Fot. archiwum Ery Jazzu. |
Projekt był realizowany przy współpracy Miasta Poznań; „Czas Komedy” przy współpracy Samorządu Województwa Wielkopolskiego a partnerem było Biuro Podróży Almatur-Poznań. Jak pisać „było” o tym, co jest. Tak! Era Jazzu w trwały sposób zaznaczyła swoją nutę w kulturze poznańskiej, wielkopolskiej, krajowej i międzynarodowej… a może na odwrót? Dzięki temu, że zapraszała na scenę gwiazdy światowe, proporcje, w którymś momencie zostały odwrócone?
Ostatni koncert Ery Jazzu miał w sobie klimat zabawy
po pogrzebie w Nowym Orleanie – tego zresztą życzył sobie i nam Dionizy
Piątkowski, honorowy obywatel Nowego Orleanu. „Black Lives – From Generation to
Generation” – bo o tym występie mowa, na przekór swemu tytułowi, był barwy w
emocje i oddał to wszystko, co jest maksymą jazzu – „muzykę wolności”,
traktowaną jako szacunek do różnorodności poglądów, opinii, przekonań, koloru
skóry i przekonania, kiedy granica (mentalna i muzyczna) może być horyzontem
dla innowacji wsłuchania się w przemiany kulturotwórcze. Taka właśnie jest Era
Jazzu – taka była i pozostanie. Dzięki temu stała się festiwalem wolności i
piękna; doceniała ludzi, którzy nie musieli być melomanami, aby zrozumieć jej
przesłanie. Dobitnie zilustrowały to brzmienia czerpiące z tradycji AACM, new
black music, wpływów afrykańskich… podskórnie przesycone bitami hip-hop, jazz,
funk, rock, fusion, rap, nu-jazz, soul, blues, karaibskiego jazzu, poetry. Zagrali
wspólnie: saksofonista Jacques Schwarz-Bart, gitarzyści i wokaliści David
Gilmore, Jean-Paul Bourelly i Adam Falcon, pianista Federico Gonzalez Peña,
basista Reggie Washington, perkusiści Gene Lake i Marque Gilmore, wokalistki
Tutu Puoane i Christie Dashiell, poeta-raper Sharrif Simmons oraz DJ
Grazzhoppa. I jeszcze jedno – Dioni – co warto powtórzyć (w nomenklaturze
branżowej czas na fermatę) nigdy nie kupował i nie sprzedawał muzyki. Promował
ją, ukazując czystość intencji i jakość działań. Dlatego znajduje wspólny język
z artystami jak i z osobami z show biznesu.
Fot. archiwum Ery Jazzu. |
Wieczór kwietniowy a jednocześnie koncertowy zmierzch
realizacji najdłużej trwającego festiwalu jazzowego Poznania. Nie! Odejdźmy na
oddech od tego, co „ostatnie” – choćby w domyśle. Dźwięki pierwszej odsłony
koncertu były jak klucz, który otwiera wspomnienia, ale nie chce domknąć drzwi,
otwiera okno, ale nie chce patrzeć w dół… choćby przewiew… Węgierski wirtuoz
organów Hammonda Bence Vas zaprosił do współpracy wibrafonistę Dominika
Bukowskiego (nr 1 Top Jazz Forum) oraz poznańskiego perkusistę Krzysztofa
Szmańdę. Była to pierwsza taka prezentacja od chwili, kiedy z twórczością
Komedy mierzyli się polscy hammondziści tej klasy, co: Wojciech Karolak,
Krzysztof Sadowski i… Czesław Niemen.
Dionizy Piątkowski i Dominik Górny. Fot. Ewelina Jaśkowiak |
Wracając do tematu (w zapisie jazzowym A-B-A) – wybór
muzycznych stylizacji dyskretnie wpisał się w to, co obecnie jest postrzegane
jako pożegnanie. Testamentu Ery nie będzie, a przynajmniej Dionizy Piątkowski podpisał
go jedynie sympatycznym tuszem… Bądźmy dla siebie i dla naszej Ery sympatyczni.
Jego-nasz festiwal będzie trwać dopóki jego echo ożywi nasze wspomnienia, a
odsłuchiwanie płyt „Ery Jazzu” obudzi te same dreszcze, które odczuwaliśmy,
siedząc w pierwszym rzędzie ciekawości, co się zaraz zdarzy na scenie? Na wielu
z tych nagrań usłyszymy własne brawa… Festiwal formalnie był ostatnim.
Pamiętajmy, że każda era ma swój jazz, a każdy jazz… no właśnie!
Dominik Górny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy