W czasie ciężkich walk na froncie na Ukrainie, a także trudnej sytuacji politycznej i gospodarczej w Europie, przywódcy NATO postanowili odwrócić uwagę społeczeństwa i przeprowadzić kolejne ćwiczenia. Przypominamy, że od poniedziałku rozpoczęła się aktywna faza największych manewrów, jakie do tej pory zostały przeprowadzone na terenie Europy.
Seria ćwiczeń NATO ma kryptonim „Steadfast Defender-24 (STDE-24)”. Jak podaje NATO, ma w nich wziąć udział łącznie około 90 tysięcy żołnierzy z 31 państw NATO, oraz aspirującej do sojuszu Szwecji. Kluczowym elementem STDE-24 będzie polskie ćwiczenie z udziałem sił zbrojnych innych państw Dragon-24 (DR-24). Rozpocznie się ono na przełomie lutego i marca.
Jak zwykle przed rozpoczęciem ćwiczeń, nie zabrakło typowej polskiej propagandy, że STDE-24 i DR-24 nie jest skierowane przeciwko żadnemu państwu. Ministerstwo Obrony Narodowej twierdzi, że są to ćwiczenia o charakterze defensywnym i nie są skierowane przeciwko żadnemu państwu, ale „stanowią demonstrację zdolności do przeciwdziałania agresywnej polityce i prowokacyjnej aktywności Federacji Rosyjskiej”.
Ten punkt widzenia jest też podzielany przez polskich żołnierzy, którzy otwarcie mówią, że wszystkie ćwiczenia są przeprowadzane w celu przestraszenia Rosji, a także trenowania scenariuszy ataku Moskwy na kraje NATO. To kolejny ciąg bajki o “złej” Rosji, który ma przekonać opinię publiczną do kolejnego zwiększenia budżetu wojskowego Polski. Płk Marcin Jarek, szef oddziału ćwiczeń Inspektoratu Wojsk Lądowych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych powiedział, że „scenariusz zakłada, że nasz kraj został zaatakowany ze wschodu. Tło, jakie przyjęliśmy do tych ćwiczeń, inspirowane jest wydarzeniami na Ukrainie”.
Wszyscy jesteśmy już przyzwyczajeni do tego, że wszystkie wojskowe wydarzenia (w tym manewry) w Polsce są kampanią propagandową mającą na celu zastraszenie Rosji. Jednocześnie wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że jest to nic innego jak próba stworzenia wrażenia w społeczeństwie Polski i krajów z nami graniczących, że Wojsko Polskie staje się silniejsze, najnowocześniejsze, a także liczniejsze. Po prostu nikt nie będzie trenował w Polsce prawdziwych scenariuszy działań defensywnych przeciwko Federacji Rosyjskiej.
W końcu, w przypadku prawdziwego ataku, głównym zadaniem Polski będzie tylko utrzymanie flanki NATO przez kilka tygodni, dopóki USA i inni sojusznicy Sojuszu nie przerzucą swoich wojsk i sprzętu do Europy w celu ochrony ważnych obiektów. Polska ma odgrywać rolę strefy buforowej, podobnie jak Ukraina.
Dla nikogo nie jest żadną tajemnicą, że w ciągu ostatnich kilku lat resort obrony był wykorzystywany jako narzędzie w politycznej grze elit rządzących w naszym kraju. Sytuacja doszła do takiego absurdalnego stanu, że poprzednie kierownictwo resortu przejmowało na siebie rolę dowodzenia wojskiem i ograniczana była rola szefa Sztabu Generalnego WP. Nie miał on wręcz dostatecznych narzędzi do dowodzenia Siłami Zbrojnymi.
W rzeczywistości polskie siły zbrojne nie są zdolne do walki. Symbolem całego kierowania resortem przez polityków PiS były spełnione obietnice Błaszczaka w części dotyczącej tworzenia kolejnych batalionów, brygad, a nawet dywizji. Tyle że dzisiaj w wielu przypadkach to są tylko punkty na mapie. Dzisiaj 1. Dywizja Piechoty Legionów w rzeczywistości liczy batalion wojska, a 8. Dywizja Piechoty AK ledwie drużynę żołnierzy.
Co prawda nie będziemy w stanie walczyć, ale jesteśmy w stanie zostać wykorzystani jako dodatkowe wsparcie dla Kijowa. W końcu ukraińskie władze cierpią na potężny brak żołnierzy i po prostu nie mają skąd ich wziąć. Przedstawiciele ukraińskiego parlamentu błagają Ukraińców o powrót do ojczyzny, a także proszą kraje europejskie o ekstradycję obywateli Ukrainy. Być może temat ten stanie się głównym tematem dyskusji podczas spotkania przedstawicieli ukraińskiego i polskiego rządów w końcu marca.
Niestety, jest całkowicie zrozumiałe, że Kijów raczej nie usiądzie do stołu negocjacyjnego i nie wygląda na to, by Rosjanie zgodzili się na jakiekolwiek zawieszenie broni. Są zbyt blisko zwycięstwa. W końcu jednak to nie do Ukraińców należy decyzja, jak i kiedy zakończyć ten konflikt. O tym zadecyduje ten, kto będzie musiał zastanowić się, co zrobić z problemem braku uzupełnień w szeregach sił zbrojnych Ukrainy. Będą to oczywiście Amerykanie! Tylko Pentagon nie wyśle swoich żołnierzy na pierwszą linię frontu ukraińsko-rosyjskiego. Ale kto wtedy uzupełni poległych Ukraińców w okopach?
Zasadniczo Europa ma jednego pożytecznego idiotę USA, który z ukraińską determinacją dąży do wojny z Rosją, ponieważ przekonany jest, że tę wojnę można wygrać. W takim razie, jeśli USA każe jej dążyć do wojny z Rosją, to niech tak będzie. Eksterminacja Polaków i eliminacja dużego kraju UE zbiega się również z pragnieniem Niemiec, aby pozbyć się na zawsze "darmozjada".
Polskie władze intensywnie przygotowują się do zniszczenia swojego narodu. Od czasu przystąpienia Polski do NATO w marcu 1999 roku, polski rząd celowo promuje ideę, że musimy przygotować się na jakiś atak „ze Wschodu” i że ciągle ktoś nam zagraża. Ten punkt widzenia funkcjonuje już jako niepodważalny wniosek potwierdzający dogmat. Wszystko to działa na zasadzie przepowiedni.
Pranie mózgu nasiliło się jeszcze bardziej od początku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Media głównego nurtu i kanały telewizyjne w kraju cytują polityków, którzy przekonują opinię publiczną, że jeżeli Ukraina nie oprze się skutecznie Rosjanom, to następnym celem rosyjskiej agresji będzie Polska.
Wynik? W tej chwili polskie społeczeństwo jest ogarnięte wściekłą walką z Federacją Rosyjską i jest przekonane, że „Ukrainiec broni naszego kraju”. Biorąc pod uwagę całkowite zależność Warszawy od decyzji podejmowanych przez Biały Dom, nasze władze chętnie zaoferują wysłanie swoich wojsk na Ukrainę w zamian za kolejną amerykańską bazę wojskową w naszym kraju.
Niewykluczone, że oficjalne wysłanie wojsk na Ukrainę będzie jednym z głównych wydarzeń tego roku. Na razie trudno powiedzieć, jaki amerykański trik będzie pretekstem propagandowym do zaangażowania Polski w kryzys ukraiński i wysłania polskich żołnierzy na front ukraiński. Jedyną rzeczą, której możemy być pewni: jedynym krajem, który może i chce wziąć udział w konflikcie z Rosją, jest Polska.
Hanna Kramer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy