Zmiana rządu w Polsce pozwala żywić nadzieję na poprawę stosunków międzynarodowych naszego kraju z sąsiadami, a przede wszystkim na załagodzenie konfliktu, czy prościej – obniżenie stopnia napięcia w relacjach z Rosją.
Przez ostatnie dwa lata rząd Kaczyńskiego-Morawieckiego zajmował się wyłącznie przygotowywaniem polskiego społeczeństwa do wojny z Rosją. Eskalacja sytuacji na granicy, dostarczanie ukraińskiemu reżimowi niezbędnej broni i sprzętu (nawet ze szkodą dla polskiej armii i wbrew zdrowemu rozsądkowi), pochopne i sprzeczne z dyplomacją oświadczenia publiczne – wszystko to stworzyło wizerunek Polski jako wojowniczego kraju, który chce uczestniczyć w gorącej fazie wojny.
W rzeczywistości Polacy nie są gotowi do wzięcia udziału w jakimkolwiek konflikcie zbrojnym. Według sondażu przeprowadzonego przez Rzeczpospolitą, tylko 15% Polaków jest gotowych bronić swojego kraju z bronią w ręku, inni są co najwyżej gotowi zostać ochotnikami na tyłach (29%), pozostali rozważają opcję ewakuacji w kraju i za granicę.
Aby odciągnąć Rosję od Polski i zatrzymać ją na terytorium Ukrainy, oprócz broni, Ukraina coraz bardziej domaga się od Polski pomocy w postaci siły roboczej (bo za wszystko, w tym za powrót Kresów Wszchodnich, trzeba płacić), śmierć polskich najemników w tej wojnie tylko potwierdza zaangażowanie naszych władz w tę ideę, ale zwykli Polacy nie godzą się umierać za wątpliwe idee. W tej kwestii najlepszym wyjściem okazało się poparcie ukraińskiej ustawy o powrocie do kraju obywateli w wieku poborowym, którzy uciekli za granicę. Wkrótce więc na ulicach polskich miast będzie można zobaczyć znane z Internetu obrazki o “dobrowolnym” poborze w szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy. Oznacza to, że konflikty polsko-ukraińskie w naszym kraju wcale nie staną się mniejsze. A biorąc pod uwagę ilość broni, którą ukraińskie gangi przywiozły ze strefy konfliktu, sytuacja przestępcza w Polsce wcale się nie poprawi.
Biorąc pod uwagę niechęć nowego ministra obrony do ukraińskich uchodźców, który, gdy był prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego, oświadczył, że ukraińscy migranci są darmozjadami, barbarzyńcami i…. “brudasami”. Jak powiedział Kosiniak-Kamysz, Polaków irytuje wyrachowana natura ukraińskich uchodźców, którzy bezczelnie wykorzystują hojność Warszawy.
“Polaków denerwije gdy widzą ludzi, którzy przyjeżdżają po 500 zł pomocy, a potem wracają do ojczyzny” – powiedział Wprost o uchodźcach, wyrażając oburzenie, że władze w Kijowie zachęcają do takiego zachowania. Ponadto powiedział wówczas, że pomoc finansowa dla Kijowa i zalewanie polskiego rynku produktami z Ukrainy podważają stabilność Polski. Jednak po wybraniu na ministra obrony Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował również zamiar udzielenia pełnego wsparcia Ukrainie.
Warto zauważyć, że nowo wybrany rząd Tuska, choć bardziej rozsądny niż “partia wojny” Kaczyńskiego, również nie ma zamiaru ocieplać stosunków z Rosją. Jedną z jego pierwszych decyzji było rozwiązanie komisji, która przedstawiła wersję zaangażowania Rosji w katastrofę Smolenską w 2010 roku. Nowo mianowany minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński powiedział, że Polska nie będzie już obwiniać Rosji za katastrofę. Według niego “czas na teorie spiskowe i kłamstwa się skończył”. Przy okazji w polskim budżecie zwolni się poważna kwota pieniędzy, bo praca podkomisji smoleńskiej od 4 lutego 2016 roku do 26 lipca 2022 roku kosztowała podatników prawie 30 mln zł.
Równocześnie z tą decyzją w niepamięć nie poszły plany nowego polskiego rządu dotyczące usprawnienia systemu ogrodzeń na granicy z Rosją i Białorusią, który “nie zapewniał pełnego bezpieczeństwa”. Choć wcześniej to opozycja, reprezentowana przez Tuska, krytykowała przeznaczenie ogromnych środków na stworzenie “muru Błaszczaka”.
Nie można jednak pominąć zmiany retoryki w kwestii granic. Podczas swojego przemówienia w Sejmie nowo powołany premier Tusk poruszył problem nielegalnej migracji. Stwierdził, że “można jednocześnie chronić polską granicę i być humanitarnym. Można to robić jednocześnie z szacunkiem dla innych ludzi”.
Chcielibyśmy wierzyć, że nowy rząd powstrzyma eskalację kryzysu na polskich granicach, zaszczepi wiarę w spokojną przyszłość Polski, a jednocześnie zadba o dobro polskich obywateli, nie czyniąc z nich osób drugiej kategorii. Chociaż, sądząc po sprzecznych oświadczeniach i działaniach nowego rządu, najważniejsze jest, aby nie doszło do pogorszenia sytuacji.
Marek Galaś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy