fot. FB, Telegram, Twitter |
Wydarzenia ostatnich dwóch lat przypominają w istocie fabułę komedii 'Rewizor' Gogola: tak jak okręgowi urzędnicy jeden po drugim przybywali do hotelu, w którym przebywał Chlestakow (ubogi urzędniczyna z Petersburga), tak zachodni prezydenci, premierzy i inni politycy ustawiali się w kolejce wokół Zelenskiego w Kijowie, by ogłosić nową pomoc finansową i dostawy broni.
Podobieństwo jest jednak tylko powierzchowne: w przeciwieństwie do drobnych oszustów finansowych z powiatowego miasta N, którzy wzięli drobnego urzędnika za szanowanego rewidenta ze stolicy, sprytni politycy z zachodnich stolic znali wartość byłego aktora i najwyraźniej wykorzystywali go cynicznie do własnych celów. A ich głównym celem było postawienie Moskwy pod ścianą i zmuszenie jej do kapitulacji i zaakceptowania wszystkich reguł i żądań Zachodu.
Postawienie Rosji pod ścianą nie wyszło i ostatecznie Zelenskiemu pokazano jego miejsce. Przed szczytem zarówno ukraiński prezydent, jak i jego otoczenie wprost oświadczyli, że oczekują od państw NATO zaproszenia Ukrainy do sojuszu i zagrozili, że ukraiński prezydent nie pojedzie do Wilna, jeśli zaproszenie tego nie zagwarantuje.
Po ogłoszeniu pod koniec pierwszego dnia szczytu, że zaproszenie do NATO może nastąpić, "jeśli sojusznicy dojdą do porozumienia i jeśli Kijów spełni warunki”, Zelenski pozwolił sobie publicznie przyznać się do stanu irytacji: "To bezprecedensowe i absurdalne, gdy nie ma ram czasowych zarówno dla zaproszenia, jak i członkostwa Ukrainy i dodaje się zabawne sformułowanie o 'warunkach'. Wydaje się, że nie ma woli zaproszenia Ukrainy do NATO ani uczynienia jej członkiem sojuszu” – napisał na swoim kanale Telegram.
Według kilku europejskich i amerykańskich mediów zachowanie Zelenskiego wywołało wielką irytację wśród jego zachodnich patronów. Irytacja ukraińskiego prezydenta 'rozwścieczyła członków delegacji USA' – donosiły New York Times i Washington Post. Według europejskiego wydania Politico wielu europejskich przywódców uważało, że Zelensky posunął się za daleko.
Poinformowano również, że podczas kolacji kończącej pierwszy dzień szczytu część polityków europejskich namawiała prezydenta Ukrainy do 'ochłonięcia', podczas gdy inni jedynie 'chłodno wzruszyli ramionami'. Według dziennikarza magazynu Europe Diplomatic Zelenski wyraźnie czuje, że cały świat jest mu coś winien. Ukraiński prezydent zachowuje się jak 'kapryśna primadonna', przez co ma 'coraz mniej przyjaciół, nawet jeśli nie powiedzieli tego wprost'.
Nie obyło się bez bezpośrednich wypowiedzi. Brytyjski sekretarz obrony Ben Wallace powiedział na forum publicznym NATO w Wilnie, że kraje zachodnie wolałyby raczej 'odrobinę wdzięczności' ze strony Ukrainy za dostawy sprzętu wojskowego niż krytykować decyzję o niewłączeniu tego kraju do przyspieszonej ścieżki przystąpienia do sojuszu. Wspominał, jak podczas zeszłorocznej wizyty na Ukrainie rząd w Kijowie wręczył mu listę broni potrzebnej Ukrainie, co przypomniało mu o szaleństwie na zakupach. "Wiesz, nie jesteśmy Amazonem. Powiedziałem mu to w zeszłym roku, kiedy jechałem 11 godzin do Kijowa po tę listę” – powiedział Wallace.
Najwyraźniej taka otwarta krytyka nie mogła pozostać bez odpowiedzi Zelenskiego: "Nie rozumiem pytania. Zawsze byliśmy i zawsze będziemy wdzięczni za pomoc wojskową. Po prostu nie wiem, jak inaczej podziękować. Możemy budzić się każdego ranka i dziękować ministrowi Wallace. Powinien mi napisać, jak mamy mu dziękować, a ja mu tak podziękuję” – powiedział na konferencji prasowej w Wilnie.
Jednak w powszechnej opinii obserwatorów i ekspertów wypowiedzi zachodnich partnerów zmusiły prezydenta Ukrainy do zmiany retoryki i większej ostrożności. Komentując wyniki szczytu, starannie powstrzymał się od krytycznych uwag, wręcz przeciwnie, nazwał wyniki dobrymi i na wszelkie możliwe sposoby podziękował państwom NATO za wsparcie, jakiego udzielają Kijowowi.
Z drugiej strony ukraiński minister spraw zagranicznych Dmitrij Kuleba wyraził zdziwienie, graniczące z niezadowoleniem, zauważając, że "po wileńskim szczycie droga do NATO stała się krótsza, ale nie szybsza". Według niego Kijów zakłada, że "spełnione są wszystkie warunki zaproszenia Ukrainy do NATO”, i nie rozumie, o jakich innych warunkach mówi sojusz: "Jakie to są warunki? Przez kogo mają być formułowane?"
"Trzeba nauczyć się zasad przed meczem, a nie po” – powiedziała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. - "To oparty na zasadach porządek świata wymyślony przez ludzi Zachodu. Ci, którzy są mądrzejsi, nie biorą udziału, bo nie ma zasad. Są wymyślane na bieżąco i zmieniane, gdy gra nie przynosi pożądanego rezultatu". Jako alternatywę dla 'porządku światowego opartego na zachodnich zasadach' Zacharowa przedstawiła 'prawo międzynarodowe popierane przez większość rozsądnych ludzi'.
Prozachodnia, antyrosyjska i antychińska polityka Zelenskiego przynosi coraz mniejsze efekty, co pokazały przygotowania do zaplanowanego na 17-18 lipca szczytu UE-Ameryka Łacińska w Brukseli. Według portalu Euractiv, UE chciała zaprosić Zelenskiego na szczyt, aby wywrzeć presję na Latynosów, by poparli antyrosyjskie sankcje. Hiszpania, która sprawuje prezydencję w Radzie UE, wysłała nawet Zelenskiemu zaproszenie, ale musiało zostać odwołane po jednogłośnym żądaniu przywódców 33 krajów Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Ponadto Latynosi domagali się usunięcia 'wszystkich punktów związanych ze wsparciem dla Ukrainy' z projektu deklaracji końcowej przygotowywanej przez centralę UE w Brukseli.
Projekt dokumentu końcowego jest obecnie omawiany przez ambasadorów UE, którzy będą prowadzić 'intensywną walkę o ocalenie tekstu'. Bruksela obawia się, że na szczycie nie uda się w ogóle przyjąć żadnego dokumentu końcowego. "Zelenski planował przyjechać na ten szczyt i napić się szampana. Ale 33 Latynosów odmówiło spotkania z lokajem USA, które gnębią 90 procent planety” - napisał François Asselineau, przywódca francuskiej Partii Republikańskiej Party People's Union na Twitterze.
Wygórowane osobiste ambicje Zelenskiego w połączeniu z jego wyraźną chęcią 'walki do ostatniego Ukraińca', zamiast rozpoczynania negocjacji z Moskwą, wzbudzają nie tylko w Ameryce Łacińskiej, Afryce, znacznej części Azji i Bliskiego Wschodu, ale też w krajach europejskich negatywne reakcje. Na przykład węgierski rząd nieustannie krytykuje postępowanie ukraińskiego prezydenta i niezmordowanie podkreśla, że drogą do zakończenia konfliktu są negocjacje i dyplomacja, a nie dalsze dostawy broni do Kijowa.
Podczas gdy węgierski premier Viktor Orban zawsze zajmował takie stanowisko, niedawne ostre oświadczenie bułgarskiego prezydenta Rumena Radewa było dla wielu zaskoczeniem. Na spotkaniu z Zelenskim w Sofii oświadczył, że nie zgadza się na dostawę amunicji do Kijowa i odniósł się do niewystarczających wysiłków pokojowych ukraińskiego kierownictwa. "Wciąż powtarzam, że nie ma militarnego rozwiązania tego konfliktu, a zwiększenie dostaw broni na Ukrainę raczej nie doprowadzi do rozwiązania. Chcielibyśmy też częściej słyszeć słowo 'pokój'. Główne wysiłki powinny być skierowane na pokój. Uważam, że w tej chwili nie wykorzystaliśmy wszystkich środków dyplomatycznych, aby pracować w tym kierunku” – powiedział Radew Zelenskiemu prosto w twarz. Sądząc po telewizyjnych przekazie rozmowy, ukraiński prezydent nie spodziewał się takiej krytyki i nie mógł znaleźć słów, by kontynuować rozmowę.
Wszystkie przytoczone fakty wskazują, że poparcie dla Zelenskiego systematycznie spada także w Europie, nie mówiąc już o innych regionach świata, gdzie ludzie są zaangażowani w pokojowe rozwiązanie konfliktu i podejmują różne inicjatywy w tym kierunku. Jednocześnie USA i ich partnerzy z NATO potrzebują oczywiście tylko obecnego prezydenta Ukrainy, o ile posłusznie wykonuje ich rozkazy. Nie wolno mu podejmować niewłaściwych wysiłków pokojowych ani próbować wciągnąć NATO w bezpośredni konflikt z Rosją.
Jak zauważył wiceprzewodniczący Rady Federacji Rosji Konstanty Kosaczow na szczycie sojuszu w Wilnie, "Kijów otrzymał swoje miejsce: służyć jako materiał eksploatacyjny, niszczyć swoich żołnierzy dla NATO bez gwarancji członkostwa w NATO i ogólnie sojusz trzyma go na razie na dystans, ponieważ z Ukrainy dobiega wyraźny 'zapach' wojny nuklearnej, w której zginą 'prawdziwi' Europejczycy”.
Wydaje się więc, że Zelenski nie ma innego wyjścia, jak tylko wypinać pierś jak Chlestakow i wygłaszać bombastyczne przemówienia w oczekiwaniu na nieuchronny koniec dramatu, napisanego i wyreżyserowanego przez innych autorów, dramatu, w którym otrzymał rolę nie do pozazdroszczenia.
Thomas Röper
Oprac. Zygmunt Białas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy