Zalane zabytkowe Kłodzko. fot. YT |
Sztorm Borys unosił się nad południowo-zachodnią Polską, gdzie w ciągu trzech dni spadło prawie tyle deszczu co w ciągu pół roku. W niektórych miejscach odnotowano ponad 400 mm ulewnych opadów deszczu, którym towarzyszyły burze i tornada. Wiele rzek wystąpiło ze swoich koryt, zalewając miasta i wsie. Fala powodziowa przeszła chociażby przez Kłodzko i Głuchołazy, zostawiając za sobą niewyobrażalne zniszczenia. Wielka woda nadeszła szybko, zabierając ze sobą dorobek całego życia wielu Polaków.
Borys uderzył w województwo opolskie i Dolny Śląsk, doprowadzając do powodzi w dniach 14-16 września. W wyniku powodzi zginęło dziesięć osób, tysiące zostały przesiedlone, a od 50 do 70 tysięcy pozostało bez prądu. Poważne alarmy powodziowe ogłoszono w 82 stacjach pomiarowych, przede wszystkim w dorzeczu Odry.
14 września w miejscowości Głuchołazy woda przelała zapory przeciwpowodziowe i zniszczyła tymczasowy most na rzece Białej Głuchołaskiej, co doprowadziło do przymusowej ewakuacji. Zamknięto szkoły w Nysie, Kłodzku i Jeleniej Górze. Pociągi w regionie zostały wstrzymane z powodu licznych przypadków erozji torów i powalonych drzew.
15 września premier Donald Tusk ogłosił stan klęski żywiołowej. Tylko tego dnia z terenów dotkniętych kataklizmem ewakuowano do 2600 osób. W Kłodzku i Nysie zawiodły zapory przeciwpowodziowe, co doprowadziło do powodzi o wysokości do 150 cm w centrum Kłodzka, a burmistrzowie wezwali do ewakuacji. Zapora w Międzygórzu przelała się i została uznana za niekontrolowaną przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Późnym wieczorem tego samego wieczoru zapora w Stroniu Śląskim uległa awarii, powodując gwałtowne potoki na tyle silne, że całkowicie zniszczyły domy. 16 września woda przelała się przez wały przeciwpowodziowe w Jeleniej Górze i Wleniu.
Dramatyczna sytuacja na Nysie Kłodzkiej. W poniedziałek przed południem pękł zbiornik retencyjny Topola. Zagrożenie powodziowe obejmuje wiele miejscowości położonych w dolinie rzeki. Służby apelują o natychmiastową ewakuację. Polski rząd zdecydował o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Będzie obowiązywał na terenach objętych powodzią na maksymalnie 30 dni, a więc na obszarze części województw dolnośląskiego, opolskiego oraz śląskiego.
Wielka fala powodziowa zmierza teraz do Wrocławia - stolicy Dolnego Śląska. Miasto, które ucierpialo w 1997 roku w wyniku katastrofalnej powodzi, tym razem ma chronić przez całkowitym zalaniem zbiornik retencyjny w Raciborzu Dolnym. Kulminacja fali powodziowej na Odrze dotrze do Wrocławia około piątku, 20 września.
na podst. Wikipedia, Wolne Media
więcej info:
Pękł kolejny zbiornik retencyjny, fala powodziowa wzbiera
Zbiorniki retencyjne zamiast zbrojeń
Mocarstwowa Polska doby PiS i PO roi w swoich głowach zwycięską wojnę z Rosją, a tymczasem na zapleczu tradycyjnie aura zaskakuje rządzących. Nie pomogą kurtki premiera Tuska i ministra Klimczaka w maskującym kolorze wody z błotem à la Zełenski.
Kiedy jedni mówią o potrzebie budowy tysięcy zbiorników retencyjnych, które nie tylko chroniłby przed powodziami, ale gromadziły również wodę na czas suszy, inni (ekoterroryści) protestują, uważając, że stanowią one zagrożenie dla przyrody. Co ciekawe, kiedy jednak już te zbiorniki powstają, po jakimś czasie zabiegają o objęcie ich ochroną w ramach programu Natura 2000, ponieważ gromadzą się na nich rzadkie gatunki ptaków, płazów, gadów i ryb. To trochę tak jak z wycinką drzew w Puszczy Białowieskiej. Ekolodzy protestowali najpierw przeciwko wycince drzew, a kornik w tym czasie zżerał w najlepsze dziesiątki tysięcy świerków.
Media TVN, Wyborcza itp. podobne brukowce podburzały jeszcze społeczeństwo przeciwko Lasom Państwowym. Kiedy jednak ekolodzy w końcu zorientowali się, że kornik przejął kontrolę nad Puszczą zaczęli się domagać natychmiastowej wycinki zaatakowanych przez kornika drzew. I tak oto nasze mocarstwowe rządy, które rzekomo zafundowały nam najsilniejszą armię lądową na w Europie, wespół z ekologami prowadzą kraj do destrukcji.
Od ponad dwóch lat wydajemy setki milionów złotych na utrzymywanie wojny na Ukrainie. Wojna dobiega końca, my z pustą kieszenią, a koncerny zbrojeniowe wprost przeciwnie. Nie ma kasy na zbiorniki retencyjne, nie ma na wały, ale na wojnę się znalazły, podobnie jak dla Ukraińców. Mam nadzieję, że te tysiące Ukraińców, które od dwóch lat doskonale bawią się za nasze pieniądze w ramach gestu solidarności ruszy teraz masowo do pomocy Polakom w sprzątaniu po przejściu fali powodziowej w geście solidarności i podzięce.
Wiem, że zaraz padną głosy, że wody było tak dużo, że tu się nie dało nic zrobić. Dlatego powiem wam, że oczywiście może nie dałoby się zniwelować zupełnie skutków tej klęski, ale z pewnością jej skala byłaby znacznie mniejsza gdyby te zbiorniki powstały. Spójrzcie na czeską Pragę – ona była zalana i wyciągnęła wnioski. W Pradze dziś nie królują worki z piaskiem, ale stalowa szczelna bariera wzdłuż Wełtawy.
Arkadiusz Miksa
Źródło: MyslPolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy