Premier Węgier Viktor Orbán podczas wielkiego „Marszu Pokoju” w Budapeszcie: Europa pędzi ku wojnie jak pociąg z szalonym maszynistą, trzeba to zatrzymać. |
„Jesteśmy z wami i dodajemy wam otuchy: niedługo nadejdzie dzień, w którym wasze przeznaczenie zmieni się na lepsze” – powiedział, po czym przekazał pozdrowienia słowackiemu premierowi Robertowi Fico, który został „postrzelony, ponieważ jest po stronie pokoju”.
Premier przypomniał, że ostatni raz spotkał się z uczestnikami Marszu Pokoju przed wyborami. W tym czasie Fidesz-KDNP odniósł swoje największe zwycięstwo, a lewica poniosła największą porażkę. „Nasze zwycięstwo było powszechne, a nasze akcje poszybowały w górę – przypomniał, dodając, że Węgry nie są na sprzedaż ani Brukseli, ani George’owi Sorosowi. Gdybyśmy postawili na lewicę, jej przedstawiciele polecieliby aż do Brukseli, ale nie zrobimy tego, bo jest tam wystarczająco dużo prowojennych polityków. Dlatego wysyłamy naszych własnych przedstawicieli, którzy wierzą w miłość i pokój” – powiedział. Potem przypomniał historię Wyspy Małgorzaty, która jest wyspą pokoju. „Musimy wygrać i wygrać wybory do PE w taki sposób, aby brukselscy biurokraci otworzyli przed nami bramy miasta i wyjechali w popłochu” – oświadczył.
Zwrócił też uwagę, że od 2006 roku partie koalicji rządowej wygrywają wszystkie wybory. „Całkiem nieźle się dogadywaliśmy. Nasz obóz jest największy, nasza jedność najtrwalsza. Nikt nigdy nie był w stanie zmobilizować tak wielu ludzi na rzecz pokoju” i kontynuował: „Jesteśmy największym zastępem pokoju w Europie, największymi siłami pokojowymi w Europie”. „W przyszłym tygodniu zapukamy do milionów drzwi, porozmawiamy z milionami ludzi i ustanowimy światowy rekord mobilizacji” – obiecał.
Według Orbána Fidesz-KDNP jest o krok od wielkiego zwycięstwa. „Wszystko przemawia za nami” – dodał. „To prawda, że doba składa się z 24 godzin, ale ci, którzy wcześnie wstają, mają więcej czasu, a ci, którzy wstają wcześnie, wygrywają wybory” – zauważył, dodając, że „jesteśmy w sytuacji podbramkowej, teraz musimy tylko umieścić piłkę w siatce, ale musimy być ostrożni, bo możemy popełniać błędy”.
„Zadanie, które przed nami stoi, jest tak wielkie, jak nigdy dotąd: nie dopuścić do tego, by Europa poszła na wojnę, co oznaczałoby jej koniec” – ostrzegł premier. Dzisiaj panuje w Europie atmosfera wojenna, a w dążeniu do wojny nie ma żadnych zahamowań. „Zobowiązaliśmy się zatrzymać ten pociąg, żeby kto chce, mógł wysiąść i trzymać się z dala od wojny” – powiedział, wspominając, że Węgrom udało się wysiąść z pociągu migracyjnego na czas, tak też było w przypadku genderowego szaleństwa. „Nie pozwolimy na to, aby nasze dzieci i wnuki zostały zabrane na wojnę – Stop wojnie!”. „Potrzebujemy politycznej przewagi i wpływu propokojowych sił politycznych, dlatego dziś każdy głos oddany na Fidesz-KDNP jest wart dwa, ponieważ wzmacnia wagę propokojowego obozu europejskiego i węgierskiej polityki pokojowej” – powiedział, dodając: „Bądźmy szczerzy, głosy oddane na Fidesz-KDNP ratują teraz życie”.
„Jeśli lewica wygra, to tylko kwestią czasu jest, kiedy dopadnie nas wojna” – ostrzegł. Premier powiedział, że zwolennicy wojny wyobrażają sobie, tak jak w czasie I i II wojny światowej, że będą w stanie pokonać Rosję, a nawet cały Wschód. Sił prowojennych nie da się przekonać, nic ich nie interesuje, dlatego trzeba ich pokonać – to jest jedyne rozwiązanie, według Orbána.
Premier nawiązał do założycieli UE, którzy stwierdzili, że Europa nie może doprowadzić do kolejnej wojny. Przypomniał, że przed I wojną światową Europa była władczynią świata, a po drugiej połowie zarówno jej wschodnia, jak i zachodnia połowa zostały zajęte przez obce mocarstwa. Przyszłość nie rysuje się w jaśniejszych barwach. „Na wojnie nie mamy nic do zyskania, ale możemy stracić wszystko”.
„W pierwszej wojnie światowej straciliśmy dwie trzecie kraju, w drugiej armia węgierska została zniszczona na obcej ziemi, nie było już nikogo, kto mógłby bronić kraju, więc nie mieliśmy już dość sił, aby negocjować ze zwycięzcami” – przypomniał premier, wskazując: „W dwóch wojnach światowych straciliśmy półtora miliona istnień ludzkich, a wraz z nimi ich przyszłe dzieci i wnuki. Jak silny byłby nasz kraj, gdyby go nie to? A teraz oczekują, że znowu pójdziemy na wojnę.
„Nie jestem przekonany, że Bruksela też zrozumie, że nie pójdziemy na wojnę. Nie pójdziemy na wschód. Byliśmy tam już wcześniej, wiemy jak to jest, nie mamy tam nic do roboty. Nie poświęcimy młodych Węgrów, aby spekulanci wojenni mogli zarabiać” – oświadczył Orbán. Według premiera, dolarowa lewica maszeruje ochoczo, zdradzając własnych propokojowych wyborców, ponieważ im za to płacą.
Zwrócił też uwagę, że Bruksela nie zdołała ochronić rolnictwa, strzeliła sobie w stopę sankcjami i nie zatrzymuje się. „Wielu ludzi wierzy, że Zło nie istnieje. A jednak za wojnami światowymi stoi Zły. Nie ulegajmy mu. Nadszedł czas na egzorcyzmy. Pokażmy Sorosowi, gdzie mieszka Bóg Węgrów!”
Dziś to Węgry są silniejsze niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich stu lat. Współpraca wewnątrz kraju, zamknięcie na zewnątrz, oto tajemnica sukcesu. Ale presja jest ogromna, a pytanie brzmi: wojna czy pokój? Czy chcemy przelewać węgierską krew za Ukrainę? – zapytał? „ Nie, nie chcemy! To jest prawda Węgrów, a naszym zadaniem jest uczynić prawdę Węgrów prawdą Europy!”.
„Jedynym antidotum na wojnę jest pokój. Trzymać się z dala od wojny i zachować Węgry jako wyspę pokoju: to jest nasza misja” – oświadczył. „A jeśli nie chcemy, żeby dopadła nas wojna, musimy jej zapobiec. Tej wojny nie da się wygrać na polu bitwy. Potrzebujemy zawieszenia broni i pokoju” – powiedział. Zdaniem premiera, najpierw trzeba wygrać wybory, a potem, wraz z innymi politykami Europejskiej Partii Pokoju, będziemy mogli wspólnie z Amerykanami stworzyć transatlantycką koalicję pokojową, najpierw w Europie, a potem w Stanach Zjednoczonych.
„Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni, odpoczywając siódmego. Nie możemy spocząć na laurach w najbliższą niedzielę” – zakończył Orbán, wzywając do wygrania wyborów i wzmocnienia obozu pokojowego.
Za: Magyar Hirlap
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy