Fot. AP/The Conversation |
Chociaż formalności i ceremonia śmierci królowej Elżbiety II skupią się na Londynie i Wielkiej Brytanii, nie ma wątpliwości, że będzie to bacznie obserwowane przez wielu Australijczyków.
Królowa lubiła Australię i Australijczyków. Przybyła tu 16 razy w ciągu swoich rządów i była, jak wiadomo, w drodze do naszych brzegów w 1953 roku, kiedy dowiedziała się, że jej ojciec zmarł. Została w tym momencie królową.
Jej wizyty w Australii – od jej pierwszej w 1954 r. do ostatniej w 2011 r. – dają obraz zmieniających się relacji, jakie Australijczycy mieli ze swoim suwerenem i monarchią.
Entuzjastyczny naród
Podróż królowej w 1954 r. miała miejsce w okresie, który historyk Ben Pimlott określił mianem „ brytyjskiego sintoizmu ”. Szacunek dla Korony był najważniejszy w Wielkiej Brytanii i Wspólnocie Narodów, a wielu Australijczyków było szalenie entuzjastycznie nastawionych do swojej królowej.
Po przybyciu do Farm Cove w Sydney 3 lutego 1954 roku Elżbieta II została pierwszym brytyjskim monarchą, który postawił stopę na ziemi australijskiej. Trasa królewska trwała prawie dwa miesiące i składała się z wyczerpującego harmonogramu wizyt w każdym stanie i terytorium poza Terytorium Północnym.
Podczas objazdu królowa powitała ponad 70 000 mężczyzn i kobiet; jej kawalkady przyciągały ogromne tłumy; uczestniczyła w licznych przyjęciach obywatelskich; i otworzyła australijski parlament w Canberze. Podczas podrózy po Australii Elżbieta przebyła 10 000 mil samolotem i 2000 mil drogą – w tym 207 objazdów samochodem i specjalnymi królewskimi pociągami.
Szacuje się, że aż 75% populacji Australii widziało podczas tej trasy królową i księcia Filipa.
Żaden australijski premier nigdy nie spotkał się na taką skalę z tak dużą liczbą obywateli tego kraju.
„Nowy” i zamożny kraj
Podczas jej dwóch pierwszych podróży, w 1954 i 1963 roku, Australia wystawiona na pokaz dla królowej została przedstawiona jako ta , która przeszła z małej kolonialnej osady do kwitnącej gospodarki, jadąc do dobrobytu „ na owczym grzbiecie ”.
Królowa była traktowana niekończącymi się pokazami strzyżenia owiec, karnawałów surfingowych, rąbania drewna, trzaskania batów oraz masowych pokazów tańca i śpiewu dzieci w wieku szkolnym. Dygnitarze federalni i stanowi, burmistrzowie i przywódcy z całego politycznego spektrum przepychali się, by spotkać się z nią i być widzianymi; kwiaciarnie w kraju zostały opróżnione z kwiatów na rzecz setek bukietów, które podarowały jej dziesiątki nieśmiałych, nerwowych dzieci w wieku szkolnym, delikatnie popchniętych do przodu przez dumnych rodziców.
Podczas pierwszych australijskich wizyt królowej, Aborygenów trzymano w dyskretnej odległości. Oprócz pokazu bumeranga i rzucania włócznią,
królowa nie zbliżyła się do czegokolwiek co miało dotyczyć rdzennej australijskiej kultury. Taniec w wykonaniu Arts Council Ballet zatytułowany Corroboree, odbył się bez aborygeńskich tancerzy. Był wykonany przez tancerzy o poczerniałych twarzach.
Podczas wizyty w 1970 roku królowa była świadkiem rekonstrukcji przybycia kapitana Jamesa Cooka do Botany Bay, gdzie Cook i jego załoga spotkali się z „oporem Aborygenów przed salwą ognia z muszkietów”.
Zaproszony gość, nie władca ziemi
Już podczas tournée w 1963 r. ogólnokrajowy królewski zapał nieco osłabł. Wizyta w 1963 r. była świadkiem mniejszych tłumów i mniejszej liczby masowych imprez publicznych. Kiedy premier Robert Menzies zabiegał o królową słynną już wypowiedzią: “I did but see her passing by, and yet I love her till I die”, wynikające z tego rumieńce – w tym rumieniec królowej – odzwierciedlały rosnące poczucie wielu Australijczyków zakłopotanie podczas publicznych pokazów i bezwarunkowe okazywanie szacunku.
Mimo to, Menzies pokazał publiczną żarliwość wkrótce po tym, jak przyznano mu Order Ostu, co z pewnością musiało pozostać przedmiotem zazdrości niektórych kolejnych premierów.
Srebrny jubileusz w 1977 r. i dwusetna rocznica wizyty w Australii w 1988 r. być może oznaczały koniec okresu królewskich podróży jako otwartego świętowania związków Australii z Wielką Brytanią. Ten nowy smak podróży sprawił, że władczyni stała się już jedynie zaproszonym gościem niezależnego, nowoczesnego i wielokulturowego narodu.
Podczas swojego 10. tournee w 1986 roku królowa podpisała ustawę o Australii , która położyła kres możliwości Wielkiej Brytanii w zakresie tworzenia praw dla Australii.
Jej rola jako suwerena subtelnie przekształciła się od przecinania wstęg i otwierania parlamentu do podpisywania dokumentów, które powoli, stopniowo, przyczyniły się do zerwania więzi Australii z Wielką Brytanią i Koroną.
Kwestia republiki
Podczas 12. podróży w 1992 r. koszty wizyt królowej w Australii były coraz bardziej analizowane przez opinię publiczną, która w dużej mierze byla już obojętna na rodzinę królewską. Ówczesny premier, Paul Keating, był postrzegany już nie tyle jako oczarowany dygnitarz, rozkoszujący się możliwością zobaczenia swego suwerena, ale jako ten, który w zamian – być może bezmyślnie – popełnił akt lèse majesté , kładąc gołą rękę na królewskich plecach i talii, gdy prowadził ją przez tłum.
Wyglądało więc na to, że rękawiczki już zsunęły się.
Królowa dała jasno do zrozumienia podczas swoich ostatnich wizyt u naszych wybrzeży, że to, czy Australia powinna stać się republiką, jest decyzją jej obywateli. Jej oficjalne oświadczenie po tym, jak dowiedziała się o wyniku referendum w 1999 r., potwierdziło to:
Zawsze dawałam do zrozumienia, że przyszłość monarchii w Australii jest kwestią do decydowania wyłącznie przez naród australijski, demokratycznymi i konstytucyjnymi środkami. […] Moja rodzina i ja oczywiście zachowalibyśmy głębokie przywiązanie do Australii i Australijczyków na całym świecie, bez względu na wynik.
W ostatnich dziesięcioleciach swojego życia królowa zachowała sympatię wielu. Jej popularność zdawała się rosnąć wraz z jednocześnie rosnącym rozczarowaniem Australijczyków swoimi rodzimymi przywódcami politycznymi. Byli premierzy Malcolm Turnbull i Julia Gillard słusznie wyczuli, że jakakolwiek dyskusja na temat republiki australijskiej będzie musiała poczekać do śmierci Elżbiety II .
Królowa Elżbieta II panowała przez siedem dekad, a jej podróże do Australii posłużyły jako wyznacznik zmieniających się stosunków Australii z Koroną, a także z jej własną kolonialną przeszłością i tożsamością narodową.
Prawie na pewno panowanie Elżbiety II jako silnej, lojalnej, posłusznej, najbardziej cenionej i podziwianej monarchinii jest tym, czego prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczymy.
Profesor nadzwyczajny filologii angielskiej, Flinders University
The Conversation
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy