polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

poniedziałek, 7 lutego 2011

Mozaika paryska (3)

 I wreszcie słynna, francuska podkasana muza...

Idę do Folies Bergère, gdzie oglądam na stojąco, kupując nie najtańszy jak na stypendystę bilet na jaskółce, jakąś egzotyczną składankę musicalową w popularnym wydaniu. I francuskim zwyczajem, oczywiście nie obywa się bez golizny i smacznie przyprawionej erotyki! A poza tym jak się nie poweselić i nie obejrzeć, czym karmi się turystów i co się chce pokazać obcym. To też wizytówka! Musiałem zobaczyć to miejsce, cokolwiek by tam nie było, tym bardziej, że występowały tam światowe sławy, począwszy od Chaplina, Fernandela, Yves Montand’a, Sinatry i mima wszechczasów, Marcela Marceau, którego sztukę pantomimiczną podziwiałem. Do dzisiaj pamiętam jak ten „motyl” w jego pantomimie żył w dłoniach i jak mim wspaniale tańczył tango, a w innej scence walczył ze złośliwym krzesłem, na którym chciał usiąść i ciągle mu się nie udawało.

Paryż jest znany z prezentowania artystycznych zjawisk, „połykania” i asymilowania ciekawszych tendencji. Zaprasza Wrocławski Teatr Pantomimy i do teatru Sary Bernhardt przyjeżdża Tomaszewski ze swoim spektaklem. Zachwycony byłem jego twórczością. Uważam, że to, co tworzył Tomaszewski ze swoim, niesamowicie sprawnym zespołem przekraczało unikalną sztukę Marcelu. Byłem olśniony wielością znaczeń i asocjacji, jaką przynosiły mnie teatralno - pantomimiczne przedstawienia polskiego mistrza. I po tym wieczornym spektaklu, sztuki pisane, teatralne, wydały mi się za jednoznaczne, za proste, a spektakl pantomimiczny polskiego zespołu był owiany tajemnicą i transcendencją, wykraczającą poza realność. To wielka sztuka! I to, uświadomiłem sobie właśnie w Paryżu, tolerancyjnym i otwartym tradycyjnie na artystyczne tendencje. Marceau, podobno zazdrościł Tomaszewskiemu, że mógł stworzyć własny teatr. Podniecony, poszedłem za kulisy...Należało to spotkanie jakoś uczcić, więc proponuję kolegom, by iść gdzieś na kolację, wypić winko i porozmawiać...Nie za bogaty sugeruję składkę, ale jakoś to nie idzie, coś tam powoli wysupłują...Rozumiem, każdy zbiera dewizy na przeżycie w Polsce, więc decyduję, że dołożę i kupię jakiegoś „cienkusza”, i co tam...I rozmawiam w nocy ze Stefanem Niedziałkowskim, gwiazdą zespołu, któremu też, jak mnie pali się w głowie...Razem - myślałem - stworzymy teatr ruchu i połączymy pantomimę ze słowem...Musi coś z tego wyjść...I znów ta otwartość paryska! Jakiś brodaty Argentyńczyk zaprasza nas do restauracji, ale my w strachu, że to kosztowne, więc zapewnia, że tam wszystko będzie za darmo i rzeczywiście, jest jakiś ryż zmieszany z czymś tam z olbrzymiej patelni, piwo z maszyny, ile, kto chce, ale to wszystko jest dla mnie nieważne, ważne jest to spontaniczne, nie pretensjonalne spotkanie ludzkie i poczucie wolności w rozmowach... I to, właśnie oferował Paryż. Tę niezwykłą atmosferę! No to my, ujęci honorem kończymy polskim akcentem i zapraszamy, już nad ranem, na zupę cebulową Leszczyńskiego do słynnych Les Halles. Celebracja sztuki „était fini”!

Wiedziałem, że Paryż jest słynny ze swoich café théâtres, których u nas w tym czasie nie było, a które proponują różnego rodzaju teatralne wydarzenia, recitale piosenki i niekonwencjonalne prezentacje artystyczne, w większości wypadków w nietradycyjnej formie, na które nie pozwala przeważnie małe miejsce, niejednokrotnie brak garderoby i wyposażenia w światła, pozwalającego uzyskać efekty wizualne.  Ciekawe jak aktor, piosenkarz, mim obroni się przed tym wyzwaniem - nie chroni go już przecież, pomagająca mu się „wyizolować” bariera światła i przestrzeni - jest „nagi” przed publicznością? Wybieram się, więc do małego café théâtre, inny Argentyńczyk gra „Hamleta”. „Hamleta” w kawiarni? Coś niesłychanego dla mnie, spętanego formą! Do tej pory pamiętam jego konwulsyjnie wykrzywioną, twarz, półnagie ciało, którym protestował z dużą ekspresją przeciwko fałszowi i zbrodni. Całym sobą. To była jakby esencja „Hamleta”. To był bardzo fizyczny teatr. Czyżby znał idee Grotowskiego? Café théâtres i małe teatrzyki pozwalają na eksperyment. W małej salce, w Théâtre de la Huchette debiutował przecież Ionesco, Rumun z urodzenia, nikomu na początku nieznany, a potem głośny przedstawiciel Teatru Absurdu.

Przedsięwzięcia często są niekomercyjne, a takie zawsze są potrzebne dla rozwoju teatru, nawet z głównego nurtu, który najlepsze i najtrafniejsze tendencje, czy pomysły potrafi później wykorzystać. Ta różnorodność ofert i ich akceptacja w paryskim życiu kulturalnym była dla mnie zdumiewająca. Miałem wrażenie, że każdy ma szansę znaleźć swoje miejsce ekspresji. Paryż umie akceptować i przyswajać sobie artystów z innych krajów, jak choćby Picassa, Becketta...i Andrzeja Seweryna, który jest członkiem zespołu w Comédie Française, i wielu, wielu innych. 

Paryż i Francja ma wiele miejsc - zresztą jak każdy kraj - „mitycznych”, które się chętnie odwiedza i wraca do nich, by poznać je lepiej. Tak też było w moim przypadku, gdyż pozytywne w sumie doświadczenia i fascynacje w młodości zostają na długo pamięci.  

Więc, gdy myślę - Paryż...to myślę o wolności ekspresji i twórczej tolerancji, i działa to też, jak hasło wywoławcze, w ogóle dla francuskich wspomnień! I wtedy w mozaikę układają się przeróżne obrazy, te paryskie, i te z przeuroczego południa Francji, i te ostatnie, znów z Paryża, i Tours. Zachwyty i zadziwienia! Spotkania ze sztuką, zdarzenia, sytuacje...i ludzie. 


Zamek Chambord
 A więc, z mozaiki wyławiam przyjazny, szeroki uśmiech celniczki o czekoladowej skórze na lotnisku Bourget, „mojego clocharda”, życzliwego sklepikarza z mojej dzielnicy, niesamowicie przyjazną atmosferę w czasie pobytu w Avignon, Khadiżę, i Aishę z Amanu, która była gotowa dla mnie nauczyć się polskiego, beztroskie pikniki z gorgonzolą i czerwonym winem, mojego sympatycznego opiekuna z Conservatoire, moich przyjaciół z południa, Jacques’a i Annette, Yves’a i Babette, z pięknymi, kręconymi włosami, oraz niewymuszonym, ciepłym uśmiechem i chodem gazeli, i pięknie opalone, półnagie dziewczyny z plaży w Sète, galerie Południa, górę Sainte Victoire, malowaną niezmordowanie przez Cézanne’a, nagrodę – płytę za mój improwizowany taniec w nocnym klubie Montpellier...I kolację z Jean’em i jego dziewczyną, który mnie podarował „Eau Sauvage” na pocieszenie, gdy okradli mnie w Paryżu Libańczycy, których przenocowałem na podłodze w internacie, litując się nad ich losem, a którzy „ulżyli” mojej walizce, pozbawiając mnie wszystkich cepeliowskich prezentów dla przyjaciół z Południa...Pamiętam także melodie ulicznych, chilijskich grajków i płaczącego Chilijczyka, który zazdrościł nam darmowej edukacji, nieświadomego jeszcze, że niczego nie ma za darmo, a ci, co za darmo oferują, zawsze muszą coś zabrać...I pamiętam przemiłą kolację z Pierre Cardin po spektaklu „Repliki” Józefa Szajny w „Espace de Pierre Cardin”, kiedy to mieliśmy tournéepo Francji, i rozmowę z recepcjonistą hotelu w Avignon, który słysząc o niepokojach w Polsce w 80 roku powiedział: - „Co wy tam wyrabiacie, ja tu chcę jeść spokojnie moje „croissants”! Racjonalista Voltaire’a zapomniał widocznie, o polskiej krwi przelanej za Napoleona i o ludzkiej solidarności...I pierwsze strony gazet pamiętam, które drukowały mapę rozlokowanych wojsk radzieckich w Polsce i pisały o inwazji ZSRR na kraj, i strach...I pozytywne komentarze publiczności, że nasz spektakl „Repliki” był wstrząsający, że „incredible”... i że, mimo sukcesów, jak na ironię, impresario francuski uciekł, a w powrocie do kraju pomagała nam polska ambasada...I pamiętam ciężar okrągłego, wielkiego sera, który wiozłem z sobą, a który nam bardzo smakował do wina, przy polskich Polaków rozmowach po spektaklu…
Hotel Chopin
Do tej mozaiki wspomnień dopisują się powroty. Wróciłem do Paryża w 2002-gim i w roku 2010-tym...Więc wraca się, sentymentalnie i po nowe wrażenia. W mozaice pamięci, oprócz smaków i zapachów kuchni francuskiej, zostają Salvador Dali, Chagall, Picasso, Centre Pompidou, Chateau de Versailles, i uroczy Hotel Chopin w Paryżu z połowy 19 wieku, z dyskretną muzyką Chopina…I może śmieszne, ale także ciastko „polonaise”, leżące na wystawie w stylowej cukierni obok...Może przychodzili tu George Sand z Chopinem? I grób Chopina, gdzie widzimy z żoną grupkę Polaków...I zamki nad Loarą, także ten olbrzymi Leszczyńskiego...I po tylu latach, znów powrót do Louvre’u.
      
 I kiedy, z żoną w Sydney siadamy w niedzielę do śniadania w naszej „kuchnio - kawiarni”, a ze ścian patrzą na nas wesołe reprodukcje Miro i tancerka Degas’a, pachnie kawą, a „croissants” i „baguette” leżą na stole...to, łatwo się już można domyśleć, że romans francuski trwa.  

Andrzej Siedlecki 

Poprzednie części: Mozaika paryska (1)Mozaika paryska (2)

_______________  

Andrzej Siedlecki - aktor, reżyser, wykładowca/koordynator Polish Studies na Macquarie University w Sydney jest autorem dwóch książek o sztuce aktorskiej: „Sekrety techniki aktorskiej-Jak uczyć?” i „Być aktorem, Podstawy techniki aktorskiej, Teatr, film, telewizja, radio”. Wydawnictwo FOSZE.

sobota, 5 lutego 2011

Legendy Solidarności w Australii


Andrzej Gwiazda
 Do Australii na zaproszenie Zwiazku Byłych Więżniów Politycznych Stanu Wojejnnego przyjechali legendarni działacze opozycji demokratycznej z czasów PRL, przywódcy sierpniowego strajku 1980 - Andrzej Gwiazda i Joanna Duda-Gwiazda. Jak informuje radio SBS poza częscią prywatna wizyty, bedą również spotkania z Polonią w NSW, Victorii i Zachodniej Australii.

Andrzej Gwiazda sprzeciwiał się aktywnie systemowi komunistycznemu już od lat 50-tych. Po wybuchu strajku w sierpniu 1980 Gwiazda został członkiem prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Współtworzył NSZZ "Solidarność", 17 września 1980, w dniu powołania związku, został wybrany na stanowisko wiceprzewodniczącego związku jako jeden z dwóch zastępców Lecha Wałęsy. Później stał się jednym z głównych oponentów lidera Solidarności.
W rozmowie z Anną Sadurską z radia SBS  Andrzej Gwiazda mówi dlaczego nie podpisał 21 Postulatów Sierpniowych i dlaczego był przeciwny rozmowom "Okragłego Stolu":

piątek, 4 lutego 2011

Egipt - początek i koniec

Mubarak, niezależnie od jego deklaracji, będzie musiał wyjechać z kraju, nie dlatego wcale, że życzy sobie tego ulica, ale dlatego, że życzą sobie tego Stany Zjednoczone.

Arabska „wiosna ludów”, uliczne rewolucje, przemiany demokratyczne, prawo narodu do własnego głosu, obalenie dyktatury… no, i oczywiście, prawa człowieka i ich łamanie w Egipcie, Tunezji, Jordanii… Te i inne podobne dość bzdurne opinie na temat tego, co się rozgrywa w Afryce Północnej i jest szeroko, na żywo, przekazywane na ekranach telewizorów, świadczy o tym, jak nie rozumiemy, co postulowane przez „demokratów” zmiany mogłyby przynieść.
Warto przypomnieć, że tak nikt z tak chętnie teraz komentujących sprawy arabskie specjalistów nie przewidział, że to, co zostało zapoczątkowane aktem samospalenia ulicznego handlarza w Tunezji, rozleje się na inne kraje arabskie i przybierze formę masowych rozruchów.
W krajach arabskich (łącznie z Iranem, który nie jest oczywiście zamieszkały przez Arabów, lecz Persów) jako forma rządów działa tylko dyktatura wojskowa albo islamska albo połączenie ich obu. Jednym krajem demokratycznym, w myśl standardów europejskich w tamtym regionie jest Izrael. Egiptem rządzi żelazną ręką od ponad 30 lat Hosni Mubarak. Rządzi w warunkach stanu wyjątkowego i jest patronem nie tylko wojska, ale klasy średniej tego państwa. I nie odda władzy „ulicy”, lub niezorganizowanej opozycji. Nie odda on, a przede wszystkim nie odda władzy armia, która jest gwarantem bezpieczeństwa wewnętrznego, a także całego regionu. Wojsko, zajmując jak na razie pozycję neutralną, w pewnym momencie będzie musiało wziąć na siebie odpowiedzialność za państwo i dokonać pałacowego przewrotu. Mubarak, niezależnie od jego deklaracji, będzie musiał wyjechać z kraju, nie dlatego wcale, że życzy sobie tego ulica, ale dlatego, że życzą sobie tego Stany Zjednoczone.
Intifada egipska musi zostać zdławiona i państwo musi wrócić na swoje tory, jak się wydaje, kosztem prezydenta Mubaraka. Nie oznacza to wcale automatycznie, że noblista Mohamed El-Baradei stanie na czele państwa. To polityk znany za granicą, o uznanym autorytecie w świecie zachodnim, ale bez pozycji i zaplecza politycznego we własnym kraju. Jeżeli jednak zostanie tymczasowym przywódcą kraju, to tylko z nadania wojska. Przy zgodzie USA , Izraela i Arabii Saudyjskiej.
Armia egipska, szkolona według standardów zachodnich i dobierana tak, aby nie przenikali do niej islamscy ekstremiści, jest gwarantem dla egipskiej klasy wyższej i establishmentu. Jeżeli do władzy doszłoby Bractwo Muzułmański i rozbudziłoby nastroje religijne, mogłoby to doprowadzić do destabilizacji Egiptu. W Egipcie niektóre badania wskazują, że prawie 60% ludności opowiada się za prawem szariatu. Takiego samego, jak panuje w Iranie…
Wydarzenia w Tunezji i Egipcie mogą obudzić cały islamski „pas ognia” zaczynający się od Maroka, a kończący w Pakistanie. Już teraz niepokoje dają się odczuwać w Jemenie, Jordanii, Syrii, Tunezji. Dlatego intifada na ulicach Kairu i innych miast Egiptu musi zostać zakończona jak najszybciej, ponieważ zagraża nie tylko innym dyktaturom arabskim (współpracującym ze Stanami Zjednoczonymi), ale również może radykalnie zwiększyć zagrożenie terrorystyczne w skali całego globu. Dlatego też oficjalne poparcie dla zmian w Egipcie połączone je z zakulisowymi działaniami, mającymi uspokoić sytuację. Jeżeli dojdzie do masowego wybuchu, poza Egiptem – może to mieć nieobliczalne implikacje, łącznie z nowym konfliktem arabsko-izraelskim. Stany Zjednoczone, uwikłane w Afganistanie, mogą sobie tym razem nie dać rady z interwencją, a na to tylko czeka Iran i coraz silniejsze ugrupowania islamskich ekstremistów w Pakistanie.

Azrael Kubacki

Polska Macierz Szkolna zaprasza