"Język jest najstarszym i najcenniejszym dobrem, jakie otrzymujemy w darze od naszych przodków...". Te słowa dobitnie świadczą o nadrzędnych celach, które przyświecały Kongresowi i że w tym Kongresie warto było uczestniczyć. Wypowiedział powyższe zdanie, we wstępie swojego przemówienia, prof. Jacek Gołębiowski (KUL), Dyrektor Instytutu Rozwoju Języka Polskiego, im Św. Maksymiliana Kolbego. Instytut to główny pomysłodawca a zarazem organizator tego pierwszego w historii Światowego Kongresu.
Ponad 450 uczestników z wielu krajów świata zajęło na pięć dni przestronny
ośrodek ‘Warszawianka’ w Jachrance. Każdy, doskonale zaplanowany dzień
wypełniały cenne, kształcące wykłady, wielorakie warsztaty i panele dyskusyjne
a także filmy oraz wycieczki. Przerwy na posiłki stwarzały nieograniczone
możliwości poznania osób z innych krajów i kontynentów.
Te Warsztaty wybrało kilkadziesiąt osób. Spontanicznie podzielani na 6-osobowe
grupy zawzięcie dyskutowałiśmy na postawione przez moderatorkę zagadnienia.
Najpierw w obrębie swojej grupy, aby potem zmierzyć się z opiniami
przedstawicieli innych grup. A było nad czym dyskutować. Na przykład, trudności
i problemy w prowadzeniu polskich klas. To trudności niezależne od nas i te, na
które możemy mieć wpływ.
Jedną z powszechnych bolączek, na które nie mamy żadnego wpływu, to brak
własnych sal lekcyjnych. Ale już drugi problem, zmniejszająca się liczebność
uczniów w polskich klasach, wywołał dyskusję. Czy rzeczywiście nie mamy wpływu na liczbę uczniów w naszej szkole? Dobrze
zaplanowany program zajęć, ciekawie przeprowadzone lekcje, przyjemna atmosfera
w klasie, potrafią stworzyć pozytywną opinię o szkole i w konsekwencji
przyciągnąć nowych uczniów.
Nawet jeśli nie ma napływu świeżej emigracji z Polski, są przecież dzieci
urodzone już poza granicami, drugie a nawet trzecie pokolenie, niejednokrotnie
z małżeństw mieszanych. Do tej grupy my, jako nauczyciele, musimy jak
najprędzej dotrzeć. Stworzyć warunki, aby te dzieci nawiązały kontakt z
językiem polskim, z polską kulturą, z polskimi rówieśnikami. Od nas,
nauczycieli zależy czy wypełnią się pustoszejące polskie klasy, a w konekwencji
czy przetrwa polskość.
Sesję podsumowało dzielenie się przykładami wyjątkowo udanych inicjatyw.
Należało wyjaśnić jaki był cel danej inicjatywy, kto był organizatorem, do kogo
cała akcja była adresowana. Na ile osiągnięte zostało postawione sobie zadanie.
I jaki z tego wniosek na przyszłość.
W ‘mojej’ grupie znalazły się nauczycielki z Holandii, Łotwy, Brazylii,
Wielkiej Brytanii, była także polska Ukrainka z Indii oraz ja z Australii. Na
zakończenie wymieniłyśmy się mailowymi adresami, a od Ukrainki z Indii dostałam
na pamiątkę małego, zrobionego na szydełku pierożka. Trzymam go jak skarb, a w
grudniu powieszę to małe cudeńko na choince. Ja dla wszystkich przywizłam
australijskie koalki.
Kolejną sesją, która utkwiła mi w pamięci, to Interdyscyplinarny Panel
Dyskusyjny, prowadzony przez naukowców z KUL-u, prof. Beatę Obsulewicz-Niewińską
oraz prof. Wojciecha Kruszewskiego. Udział w Panelu wzięli naukowcy kilku
wiodących uczelni – m.in. prof. Jolanta Tambor, prorektor Uniwersytetu
Śląskiego; prof. Joanna Cetka z Uniwersytetu Warszawskiego oraz pan Łukasz
Jarocki, reprezentujący Instytut Książki.
Dyskusja oscylowała wokół literatury. Co kryje się pod pojęciem "dobra
literatura". Jak zachęcić uczących się języka polskiego do sięgania po polską
klasykę. Prof. Jola Tambor podzieliła się informacją, że Instytut Języka i
Kultury Polskiej, Uniwersytetu Śląskiego, któremu przewodzi, opracował
uproszczone wersje klasycznych utworów Pozytywizmu. Niezmieniona została akcja,
dołożono starań aby zachować piękno języka, który jednak został nieco
uproszczony, skrócone zostały przydługie opisy. Te książki cieszą się niesłabnącą
popularnością.
I tutaj, muszę przyznać, zdobyłam się na odwagę, żeby wystąpić publicznie,
przekazując panelowi życzliwych naukowców problemy, z którymi my, nauczyciele szkół
sobotnich borykamy się na co dzień.
Wiemy, że zdobywanie kompetencji językowych przebiega na dwu równoległych
torach. Jeden to formalne przekazywanie podstawowych zasad i prawideł
rządzących językiem, i to odbywa się mniej lub bardziej formalnie w klasie
szkolnej. Należy tutaj wyjaśnić, że mamy bardzo niewiele czasu, a nasi
uczniowie ograniczone możliwości, aby zgłębić wszystkie zawiłości polskiej
gramatyki.
Z pomocą przychodzi drugi, niemniej ważny tor, który polega na akwizycji
językowej, czyli po prostu podświadomym wchłanianiu, nasiąkaniu językiem. Ta
akwizycja językowa powinna odbywać się w domu oraz w środowisku, z którego
dziecko się wywodzi.
Niestety, większość naszych uczniów nie posiada tego komfortu akwizycji
językowej. Spieszący się, zabiegani rodzice, brak szerszej rodziny i bliskich
polskich przyjaciół... Rozmowy w domu polegają zwykle na wydawaniu po polsku poleceń
i na zdawkowych, często po angielsku, odpowiedziach dziecka. Powstałą lukę w
budowaniu słownictwa, poznawaniu powszechnie używanych zwrotów, przyswajaniu
sytuacji, z którymi na co dzień po polsku dziecko nie ma styczności, może
wypełnić literatura. I tu pojawia się problem. Brak jest bowiem młodzieżowej
literatury, która zainteresowałaby naszych uczniów i której język byłby dla
nich zrozumiały.
Do niedawna młodzież w Polsce zaczytywała się "Jeżycjadą" Musierewiczowej.
Niestety, tamte problemy są zbyt odległe, a język nie jest dostosowany do
poziomu naszych nastolatków. Znalazłam tylko dwie książki, które mogę wykorzystywać
w klasie, oczywiście wyjaśniając poruszane tam problemy i zwroty językowe – to "Jezioro osobliwości" oraz "Beethoven i
dżinsy" – obie Krystyny Siesickiej. Nawet Baśnie Kraszewskiego – ‘Kwiat Paproci’,
czy "Nawojka" musiałam przepisać, upraszczając język, aby uczynić go zrozumiałym
dla uczniów.
Zdarza nam się otrzymywać z Kraju pomoce w postaci książek, wysyłanych w
dobrej wierze. Niestety, są one jednak nieprzydatne dla naszych uczniów. I tu
apel do Szanownych Państwa Panelistów, a przez to profesorkie grono do
krajowych polonistów, autorów i wydawców. Pomóżcie nam w dostępie do
młodzieżowej literatury, która zafascynuje naszych uczniów. Literatury, która
pozwoli im rozbudować słownictwo, poznać zwroty idiomatyczne w polskim języku,
przekazując także nasze wartości etyczne i patriotyczne.
Okazało się, że mówiłam nie tylko we własnym imieniu. Świadczył o tym
aplauz ponad 400-osobowej rzeszy nauczycieli oraz liczne podziękowania, jakie potem
otrzymałam, także od uczestniczących w panelu profesorów.
Już po zakończeniu Kongresu nasunęły mi się pewne refleksje. W Polsce prawdopodobnie
brak jest rzetelnej informacji na temat polskiego szkolnictwa szczególnie w
Australii. Organizowane konferencje, spotkania i kursy dokształcające dla
polskich nauczycieli z zagranicy odbywają się zwykle w lipcu i sierpniu.
Niestety, w Australii to półrocze – okres intensywnej nauki dla uczniów i pracy
dla nauczycieli. Opinię o polskich szkołach, przekazują tzw. "Działacze". Oni
nie uczą, więc mogą uczestniczyć we wszelkich konferencjach i zjazdach
edukacyjnych. ‘Działaczki’ i ‘Działacze’ pozują uśmiechnięci na fotografiach,
przywożą dotacje finansowe na ekskluzywne projekty, ale szkolnictwo nie ma z
tego pożytku.
Pustoszeją polskie klasy, w wielu stanach drastycznie spada liczba maturzystów
języka polskiego (na szczęście, nie dotychy to jeszcze Sydney). Najwyższy czas
zacząć bić na alarm. Nie możemy pozwolić, aby język polski został wyeliminowany
z edukacji australijskiej, bo wówczas spadnie ranga tego najważniejszego
atrybutu polskości. Na oczach dumnie prezentujących się polonijnych "Działaczy" zlikwidowane zostały Polskie Studia na Macquarie University w Sydney. Nikt o
zagrożeniu nie alarmował opinii publicznej, nawet ci, którzy obejmując Fundację
Studiów Polskich powinni stać na straży pokaźnej sumy zgromadzonych na ten cel
pieniędzy (kilkaset tysięcy?).
Miejmy nadzieję, że tegoroczny, pierwszy Kongres, pomoże dostrzec problemy
polskiego szkolnictwa z dala od Kraju. Będzie to pierwszy krok do poczynania działań zapobiegawczych
Marianna Łacek
Ps. W Kongresie wzięłam udział, osobiście pokrywając wszystkie związane z
tym koszta tak podróży z Sydney, jak i opłaty uczestnictwa.
* * *
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy