"Flis" premiera. Dominik Górny z reżyser Barbarą Poll i artystami. Fot. E.Jaśkowiak |
„Flis” daje się odczytać w języku, w którym Moniuszko do nas zawsze mówił – a jednak nieco inaczej. Nie był to bowiem język tak skondensowany jak teraz. Tak charakterystyczne dla patrona Teatru Wielkiego w Poznaniu, wskrzeszanie wartości narodowych, w przypadku „Flisa” nie jest pełną liturgią lecz symbolicznym opłatkiem. Wystarcza on jednak, aby patriotyzm nie był jedynie ideą ale i czynem. Tak, to opera kameralna, która może pozostawić niedosyt – albo inaczej – skupia się na tym co jest symbolem – pokazane treściwie lecz wieloznaczne w swojej formie i przekazie, który jest jednym ze znaków rozpoznawczych Moniuszki.
Tajemnicę trzeba
odkrywać. Inaczej nie będzie tajemnicą. Zrobił to dla nas współczesny Scherlock
Holmes dziedziny jaką jest muzykologia – Jakub Mateusz Lis –
„muzykolog-detektyw” – bo tak sam siebie nazywa, a specjalizuje się w muzyce
Moniuszki i Karola Kurpińskiego. Dokonał rekonstrukcji i redakcji pierwotnej
partytury.
Uchylając
kurtynę sekretu jak „Flis” wpłynął na scenę teatru, trzeba odnieść się do
czasu, gdy Jakub Lis pracował nad „Jawnutą”. Odkrył wówczas nieskatalogowane
nuty Stanisława Moniuszki. Rozpisane na dziesięć głosów orkiestrowych; z
uwerturą trwającą ponad osiem minut. To dużo jak na partyturę, której dźwięki z
założenia trwają niespełna godzinę.
Opera
niedokończona czy nieskończona? To i to – zapewne niedokończona – biorąc pod
uwagę inne dzieła Moniuszki i sposób jego podejścia do materii muzycznej ale
również nieskończona w swoim uniwersalnym wydźwięku. Słyszymy w niej
Moniuszkę-melodystę. Zaakcentowana jest programowość i ilustracyjność. Współgra
ona z kostiumami ludowymi ale też na wskroś współczesnymi. To jeden najbardziej
dobitnych elementów „Flisa”, które ożywiają dialog (w domyśle) pojednanie
„Pokoleń” z afisza sezonu artystycznego 2024/2025, ale też pokoleń z życia
datowanego na lata, które każdy z na celebruje na indywidulany sposób.
Emocje
„Flisa” przekraczają szerokości geograficzne…
„Flis” to dzieło
kompozytora polskiego o europejskiej klasie. Przedstawione pod skrzydłami
Gmachu „Pod Pegazem” daje nie tylko jedno pióro zdziwienia i refleksji nad rolą
realizacji teatralnych, które były tworzone w innych czasach niż nasza rzeczywistość. Tak, nad
„rolą”, bo jest ona widoczna. Jest azylem
dla narodowych wątpliwości i uprzedzeń. Tworzy miejsce dla ducha europejskiego
i odkrywania piękna tożsamości kulturowej. I choć scenografia na scenie
przywołuje na myśl polskie szuwary i mokradła, to geograficznie „Flis” z
powodzeniem może odnaleźć swoją ojczyznę w percepcji przedstawicieli rozmaitych
nacji.
Przyjmujemy
patriotyzm uniwersalnie, z szacunkiem osobistym i scenicznym. Odkrywamy go na
nowo dzięki wielobarwnej grze artystów. I tutaj ciekawostka. Chór przyoperowy
Teatru Wielkiego w Poznaniu, nie stał jeszcze nigdy tak blisko publiczności. Widzimy
dosłownie ruch gałek ocznych. Nie przymykamy oczu na żaden z gestów i
wyśpiewanych fraz. Nie można chyba było sobie wyobrazić lepszego rozpoczęcia II
Festiwalu Moniuszki. Brawa dosłownie dla wszystkich zaangażowanych w
przygotowanie tego przedsięwzięcia, a w szczególności: dla Barbary Poll,
reżyserki „Flisa”; autorki dekoracji i kostiumów – Karoliny Grzeszczuk,
dyrygenta – Rafała Kłoczko i orkiestry; odtwórców ról: Zosi – Magdaleny
Stefaniak; Franka – Alberta Memeti; Jakuba – Pawła Trojaka, Szóstaka – Michała
Romanowskiego; Antoniego – Sebastiana Rutkowskiego i Feliksa – Michała
Korzeniowskiego.
Co
stworzy „Pokolenia” w najbliższym czasie
Przed nami
spektrum wydarzeń; projekty dla najmłodszych odbiorców (najnajMONIUSZKO),
wieczory kameralistyki wokalnej w Bazarze Poznańskim oraz w przestrzeni
operowego foyer. Co więcej, prezentacje – po raz pierwszy na scenie Teatru – „Jawnuty”
– przypomnijmy nagrodzonej „operowym Oscarem” – International Opera Awards. Zaraz
po Festiwalu Moniuszki spotkamy się z „Rusałką” Dvořáka w reżyserii Karoliny
Sofulak i pod dyrekcją Martina Leginusa. Zwieńczeniem wrześniowo-październikowego
repertuaru stanie się balet „Don Juan” w reżyserii i choreografii Roberta
Bondary.
Dominik Górny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy