fot. Telegram - Slavyangrad |
Pod koniec drugiego roku wojny, sytuacja staje się coraz trudniejsza dla Ukrainy i wspierających ją Amerykanów ze wszystkimi państwami NATO. Optymizm kilku naszych wojskowych celebrytów, którzy przewidywali szybkie zwycięstwo władców z Kijowa, powoli odchodzi w siną dal, a realia zaczynają brać górę nad życzeniami. Kończy się też powoli nasza determinacja w niesieniu pomocy, bowiem okazuje się, że z jednej strony powszechna korupcja Ukraińców powiązana z licznymi błędami w działaniu musiały doprowadzić do sytuacji, w której szybsze rozmowy pokojowe, pozwolą zachować dziesiątki tysięcy ludzkich istnień oraz zmniejszą zniszczenia w infrastrukturze. Nie pomogą tu też oczywiście zapewnienia prezydenta Zełenskiego, który w osamotnieniu wciąż chce wierzyć w swoje zwycięstwo.
Od samego początku tego konfliktu byłem zwolennikiem zakończenia tej bezmyślnej wojny i pokojowego uregulowania tej zbrojonej konfrontacji. Niestety, ale Amerykanie wraz ze swoimi sojusznikami byli przekonani, że kilkanaście nałożonych sankcji oraz wsparcie militarne i finansowe musi rzucić na kolana Rosję, a zwycięzcy przystąpią do dzielenia tego wielkiego rosyjskiego tortu. Stało się zupełnie inaczej. Rosja powoli wraca na swój militarny poziom i obecnie wbrew oczekiwaniom, to właśnie prezydent Putin będzie decydował o sposobie zakończenia tej wojny i przyszłości Ukrainy.