Marcin Gienieczko opisuje ostatni etap swej podróży przez Australię, w której po nieudanej próbie zdobycia Pustyni Gibsona dociera do swiętej góry Aborygenów, Uluru ( Ayers Rock).
Znowu na swoim wielbłądzie
Po dwóch dniach spędzonych w Warburton wyruszyłem w dalszą drogę rowerową w kierunku Uluru - słynnej góry Aborygenów. Poruszam się Great Central Road. Nazywana jest highway, ale miejscami przypomina bardziej bezdroża niż jakąkolwiek drogę.
Pierwszego dnia przejechałem90 km . Znów przypominam wielbłąda objuczonego bagażem.
Pierwszego dnia przejechałem
W ciągu ostatnich 3 dni przejechałem 330 km , krajobraz powoli zaczyna się zmieniać. To jeszcze część Pustyni Gibsona, ale już czuję przedsmak świętej góry Aborygenów - Uluru, bo trasa wiedzie coraz bardziej pagórkowatymi terenami, w oddali piętrzą się masywy górskie skąpane w australijskim słońcu. To miła odmiana po płaskim dotąd i dość jednostajnym szlaku mało gościnnego outbacku.
Jestem na obszarze Terytorium Północnego, minąłem Docker River. Tą miejscowość, którą rok temu nawiedziło stado 6000 dzikich wielbłądów, które zaatakowało miasto w poszukiwaniu wody. Straty były niewyobrażalne - zniszczone domostwa, ogrodzenia, zanieczyszczona woda dla mieszkańców. Te niebezpieczne zwierzęta, sięgające do 2,1 m i ważące ok.900 kg, staja się plagą i są naprawdę dużym zagrożeniem dla tutejszych mieszkańców. Rower spisuje się bardzo dobrze, nawet nie złapałem ani jednej "gumy". To już sam w sobie sukces. Musiałem trochę spuścić powietrza żeby jakoś jechać po tym piachu, choć ostatni dzień przeprawy był bardzo ciężki. Po raz pierwszy w tej wyprawie pchałem rower około 4 km po piachu jak mąka pod górę.
Przemierzyłem takie osady jak Warakurna i Doctor River. Docieram do świętej góry Aborygenów Uluru przez białych zwana Ayers Rock. Te600 km w 6 dni off roadu zmotywowało mnie do dalszych etapów ekspedycji.
Teraz, kiedy jestem już na asfalcie będę na pewno pokonywał większe odległości. Pamiętam jak miałem 19 lat i jechałem rowerem dookoła Polski. Wówczas z Kętrzyna do Elbląga - blisko 170km pokonałem jednego dnia. Chciałbym ten wyczyn powtórzyć, taki sportowy akcent.
Osady aborygeńskie są bardzo zapuszczone, zaniedbane. Nie mają oświetlenia, zamiast tego Aborygeni palą ogniska koło domu - zupełnie jak w trzecim świecie, który opisywał Ryszard Kapuściński w Hebanie.
Przemierzyłem takie osady jak Warakurna i Doctor River. Docieram do świętej góry Aborygenów Uluru przez białych zwana Ayers Rock. Te
Teraz, kiedy jestem już na asfalcie będę na pewno pokonywał większe odległości. Pamiętam jak miałem 19 lat i jechałem rowerem dookoła Polski. Wówczas z Kętrzyna do Elbląga - blisko 170km pokonałem jednego dnia. Chciałbym ten wyczyn powtórzyć, taki sportowy akcent.
Osady aborygeńskie są bardzo zapuszczone, zaniedbane. Nie mają oświetlenia, zamiast tego Aborygeni palą ogniska koło domu - zupełnie jak w trzecim świecie, który opisywał Ryszard Kapuściński w Hebanie.
Wielka góra Uluru jest naprawdę majestatyczna. Mierzy ok. 300m wysokości i ok.
Rower jest czerwony i pomarańczowy od piachu, łańcuch przypomina wstążkę tego samego koloru. Musiałem wyczyścić piasty, bo piach tam się na dobre zakorzenił.
Co noc towarzyszyły mi wielbłądy, musiałem je odganiać, bo są strasznie natrętne. Noce są tu bardzo gwiaździste. Tylko dingo wyje pod rozgwieżdżonym niebem. Mięsnie są już wypracowane. Piach w ustach i między szprychami. Wieczorem docieram do miejscowości Erldundo, położonej przy przecięciu dróg płn-płd Stuart Highway i Lasseter Highway. Zmierzam w kierunku Adelaide, choć to jeszcze spora odległość, bo ponad 1000km. Czerwony piasek i pustynne równiny otaczające Erldundo, jak większość środkowej Australii, tworzą dość mało zróżnicowany pejzaż i cywilizacja jest coraz bardziej namacalna. Dla mnie akurat to nie powód do radości, bo dla prawdziwego podróżnika taki krajobraz przestaje być wyzwaniem. Po pokonaniu
Przede mną tylko ocean południowy...
Marcin Gienieczko
-------------------------------------
A co z trzecią, morską częścią wyprawy Marcina? O tym m.in. na załączonym video:
Rower Marcina został przygotowany z następujących części:
Rower złożony jest z bardzo mocnej i lekkiej ramy aluminiowej marki MONGOOSE
model NEWMAN 7,7.
Posiada widelec cr-mo firmy DARTMOOR. Napęd jest 24 biegowy (8 rzędów
z tylu, 3 rzędy z przodu).
Posiada 2 typy hamulców: przedni tarczowy mechaniczny firmy HAYES,
tylny szczękowy typu v-brake firmy AVID, dodatkowo wyposażony jest w bardzo
mocne bagażniki firmy CROSSO. Ważną rzeczą w tym rowerze są także opony
marki SCHWALBE model MARATHON EXTREME, które potrafią dzięki zastosowaniu
ceramicznych wstawek zapewnić najwyższy stopień ochrony przed różnymi
defektami. Koła składają się z obręczy trójprofilowych MAVIC, piast na
łożyskach maszynowych NOVATEC i szprych nierdzewnych DT.
model NEWMAN 7,7.
Posiada widelec cr-mo firmy DARTMOOR. Napęd jest 24 biegowy (8 rzędów
z tylu, 3 rzędy z przodu).
Posiada 2 typy hamulców: przedni tarczowy mechaniczny firmy HAYES,
tylny szczękowy typu v-brake firmy AVID, dodatkowo wyposażony jest w bardzo
mocne bagażniki firmy CROSSO. Ważną rzeczą w tym rowerze są także opony
marki SCHWALBE model MARATHON EXTREME, które potrafią dzięki zastosowaniu
ceramicznych wstawek zapewnić najwyższy stopień ochrony przed różnymi
defektami. Koła składają się z obręczy trójprofilowych MAVIC, piast na
łożyskach maszynowych NOVATEC i szprych nierdzewnych DT.
------------------------------------------
Dziękuję moim sponsorom:
Bogusław Stanczyk Orbis Express, Mercedez Benz Polska, Philips Polska, AAMen oraz Alpinus Expedition Team.Marcin Gienieczko
P.S.
Dostałem maila Marguerite Bowen, która w Darwin jest jako Contact Person" dla Polaków w Darwin. Tak formalnie, to jest prezydentem Polish Association NT. Towarzyszyła mi w dniu startu wyprawy rowerowej z Darwin:
Marcin,
Jesteś podróżnikiem z poczuciem optymizmu co jest ja myślę niezbędne aby osiągnąć te zamiary, jakie Ty sobie wyznaczasz. Wierzyc w ludzi jak Ty w sam siebie wierzysz. Wiesz ze aby osiągnąć Twoje plany, które często wydaja się nieosiągalne, potrzebujesz nie tylko Twojego totalnego
zadedykowania, ale również twojego otwartego podejścia do życia, I zaufania w przyrodę I elementy natury. Niczego nie obwijasz w bawełnę, masz odwagę na to aby wyrazić opinie o sobie I o Twoich doświadczeniach.
Jestem dumna z tego ,że miałam okazje Ciebie ugościć u mnie w Coconut Grove, I porozmawiać przy moim breakfast bar o Twoich przygodach I planach na przyszłość.
Wiecej o podrożniku: