polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Islamiści wkroczyli do Damaszku i ogłosili go "wolnym", dodając, że prezydent Baszar Asad uciekł ze stolicy. Były prezydent otrzymał azyl w Rosji i przybył do Moskwy wraz z rodziną - poinformowały w niedzielę rosyjskie agencje informacyjne RIA Novosti i TASS, powołując się na źródła kremlowskie. Szybkie zajęcie syryjskiej stolicy stanowi kulminację zakrojonej na szeroką skalę ofensywy przeprowadzonej przez Hayat Tahrir al-Sham (HTS). Dowodzone przez byłego dowódcę Al-Kaidy, wcześniej znanego jako Dżabhat an-Nusra, ugrupowanie rozpoczęło w zeszłym tygodniu niespodziewaną ofensywę z kontrolowanej przez opozycję prowincji Idlib w północnej Syrii. Wcześniej dżihadyści wyparli armię syryjską z miast Aleppo, Hama, Homs i Al-Kusajr na granicy z Libanem, zanim wkroczyli do Damaszku.* Rosyjski minister spraw zagranicznych, Siergiej Ławrow, w opublikowanym wywiadzie dla Tucker Carlsona, stwierdził, że kluczowym warunkiem zakończenia wojny na Ukrainie jest uznanie jej za "państwo nieblokowe". Ławrow przekonywał, że Rosja jest gotowa dołączyć do grupy krajów, które zapewnią Ukrainie zbiorowe gwarancje bezpieczeństwa.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

piątek, 7 czerwca 2024

Marian Kałuski: Trzy podróże na Bali

Pura Bratan Water Temple in Bali, Indonesia
Fot. 
Konstantinos Trovas - Wikimedia commons
 CC BY-SA 3.0
Właśnie wraz z żoną wróciliśmy z wakacji na Bali. Był to trzeci mój i nasz drugi pobyt na wyspie. Pierwszy raz na tej pięknej indonezyjskiej wyspie, mającej zaledwie 5,780 km2 i aż 4,5 mln mieszkańców, byłem w 1968 r., a więc 56 lat temu, drugi raz w 1993 r., a więc po 25 latach i teraz po kolejnym długim okresie – 31 latach. Chyba należę do niewielu osób, które mogły na własne oczy widzieć jak wyspa wyglądała prawie 60 lat temu, jak się rozwijała i jak wygląda dzisiaj.

 

Otóż 56 lat temu była to bardzo, bardzo biedna wyspa z ludnością ledwo co egzystującą. Nędza rzucała się w oczy na każdym kroku, tylko w bardzo niewielu budynkach była elektryczność, nie było wodociągów i kanalizacji, dobrych dróg. Ludzie przemieszczali się tylko na piechotę. Na wyspie w zasadzie nie było żadnych turystów. Dlatego na całej wyspie był tylko jeden hotel dla turystów – 10-piętrowy Bali Beach International Hotel w Sanur, zbudowany w 1962 r. mający elektryczność, bieżącą wodę z kranu i kanalizację (rozebrany w 2008 r., na jego miejscu wzniesiono szpital). Był to najwyższy budynek na wyspie. Bowiem od kilkudziesięciu lat obowiązuje na wyspie prawo zabraniające budowania budynków powyżej pięciu pięter.


 Nieliczni turyści byli zaczepiani zazwyczaj przez dorastających chłopców i zachęcani do kupna przedmiotów lokalnego chałupniczego wyrobu. Można było kupić wówczas naprawdę piękne wyroby artystyczne i bardzo tanio. Sam kupiłem ślicznie wykonaną artystycznie rzeźbę Garudy niosącego Wisznu, równie piękną płaskorzeźbę (60x39 cm) wykonaną z drzewa chlebowego – „Zdrada małżeńska” i bogato ornamentowaną tradycyjnie hinduską wieżę z białej kości (19 cm). Dzisiaj takich cacek się nie kupi nawet za duże pieniądze. Jakież dziesięć lat temu w domu towarowym Myer dla milionerów w Melbourne (jego założycielem był Żyd pochodzący z przedrozbiorowej Polski) widziałem podobną rzeźbę Garudy i Wisznu, ale nie tak pięknie wykonaną jak jest moja – no i kosztowała ówczesnych 800 dolarów (moja kosztowała 10 dol. amerykańskich, czyli ok. 150 dzisiejszych dol. australijskich).

 

Wtrącę tu, że pierwsi turyści, a właściwie pierwsza zorganizowana grupa turystów przybyła na należącą wraz z całą Indonezją (wówczas były to Indie Wschodnie) do Holandii Bali w latach 20. XX wieku. Była to bodajże 20-osobowa grupa malarzy, których do podróży do Indonezji i Bali namówili Holendrzy. Wśród nich był Polak – Czesław Mystkowski (1898 Wołyń -1938), malarz i ilustrator. Po ukończeniu Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie w 1924 r. wyjechał na dodatkowe studia do Paryża, gdzie ożenił się z Holenderką jawajskiego pochodzenia Jawajkę Corry van Rhijn. Zainteresował się wycieczką do Indonezji, a zachwycony jej pięknem mieszkał do 1932 r. na Jawie, po czym przeniósł się na Bali, gdzie mieszkał do 1938 r. Zyskał rozgłos jako malarz folkloru indonezyjskiego; tworzył głównie pejzaże, portrety i sceny rodzajowe, dążąc w nich do ukazania walorów indonezyjskiego/balijskiego krajobrazu i kultury oraz piękno ludu balijskiego: np. Kobieta balijska w zielonym soronguZmierzch na plaży w Bali. Wystawiał obrazy w Paryżu i Amsterdamie oraz miał stałą wystawę w Bandungu. Zmarł w Dżakarcie.  

 

Wraz z rozwojem transportu lotniczego wyspę „odkryli” Australijczycy, szczególnie młodzież i młode małżeństwa. Także dlatego, że pobyt na Bali był i jest tańszy od pobytu w australijskim ładnym kąpielisku nadmorskim w Broome (Zachodnia Australia), znanym również jako jedno z większych centrum hodowli pereł na świecie, leżącym naprzeciwko Bali. Od wielu lat spędza na Bali wakacje milion turystów australijskich. Stanowią oni największą turystyczną grupę narodową. Przed Covidem19 było tu również bardzo wielu Chińczyków z komunistycznych Chin. Dzisiaj jest ich dużo mniej. Natomiast teraz na drugie miejsce wskoczyli Rosjanie i Ukraińcy. Nie tyle turyści, co uciekinierzy wojenni – zasobni młodzi ludzie, którzy często wraz z żoną i małymi dziećmi uciekli przed poborem do wojska. Upatrzyli sobie tajlandzką wyspę Phuket, gdzie mieszka aż 350 tysięcy (!) samych Rosjan, no i Bali, na którą w 2022 r., a więc po agresji rosyjskiej na Ukrainę, przyjechało 60 tys. i w samym styczniu 2023 r. dalszych 22 500 potencjalnych rekrutów do wojska, głównie jednak Rosjan (tylko 7 tys. Ukraińców). Chętnie tu tym bardziej przybywali, że władze indonezyjskie przyznawały im wizę na podstawie programu wizowego po przyjeździe. Uchodźcy ci nie mieszkają na wyspie w rozproszeniu. Upodobali sobie duże kąpielisko nadmorskie Canggu, leżące na południu wyspy – 10 km od „okupowanej” przez Australijczyków Kuty, w okolicy Denpasaru. Dzisiaj miasto Canggu, tak przez Rosjan jak i Balijczyków nazywane jest „Little Moscow/Małą Moskwą”.

 

Balijczycy powitali ich swoją tradycyjną gościnnością. Niestety, jak pisał „The New York Times” (23.3.2023), już niedługo po przybyciu tych uchodźców/uciekinierów mieszkańcy Bali znaleźli się w konflikcie z praktykami niektórych tych osób. Nagminnie łamią lokalne prawo, dokonują licznych aktów wandalizmu (np. rosyjski nastolatek został przyłapany na dewastowaniu szkoły, malują graffiti na prywatnych domach), nielegalnie pracują: wielu Rosjan podjęło pracę na wyspie jako instruktorzy surfingu i przewodnicy wycieczek inni założyli własne firmy wynajmujące samochody i domy, łamiąc przepisy regulujące wizy turystyczne i odbierając miejscowej ludności dochody, zajmują się prostytucją, handlem narkotykami, upijają się na umór, powodują liczne wypadki drogowe na wypożyczonych skuterach (56 wypadków w jednym tygodniu), bezczeszczą przedmioty, które są uważane za święte na wyspie (np. jeden Rosjanin wspiął się nago na 700-letnie święte drzewo). Niegdyś gościnni Balijczycy mają już dość. W obliczu lawiny skarg gubernator Bali, Wayan Koster, ogłosił na początku marca 2023 r., że zwrócił się do rządu Indonezji o cofnięcie Rosji i Ukrainie dostępu do programu wizowego po przyjeździe. Dzisiaj, jak mówili mi moi przewodnicy turystyczni, jest jeszcze gorzej. Do poprzedniej listy skarg na Rosjan doszło i to, że w Canggu – swojej „Małej Moskwie” pozakładali nielegalne rosyjskie sklepy z rosyjskimi produktami spożywczymi i restauracje serwujące rosyjskie dania i wiele balijskich legalnych restauracji w tym mieście jest na skraju bankructwa.

 

Tarasowe pola ryżowe. Fot. I.Kałuska
Tak więc końcówka lat 70. i lata 80. zapoczątkowały na wyspie turystykę na wielką skalę. W 1993 r. nasz ładny – w stylu balijskim i dobry hotel był w Kuta. W hotelu tym było kilka rodzin z Polski, a i na ulicach miasta słyszeliśmy kilka razy mowę polską. Jednak wakacje w tym mieście nie należały do przyjemnych. Pełno było Australijczyków, a szczególnie młodych, bardzo hałaśliwych ludzi. Takie hałaśliwe zachowanie się w takich miejscach i na plażach oraz na zabawach tak w Australii i za granicą połączone z piciem piwa (to narodowy trunek) do nieprzytomności jest charakterystyczne dla młodych Australijczyków. Dobrze, że zorganizowaliśmy sobie wycieczki turystyczne do ciekawych miejsce na wyspie, m.in. jedną dookoła wyspy czy na przecudne ryżowe pola tarasowe oraz na balijskie występy teatralne. One przyjemnie muskały nasze poczucie piękna – w tym wypadku przyrodniczo-kulturalnego. Co irytowało człowieka, to nachalne i na każdym kroku wpychanie nam różnych rzeczy przez miejscowych kramarzy. Cywilizacja turystyczna (kilka milionów turystów rocznie) bardzo zmieniła Bali, a stopa życiowa Balijczyków poszła wyraźnie w górę. Pandemia Covid19 bardzo uderzyła w gospodarkę Bali, która żyje w 90% z turystyki. W 2020 i 2021 r. prawie nie było turystów. Balijczycy płacą wysoką cenę za to. Np. cena kilograma ryżu wzrosła z 1 dolara austr. w 2019 r. do 1,70 dol. dzisiaj, biorąc pod uwagę to, że przeciętna rodzina balijska zjada ok. 400 kg ryżu rocznie.


 

Teraz po raz trzeci postanowiliśmy polecieć na Bali. Żona zaznaczyła jednak, że nie chce powrotu do pełnej turystów, krzykliwej i pijackiej Kuty. Okazało się, że i inni Australijczycy podzielają jej opinię o szeroko dotychczas reklamowanej Kucie. Wielu z nich przeniosło się na północ od Kuty – do Seminyak czy na wschodnie wybrzeże – do Sanur, które zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. My wybraliśmy nowy i elegancki hotel Grand Mercury w Seminyak ze słynną i najpopularniejszą w mieście grecką restauracją Santorini. Grecką kuchnię znamy z Melbourne, które jest największym skupiskiem społeczności greckiej w Australii. Polubiłem ją podczas 42-dniowej podróży morskiej po Pacyfiku w 1968 r. na greckim statku turystycznym „Queen Frederica”. A jak chodziliśmy ze sobą przed ślubem to bardzo często przed kinem chodziliśmy do greckiej restauracji na Lonsdale Street, albo do europejskiej na Flinders Street, w której atrakcją był żywy krokodyl. Wnętrza ówczesnych kin w Śródmieściu (City) Melbourne były prawdziwie bajkowe. Aż żal było je opuszczać po seansie.

 

Kuchnia balijska nam odpowiadała, gdyż nie jest za pikantna. Naszym prywatnym przewodnikiem turystycznym po Bali była Balijka o imieniu Avirana. Cztery nasze wycieczki trwały od 9 do 11 godzin, więc mogliśmy z nią dużo sobie porozmawiać na temat Bali, Balijczyków, kultury i religii balijskiej (hinduizm; na pozostałych wyspach indonezyjskich króluje islam, a na wyspie Flores dominuje katolicyzm). Balijczycy są średniego wzrostu, Balijki bardzo szczupłe w przeciwieństwie do dziewcząt wysp Pacyfiku, które są bardzo solidne, bo w ich kulturze korpulentny człowiek to dobrze sytuowana osoba. Nie widziałem żadnej grubszej Balijski. Avirana tłumaczy to dietą nie tylko Balijek, ale także wszystkich ludzi Dalekiego Wschodu. Jej rodzina jest pięcioosobowa. Mówi, że zawsze z rana gotuje jedzenie dla całej rodziny na cały dzień (3 posiłki) złożone z 1¼ kg ryżu, pół kilograma mięsa i dużej ilości różnych świeżych warzyw. Wszystko to jest zjadane i nic nie jest przechowywane w lodówce. Tylko na specjalne okazje gotowane są inne potrawy. Ale, jak mówi stare powiedzenie: „nie kijem go to pałką”. Ryż jest niezdrowy – powoduje u ludzi cukrzycę. Dlatego dużo Azjatów, w tym Balijczycy ma cukrzycę.

 

Nie kijem go to pałką uwidacznia się również w sprawie otrzymania pracy na Bali. Bowiem osoby obojga płci mający powyżej 35 lat mają małe szanse na otrzymanie jakiejkolwiek pracy. Chodzi tu wyłącznie o otrzymanie pracy. Tzn. osoby, które otrzymały pracę przed 35 rokiem życia i ukończyły 35 lat nie tracą pracy. Jednak problem ze znalezieniem pracy po powrocie na Bali mają również młode osoby, które zatrudniły się do pracy na wielkich statkach turystycznych, aby zarobić trochę grosza. Spodziewa się bowiem od nich tego, że po powrocie z pomocą zarobionych pieniędzy powinny założyć swój własny interes.


Pomnik w Kuta upamiętniający ofiary
 zamachu terrorystycznego w 2002 r
Fot. I.Kaluska

 

Avirana jest praktykującą hinduską, podobnie jak nasz pierwszy przewodnik turystyczny Eddy, który po 10 latach pracy na statkach amerykańskich powrócił na Bali, kupił samochód i został taksówkarzem największej na wyspie firmy turystycznej. Opowiadali nam wiele i ciekawie o tej religii. Od indyjskiego hinduizmu balijski hinduizm różni się m.in. tym, że nie jest wegetariański, co do szpiku kości oburza turystów indyjskich, których jest tu pełno. Przyjeżdżają z własnymi garnkami i sami sobie gotują jedzenie. Również kastowość nie jest ważna w społeczeństwie balijskim jak jest wśród indyjskich hindusów; na Bali kapłani pochodzą z wszystkich kast i pełnią posługę we wszystkich kastach. Nie ma miłości między obiema grupami także i z tego powodu, że z Indii przyjeżdżają tu jako turyści tylko i wyłącznie ludzie raczej bogaci, którzy na „biednych” Balijczyków patrzą z góry i ogólnie są ponoć niegrzeczni w zachowaniu wobec swych balijskich współbraci w wierze. Chłodne są także stosunki Balijczyków z indonezyjskimi muzułmańskimi przybyszami na wyspę. Kiedy byłem na Bali w 1968 r. to nie przypominam sobie, abym widział muzułmanów, którzy strojem odróżniają się od Balijczyków. Dzisiaj stanowią około 15% ludności wyspy. Z pomocą muzułmańskich władz indonezyjskich, czyli jako osoby uprzywilejowane, przyjeżdżają tu do pracy w administracji, szkolnictwie i w hotelach, odbierając pracę Balijczykom i ich awans społeczny. Rząd buduje tu okazałe meczety. Dwa są przy lotnisku międzynarodowym i zapewne mają dowodzić, że to również kraj muzułmański. Prawie 3 miliony Balijczyków nie ma własnego uniwersytetu. Język wykładowy na tutejszych uniwersytetach jest wyłącznie indonezyjski, co sprzyja asymilacji.       

 

Przejeżdżając przez miasta i miasteczka Bali w żadnym z nich nie zauważyłem budynku poczty. Rzuciło mi się to w oczy, gdyż w Australii, którą miałem okazję bardzo dobrze poznać (przez 12 lat mieliśmy samochód służbowy w prawem korzystania z niego na terenie całej Australii plus darmową benzynę i reperacje na koszt firmy), nawet w małych miasteczkach budynek Australia Post jest nie tylko w centrum miasta, ale zazwyczaj jest to bardzo okazały i ładny budynek czy budyneczek. Otóż na Bali (Indonezji?) są urzędy pocztowe – zazwyczaj małe i jakby ukryte przed człowiekiem. Najmniej zajmowały się zawsze (nawet jak nie było współczesnych metod komunikacji) i zajmują się przesyłką listów, a to przede wszystkim z tego powodu, że domy w miejscowościach balijskich nie mają numerów. Jak jakiś śmiałek zdecyduje się na wysyłkę listu, to wówczas dostarczany jest on do urzędu miejskiego, który zawiadamia daną osobą o jego odebraniu w urzędzie. Avirana mówi, że cały ten proces może trwać do kilku tygodni.

 

I tak doszliśmy do naszego trzeciego pobytu na Bali. Wyspa i Balijczycy jeszcze bardziej się zmienili. Zmienili na lepsze. Wciąż życie nie jest łatwe, ale dużo, dużo lepsze nie tylko w porównaniu z 1968 r., kiedy panowała tu totalna bieda, czy od tego w 1993 r., kiedy już widać było postęp we wszystkich dziedzinach życia. Np. nie ma chyba na wyspie ani jednej rodziny, która by nie miała skutera, który stał się powszechnie używanym i koniecznym środkiem transportu. A kupno takiego skutera to wydatek 2500 dolarów – to dużo jak na tutejsze zarobki. Prawda, pożyczają pieniądze na jego kupno, ale ten dług potrafią spłacić. Wszystkie dzieci muszą chodzić do szkoły do dwunastego roku życia, znacznie poprawiła się higiena i opieka medyczna. Dzisiaj powszechnie krytykuje się kolonializm. Ale jak mówi Avirana, koloniści holenderscy wprowadzili na Bali dobre europejskie prawa, obalające okropne, niekiedy barbarzyńskie prawa z okresu przed kolonialnego, zbudowali na wyspie pierwsze bite drogi, pierwszą szkołę dla tubylców i pierwszy szpital, zapoczątkowali uprawę kawy, a Kopi Luwak jest dziś rzekomo najlepszą i najdroższą kawą świata.

 

Podczas każdego pobytu na wyspie zwiedziłem czy zwiedziliśmy szereg świątyń i pięknych miejsc. Także teraz, już w Melbourne opracowaliśmy plan pobytu na wyspie. Połowa czasu przeznaczony była na odpoczynek na plaży (2 min. od hotelu) lub w ładnym przyhotelowym ogrodzie (przez cały rok temperatura na Bali wynosi 30-32 stopnie, a teraz jest pora sucha). Pierwszego dnia Eddy zabrał nas do świątyni Tanah Lot z XVI wieku, cudownie położonej na formacji skalnej na Oceanie Indyjskim, kilkadziesiąt metrów od brzegu, następnie w rejon Ubud, gdzie są skalne grobowce królów balijskich, potem do przepięknych tarasowych pól ryżowych otoczonych lasem palmowym i pięknym kwieciem, i na koniec do czynnego wulkanu Mount Batur (1717 m), znajdującego się w północno-wschodniej części wyspy, w górach Kintamani. Jest to jeden z najbardziej aktywnych wulkanów na Bali i popularny punkt widokowy dla turystów, gdyż jest malowniczo położony. Tam mieliśmy nasz pierwszy balijski obiad, na który złożyły się rosół z kukurydzą, małe porcje różnych potraw oraz deser – budyń ryżowy. Podczas drugiej wycieczki razem z przewodnikiem Aviraną i jej uczącą się asystentką – ładną Balijką o imieniu Jesie (przy niej czułem się młodszy) zwiedziliśmy tradycyjne balinejskie domostwo w wiosce Batuan oraz pobliską ładną i dużą świątynię Pura Puseh z 11 wieku, po czym pojechaliśmy do wodospadu Tegenungan koło wioski Kemenuh nad rzeką Petanu. Wodospad ma tylko 15 metrów, ale robi wrażenie, a dodatkową atrakcją jest również wyjątkowy punkt widokowy na dolinę, dżunglę i wodospad przy głównym wejściu. Na ponownie obiad balijski mieliśmy zupę ogórkowo-pomidorową z sokiem kokosowym, kaczkę po balijsku, a na deser lokalne owoce. Po objedzie pojechaliśmy do drugiej świątyni – Tirta Empul w pobliżu miasta Tampaksiring, słynącej ze świętej wody źródlanej, do której balijscy Hindusi udają się na rytualne oczyszczenie zwane Melukat. Do basenu obok wyznawców hinduizmu wchodziło pełno białej młodzieży. Trzecia wycieczka, ponownie z Aviraną zaprowadziła nas do wyjątkowo atrakcyjnej widokowo świątyni Pura Luhur Uluwatu. Wzniesiona jest na wysokiej skale (80 m) nad brzegiem Oceanu Indyjskiego. W świątyni, w której buszują małpy, spotkała mnie przykra niespodzianka. Otóż stojąc przed murkiem amfiteatru niespodziewanie małpa z tyłu podeszła do mnie i wyrwała mi z nosa okulary. Odzyskał je dla mnie specjalnie wyszkolony mężczyzna do odbierania małpom skradzionych przedmiotów (okulary, czapki, telefony komórkowe, butelki z wodą itd.), szczęśliwie znajdujący się w pobliżu. Po drodze do świątyni minęliśmy Posąg Garuda Wisnu Kencana znajdujący się w Parku Kulturowym Garuda Wisnu Kencana. Został zaprojektowany przez Nyomana Nuartę. Jego budowa trwała dwadzieścia osiem lat i kosztowała około 100 milionów dolarów. Całkowita wysokość pomnika, łącznie z 46-metrowym cokołem bazowym, wynosi 122 m. Jest to najwyższy posąg hinduskiego bóstwa i najwyższy posąg w Indonezji. Pomnik został ukończony 31 lipca 2018 r., a inauguracja przez prezydenta Indonezji Joko Widodo odbyła się 22 września 2018 r. Po zwiedzeniu świątyni, po zachodzie słońca byliśmy na balijskim przedstawieniu hinduistycznym Kecak, które miało miejsce w przyklasztornym amfiteatrze nad morzem.


Kąpiel w świętej wodzie w świątyni 
Tirta Empul. Fot. I.Kałuska

 

Czwarty dzień przeznaczony na wycieczkę przeznaczyliśmy na zwiedzenie najbardziej eleganckiej miejscowości kąpieliskowej – Sanur, stolicy Bali – Denpasaru i Kuty. W Denpasarze zwiedziliśmy monumentalną katedrę katolicką. Diecezja Denpasar, utworzona w 1961 r., obejmuje prowincje Bali i West Nusa Tenggara o obszarze 25,953 km2, ma 9,425,352 ludności, w tym zaledwie 49 245 katolików, 55 księży, 23 zakonników, 190 sióstr zakonnych i 23 parafie. Obecna okazała katedra pw. Ducha Świętego została zbudowana w stylu balijskim w latach 1993-98 z bardzo dużą pomocą finansową rządu indonezyjskiego, który budując liczne meczety na terenie hinduistycznej Bali, chciał pokazać, że toleruje i wspiera także katolików, co tak to słodko wcale nie wygląda. Rzucały mi się w oczy liczne i okazałe budynki administracji lokalnej i różnych instytucji państwowych, których nie powstydziła by się stolica wielu małych państw, jak np. Litwy, Albanii czy Słowacji. Po zwiedzeniu Denpasaru pojechaliśmy do Kuta, aby zobaczyć nasz stary hotel, a przede wszystkim pomnik upamiętniający 202 ofiary, w tym 88 australijskich, terrorystycznego zamachu bombowego, dokonanego przez islamistów indonezyjskich 12 października 2002 r. W miejscu zniszczonego pubu Paddy's Pub na Legian Street zbudowano stały pomnik z misternie rzeźbionego kamienia, wysadzany dużą marmurową tablicą, na której widnieją nazwiska i narodowości każdego z zabitych. Otaczają go flagi narodowe ofiar. Pomnik został odsłonięty 12 października 2004 r., z udziałem ambasadora Australii i indonezyjskich urzędników. Kuta tym razem zrobiła na nas dobre wrażenie, gdyż bardzo wypiękniała.

 

Niestety podczas obecnej podróży po Bali nigdzie nie spotkałem Polaków, nigdzie nie usłyszałem polskiej mowy. Przypuszczam jednak, że moi rodacy odwiedzają tę piękną wyspę.


Marian Kałuski

zdjecia: Irena Kłuska

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy