Fot. E.Jaśkowiak |
Dominika to nazwa wyspy. A jednocześnie to Twoje imię…
To
wyspa na Morzu Karaibskim. Małe Antyle, pomiędzy Gwadelupą a Martyniką. Chociaż
jeszcze nie byłam na tej wyspie, to czytałam, że jest tam niesamowita flora i
fauna.
Jak się mieszka na wyspie Dominika? A może to
Ty jako artystka jesteś wyspą?
Dobre pytanie. Na pewno chciałabym żyć wśród natury. To, co ziemia potrafi sama zrodzić: kwiaty, trawę, drzewa, wszystko to, co jest z jej serca, bardzo sobie cenię. Jednak, potrzebowałabym domu. Chciałabym mieć swoją bezpieczną przestrzeń, w której mogłabym się ukryć przed burzą. Chcę spokojnie zamknąć okno i drzwi, przeczekać deszcz i powitać słońce.
Na boso?
Oczywiście,
że tak!
Wspomniałaś o ogrodzie. Bardziej intrygująca dla
Ciebie jest roślinność dzika czy w stylu ogrodów angielskich?
To
można pogodzić – zrobić tak, aby i natura miała swoje miejsce i żeby to, co
piękne było dotknięte ręką ludzką.
…a skoro tak, do jakiego kwiatu, porównałabyś swoją
osobowość?
Moją
osobowość porównałabym do eustomy. To piękny kwiat, nie tak bardzo znany. Jest
delikatniejszy niż róża. Przepięknie się rozwija. Jak dołoży się jeszcze do bukietu gipsówkę, to wyglądają
razem tak delikatnie.
Czasem rozmawiam z kwiatami, a Ty, Dominiko, czego
jako kwiat artyzmu potrzebujesz do życia?
Na
pewno uwagi – sam dobrze wiesz, że dla artysty potrzebna jest uwaga i
docenienie… Posiadanie swoich odbiorców, ich szacunek… Wiadomo, że na to
pracuje się latami, ale choćby pragnienie spotkania z Twoimi interpretacjami
piosenek, w Twoim przypadku – z Twoim
tekstem, jest czymś wspaniałym.
Ważna
jest też cisza. Bo muzyka potrzebuje ciszy. Ważny też jest dialog z
publicznością, ale wcześniej trzeba się wyciszyć.
A można się uśmiechnąć?
Naturalnie.
Tak. W czasach pandemii, bardzo brakowało uśmiechu publiczności, bo wszystko
było online. Teraz jeszcze bardziej doceniam ich szczery uśmiech podczas
występów.
Wracając do herbu wyspy Dominika, w którym są papugi.
Jakich słów nauczyłabyś tych papug?
To
są urokliwe papużki. Chciałabym, aby wszystkim ludziom życzyły dobrego dnia,
albo mówiły komplementy, aby obudzić ludzi z letargu i przypomnieć, że życie
jest piękne. Żeby na chwilę się zatrzymali i poczuli, że warto być tu i teraz,
żeby być a nie bywać.
Wielu artystów, z którymi przeprowadzałem wywiad mówiło,
że artystą się bywa, a nie jest… Możesz doprecyzować swoją myśl?
Lubię
być prawdziwa w tym, co robię. Nie potrafię i nie chcę oddzielać życia
scenicznego od „normalnego”. Jestem
zawsze taka sama. Czasem ludzie mówią mi, że jestem niedzisiejsza. Dla mnie
jest to największy komplement.
Jak dobierasz swój repertuar?
Najczęściej
wybieram stare, polskie piosenki, które na co dzień słucham. Dla mnie jest to
spójne. Uwielbiam wykonywać polskie utwory. I wydaje mi się, że artystą się
jest, a nie bywa;). U mnie pasja zamieniła się w zawód. Nie traktuję tego jako
rzemiosło ale sposób na życie. Jeżeli robisz to, co kochasz, to nie pracujesz.
W „Szansie na sukces” śpiewałaś piosenkę
literacką – „Miłość w Portofino” w programie z udziałem Sławy Przybylskiej.
Ta
piosenka to jedna z ważniejszych piosenek w moim życiu. Poza tym uwielbiam
poezję śpiewaną. I choć nie jest łatwo robić piękne i niepopularne rzeczy, to
warto. Wtedy mogę zaprosić widza do mojego świata.
Wtedy jesteś wstanie przekazać serce piosenki z melodią
i z treścią, aby nastała wiosna…
…każdego
pierwiosnka i sasankę trzeba w sobie pielęgnować. Tak jest z naszą
wrażliwością. Musimy ją szanować.
I ten szacunek do tego daru sprawia, że nie czujesz
tremy?
Tak.
Dla mnie największym szczęściem jest sytuacja, gdy mogę wyjść na scenę i
śpiewać. Czuję lekką ekscytację przed wyjściem na estradę. Kiedyś to była
trema. Teraz już nie. Pragnę się skupić na samym przygotowaniu do występu. To
jest dla mnie najważniejsze.
Na ile miłość dojrzała może być szalona?
Dojrzałość w miłości jest największa
zaletą. Jeśli mamy dwie osoby dojrzałe emocjonalnie, to szaleństwo jest
wskazane i najlepiej smakuje. Wtedy można sobie pozwolić na szaleństwo.
Szaleństwo – w nawiązaniu do piosenki poetyckiej Marka
Grechuty, smakuje jak mandarynki i pomarańcze?
To zależy od partnerów…
Najważniejsze, żeby im smakowało.
Która piosenka lub piosenki Ciebie o sobie najwięcej
nauczyły?
Nie ma jednej piosenki. Każda jest
ważna dla danego etapu w życiu. Zawsze śpiewałam, żeby się czegoś nowego
nauczyć - lubię wyzwania. Interpretacja utworu, często zależy od dnia, emocji i
etapu w moim życiu. Są piosenki, które śpiewam od lat i widzę jak one we mnie
ewoluują. Jak zmienia się moje patrzenie na dany tekst. Zawsze szukam żywych
wspomnień, które pozwolą mi obudzić
prawdziwe emocje.
W kontekście emocji, o których mówisz,
zdarzało się, że np. prawdziwie zapłakałaś podczas śpiewania piosenki?
Tak,
przy utworze „Nie opuszczaj mnie” Jacquesa Brela.
Dlaczego przy tym utworze?
Jestem
jedynaczką i nie wyobrażam sobie życia bez moich rodziców…
Pierwsza piosenka lub pierwszy mikrofon?
Miska postawiona do góry dnem i
tłuczek. To mój pierwszy mikrofon. Zawsze miałam bardzo duże wsparcie rodziców.
Oni oglądali moje występy i uwierzyli we mnie. Szczególnie mama – zawsze
traktowała mnie priorytetowo. Do tej pory nic poza mną nie jest dla niej
ważniejsze. Świadomość tego, że ktoś żyje dla ciebie i chce ciebie wysłuchać i
poświęcić swój czas, przytulić cię… jest kluczowa.
Jedną
z pierwszych piosenek – którą śpiewałam jako mała solistka w przedszkolu była
piosenka „Kolorowe kredki”. I teraz ciekawostka. Urodziłam się z gardłowym „r”.
Pani, która dała mi tę piosenkę do zaśpiewania, musiała mieć bardzo duże
poczucie humoru, bo brzmiało to komicznie. Piosenki i muzyka są dla mnie
podróżą.
Kogo w tej podróży chciałabyś poznać?
Osobę, której już nie poznam na tym świecie –
Zbigniewa Wodeckiego. Chciałabym z nim zaśpiewać duet.
W ostatnim czasie ważnym Twoim występem był ten w
Akademii Lubrańskiego w Poznaniu…
Tak,
jest tam niesamowita publiczność, która śpiewała tam razem ze mną, zupełnie
naturalnie. Zazwyczaj jest to kwestia kilka słów, a tutaj od pierwszego refrenu
było wielkie zaangażowanie.
Parafrazując tytuł programu „Szansa na Sukces”; co
jest dla Ciebie prawdziwym sukcesem?
Jestem bardzo szczęśliwym
człowiekiem. Nie jadę do Opola „za chlebem”. Jestem aktorką teatru „Mozaika”,
gram koncerty solowe jak i z Kabaretem literackim “Klub Szyderców Bis”. Jestem
finansowo niezależna. Mogę się tym jedynie rozkoszować. Jadę po to, aby spełnić
moje marzenia. Często zwycięzcy nie są tymi osobami, które się najbardziej
zapamiętuje. Występ jest często ważniejszy niż werdykt. Sukces to otaczanie się
wartościowymi ludźmi i przestrzeń do tego, żeby odfruwać… być ze sobą, z
naturą… To trzeba połączyć. Każda sfera życia musi być zaopiekowana.
Do jakich piosenek można się przytulać?
Można się przytulać to każdej
piosenki i ballady i protest songu, ale bardzo ważne jest to, że sztuka powinna
pozwalać myśleć i odczuwać widzowi. Żeby to on mógł wybrać czy chce się do tego
wykonania „przytulić”. Emocje są bardzo potrzebne i nie można ich spłycać.
Emocje muszą być gorące lub zimne. Nie lubię tego, co letnie. Siła jest również
w delikatności.
Co Ciebie wyróżnia autorsko na tle innych artystów?
Gdyby ktoś miał zamknąć oczy, to
prawda interpretacji i barwa głosu. Nie lubię udziwnień. Są artyści, którzy je
preferują z sukcesem. Ja ich nie lubię. Chcę się wgłębić w tekst i go przeżyć…
Przypomniałem sobie taki mój tekst: Taki widok jak ten
nie jest na chwilę / wieczność teraz uczy się żyć na Ziemi / Nie wiem ile
wiosen / spóźni się o jedną miłość ile dnia będzie mieć w sobie mój dzień
/ Opieram się o parapet / nieba
powszedniego i patrzę na horyzont: /’ Księżyc po swojemu księżycuje / noc
koncertuje gwiazdami / smyczek wichru rozpala nagie struny wierzb / i tylko
mały świerszcz wie że w kasynie życia ważniejsza gra niż wygrana.
Bardzo się zgadzam z tym wierszem. Ten tekst jest
przepiękny. Ważne jest to, co podczas tej drogi damy: uśmiech, radość, prawdę o
sobie; jakimi ludźmi będziemy w tej
drodze. Często nie sama wygrana, ale droga do tej wygranej sprawia, że chcemy
być szczęśliwi i chcemy dalej robić to, co kochamy.
Na Krajowym
Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu zaśpiewasz utwór Czesława Niemena. Na ile Twoje serce jednoczy się z rytmem serca
piosenki Niemena?
Na tyle, aby gdyby słuchał mnie, sam Niemen to mógł powiedzieć – ona
nie chciała mnie skopiować, zaśpiewała to autentycznie - tak, jak czuła.
Tego Tobie życzę…
Wierzę, że Twoje życzenie się
spełni.
rozmawiał Dominik Górny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy