W Polsce dnia 8 maja obchodzony jest Narodowy Dzień Zwycięstwa. Chcąc za wszelką cenę uciec od jakichkolwiek obchodów w dniu 9 maja, Sejm RP 24 kwietnia 2015 przyjął ustawę o Narodowym Dniu Zwycięstwa i wskazał na 8 maja, jednocześnie znosząc Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności obchodzone 9 maja.
W ten sposób dokonano iście machiawelicznego zabiegu – 8 maja obchodzimy nadal Dzień Zwycięstwa, ale już 9 maja nie obchodzimy nic lub mówimy o drugiej okupacji, a obchodzących uważa się za „zdrajców”. Tak oto II wojna światowa, która była zmaganiami koalicji antyhitlerowskiej (ZSRR, Anglia, USA i wiele innych krajów, w tym Polska) z III Rzeszą i jej sojusznikami – została podzielona na dwie wojny, przy czym słuszna jest wojna na froncie zachodnim, stąd 8 maja. Ta druga wojna, której zakończenie obchodzi Rosja i inne kraje dawnego ZSRR w dniu 9 maja – nie jest kojarzona z tą, której zakończenie obchodzimy dzień wcześniej. Ba, odnosi się wrażenie, że część polskiego społeczeństwa, głównie ludzie młodzi, zaczyna sądzić, że nie była to wojna koalicji antyhitlerowskiej z Niemcami, tylko wojna Wschodu z Zachodem, a niektórzy uznają, że Niemcy hitlerowskie były po stronie Zachodu i w 1945 roku broniły Europy przed „najazdem bolszewickim”.
Absurd? Oczywiście, ale nie takie rzeczy ludziom można zasugerować lub wmówić, w myśl zasady autorstwa Jacka Kurskiego, że „ciemny lud kupi wszystko”. Historyczne pranie mózgu, które w Polsce trwa od wielu lat sprawia, że systematycznie rośnie liczba tych, którzy uważają, że to Stalin wywołał II wojnę światową wciągając w nią biednego Adolfa Hitlera, najechał Polskę nie tylko w 1939 roku, ale także w 1944 i 1945. Przy takiej narracji udział Polski i narodu polskiego w wojnie zaczyna mieć nowe interpretacje. Toczymy wojnę nie tyle z III Rzeszą i Niemcami, ale z bolszewikami. To, że w latach 1941-1945 zdecydowana większość Polaków kibicowała chcąc nie chcąc ZSRR, słusznie przewidując, że wygrana Niemiec oznacza zagładę całego narodu – nie ma znaczenia. W myśl nowej interpretacji Niemcy jawią się jako wróg mniej groźny – trwa usilne lokowanie Polski nie w gronie państw walczących z III Rzeszą, ale w szeregu państw będących satelitami Hitlera – Estonii, Łotwy, Litwy, Słowacji, Węgier czy Rumunii. Rzekomo jechaliśmy z tymi krajami na tym samym wózku, co jest oczywistą nieprawdą – Polska była od samego początku do końca wojny ważnym ogniwem koalicji antyhitlerowskiej, polskie jednostki wojskowe, czy to na Zachodzie czy na Wschodzie walczyły z Niemcami, stanowiąc w 1945 roku czwartą siłę koalicji.
Systematyczne kwestionowanie prawdziwego obrazu historii sprawiło, że i druga strona tego sporu zaczyna interpretować II wojnę światową jako wojnę całego Zachodu z Rosją (ZSRR). Niemcy jawią się tutaj jako wykonawca odwiecznej polityki Zachodu, polityki podboju i zniszczenia Rosji (Polacy w 1610-1612, Karol XII na początku XVIII wieku, Napoleon w 1812, wreszcie Hitler w 1941). Zaczyna zanikać prawda o tym, że na przestrzeni ostatnich 300 lat Rosja brała czynny udział w polityce europejskiej zapobiegając narzuceniu Europie hegemonii, czy to Szwecji Karola XII, czy potem napoleońskiej Francji, czy Niemiec Wilhelma II i Adolfa Hitlera. Zawsze w takich przypadkach jej ważnymi sojusznikami były państwa i narody europejskie.
W czasie I i II wojny światowej Rosja (ZSRR) ratowała Europę w sojuszu z Francją, Anglią i USA (Ententa a potem koalicja antyhitlerowska). Pamięć o tym jest jednak obecnie wypierana przez myślenie w kategoriach zagrożenia płynącego z Zachodu (NATO). Ponieważ na Zachodzie nikt nie chce pamiętać o Rosji jako sojuszniku w wielu zmaganiach wojennych, to i w samej Rosji zaczyna się postrzegać Zachód jako wroga en bloc. W przypadku Polski objawia się to w oskarżeniach o współudział w każdej antyrosyjskiej krucjacie, także podczas II wojny światowej, co jest oczywistą nieprawdą. Podawanie jako dowodu udziału w wojnie wcielonych do Wehrmachtu Polaków z włączonych do Rzeszy terenów Polski jest przecież argumentem niepoważnym. Na froncie wschodnim nie walczyła przeciwko ZSRR żadna polska formacja wojskowa. Tymczasem w wypowiedziach niektórych polityków nagle pojawia się np. 40-tysięczny polski korpus po stronie Niemiec. Oczywisty absurd i nieprawda, ale pewnie część obywateli Rosji w to uwierzy.
Polityka zawsze była wrogiem historii, polityka niszczy historię jako naukę, niszczy także prawdę i pamięć. Miejmy jednak świadomość tego, kto i w jakim celu rozpoczął ten niszczący i destrukcyjny proces.
Jan Engelgard
Redaktor naczelny Myśli Polskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy