Poundbury, modelowe miasteczko stworzone w Dorset zgodnie z wizją księcia Karola. Fot. Wikimedia commons / E.Birchall |
Kontakt z przeszłością
„Wierzę, że gdy człowiek traci kontakt z przeszłością, traci swoją duszę” – zaczynał swoje rozważania książę i czyż podobne zdanie nie mogłoby wyjść choćby spod biura Tolkiena? Karol zresztą w przemyślany sposób dobrał cytaty i przywołania, stąd zainteresowany, a zapewne nieco zaskoczeni znajdą w „HRH The Prince of Wales’ A Vision of Britain” także odniesienia do Chestertona i… Chateaubrianda. Przede wszystkim jednak Karol domagając się poszanowania historycznej substancji architektonicznej i ochrony tradycyjnego krajobrazu UK – jednoznacznie opowiadał się też za społeczną, a nie tylko estetyczną funkcją zabudowy. Wzorem takiego umiejętnego połączenia własnych, historycznych nurtów budownictwa z zadaniem przeciwdziałania gettoizacji i wykluczeniu, jest dla Karola dr Hassan Fathy, twórca egipskiej szkoły Architektury dla Ubogich.
„Błędnie utożsamia się ubóstwo z brzydotą” – pisał dr Fathy nawołując do tym większego zaangażowania w rewitalizację obszarów zdegradowanych i zastępowania ich nowym, estetycznym i funkcjonalnym budownictwem nie potęgującym jednak poczucia alienacji i dehumanizacji mieszkańców. Karol nie tylko odnajdował w tym własną krytykę slumsowych komunalnych blokowisk w brytyjskich miastach, pozbawionych skali i umiaru centrów handlowych czy manhattanizacji centrum Londynu. Była to także podpowiedź, na gruncie angielskim realizowana w postaci Poundbury, modelowego miasteczka stworzonego w Dorset zgodnie z wizją księcia, wyrażoną w projektach architekta Leona Kriera. Gdyby szukać analogii czy koncepcyjnych skojarzeń tego eksperymentu – najbliżej byłoby mu zapewne do podobnych ośrodków tworzonych przez brytyjskich przemysłowców przeważnie arystokratycznego pochodzenia, ulegających w dobie rewolucji przemysłowej koncepcjom socjalizmu utopijnego.
Ludzki grymas systemu?
No dobrze, ale co z projektowania skądinąd sympatycznych miasteczek wynikać by miało dla całej Brytanii? By odpowiedzieć warto raz jeszcze spojrzeć na datę wydania „A Vision of Britain”. 1989 wydawał się apogeum thatcheryzmu, spotęgowanym jeszcze upadkiem Bloku Wschodu, czyli ewidentnym triumfem liberalizmu. Oszalała powodzeniem i jeszcze bardziej głucha na krytykę niż zwykle pani premier właśnie wieńczyła swoją karierę wprowadzeniem osławionego poll-taxu, najpierw w Szkocji, a rok później także w Anglii i Walii. Przepisy skrajnie uprzywilejowujące najbogatszych wywołały protesty społeczne i kampanię obywatelskiego nieposłuszeństwa na nieprzewidywalną skalę. Żelazna Dama miotała się, sięgając szeroko po przemoc państwową i kategorycznie odmawiając jakichkolwiek korekt własnej polityki. Kryzys zaufania i rozłam społeczeństwa, zintensyfikowany dekadą bezprzykładnej finansjalizacji, prywatyzacji, ale i modernizacji – ujawnił się z całą mocą. I w tym właśnie momencie wyraźne introwertyczny, niezgrabny medialnie książę Walii zdecydował się wystąpić z projektem odwołującym do zasad harmonii społecznej, ładu i solidaryzmu, z nadzieją na przyszłość i poszanowaniem przeszłości. Chyba nic nie mogłoby się wydawać bardziej nie na czasie.
Błędem byłoby jednak założenie, że za wystąpieniem Karola stała jego legendarna wręcz niezręczność. Jeszcze w latach 80-tych szukając dla siebie pól aktywności wzorem swych poprzedników zainteresował się bezrobociem, rosnącym lawinowo pod rządami Thatcher, jednak w realiach neoliberalizmu nie był to już temat bezpieczny, pozostawiany książętom do społecznego wyżycia. Przeciwnie, postawa Karola przyniosła mu tylko gniewne warknięcia ze strony torysów, w rodzaju uwagi ministra przemysłu i handlu Normana Tebbitta, że „książę Walii odczuwa nadzwyczajną sympatię do tych niepracujących, ponieważ sam nie pracuje”. Plusem statusu następcy tronu jest jednak bycie ponad taką krytykę, Karol w kolejnych latach pozwalał sobie na coraz częstsze wycieczki krytyczne wobec rządów konserwatystów, w tym zmian wprowadzanych przez nich w szkołach (nie tylko programowych, ale i pozbawiających uczniów prawa do darmowej szklanki mleka). Książę Walii życzliwie interesował się również doświadczeniami francuskiego farmerstwa niedwuznacznie sugerując życzliwość dla kontynentalnego systemu subsydiów dla rolnictwa. Wreszcie jeszcze w 1985 r. podczas swej wizyty we Włoszech Karol (wówczas jeszcze z Dianą) wyraził pragnienie audiencji u papieża Jana Pawła II, uważanego przez twardych unionistów i torysów za… Antychrysta. Czyżby więc mniej lub bardziej udolnie, ale chciano z Karola uczynić bardziej ludzką twarz systemu? Jeśli nawet tak, to eksperyment się nie udało, a „królową serc” ogłoszono jego pustą i bezmyślną żonę, która się lepiej prezentowała na pocztówkach, zwłaszcza pośmiertnych.
Istota systemu brytyjskiego
Oczywiście, wszystko to nie powinno tworzyć wrażenie obecnego króla Karola jako antysystemowca. Byłoby to zupełne nieporozumienie w sytuacji, gdy jest on przecież tylko kolejną systemu brytyjskiego emanacją. W skrócie istota brytyjskości wyglądała zaś zawsze tak: Monarchia i arystokracja skupiały na sobie zainteresowanie i kompleksy klasy średniej, wszystkich Bucketów tego świata. Jednocześnie zaś Kościół Anglikański pilnował posłuszeństwa biedoty i klasy robotniczej. A prawdziwe rządy i interesy odbywały się poza czy zza pleców tej quasi-monarchicznej i pseudo-religijnej szopki. I dzięki temu właściwie po Oliwierze Cromwellu klasa rządząca Anglii nie musiała się już ujawniać, rządząc zza słabych, figuranckich królów i wypychanych do pierwszego szeregu premierów. Okresowe zakłócenia czy to w postaci wojen i powstań jakobickich, czy pojawiania się sił, nurtów i postaci do pewnego chociaż stopnia kontestujących podstawy tej prawdziwej konstytucji UK – były tylko falami na jeziorze pełnym upasionych kaczek. Fala się rozchodziła, a tłuste ptaszory nadal unoszą się na powierzchni.
Karol więc nawet gdyby chciał, z pewnością nie mógłby niczego zmienić, bo jest to poza zasięgiem jednostek. Z pewnością zresztą by nie chciał, nauczony historią własnej rodziny. Nieprzypadkowo w „A Vision of Britain” wymienia jako pozytywne wzorce i króla Jerzego V (za likwidację slumsów w Lambeth), i Edwarda VIII, jedynego z tej dynastii, o którym można by powiedzieć, że miał jakąś wizję, poniekąd również socjal-konserwatywną i z pewnością nieprzystającą do interesów rządzącego Brytanią establishmentu. To, jak skończyło się panowanie stryjecznego dziadka Karola i co zrobiono współcześnie z pamięcią po nim, jest chyba wystarczającą nauczką, odstręczającego od naśladownictwa.
Nauki globalistów
Karol zatem płynnie wszedł w buty swego (skądinąd nielubianego) ojca, prominentnej figury Klubu Rzymskiego, globalnej agendy klimatycznej i depopulacyjnej. Z dawnych studiów architektonicznych i antropologicznych królowi pozostało zatem zacięcie regionalistyczne, a pragnienie harmonijnej, tożsamościowej integracji krajobrazu i kultury materialnej ustąpić musi popularnym pseudo-ekologicznym komunałom. Zjednoczone Królestwo, podzielone jak nie zdarzyło się od lat powraca aktywnie na scenę międzynarodową, reprezentując interesy jednego z potężnych nurtów globalizmu. Nowy król i w tej roli może zresztą odnaleźć się znakomicie, będąc wszak wychowankiem Ludwika, Earla Mountbattena, jednego z najniebezpieczniejszych członków wielu wpływowych międzynarodówek. Inną osobą, która wywarła znaczący wpływ na polityczne dojrzewanie Karola był Laurens van der Post, afrykanerski awanturnik, mitoman, ale jednocześnie skuteczny agent wpływu ośrodków globalistycznych. Ziarna zostały zasiane i indywidualne skłonności nie mogą już mieć większego znaczenia.
A zresztą, jeśli Karol nie będzie właściwą twarzą dla ponownego globalistycznego ujawnienia Brytanii – najwyżej nie będzie królował długo.
Konrad Rękas
Karol Windsor „HRH The Prince of Wales’ A Vision of Britain. A Personal View of Architecture”, Londyn, 1989
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy