Skarżysko-Kamienna, Rejów. Fot. Wikimedia commons |
Dzięki zapiskom kronikarskim kilku mieszkańców Skarżyska – Kamiennej, można dowiedzieć się o istniejącym niegdyś na tym terenie Zagłębiu Staszicowskim. Znajdujące się na terenie miasta wielkie piece, służyły do wytopu żelaza przez wiele stuleci. Najwięcej wyrobów wspomnianego zagłębia, służyło do celów militarnych.
- Tereny kielecczyzny zawsze cechowały się
ogromnymi pokładami rud żelaza – mówi Czesław Ludwiński świętokrzyski
kronikarz. Początkowo, człowiek
wykorzystywał pokłady rudy żelaza zwane hematytem, do rytualnego malowania
swojego ciała. Jednakże z czasem, ze wspomnianego złoża otrzymywano potrzebny
sprzęt rolniczy oraz wojskowy - dodaje.
Pierwsze dymarki
- Aby móc wydobyć z rud żelaza czysty metal,
potrzebny był do tego piec hutniczy, który w tamtym czasie nosił nazwę
wytopnego, lub dymarskiego – dodaje Józef Siwkiewicz zbierający dokumenty
historyczne z różnych okresów miasta. Pierwszy piec dymarski skonstruowano w
dzielnicy miasta Skarżyska, noszącej nazwę Bzin, należącego wówczas do majątku
zakonu cysterskiego. Piec ten pracował wolno i zużywano
przy tym wiele opału. Po wytopie wynoszącym około 20 godzin, rozbierano
nadziemną część dymarki, skąd wyjmowano tak zwaną „łupkę”. Była ona zlepkiem
metalu, żużla i węgla drzewnego. Dopiero przez wielokrotne jej prażenie i
przekuwanie, uzyskiwano kawałek żelaza zdatny do wyrobu potrzebnych przedmiotów
– relacjonuje Siwkiewicz. Przez wiele lat z pracy bzińskiego pieca, korzystano
przy wyrobie broni, jak również przy produkcji narzędzi rolniczych - mówi.
Piec w rękach niemieckich
- W roku 1750, majątek bziński wraz z dymarką
przejął magnat, pochodzenia niemiecki Jan Szubert – dopowiada Jerzy Nowakowicz
autor książki o Skarżysku zatytułowanej „Moje miasto”, Piec, w tamtym okresie
nie przynosił żądanych dochodów, toteż został przejęty przez Zarząd Banku
Polskiego. Dyrekcja banku, doprowadziła fabryczkę na Bzinie do odpowiedniej
kondycji finansowej, a jej główną produkcję skierowano na wyrób wojskowych
kartaczy. Tania produkcja wytopu żelaza, pozwalała na dość tani jej zbyt, co
było przyczyną powstania kolejnego wielkiego pieca, mieszczącego się również w
Skarżysku, w dzielnicy Rejów – wtrąca Nowakowicz. Dzielnica ta, należała
niegdyś do hrabiego Wacława Reya, który w całej okolicy uchodził za wielkiego
hulakę i pijanicę. W akcie swojej desperacji, oddał on swoje majątki i wszelkie
dobra klasztorowi cystersów w Wąchocku. Opat wąchockich braciszków, Jerzy
Lipski nie potrafił należycie zarządzać powierzonymi majętnościami, toteż
postanowił on oddać dobra rejowskie rycerzowi Bożydarowi Szelągowskiemu – snuje
dalej pan Jerzy.
Drewniany krzyż
- Dziękując Opatrzności za to, iż wspomniana
dymarka będzie produkowała amunicję potrzebną do walki z wrogami Polski,
rodzina Szelągowskich ufundowała w roku 1723 w swoich parszowskich dobrach
kamień z napisem "Bogu Najwyższemu Chwała". - W tym miejscu gdzie znajdował się kamień, istniały
wówczas szyby do wydobywania gliny. Pewnego razu jeden z szybów się zawalił i
zasypał grupę górników wydobywających dzienny urobek. Zatem w roku 1773,
Szelągowscy w miejscu wielkiego kamienia ufundowali krzyż modrzewiowy, który to zachował się do czasów nam
współczesnych – dopowiada Czesław Ludwiński. Dymarka na Rejowie, służyła
potrzebującym broni Polakom przez wiele lat, aż do śmierci ostatniego z rodu
Szelągowskich, Elizeusza. Z czasem dymarka, przeszła w posiadanie Adama i
Marcjanny Pogorzelskich. Ci zaś, wydzierżawili ją braciom Wincentemu i Józefowi
Michalskim, którzy po roku eksploatacji zburzyli ją, a na jej miejscu wznieśli
wielki piec hutniczy, zbudowany z kamieni i wapna, które sprowadzano na plac
budowy z pobliskiej dzielnicy miasta Młodzawy.
Majstersztyk osiemnastowiecznej techniki
- Piec ten zaopatrzono w dwa wielkie miechy,
które połączone były z pracą dźwigarki, co było rewelacją techniczną ostatnich
lat I Rzeczpospolitej Polskiej – dopowiada Mieczysław Kostrzyński kronikarz
świętokrzyski. Środek pieca, wyłożono ankrami żelaznymi w celu zabezpieczenia
jego ścian zewnętrznych. Rudę do wytopu sprowadzano z kopalni Anna, Paweł i
Elżbieta, z małych miasteczek leżących wokół Sosnowca i Katowic. Rzekę
Kamienną, nad którą usytuowany był Wielki Piec, zamknięto specjalną groblą
ziemną, zabezpieczoną ciężkim murem falochronowym. Odpływ wody spod koła
wielkiego pieca, zapewniono łukowatym kanałem, zwanym Naszym. Następnie wodę tę
odprowadzano kanałem otwartym, zwanym Ziemnym - opowiada pan Mieczysław.
Walka z żywiołem
- Jednakże rzeka Kamienna niejednokrotnie
wyrządzała temu zakładowi ludzkiej pracy, olbrzymie szkody –relacjonuje
Mieczysław Kostrzyński. Podczas częstych powodzi, zginęło pięćdziesięciu
robotników, ratujących dobra Wielkiego Pieca. Potrzeby na wyroby hutnicze
ciągle rosły, zatem noszono się z zamiarem odbudowy tego pieca. Projekt
odbudowy zniszczonego pieca, wykonał Stanisław Staszic, wielki filozof, ksiądz
i reformator polski. Aby nowy piec, działał jeszcze lepiej niż dotychczas,
Staszic postanowił założyć w pobliskiej miejscowości Mostki, wyższą szkołę,
która kształciłaby, nowoczesną kierowniczą kadrę inżynierską. W budynku Zarządu Wielkiego Pieca Hutniczego w
Mostkach, mieściła się właśnie pierwsza polska Akademia Górnicza, z której jak
pisano ... „wyszło wielu światłych inżynierów – górników”...
Zagłębie Staszicowskie
- Z czasem teren pracy wielkiego pieca na
Rejowie i na Bzinie, nosił potoczną nazwę Zagłębia
Staszicowskiego, ponieważ pracowały na nim piece według ścisłych jego
zaleceń – wtrąca Jerzy Nowakowicz. Wykonywano tutaj narzędzia rolnicze oraz
przedmioty użytku codziennego, do których należały na przykład klucze,
lichtarze, czy też antaby i kłódki. W
roku 1830, kiedy to ludność zniewolonej Polski, stanęła do wielkiego zrywu
narodowo- wyzwoleńczego, namiestnicy carscy postanowili zniszczyć Wielki Piec
rejowski, aby pozbawić tym samym Polaków w nim pracujących podstawowych
warunków egzystencji. Rosjanie nieprawnie sprzedali go Bankowi, który to
postanowił rozebrać go doszczętnie – mówi Mieczysław Kostrzyński.
Kaplica Świętego Ducha
- W tym samym czasie, w pobliskiej wiosce
Parszów, robotnicy wielkiego pieca, pobudowali kaplicę pod wezwaniem świętego
Ducha, w której to wznoszono modły o to, by ich dawne miejsce pracy nie było
zniszczone – mówi pan Czesław Ludwiński. Jednakże w banku, który przejął wielki
piec rejowski pracowali także gorący patrioci, którzy za oszczędności bankowe,
wybudowali dokładnie w tym samym miejscu nowy Wielki Piec, który został
uruchomiony w roku 1833. Był on wykonany według projektu Fryderyka Lampego.
Wykonawcą robót, byli inżynierowie Karol Knake oraz Jacek Lipski, uczniowie
staszicowkiej akademii w Mostkach – dopowiada Andrzej Stelmach kronikarz miasta
Skarżyska.
Szkocki wynalazek
- Znaczącym udogodnieniem zastosowanym w
Wielkim Piecu, było wytapianie żelaza, dzięki spalaniu węgla drzewnego, czego
pomysłodawcą był Szkot o nazwisku Baildon John – snuje Stelmach. Główne zadanie Baildona polegało na zaprojektowaniu i
nadzorowaniu budowy wielkiego pieca hutniczego opalanego koksem i węglem
drzewnym. Zbudowany przez Baildona wielki piec według planów Ephraima Ludwiga
Abts, był pierwszym tego typu piecem na kontynencie europejskim, podobny
zainstalowano jedynie w cegielni w Bodzechowie. Pod jego kierownictwem
zainstalowano też specjalny aparat, do ogrzewania powietrza, przez co
zmniejszyło się zapotrzebowanie na węgiel drzewny – mówi Stelmach.
Wielki Piec po 1863 roku
- Kolejny zryw patriotyczny, mający miejsce w
1863 roku, także krwawo odbił się na pracy wielkiego pieca – wtrąca Mieczysław
Kostrzyński. Pracujący w nim hutnicy - wytopnicy, brali udział w powstaniu
zwanym styczniowym, co oczywiście nie spotkało się z aprobatą carskiego rządu,
mającego pieczę nad rejowskim zakładem pracy. Namiestnicy cara, zamknęli jego
produkcję na około pół roku, a robotników, biorących udział w powstaniu
publicznie powieszono w pobliskim lesie. Po okresie drugiej wojny światowej,
Wielki Piec już nie istniał ze względu na ogromne jego zniszczenia. Dziś możemy
oglądać tylko jego ruiny, które dla prawdziwego konesera historii, stanowią
okazały zabytek inżynierii z osiemnastego i dziewiętnastego wieku – kończy
Czesław Ludwiński.
Ewa MICHAŁOWSKA - WALKIEWICZ
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy