polish internet magazine in australia

NEWS: POLSKA: Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 18 maja, a ewentualna druga tura – 1 czerwca. PKW zarejestrowała do tej pory siedmiu kandydatów na prezydenta. Są to: Sławomir Mentzen, Grzegorz Braun, Rafał Trzaskowski, Artur Bartoszewicz, Karol Nawrocki, Adrian Zandberg i Szymon Hołownia. * * * AUSTRALIA: Premier Australii, Anthony Albanese, rozpisał wybory parlamentarne na 3 maja, rozpoczynając trwającą pięć tygodni kampanię wyborczą, w której dominować będzie temat rosnących kosztów życia. * * * SWIAT: Kiriłł Dmitrijew, doradca prezydenta Rosji Władimira Putina, od dwóch dni przebywa w Stanach Zjednoczonych. Kluczowy negocjator Kremla chwali działania Donalda Trumpa. Na antenie Fox News Dmitrijew powiedzial, że przez ostatnie trzy lata nie było żadnego dialogu z Rosją ze strony administracji Bidena. Nie było prób zrozumienia rosyjskiego stanowiska. - Nie ma wątpliwości, że zespół prezydenta Trumpa nie tylko powstrzymał III wojnę światową przed wybuchem, ale także osiągnął już znaczny postęp w sprawie rozwiązania sprawy Ukrainy – dodał.
POLONIA INFO:

sobota, 15 kwietnia 2023

Prof. Bieleń: Kiedy przekują miecze na lemiesze?

Państwa są usposobione wobec siebie konkurencyjnie, a nawet rywalizacyjnie. Stan niepewności i wrogości w stosunkach sąsiedzkich występuje częściej w wielu miejscach na świecie niż stała przyjaźń i wzajemne zaufanie. Gdy między państwami dochodzi do konfliktu i starcia wojennego, każda ze stron  ponosi klęskę cywilizacyjną.

Teza Carla von Clausewitza  pokazuje, że wojna traktowana jako przedłużenie polityki przy pomocy innych środków jest przede wszystkim kompromitacją elit rządzących zwaśnionych państw. To one mają obowiązek bronić swojego dobrostanu i obywateli przed  zniszczeniem i śmiercią. Tymczasem swoją nieudolnością, błędną kalkulacją albo cynizmem i zawziętością skazują narody na niewyobrażalne cierpienia.

Dramat współczesnej Ukrainy…

polega na tym, że posowieckie elity, w tym oligarchowie kierujący się egoistycznymi interesami zysku, nie były w stanie zbudować  samodzielnej strategii międzynarodowej, uwzględniającej trudne położenie geopolityczne między dwoma gigantami sceny międzynarodowej – Rosją i Zachodem. Głosząc przez wiele lat strategię bezaliansowości, w istocie podążano od tzw. pomarańczowej rewolucji 2004 roku w kierunku oddania państwa pod kontrolę służb amerykańskich. To spowodowało konflikt wewnętrzny, związany bardziej z określeniem swojej tożsamości, niż z konkretnymi afiliacjami – zachodniej czy wschodniej. Rosja stała się w oczach Zachodu agresorem, podczas gdy w odbiorze Rosji to Zachód jest rzeczywistym sprawcą katastrofy. Wojna na Ukrainie sprzyja budowaniu heroicznego wizerunku państwa-ofiary. Jest także motywem bezprzykładnej mobilizacji państw Zachodu (a w istocie presji USA) w udzielaniu napadniętemu państwu hojnej pomocy. Chodzi o to, aby wykorzystać ten pretekst nie tylko do osłabienia Rosji jako rywala Zachodu, ale i przejęcia jej aktywów i zasobów, z których skorzystałby globalny kapitalizm.

Z pola widzenia znika totalne uzależnianie Ukrainy nie tylko od zaciągniętych długów (te w końcu można kiedyś umorzyć), ale  od woli dyktujących jej warunki Stanów Zjednoczonych. Od dawna wiadomo, że mocarstwa uzależniające od siebie słabszych uczestników stosunków międzynarodowych pozwalają sobie na więcej niż wynika to z realnych potrzeb czy interesów uzależnionych. Wejście w „kooperacyjną zależność” od Zachodu jest zdaniem wielu lepsze dla Ukrainy od „konfliktowej rywalizacji” z Rosją. Każdy obserwator musi jednak zdawać sobie sprawę z tego, że wchodząc w strefę wpływów zachodnich Ukraina nie pozbędzie się piętna „wrażliwości” rosyjskiej.

Rosja reaguje i będzie reagować jednoznacznie na zachodnie afiliacje Ukrainy, bojąc się o swoje „żywotne interesy” istnienia i bezpieczeństwa. Potwierdzają to odważni badacze oraz niektórzy politycy, ale ich głos uznaje się za nieistotny. Ukraina zostaje więc trwale uzależniona od protekcji zewnętrznej. Nie wiadomo jednak, czy na dłuższą metę Zachód będzie chciał gwarantować jej bezpieczeństwo, a nawet przetrwanie. Kto zechce wziąć to państwo na swoje utrzymanie?  Nie wszystkie rządy stać na taką altruistyczną bezinteresowność, jaką demonstruje rząd Polski.

Wydaje się, że najkorzystniejszym wyborem państwa ukraińskiego, skądinąd dysfunkcyjnego w wielu dziedzinach, skorumpowanego i niewypłacalnego klienta wobec korporacji zbrojeniowych, petenta wobec struktur integracyjnych i rządów państw zachodnich, byłby „komplementaryzm” we współpracy wielowektorowej, zarówno z Rosją, jak i Zachodem. Taka konstatacja w świetle trwającej wojny i żądzy odwetu wydaje się obecnie herezją.

Jednakże myśl strategiczna musi wyprzedzać istniejące uwarunkowania. Musi antycypować rozmaite scenariusze rozwoju sytuacji międzynarodowej, łącznie z porażką USA i ich kryzysem przywództwa na Zachodzie. Także pesymistyczny scenariusz klęski i rozpadu Rosji nie gwarantuje Ukrainie powodzenia, gdyż grozi katastrofą globalną, po której nie będzie żadnych beneficjentów zwycięstwa. Pozostaje więc poszukiwanie jakiegoś modus vivendi, nawet za cenę zmian terytorialnych. Granice państw – wbrew naiwnym oczekiwaniom i bogatemu doświadczeniu – nie są przecież dane raz na zawsze.

Prawo międzynarodowe i praktyka stosunków międzynarodowych znają takie rozwiązania, które bardziej liczą się z głosem ludności niż formalną przynależnością terytorium, na którym ta ludność się znajduje. Możliwe są rozmaite warianty kontroli międzynarodowej w celu ochrony ludności cywilnej i przeprowadzenia plebiscytów na temat jej identyfikacji oraz przyszłego statusu geopolitycznego. Historia dostarcza przykłady rozwiązań autonomizacyjnych, protekcyjnych, mandatowych, powierniczych i kondominialnych, ale mocarstwa boją się do nich sięgać ze względu na negatywne skojarzenia z epoką imperializmu czy kolonializmu. Także wykreowanie „samodzielnego” Kosowa w 2008 roku nie napawa optymizmem ze względu na „rachityczność polityczną i gospodarczą” tej jednostki geopolitycznej oraz jątrzący spór z Serbią. W tym kontekście zastanawia, a nawet irytuje bezradność organów ONZ, które straciły inicjatywność i pogrążyły organizację w schyłkowej fazie uwiądu.

Realiści  polityczni uwzględniając ryzyko wojny hegemonicznej z Chinami i z Rosją, a w sumie z tzw. resztą świata, są coraz bardziej świadomi tego, że opozycyjność Zachodu, oparta na „wyższości cywilizacyjnej”, „misyjności ideologicznej”, czy na „atawistycznej wrogości” będzie skutkować zagładą globu. Biorąc pod uwagę dynamikę stosunku sił (z anglosaska balance of power), należy jak najszybciej zrezygnować z logiki zimnowojennej. Zanim bowiem Ukraina dojrzeje do własnej wizji tożsamości jako swoistego jokera w grze międzymocarstwowej,  strony konfliktu zapatrzone jedynie w swoje racje mogą doprowadzić do unicestwienia całej planety.

Dlatego jak najszybciej trzeba zacząć proces pokojowy, nawet gdy dla wielu wrogów pokoju brzmi to obrazoburczo. Politycy europejscy zdają sobie w sprawę z tego, że przedłużająca się wojna jest szkodliwa przede wszystkim dla samej Ukrainy. Każdy, kto nawołuje do negocjacji, działa więc w interesie tego państwa i społeczeństwa. Niekoniecznie jednak w interesie kijowskich elit politycznych, które zarządzanie państwem zamieniły w spektakularne „zarządzanie wojną”.

Zatrzymać spiralę nienawiści

Na kolektywnym Zachodzie spoczywa odpowiedzialność, aby wyciągnąć to nieszczęsne państwo z głębokiego kryzysu ideowego i mentalnego, z pogrążania się w „odwiecznej wojnie” z Moskalami, z kultywowania nienawiści i żądzy odwetu. To także odpowiedzialność Polski i Polaków, którzy z doświadczeń historycznych powinni wyciągać realistyczne wnioski, a nie samookłamywać się i uciekać w amnezję.

Polskie rządy, niezależnie od ideowej proweniencji, przyjęły za aksjomat romantyczne dziedzictwo, przypomniane choćby ostatnio w antologii tekstów Zygmunta Krasińskiego na temat Rosji („Rosja. Antologia”, Warszawa 2023). Uznając stosunek do tego państwa (jako źródła metafizycznego zła) za główną determinantę polityki wschodniej, wszystkie siły polityczne ustawiły się w pozycji wzajemnego szantażowania czynnikiem rosyjskim. Każdy, kto wykona jakikolwiek gest wobec Rosji, który odbiega od narzuconej powszechnie linii politycznej, narażony jest nie tylko na anatemę, ale wykluczenie z kręgu ludzi godnych udziału w życiu publicznym.

Licytowanie się, kto jest większym patriotą przez pryzmat nienawiści do  Rosji jest trwałą aberracją poznawczą, wymagającej specjalistycznej terapii w skali masowej. Zakłócenia poznawcze oddziałują na niezdolność uprawiania realistycznej polityki przez kolejne pokolenia, narażają egzystencję państwa i narodu, włócząc Polskę po tragicznych „szlakach, misjach, przeznaczeniach”. Obecnie, w świetle kontynuacji straceńczej polityki absolutnego skonfliktowania z Rosją widać wyraźnie, że elity polskie cierpią na rusofobiczny determinizm, a Ukraina jest tylko jego wyzwalaczem. Jak przestrzega Lech Mażewski, byłoby fatalnie, gdyby stosunek polskich rządów do Kremla wynikał z recydywy powstańczego szantażu i polityki odwetu za minione krzywdy („Powstańczy szantaż i polityka odwetu”, Warszawa 2022).

Wydaje się, że u podstaw wszystkich nieszczęść w stosunkach polsko-rosyjskich leży jeden z najważniejszych „historycznych demonów” – mit „zamordowanego królestwa”. Tak Adam Zagajewski poetycko nazwał traumę po utracie monarchii jagiellońskiej („Solidarność i samotność”, Warszawa 2002, s. 81-82), która obsesyjnie prowokuje od kilkuset lat do rewanżu i odwetu w zupełnie innych okolicznościach i uwarunkowaniach. Na tę traumę nałożyły się inne „demony historyczne”, co powoduje, że Polska jest niewolnikiem nie tyle historii, ile świadomie kreowanej, patologicznej „polityki historycznej”.

Wojna ukraińska stworzyła okazję do ożywienia tego mitycznego dziedzictwa. Wyzwoliła we wszystkich kręgach społecznych ogromne wzmożenie emocjonalne, które stało się pożywką dla rozmaitych „inżynierów” narracji politycznej, aby na ten konflikt spojrzeć wyłącznie z perspektywy ofiary.  Konsolidacja polityczna wokół solidarności z Ukrainą została oparta na wymuszonej jednomyślności, odmawiającej ludziom myślącym artykulacji własnych poglądów.  Pojawiło się mnóstwo „strażników”, ochraniających zbiorowość przed odmiennymi poglądami. W państwie demokratycznym powrócono do cenzury opresyjnej i represyjnej. Eliminowanie tematyki skutków wojennego zaangażowania z dyskusji wyborczych każdej z partii politycznych jest też dowodem na to, że politycy polscy nie są przygotowani do konfrontacji z krytykami „paternalistycznego infantylizmu”, co w sposób naturalny prowadzi do wzrostu napięć.

Oportuniści i tępi biurokraci

Obecnie nie ma w Polsce żadnej formacji politycznej, która  dysponowałaby niezależnością i odwagą, ale i zdolnością do zdefiniowania interesu narodowego, który ma na uwadze dobro samych Polaków. Problem jest bardziej złożony niż wydaje się to postronnemu obserwatorowi. W zasadzie zanikła niezależna refleksja intelektualna.  Prawdziwą przewagę mają oportuniści i tępi biurokraci. Nawet uniwersytety uległy uwstecznieniu, bo przypominają swoją zależnością od struktur władzy usytuowanie w czasach PRL pod kontrolą partii kierowniczej. Natomiast liczne ośrodki analityczne i eksperckie  wcale nie kryją, że są finansowane i działają na zamówienie agend zagranicznych. W sumie mamy do czynienia z niespotykanym paradoksem, kiedy własne państwo i jego agendy bardziej troszczą się o los innego państwa, niewiele otrzymując w zamian.

Największy problem polega na  braku podmiotów nie tylko zdolnych do prowadzenia niezależnej i skutecznej polityki zagranicznej, ale nawet zainteresowanych takim przedsięwzięciem. Główne ugrupowania polityczne bardziej polegają na fantazyjnych wizjach porządku hegemonicznego czy to pod egidą Stanów Zjednoczonych, czy w ramach Unii Europejskiej, nie chcąc dostrzec głębokiej dekompozycji układu sił w stosunkach międzynarodowych. Nie da się obecnie uciec od zaangażowania w projekty, oparte na „geopolityce pluralnej”, na udziale „nowych mocarstw”, od Chin poczynając, w kształtowaniu ładu międzynarodowego.

Wmawianie Polsce, że stała się potęgą w wykreowanym dla celów ideologicznych i propagandowych regionie „Międzymorza” czy „Trójmorza”, jest niczym innym, jak wprzęganiem jej na stałe w rydwan hegemonicznej polityki USA.  Gdy elity waszyngtońskie zmienią jednak zdanie i przestaną inwestować w Europę Wschodnią, Polska tkwiąca ciągle w „satelickiej” mentalności, poczuje się zdradzona i osamotniona. Elity polityczne nie będą w stanie odtworzyć bez udziału czynnika zewnętrznego żadnej formy równoprawnego ułożenia się z Rosją. Liczenie na jej destabilizację czy całkowite wymazanie z mapy Europy jest nie tylko mrzonką, ale świadectwem niedorzeczności i całkowitego oderwania od realiów.

Rosja zostanie

Rosja, mimo anatemy Zachodu pozostanie mocarstwem rozgrywającym w Europie Wschodniej. Ten czynnik musi być brany pod uwagę we wszystkich scenariuszach przyszłości europejskiej po zakończeniu wojny ukraińskiej. W nowym rozdaniu ról mocarstwowych Zachód nie uniknie ułożenia się z Rosją, nawet gdy politycy zachodni nie wyobrażają sobie negocjacji z  samym Władimirem Putinem. Rosja nie odstąpi bowiem od gwarancji bezpieczeństwa dla siebie. Dozbrajanie Ukrainy i przedłużanie wojny prowadzi niepotrzebnie do  pogłębiania negatywnych skutków katastrofy wojennej. Te natomiast wyzwolą w społeczeństwach Zachodu bunt, który zmiecie dotychczasowe elity i doprowadzi do zaburzeń na niespotykaną dotąd skalę.

Polska nie będzie w stanie mądrze wykorzystać swojej pozycji moderatora i współtwórcy nowego ładu regionalnego ze względu na jednoznaczne opowiedzenie się po stronie Ukrainy. Na razie trudno przeceniać szanse zwycięstwa jednej czy drugiej strony w trwającej wojnie. W każdej jednak sytuacji trzeba będzie konsekwentnie dążyć do demokratyzacji i odbudowy państwa ukraińskiego zgodnie z wzorami zachodnimi (pluralizm polityczny, alternacja władzy, transparentność, niezależność sądów, wolności obywatelskie itd.). Obecnie wydaje się przedwczesne deklarowanie, że Ukrainę trzeba jak najszybciej przyjąć do struktur zachodnich. Przecież w każdym przypadku obowiązują przy akcesji do UE czy NATO kryteria, od których spełnienia zależy późniejszy proces adaptacji przyjętego państwa i ochrony tożsamości istniejących struktur. Państwo pogrążone w rozpadzie i skonfliktowane z atomowym sąsiadem może wnieść w swoim posagu więcej nieszczęść do wspólnot integracyjnych niż pozwala dostrzec zainfekowana wściekłą rusofobią wyobraźnia skarlałych elit Zachodu.

Spoglądając na „wojnę polsko-polską” oraz na ideologiczne spory między Polską a Unią Europejską trudno jest określić, jaką ofertę ma dzisiejsza Polska wobec swoich wschodnich sąsiadów. Białoruś pozostaje w ścisłym związku z Rosją i póki jest rządzona przez klan Aleksandra Łukaszenki, nie ma szans, aby można było przeciągnąć ją na stronę zachodnią. Natomiast dla Ukrainy, Mołdawii czy Gruzji „europejski wybór”, jaki oferuje im Polska, jest pełen  znaków zapytania i niejasności. W świetle nadchodzącej walki wyborczej polityka Polski staje się wielką niewiadomą. Stan gospodarki oraz narastające napięcia społeczne wskazują raczej na niezdolność przewodzenia w geopolitycznej reorientacji przestrzeni poradzieckiej. Mamy do czynienia z ewidentną sprzecznością między wewnątrzunijną opozycją Polski a jej pretensjami do skutecznego reprezentowania wartości unijnych na zewnątrz.

Stykamy się także z ogromną falą naiwności w powtarzaniu amerykańskich sloganów o budowaniu demokracji na Wschodzie i utrwalaniu wartości zachodnich. Wytykając Rosji autorytarne dziedzictwo Bizancjum, Złotej Ordy, caryzmu i stalinizmu zapomina się albo lekceważy podobne rodowody kultury politycznej Ukraińców. Do tego należałoby dodać pierwiastek buntowniczy i anarchistyczny, a także „czarne karty” banderyzmu. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że proces zaszczepienia wartości liberalnych w takich warunkach nie będzie ani szybki, ani skuteczny.

Polska znajduje się w takiej pozycji geopolitycznej, że bez sojuszniczego wsparcia nie dałaby sobie rady z natarciem „wrogiej” Rosji. Warto więc pamiętać, że każdy z zachodnich sojuszników i partnerów jest dla niej ważniejszy niż ona sama dla każdego z nich. Zbigniew Brzeziński, będący dla kolejnych rządów w Warszawie do dzisiaj największym autorytetem powtarzał, że jest to fakt oczywisty „i trzeba być dzieckiem, żeby tego nie rozumieć” („Wprost” z 27 września 2009 r.).

Dlatego upominał, aby realnie oceniać zasadniczą dysproporcję potencjałów i asymetrię sił między Polską a Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Niemcami czy Francją. Gdyby żył, zapewne wzywałby do rozwagi wobec Rosji i wojny na Ukrainie. Wiedza na temat strategii podpowiada, że ekspedycja do Polski stałego garnizonu sił amerykańskich nie spowoduje amerykańskiego zaangażowania w bezpośrednie starcie z Rosją, a Moskwa na mapie świata zawsze znaczyć będzie więcej niż Warszawa. Choć brzmi to gorzko, to jednak warto sobie uświadamiać, że konfrontacyjne zaangażowanie przeciw Rosji w imię obrony Ukrainy będzie jednak wymagać racjonalnego zwrotu w stronę procesu pokojowego, odrzucenia narodowej megalomanii i mesjanizmu, a także uczenia się roztropności i rozwagi w projektowaniu perspektyw bliższego i dalszego środowiska międzynarodowego.

Wyzwaniem chwili jest przede wszystkim odbudowa profesjonalizmu polskiej dyplomacji. Po ewentualnej zmianie rządów Polska mogłaby odegrać istotną rolę w odbudowie ładu instytucjonalnego i normatywnego w Europie po zakończeniu wojny na Ukrainie. Warto byłoby powrócić do dyplomatycznej inicjatywności na rzecz wspólnego bezpieczeństwa. W tym celu partie opozycyjne, pretendujące do objęcia władzy po okresie regresu, powinny wyjść z nowymi ideami, opartymi na realizmie i nowej równowadze europejskiej. Pośród propozycji mogłaby znaleźć się nowa organizacja – Rada Bezpieczeństwa Europejskiego, która zajęłaby się uporządkowaniem sceny euroatlantyckiej pod względem  nowoczesnych środków budowy zaufania.

Potrzebne są inicjatywy wyprzedzające, dotyczące rehabilitacji poturbowanych wojną społeczeństw i rekoncyliacji między zwaśnionymi stronami. Tylko takie przekierowanie energii wojennej zapewni spełnienie się proroctw zapisanych w Księdze Izajasza: „Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny”.

Prof. Stanisław Bieleń

Myśl Polska, nr 15-16 (9-16.04.2023)

fot. ria.novosti

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy

  • Czy historia właśnie zatoczyła koło?
     Czy historia właśnie zatoczyła koło? Czy jesteśmy świadkami politycznych ruchów, które mogą zmienić układ sił na świecie? Amerykański Wiceprezydent JD Vance chce zwrotu pieniędzy od Ukrainy! Donald Trump zapowiada odzyskanie Kanału Panamskiego, sugerując, że Grenlandia pewnie i tak stanie się częścią USA, a jego ekipa ma jasny cel – doprowadzić Ukrainę do stołu negocjacyjnego. Ale czy to rzeczywiście droga do pokoju, czy raczej początek nowej geopolitycznej gry?Czy Stany Zjednoczone wracają do strategii twardej ręki? Czy Trump faktycznie zamierza przejąć strategiczne punkty na mapie świata wyprzedzając Rosję i Chiny? A może to tylko polityczna iluzja, która ma odwrócić uwagę od innych wydarzeń?Przed Wami materiał pełen kontrowersji,...
    MAR-06 - 2025 | Komentarze (0) | Wiecej ->

  • Kulisy rozmowy z Zełenskim w Białym Domu
     Biały Dom ogłosił w poniedziałek, że zawiesił wszelką pomoc wojskową dla Ukrainy — w tym tą będącą w drodze do kraju i w magazynach w Polsce —  "by upewnić się, że przyczynia się ona do rozwiązania" konfliktu. — Jeśli prezydent Ukrainy zadzwoni i przedstawi poważną propozycję, jak zamierza zaangażować się w proces pokojowy, możemy wrócić do rozmów — powiedział w poniedziałek wiceprezydent J.D. Vance w wywiadzie dla telewizji Fox News. Stwierdził przy tym, że USA "już pracują" nad szczegółami porozumienia z Rosjanami.Na kanale Bednarski z polskimi tłumaczeniami najważniejszych politycznych wystąpień, możemy wysluchać wywiadu wiceprezydenta J.D. Vance ktory był świadkiem i uczestnikiem historycznej konfrontacji z Wolodymyrem...
    MAR-05 - 2025 | Komentarze (0) | Wiecej ->

  • Kończy się proxy wojna z Rosją. USA wstrzymały pomoc wojskową dla Ukrainy
     Dziś ogłoszono decyzję o zawieszeniu pomocy amerykańskiej dla Ukrainy i o – być może – rozpoczęciu zwalniania Rosji z sankcji przez stronę amerykańską - mówił rozpoczynając posiedzenie rządu premier Donald Tusk.Tusk odniósł się do informacji, która pojawiła się w nocy z 3 na 4 marca – amerykańskie media, powołując się na urzędników Białego Domu podały, że Donald Trump podjął decyzję o wstrzymaniu pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jednocześnie Reuters informował, że USA szukają możliwości złagodzenia sankcji nałożonych na Rosję.  Wg Tuska meldunki, które napływają z granicy, z podrzeszowskiego hubu przerzutowego broni w Jasionce potwierdzają zapowiedzi strony amerykańskiej Z tego wynika, że na Ukrainę nie dotrze też amerykańskie...
    MAR-04 - 2025 | Komentarze (0) | Wiecej ->

  • Trump: Zelenski nie jest gotowy na pokój
    Przywódca Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie jest gotowy na pokój, ponieważ postrzega zaangażowanie Waszyngtonu w negocjacje w sprawie konfliktu na Ukrainie jako kartę przetargową - powiedział prezydent USA Donald Trump po gorącym i bezprecedensowym spotkaniu w piątek w Bialym Domu. Obaj przywódcy mieli podpisać umowę przyznającą Waszyngtonowi dostęp do zasobów naturalnych Ukrainy. Wizyta Zełenskiego została przerwana po tym, jak wdał się w gorącą wymianę zdań z Trumpem i wiceprezydentem J.D. Vance'em przed kamerami i na oczach całego świata, co doprowadziło do oskarżenia Zełenskiego o "lekceważące" zachowanie w Gabinecie Owalnym. Wymiana zdań doprowadziła do napiętej kłótni. Trump oskarżyl Żelenskiego o to, ze igra o...
    MAR-01 - 2025 | Komentarze (0) | Wiecej ->

  • Łukasz Jastrzębski: Kolejny rok wojny
    Trzy lata temu nasiliła się wojna na Ukrainie, której korzenie sięgają roku 2014. Setki tysięcy ofiar po stronie ukraińskiej i rosyjskiej. Tych po ukraińskiej jest zdecydowanie więcej.Ukraina stała się państwem praktycznie upadłym. Utraciła zapewnię bezpowrotnie wschodnie terytoria, z większością bogactw naturalnych kryjących się w ziemi. To co pozostało zostało posłuży do spłaty pożyczek dla Stanów Zjednoczonych. Lukratywny majątek jest już w znacznej części w łapach rodzimych „ukraińskich” oligarchów i zachodnich biznesmenów. Zmaga się z katastrofą demograficzną, której nie da się odwrócić przez wiele dziesięcioleci. Setki miliardów euro realnej i urojonej pomocy zostało zmarnowanych. Były to również nasze polskie pieniądze, które mogły...
    LUT-25 - 2025 | Komentarze (0) | Wiecej ->

  • Ukraiński okręt tonie. Analiza historyka Włodzimierza Osadczego
     Ukraina, jako państwo upada. I nie chodzi tu jedynie o wojnę, którą bez wsparcia Zachodu nasi wschodni sąsiedzi ewidentnie przegrają. Nawet nie w tym rzecz, że po 3 latach konfliktu między Ukrainą a Rosją świat zdaje się być już znudzony i zmęczony płynącymi z Kijowa notorycznymi żądaniami większego zaangażowania i finansowania walki, którą Ukraińcy mieli rzekomo wziąć na siebie w imieniu wszystkich wolnych ludzi. Chodzi o to, że sami Ukraińcy mają już dość tej wojny, która ostatnio z frontu zdaje się przenosić na salony władzy, gdzie czołowe figury kijowskiego reżimu zaczynają sobie skakać do gardeł, by wyrwać resztki tego, co zostało po wsparciu Zachodu. Oto dwaj byli prezydenci Ukrainy, z których jeden wciąż uzurpuje sobie prawo...
    LUT-23 - 2025 | Komentarze (0) | Wiecej ->

  • P. Lisiecki: Iskrzy na linii Waszyngton - Kijów. Dni Zelenskiego są policzone
     Redaktor naczelny tygodnika DoRzeczy Paweł Lisiecki merytorycznie wyjaśnia obecną sytuację w sprawie Ukrainy, opisuje jak doszło naprawdę do kryzysu i dlaczego nagle iskrzy na linii Waszyngton - Kijów. Obnaża też błędy i wytyka bezmyślność polskich polityków poprzedniej i obecnej ekipy rządzącej.  O tym wszystkim pisaliśmy w Bumerangu Polskim w ostatnich latach. Teraz temat przebija się nagle do mediów głównego nurtu.
    LUT-22 - 2025 | Komentarze (0) | Wiecej ->