polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

wtorek, 13 sierpnia 2024

Viktor Orbán: Walka z katastrofą cywilizacyjną Zachodu

Premier Orbán na Letnim Wolnym Uniwersytecie
 dla młodzieży w Tusványos (Rumunia).
 
Fot. MTI/Biuro Prasowe Premiera/Zoltán Fischer
Od czasów Richarda Nixona Zachód nie miał przywódcy politycznego, który głęboko myślał o geostrategiach, tak jak dziś Wiktor Orbán - pisze Rod Dreher amerykański dziennikarz mieszkający i pracujacy w Budapeszcie, autor wielu książek, w tym bestsellerów w magazynie The European Conservative. Przemówienie Orbána na lipcowym  33. już Letnim Wolnym Uniwersytecie dla młodzieży w Tusványos zostało wygłoszone jako prawdziwa wizja, przekraczająca granice czasu.  Premier Węgier powiedział  też kilka ostrych zdań o grze geopolitycznej Polski.


Od czasów Richarda Nixona Zachód nie miał krajowego lidera politycznego, który myślałby o geostrategii tak głęboko, jak Viktor Orbán na Węgrzech. Kochaj go lub nienawidź, ten człowiek jest głęboki. Jego długie przemówienie na lipcowym spotkaniu Tusványos w Rumunii wyróżnia Orbána jako prawdziwego wizjonera, którego zasięg wykracza poza granice chwili i wykracza daleko poza granice jego małego środkowoeuropejskiego kraju. W rzeczywistości jest to bardzo Orbánowska teza, że to, co czyni go tak fascynującym myślicielem cywilizacyjnym, to fakt, że jest tak głęboko zakorzeniony w węgierskiej ziemi i lekcjach, jakich uczy ona o naturze ludzkiej.

Naturalnie, zachodnie media relacjonujące to wydarzenie widziały tylko kolejny przykład irytującego Madziara narzekającego na Unię Europejską. Ambasador USA na Węgrzech grzmiał, że Orbán rozpowszechnia "kremlowskie teorie spiskowe". Ale jeśli przeczytasz angielską transkrypcję przemówienia, zobaczysz, że media i inni przegapili jego filozoficzne serce. Jest oczywiste, że węgierski przywódca, by użyć popularnego na amerykańskiej prawicy określenia, "wie, która jest godzina" zarówno globalnie, jak i lokalnie, w Europie.

"Nadchodzi zmiana, której nie widziano od 500 lat" – powiedział Orbán. "To, z czym mamy do czynienia, jest w rzeczywistości zmianą porządku światowego", ponieważ Azja staje się "dominującym centrum" świata.

W obszernym przemówieniu Orbán omówił naturę tego tektonicznego przesunięcia oraz to, jak zarówno Europa, jak i Węgry powinny zareagować na jego wyzwania. Pryzmatem, przez który premier widzi globalną przyszłość, jest wojna rosyjsko-ukraińska.

Największym problemem, przed jakim stoi dziś świat, jest słabość i rozpad Zachodu. Zdaniem Orbána, narody Zachodu odwróciły się od idei i praktyk, które uczyniły z nich wielką cywilizację. I choć pojawiają się oznaki, że zwykli ludzie budzą się w obliczu kryzysu i chcą zmian, elity rządzące zachodnimi krajami postrzegają swoje narody jako bigotów i ekstremistów. Jeśli ani klasa rządząca, ani rządzona nie ufają sobie nawzajem, to jaką przyszłość ma demokracja przedstawicielska?

Od lat sześćdziesiątych XX wieku zachodnie elity zaangażowały się w to, co można by nazwać "Johnem Lennonizmem": wyimaginowaną utopią, w której nie ma religii, nie ma państw, nie ma niczego, za co można by zabijać lub umierać, i nie ma historii: to globalistyczny raj, w którym wszyscy ludzie żyją tylko dla dzisiejszych przyjemności – zwłaszcza seksualnych.

Według Orbána ta wizja osłabia, a nawet rezygnuje ze wszystkiego, co umożliwia powstanie narodu. Sześćdziesiąt lat później lennonistyczni marzyciele – zwłaszcza w Europie – stworzyli cywilizację, w której Bóg jest martwy lub umiera, migranci masowo przekraczają granice, których nikt nie chce bronić, a młode pokolenia troszczą się o historię swojego narodu tylko po to, by nią pogardzać.

To cywilizacja, w której rodziny się rozpadają, hardkorowa pornografia jest wszechobecna, perwersja seksualna jest celebrowana jako nowa norma, a dzieci są propagandowo wmawiane do nienawiści i pragnienia okaleczania swoich ciał.

Jest to cywilizacja, w której coraz trudniej wyobrazić sobie solidarność, ponieważ elity polityczne, edukacyjne, biznesowe i kulturalne nauczyły masy, aby dbały tylko o własne pragnienia i przyjmowały prymitywny rasowy plemienność (o ile nie jesteś pochodzenia europejskiego).

To cywilizacja, w której nie ma za co zabijać ani umierać, bo nikt nie ma po co żyć. Jeśli chodzi o kryzys dzietności, to jeśli prawdą jest, że przyszłość należy do tych, którzy się na nią pojawią, to z punktu widzenia Zachodu jej nie ma.

Premier mówił o odrażającej ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, która odbyła się poprzedniego wieczoru, podczas której jeden z wielkich narodów świata zdecydował się zaprezentować w globalnej transmisji z jednej z najpiękniejszych stolic świata jako przywódcy historycznego dążenia do "wolności", które wymagało makabrycznego ścinania głów członków rodziny królewskiej, a zakończyło się na homoseksualistach. transseksualiści i drag queens występujące w groteskowej parodii Ostatniej Wieczerzy.

"Nie stali się wielcy, ale stali się mali" – zastanawiał się Orbán, mówiąc nie tylko o Francji, ale o współczesnym człowieku Zachodu.

W prowokacyjnym filozoficznym dygresji Orbán kontynuował:

W tym miejscu musimy porozmawiać o tajemnicy wielkości. W czym tkwi sekret wielkości? Sekret wielkości polega na tym, aby móc służyć czemuś większemu niż ty sam. Aby to zrobić, musisz najpierw uznać, że na świecie jest coś lub pewne rzeczy, które są większe od ciebie, a następnie musisz poświęcić się służeniu tym większym rzeczom.

Nie ma ich wiele. Masz swojego Boga, swój kraj i swoją rodzinę. Ale jeśli tego nie robisz, ale zamiast tego skupiasz się na własnej wielkości, myśląc, że jesteś mądrzejszy, piękniejszy, bardziej utalentowany niż większość ludzi, jeśli poświęcasz swoją energię na to, na komunikowanie tego wszystkiego innym, to to, co otrzymujesz, to nie jest wielkość, ale wielkość.

I dlatego dziś, kiedy rozmawiamy z Europejczykami z Zachodu, w każdym geście czujemy wielkość, a nie wielkość. Muszę powiedzieć, że wytworzyła się sytuacja, którą możemy nazwać pustką, a poczucie zbędności, które się z tym wiąże, rodzi agresję. Stąd pojawienie się "agresywnego karła" jako nowego typu osoby.

Jeśli ktokolwiek w Europie nadal czyta Dantego, rozpozna dynamikę, o której mówi węgierski premier. W Pieśni 15 Piekła pielgrzym Dante i jego towarzysz Wergiliusz odwiedzają Krąg Sodomitów, gdzie Dante spotyka swojego dawnego mentora, Brunetto Latini. Brunetto mówi Dantemu, jak bardzo jest dumny z sukcesów swojego ucznia i zachęca go do dalszego pisania poezji dla własnej chwały.

Jak wynika z szerszego kontekstu wiersza, Krąg Sodomitów symbolizuje potępiającą kulturową bezpłodność, która wynika z troski tylko o siebie i spełniania własnych natychmiastowych pragnień. W Purgatorio pielgrzym Dante odkrywa prawdę, którą Viktor Orbán wyraził w Tusványos: tylko wtedy, gdy poświęcisz się służbie wyższym celom, możesz osiągnąć prawdziwą wielkość.

Dante Alighieri był znanym poetą swoich czasów, ale nie stał się naprawdę wielki, dopóki nie upadł z powodu utraty władzy i łaski oraz nie przetrwał wygnania, które zwróciło jego oczy ku Bogu i stworzyło Komedię. Nikt nie pamięta wspaniałego Brunetto Latini, ale jak powiedział kiedyś T.S. Eliot: "Dante i Szekspir dzielą świat między siebie. Nie ma trzeciego".

Orbán przedstawił różne propozycje polityczne dotyczące tego, co Europa powinna zrobić, aby nie stać się "skansenem" w dynamicznym nowym porządku świata. Nie był jednak przekonany, że narody Europy Zachodniej – w odróżnieniu od narodów Europy Środkowej – są w tym momencie zdolne do odwrócenia swojego upadku. Ostatnia część jego przemówienia skupiła się na tym, że Węgry przyjęły coś w rodzaju "opcji Benedykta": to znaczy opracowały plan przetrwania i rozwoju jako naród w świecie radykalnych zmian i szeroko pojętego upadku Europy.

Kulturowy wymiar planu Orbána jest najbardziej zniechęcający, choć jest to wymiar, który musi przyjąć każdy europejski naród, który chce przetrwać kryzys, który nas wszystkich dotyka. Można to podsumować jednym zdaniem: "Bóg, ojczyzna, rodzina".

Jeśli naród chce przejść przez tę cywilizacyjną katastrofę bez szwanku, musi odrzucić Wielką Przemianę. Musi zacząć mieć dzieci, i to szybko. Imigracja nie jest żadnym rozwiązaniem. "Doświadczenie Zachodu jest takie, że jeśli jest więcej gości niż gospodarzy, to dom nie jest już domem" – powiedział Orbán. "Jest to ryzyko, którego nie wolno podejmować".

Dziesięć lat temu politolog zajmujący się polityką rodzinną powiedział mi, że właśnie ukończył badanie na zlecenie Unii Europejskiej, która chciała wiedzieć, czy możliwe jest zwiększenie liczby urodzeń bez religii. Uczony zbadał problem i doszedł do wniosku, że nie, to niemożliwe. Powiedział, że Brukseli nie podoba się zakończenie, ale musi być szczery.

Na pewnym poziomie Orbán z pewnością to rozumie, biorąc pod uwagę, że powiedział tłumowi Tusványos, że jeśli Węgry porzucą Boga i staną się krajem "zero religii", zrezygnują z kulturowych podstaw swojej państwowości. Orbán powiedział:

Religia zerowa jest stanem, w którym wiara już dawno zniknęła, ale nastąpiła również utrata zdolności tradycji chrześcijańskiej do dostarczania nam kulturowych i moralnych reguł zachowania, które rządzą naszym stosunkiem do pracy, pieniędzy, rodziny, stosunków seksualnych i kolejnością priorytetów w tym, jak odnosimy się do siebie nawzajem. To jest to, co ludzie Zachodu stracili.

Kontrowersyjnie Orbán powiązał nadejście "religii zero" z uznaniem małżeństw osób tej samej płci. Nie rozwinął tego tematu, ale ma rację – do pewnego stopnia.

W latach trzydziestych XX wieku oksfordzki antropolog społeczny J.D. Unwin opublikował książkę Sex And Culture, naukowe studium historyczne osiemdziesięciu kultur i sześciu cywilizacji. Unwin doszedł do wniosku, że powściągliwość seksualna jest najważniejszym czynnikiem sukcesu kultury lub cywilizacji. Wraz z bogactwem przychodzi liberalizacja seksualna, która przyspiesza społeczną entropię. Liberalizacja seksualna wiąże się również z upadkiem religii, stwierdził Unwin. Gdy kultura lub cywilizacja porzuca ograniczenia seksualne, w ciągu trzech pokoleń jej energia społeczna rozprasza się, a jej mieszkańcy tracą zainteresowanie życiem poza codziennością.

"Każde społeczeństwo ludzkie ma wolność wyboru, czy chce okazywać wielką energię, czy cieszyć się wolnością seksualną; dowody wskazują na to, że nie może robić obu tych rzeczy przez więcej niż jedno pokolenie" – napisał Unwin.

Kiedy więc Orbán obwiniał małżeństwa homoseksualne za śmierć Boga, miał rację tylko częściowo. Małżeństwa osób tej samej płci nigdy by się nie wydarzyły, gdyby rewolucja seksualna nie miała miejsca w latach 60. i 70. Zgryźliwy angielski poeta z połowy XX wieku, Philip Larkin, przejrzał puste obietnice tej rewolucji i doprowadził do jej zasadniczego nihilizmu. W wierszu "High Windows" z 1967 roku Larkin opisał lennonistowską ideę wolności seksualnej w następujący sposób: "Więzy i gesty zepchnięte na bok / Jak przestarzały kombajn zbożowy / I wszyscy młodzi zjeżdżają po długiej zjeżdżalni / Do szczęścia, bez końca".

Prawdą jest, że zapisanie małżeństw osób tej samej płci w prawie i zwyczaju jako ekwiwalent małżeństwa heteroseksualnego jest kulturowym i cywilizacyjnym Rubikonem. To jest punkt, w którym mocno zmaltretowana i wypaczona tradycja chrześcijańska w końcu się załamuje. Wątpliwe jest, aby jakikolwiek naród, który akceptuje równoważność, mógł odzyskać to, co wyrzucił. Węgry nie wypiły jeszcze tej konkretnej trucizny.

To powiedziawszy, niewiele wskazuje na to, że naród węgierski jest czymś więcej niż tylko nominalnie religijnym. Komunizm może zostać zepchnięty na cmentarzysko historii, ale rewolucja seksualna zachowuje całą swoją moc we współczesnych Węgrzech. Pewna pobożna katoliczka z Budapesztu po trzydziestce skarżyła mi się kiedyś, że jej pokolenie "chce tylko, żeby Węgry były węgierską Szwecją" – czyli świecką, wolną seksualnie i żyjącą dla konsumpcyjnych przyjemności.

Podczas gdy większość innych zachodnich prezydentów i premierów to ślepi prowadzący ślepych, Viktor Orbán skupia się na przyszłości z jasnością nieporównywalną z jego rówieśnikami. Czy uda mu się przekonać Węgrów, by zobaczyli to, co on widzi? Czy polityk może sam schrystianizować swój kraj i uratować go przed ciemną nocą upadku, która ogarnęła jego kontynent i cywilizację?

Z pewnością jest to oczekiwanie zbyt wiele od króla, aby był jednocześnie filozofem, kapłanem i ojcem narodu. W rzeczywistości w dawnych wiekach król mógł być w stanie to zrobić. Nie teraz, nie w naszej demokratycznej epoce. Orbán potrzebuje sojuszników.

Gdzie są księża i duszpasterze? Gdzie są artyści i liderzy kultury, którzy odrzucają modny nihilizm i rozpacz na pokazie podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu? Gdzie są ojcowie i matki wychowujący silne rodziny, które kochają Boga, ojczyznę i rodzinę? Gdzie są ci młodzi ludzie, z twarzami tak przyklejonymi do swoich urządzeń, że nie widzą zbliżającej się krawędzi klifu, którzy są gotowi przestać potykać się w kierunku zapomnienia? Te pytania dotyczą nie tylko Węgier, ale każdego narodu słabego i rozpadającego się Zachodu.

Viktor Orbán nie będzie żył wiecznie. Politycznie zawsze dzieli go tylko jeden wybór od przejścia na emeryturę. Jeśli Węgry zignorują jego rady i zdecydują się podążać ścieżką lennonowskiego liberalizmu wraz z Brukselą i Waszyngtonem, będzie to omentalną  tragedią Orbána. I jeśli do tego dojdzie, to z czasem resztka z narodu węgierskiego, zrozumie, jednak za późno, że tak naprawdę to oni sami są winni tej tragedii.


Rod Dreher


Viktor Orbán: Fighting the West’s Civilizational Catastrophe opublikowany został w oryginale 1.8.2024 na europeanconservative.com.

____________________

Rod Dreher jest amerykańskim dziennikarzem, który pisze o polityce, kulturze, religii i sprawach zagranicznych. Jest autorem wielu książek, w tym bestsellerów New York Timesa The Benedict Option (2017) i Live Not By Lies (2020), z których obie zostały przetłumaczone na ponad dziesięć języków. Jest dyrektorem Projektu Sieci Instytutu Dunajskiego w Budapeszcie, gdzie mieszka. 

 * 

Wątek polski: Viktor Orbán o Polsce i geopolityce

 (...)

Viktor Orbán w lipcu na 33. już Letnim Wolnym Uniwersytecie dla młodzieży Tusványos, gdzie co roku wygłasza swoją analizę problemów politycznych, powiedział kilka ostrych zdań o Polsce i naszej grze geopolitycznej w Środkowej Europie. Są warte przytoczenia, więcej – przemyślenia.

Premier na początek uderzył ostro: „Polacy prowadzą najbardziej świętoszkowatą politykę w całej Europie. Moralizują i pouczają nas za relacje gospodarcze z Rosją, a sami w tym czasie beztrosko kupują rosyjską ropę, oczywiście przez pośredników”. Francuzi, którzy „kupują rosyjski gaz LNG, przynajmniej nie moralizują, a Polacy robią interesy i pouczają innych”. Orbán zakończył tyradę westchnieniem: „polityki na takim poziomie hipokryzji nie widziałem od 10 lat”. To zapewniło nagłośnienie jego wypowiedzi.

Orbán dokonał jednak głębszej, strukturalnej analizy naszej strategii. Oskarżył Polskę o złamanie kręgosłupa Europy, którym dla kontynentu była oś Paryż – Berlin. Przypomniał czasy, gdy działała ona, opierając się na europejskich interesach. Gdy Ameryka ponad 20 lat temu dokonała inwazji na Irak i chciała Europy do wciągnąć do tej wojny, kanclerz Schröder i prezydent Chirac wspólnie z prezydentem Putinem wyrazili sprzeciw.

Jednak dzisiaj Europa nie kieruje się własnymi interesami, a mechanizmy tej dramatycznej zmiany Orbán opisał tak: „najpierw widzimy kanclerza Niemiec, mówiącego, że będą wysyłać tylko hełmy, by po tygodniu ogłosić wysyłkę broni. Ten sam kanclerz zgadza się na sankcje, byleby nie obejmowały energii, a za dwa tygodnie sam staje na czele polityki sankcyjnej”. Łatwo powiedzieć „oszalał”, ale nie, „wręcz przeciwnie, jest przy zdrowych zmysłach. Doskonale wie, że Amerykanie i liberalna machina formowania opinii – uniwersytety, think-tanki, instytuty badawcze, media – używają opinii publicznej do ukarania francusko-niemieckiej polityki, która jest niezgodna z amerykańskimi interesami. To jest przyczyna tego fenomenu”.

Pod taką presją wcześniejszą konstrukcję zastąpiła oś Londyn – Warszawa – Kijów. Według Viktora Orbán to „polski plan rozwiązania kwestii położenia między wielkimi Niemcami i wielką Rosją, poprzez zrobienie z Polski największej amerykańskiej bazy w Europie. To zaproszenie Amerykanów tutaj, między Niemców a Rosjan… To stary plan osłabienia Rosji i wyprzedzenia Niemiec”.

Efektem polskiej strategii było zniszczenie koncepcji Grupy Wyszehradzkiej (V4), konstruowaną jako trzeci podmiot między Belinem a Moskwą, nie skierowany jednak na konflikt z nimi. Polska wycofała się z tego konceptu, realizując strategię, nacelowaną przeciwko  tym graczom.

Jednak premier Węgier nie wróży nam sukcesu, gdyż polskiej strategii brak solidnych fundamentów. To „polska pułapka”: „postawili wszystko na jedną kartę, czyli władzę Demokratów w Ameryce. Ci wspierali polskie cele, ale za to narzucali eksport demokracji, LGBTQ, imigrację i transformację wewnętrzną społeczeństwa, która grozi utratą tożsamości narodowej”. A że ta polityka pociąga za sobą poważne koszty, dlatego uważa on, że „polski projekt upadnie, ponieważ Polacy nie mają odpowiednich zasobów do jego zrealizowania. Będą musieli wrócić do Środkowej Europy i V4. Czekajmy więc na powrót naszych polskich braci”.

Viktor Orbán to ktoś więcej niż polityk, to mąż stanu. Jednocześnie bowiem z codziennym sprawowaniem władzy, dogłębnie analizuje politykę, także globalną, by zdefiniować kluczowe siły historii, dominujące trendy i ważne wydarzenia. Nie jest tylko publicystą, takim jak ja, zdanym na skromne, dostępne publicznie okruchy wiedzy. Jest wewnątrz mechanizmów władzy, bierze w niej na co dzień udział. Dlatego warto zastanowić się nad jego diagnozą polskiej strategii.

Andrzej Szczęśniak

całość artykułu z tłem historycznym : Myśl Polska  

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy