Autokarem jechało 49 osób - 47 pasażerów i dwóch kierowców.
Zamiast pojechać tzw. pasem rozbiegowym, kobieta jadąca mercedesem chciała skrócić sobie drogę i wjechała na skrajny prawy pas, którym jechał już polski autobus - tak najprawdopodobniej wyglądał wypadek polskich turystów, którzy wracali do kraju z Hiszpanii.
Z informacji przekazywanych przez niemiecką policję wynika, że wtedy właśnie doszło do zderzenia. W jego wyniku auto osobowe zostało zepchnięte na nasyp, a autokar uderzył od strony szoferki w pierwszy filar podtrzymujący wiadukt. Bus uderzył też bokiem w most, o czym świadczą wgniecenia w karoserii i poprzesuwane fotele wewnątrz. Według wstępnych ustaleń niemieckiej policji przyczynami wypadku była nieuwaga kobiety, która prowadziła osobowego mercedesa i zła pogoda.Wszyscy pytani o ten wypadek mówią, że to coś najgorszego, co widzieli w życiu. Ludzie z dużym doświadczeniem życiowym, zawodowym są w szoku po tym, co zobaczyli na miejscu wypadku. Strażacy, którzy widzieli niejeden wypadek i ludzką tragedię, są wstrząśnięci. Jeden z nich Marko Berenz opowiada, że już z zewnątrz było widać zwłoki. Ubrania, torebki, buty leżały na drodze. - Tak ciężkiego wypadku nigdy w życiu nie widziałem - mówi.
Troje rannych pasażerów odwiedził już premier Donald Tusk, który jest w Berlinie. Prezydent Bronisław Komorowski wystąpił do rządu z inicjatywą wprowadzenia żałoby na terenie województwa zachodniopomorskiego, skąd pochodziły ofiary wypadku.
Więcej: Wypadek pod Berlinem