateral economic and trade relations between Poland and Australia have in the past been relatively limited, opportunities for expansion are occurring and Australian direct investment in Poland has been growing. An important and active factor in the relations between the two countries is the role of the Polish community within Australia, which amounts to some 164,000 people of Polish origin, about half of whom were born in Poland.
This event is an opportunity to hear from the Polish Ambassador to Australia, Mr Jaroszynski, about how Poland sees itself in the world today. He will outline Poland’s foreign policy and discuss contemporary social and economic conditions in his country.
H.E. Mr Jaroszynski has been Polish Ambassador to Australia since late 2008. Since joining the Polish foreign service in 1990, he has served overseas in Chicago, Washington, as deputy head of mission, and in Oslo, as Ambassador to Norway. Immediately before taking up his current position in Canberra, he was director of the Department of the Americas in the Ministry of Foreign Affairs in Warsaw. A graduate from the University of Maria Curie-Sklodowska, His Excellency held a number of academic positions at the Catholic University of Lubin, before joining the Polish diplomatic service.
--------------
Poland Today
H.E. Mr Andrzej Jaroszynski, Ambassador for Poland
Thursday 5 May, 2011
12 noon – 1.30pm. A light luncheon will be served.
Dyason House
124 Jolimont Road, East Melbourne
-------------
If you plan to attend this function, please advise us at least 1 day before the event.
Phone: (03) 9654 7271; Fax: (03) 9654 6605; Email: [email protected]
Payment is preferred at the door: AIIA members $30; non-members $40
220. rocznica Konstytucji 3 Maja
- Konstytucja majowa to ciągle niegasnące źródło siły i mądrości Polaków - powiedział prezydent Bronisław Komorowski na pl. Zamkowym w Warszawie, na uroczystości z okazji 220. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. W kontekście historycznego dokumentu prezydent mówił, że dzisiaj powinniśmy być dumni z suwerennej, demokratycznej Polski. Podkreślil,
, że "dziś boli serce", gdy słyszy święte słowa dla Polaków "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie" śpiewane "przeciwko współczesnej, przecież wolnej, przecież naszej Polsce".
- Tym głośniej i radośniej powinniśmy śpiewać w dniu dzisiejszym "Ojczyznę wolną pobłogosław Panie", bo tymi słowami dziękujemy za odzyskanie wolności Panu historii, ale i wszystkim ludziom, którzy w tej walce położyli zasługi - zaznaczył.
Więcej: Święto Konstytucji 3 Maja
Koncerty laureatów konkursu chopinowskiego
Serdecznie zapraszam osoby mieszkające lub przebywające czasowo w Sydney i Melbourne na koncerty zwycięzcy Pierwszego Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego w Australii, który trwa obecnie w Canberze. Konkurs został zorganizowany z inicjatywy i przy wsparciu finansowym Ambasady RP w Canberze przez ANU School of Music, przy wsparciu ze strony Friends of the International Chopin Competition of Australia, Rady Naczelnej Polonii Australijskiej oraz rządu stanowego ACT. Biorą w nim udział pianiści z Polski, Australii i Nowej Zelandii. Więcej informacji jest dostępnych tutaj:
www.music.anu.edu.au/chopincompetition i tutaj: www.australianchopincompetition.org .
Koncerty zwycięzcy, który zostanie wyłoniony w konkursie, odbędą się w Sydney Conservatotium of Music w środę 11 maja o godz. 18.00 oraz w Melbourne Conservatorium of Music w czwartek 12 maja o godz. 19.00. Zostały one zorganizowane przy wsparciu Konsulatu Generalnego RP w Sydney. Wszystkie szczegóły w załączeniu. Serdecznie zapraszam Państwa do udziału oraz do przekazania tej informacji polskim i australijskim znajomym.
Przy tej okazji łączę najlepsze życzenia z okazji Święta Narodowego Trzeciego Maja.
Daniel Gromann
Konsul Generalny RP w Sydney
Subskrybuj:
Posty (Atom)