Zastanawiając się nad kwestią można skorzystać ze wskazań religijnych, ale też, wobec dostępu do informacji, nie tylko jednego źródła, także zaleceń religii innych systemów (cywilizacji), a także doświadczeń indywidualnych - choćby ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną.
Obraz jaki się kształtuje sugeruje, że religie nieco deformują tę przestrzeń próbując ją wykorzystać do realizacji własnych zamierzeń związanych z kontrolą "owieczek". Warto mieć to na uwadze.
Ale podchodząc do zagadnienia filozoficznie trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy istnienie po śmierci jest potrzebne. Po co?
Bo jeśli możemy przeżyć i doświadczyć wszystkiego w naszym życiu - to po śmierci nie ma potrzeby podtrzymywania istnienia świadomości. A z kolei, gdy wierzymy w docelowe odrodzenie, to po śmierci bylibyśmy w stanie zawieszenia, w oczekiwaniu na ponowne zmartwychwstanie.
Takie myślenie ma wadę bo jak traktować wszystkich tych, którzy zmarli młodo, czy przerwano ich życie ograniczając doświadczenia? Dlaczego jedni mieliby większe szanse, a inni mniejsze?
Chyba potrzebne jest nieco inne spojrzenie. Owszem - celem naszego istnienia jest zdobywanie doświadczeń, ale cel ostateczny jest wspólny - osiągnięcie stanu MIŁOŚCI. Miłości w rozumieniu definicji jaką niedawno przedstawiłem: miłości jako pragnienia współistnienia.
Proszę zauważyć, że miłość jest tu i początkiem, i końcem, gdyż miłość jest końcową fazą rozwoju, ale też z racji elementu kreacyjnego zawartego w definicji, jest też początkiem życia.
Przy takim ujęciu istnienie po śmierci ma sens - tyle, że nie jako życie związane ze zbieraniem doświadczeń, a jako czas przygotowawczy do nowego wcielenia pozwalającego na kontynuowanie drogi ku miłości.
W swoim, nawet najdłuższym i najbogatszym w doświadczenia życiu, nie jesteśmy w stanie przeżyć wszystkiego. Zwykle wtłoczeni jesteśmy w ramy jakiegoś typu doświadczeń i ograniczamy się do co najwyżej różnych ich odmian. Niewolnik nie doświadczy ujęcia z pozycji właściciela niewolników - takie przypadki są rzadkie.
Warto wspomnieć o doświadczeniach buddyjskich, które podobnie traktują tam problem - bez przeżycia wszystkiego jednostka nie może doznać wyzwolenia z naszego świata ułudy. Stąd rozwijające się tam zwyczaje tantryczne - zwłaszcza tzw. "tantry lewej ręki", gdzie jednostkom na (rzekomo) już wysokim poziomie rozwoju świadomości, celem przyspieszenia procesu "dojrzewania", zaleca się działania sprzeczne z przyjętymi normami. Stąd orgie i inne wyrafinowane "eventy", których celem jest "wypełnienie puli" także o takie doświadczenia.
Końcowym stadium rozwojowym jest stan zachwycenia - to stan opisywany zarówno w sferze cywilizacji europejskich - zdarzający się niektórym świętym, a charakterystyczny tym, że osoba w nim będącą nie podlega prawom fizyki - stąd np. lewitacja. W buddyzmie - to stan oświecenia mający podobne cechy.
Uwagą jaka się nasuwa, jest ta, że rzeczywiście, aby dojść do stanu zachwycenia trzeba mieć już rozbudowaną i bogatą w doświadczenia świadomość, co (chyba) związane jest z długotrwałym zbieraniem doświadczeń w różnych wcieleniach.
I jeszcze jedna kwestia dotycząca doświadczeń.
Wydaje się, że nie wszystkie doświadczenia życiowe wzbogacają świadomość jednostki. Liczą się tylko te uzyskane na drodze prowadzącej do miłości. Mogą zaś być i takie, które przeszkadzają, a nawet blokują rozwój.
Drugie, że wiele z naszych przeżyć jest tylko dodatkiem, którego należy się pozbyć , gdyż paczy świadomość. To zwykle zależności którymi kierujemy się w naszym życiu - choćby dążenie do posiadania, czy nadmierna dbałość o rodzinę, czy inne "przywiązania", które wydają się być ważne na ziemi, ale nie przyczyniają się do rozwoju świadomości.
Czas po śmierci - to czas usuwania tych składników tak, aby następne wcielenie nie było obciążone takimi zaszłościami.
I tu jest obszar związany z tym, co określamy jako pole miedzy niebem i piekłem. Pozbycie się wdrożonych uzależnień może być niezwykle trudne zwłaszcza w sytuacji, gdy nie ma już możliwości poprawienia swego postępowania. Piekło może dotyczyć sytuacji, gdy popełnione czyny blokują możliwość ich pominięcia.Czas nie leczy takich ran, a jedynie je podsyca.
Mniejsze "przewinienia" pozwalają z czasem na ich usunięcie z pamięci, a przejście do nieba sugeruje, że jednostka nie ma istotnych obciążeń i łagodnie przechodzi do stanu oczekiwania na następne wcielenie.
Można sądzić, że kolejne wcielenie będzie tak umiejscowione, aby dać możliwość zdobycia doświadczeń potrzebnych na drodze rozwoju. Dlatego za każdy rodzaj doświadczeń należy być wdzięcznym - one mają głęboki sens.
Uzupełnieniem przedstawionych zależności jest rozważanie charakteru świata w którym żyjemy. Czy jest to materializm, czy świat ułudy z którego należy się wyzwolić jak to sądzą hinduiści? Czy należy sądzić, że jesteśmy tu za karę (bo jeśli mamy się wyzwolić, to znaczy, że zostaliśmy tu celowo umieszczeni), czy raczej jest to proces rozwojowy ducha nie mający negatywnych konotacji?
Jak zatem traktować naszą wolną wolę w tym procesie - jako nasz osobisty zamysł rozwojowy? Ale jak on się przekłada na otoczenie, na które przecież też oddziałujemy?
Cóż, ja jestem zwolennikiem przekonania, że świat ma charakter holograficzny w którym każda jednostka dokonuje własnej, chociaż ograniczonej projekcji, a ich suma daje obraz świata. Tylko takie wyjaśnienie daje pełny obraz nieskończonych możliwości do którego piękna (kształtu miłości - Norwid) należy dążyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy