Ilustration Morning Invest screenshot |
Szczególnie podatna na straty, głównie za sprawą własnej dotychczasowej polityki, jest gospodarka Niemiec i ogólnie EU. Widać to to wskaźnikach. Okazało się, że skończył się dodatni bilans w zagranicznym handlu Niemiec. Po raz pierwszy od roku 2003 zanotowano ujemną wartość bilansu. A wiadomo, że wielka nadwyżka na tym rachunku była podstawą siły Niemiec w polityce europejskiej i światowej. Podobnie rzecz wygląda dla Unii traktowanej jako całość. Za kwiecień tego roku odnotowano deficyt o wielkości prawie 44 mld euro, czyli najwięcej od powstania Unii.
W tym samym czasie, obłożona wszystkimi możliwymi sankcjami Rosja zanotowała zaś drugi, czyli wojenny już, kwartał tego roku nadwyżkę w kwocie 70,1 mld dolarów, co także jest historycznym rekordem. Oczywistym rezultatem takiego wyniku jest najwyższy, względem euro i dolara, kurs rubla od października roku 2014, który obecnie wynosi około 56 rubli za euro (55 za dolara). Tym samym kompletnie nie sprawdziły się niedawne przewidywania prezydenta Bidena mówiące, że kurs rubla spadnie poniżej 200 za dolara. Co gorsza dla USA, podobnie rekordowo dodatnie wyniki, wykazuje gospodarka chińska, która tylko za czerwiec tego roku miała prawie 100 mld dolarów nadwyżki. Wobec tego uzasadnione wydaje się to co powiedział prezydent Viktor Orbán: „Sankcje unijne przeciwko Rosji wróciły rykoszetem, mamy większe kłopoty niż Moskwa, a zakończyć wojny nie pomogły. Myślałem, że był to strzał w stopę, ale teraz widać, że europejska gospodarka strzeliła sobie prosto w płuca i walczy, by złapać powietrze”.
Wyniki finansowe to tylko odbicie rzeczywistych problemów gospodarczych. Nie jest jednak też tak, że sankcje nie mają wpływu na funkcjonowanie gospodarki rosyjskiej. One ten wpływ mają i można ocenić, że w przypadku zastosowania ich wobec wielu innych krajów, szczególnie zachodnich, już dawno doprowadziłyby ich rządy do uległości. Wobec Rosji to nie działa, chociaż ujemne efekty sankcji są obecne. Według danych za maj tego roku, nastąpił spadek PKB, w skali rok do roku, o 4,3 proc. Załamaniu uległa szczególnie produkcja samochodów osobowych (o 97 proc) i ciężarowych (o 39 proc). Jest to zapewne wpływ sankcji ograniczających import części i komponentów oraz powodujących wycofywanie się zachodnich korporacji z Rosji. Ma to także wpływ na produkcję zbrojeniową, jednak nie w takim stopniu by mogło wpłynąć na wycofanie się Rosji z wojny na Ukrainie. Pojawiły się też informacje o możliwym pozyskaniu przez Rosję nowoczesnej broni, szczególnie dronów, z Iranu. Nie należy lekceważyć osiągnięć Iranu w tym zakresie, gdyż wspomagani przez niego bronią jemeńscy rebelianci skutecznie zwalczają siły Arabii Saudyjskiej, która posiada wielkie ilości broni dostarczonej z państw zachodnich. Okazało się, że Iran potrafił wdrożyć do produkcji kopię zaawansowanego amerykańskiego dronu Lockheed Martin RQ-170 Sentinel, oraz dysponuje wielu innymi modelami skutecznych dronów bojowych. Iran, podobnie jak Rosja obłożony sankcjami, nie będzie się wzdragał przed szeroką współpracą z tym krajem, zaś USA będą się nawet bardziej niepokoić tym, co w zamian Iran może otrzymać od Rosji. Chodzi oczywiście o technologie militarne, a szczególnie atomowe. Ponadto, podczas wizyty w Teheranie, prezydent Putin ogłosił, że Rosja jest w stanie wyeksportować 30 mln ton zboża oraz 50 mln ton nawozów sztucznych. Wszystko to są, w obecnych warunkach, towary o strategicznym znaczeniu.
Co gorsza, próby państw UE by uniezależnić się od dostaw rosyjskich surowców energetycznych wydają się niewykonalne. Wręcz przeciwnie, to działania Rosji mogą spowodować ciężki kryzys w zakresie ich dostępności, szczególnie gazu ziemnego. Według Międzynarodowej Agencji Energii, prawdopodobieństwo kryzysu gazowego jest bardzo duże i nawet jeśli do początku października magazyny gazu będą wypełnione w 90 proc. to w przypadku przerwania dostaw z Rosji, już w końcu lutego będą one prawie puste i nastąpią przerwy w dostawach ciepła. Na dodatek okazało się, że tylko za okres od marca do czerwca Rosja uzyskała od krajów EU, za eksport ropy i gazu, 90 mld euro, to jest dwa razy tyle niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Ta sytuacja, która spowodowała, że zniknęła niemiecka nadwyżka w handlu, jest też jedną z przyczyn inflacji i spadku kursu euro względem dolara, który jest najniższy od 20 lat. Tak duże kłopoty Niemiec i UE nie wydają się jednak szczególnie martwić USA. To są wszystko efekty owych sankcji, o czym mówił Orbán.
W Polsce, której władze już w kwietniu wybiegły przed szereg wprowadzając zakaz importu węgla z Rosji, obecnie, na dwa miesiące przed rozpoczęciem sezonu grzewczego, pełno jest rozważań w mediach, czy użytkownicy indywidualni będą mogli się zaopatrzyć w węgiel na zimę. Rząd zapewnia, że węgla nie zabraknie, a jednocześnie premier zaleca by ocieplać mieszkania i pojawiają się inne „dobre rady” w sprawie zbierania chrustu. Niewątpliwie wkrótce przekonamy się, kto ma rację i czy koniecznie trzeba było zaprzestać, już od kwietnia, importu rosyjskiego węgla. Portal tygodnika Do Rzeczy, przecież nie zwalczający rządu, publikuje tekst „Na granicy blackoutu”, który zwraca uwagę na możliwość zapaści polskiej sieci energetycznej z „powodu awarii i braków węgla”. Jednocześnie były minister energetyki, obecnie przewodniczący Rady Doradców Politycznych premiera, stwierdza w radiu Wnet: „w listopadzie cena węgla będzie o połowę niższa niż obecnie. Poradzimy sobie w zimę”. Już niedługo prawda wyjdzie na jaw. A to nie jedyny problem. 20 lipca ogłoszono o odwołaniu Piotra Naimskiego ze stanowiska Pełnomocnika Rządu do spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej. Jego pozycja polityczna była bardzo silna i uważano powszechnie, że jego zasługą jest doprowadzenie do sfinalizowania rurociągu Baltic Pipe, a tym samym uniezależnienia od dostaw rosyjskiego gazu i zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Jak widać, gra polityczna, i to wewnątrz układu rządowego, wokół tej kwestii uległa wielkiemu zaostrzeniu skoro padają już tak ważne figury. Pojawiają się opinie, że stanowisko premiera też jest zagrożone.
Patrząc na to wszystko, już widać, że skuteczność sankcji gospodarczych, może być ograniczona i szybko nie spowoduje, że Rosja zostanie zmuszona do opuszczenia Ukrainy. W historii, sankcje gospodarcze, a właściwie blokada, tylko raz okazały się skuteczne w wielkiej wojnie. Mam na myśli oczywiście pierwszą wojnę światową, kiedy to brak żywności w Niemczech spowodował wielkie wyczerpanie Niemiec i rewolucję, a potem, dalsze utrzymywanie blokady, zmusiło Niemcy do przyjęcia Traktatu Wersalskiego. Szacuje się, że morska blokada niemieckich portów spowodowała wtedy śmierć ponad 750 tys. niemieckich cywilów. Wydaje się, że tamta sytuacja nie da się powtórzyć, a tym bardziej nie da się postawić Rosji na miejscu kajzerowskich Niemiec. Co więcej, to właśnie dzisiejsze Niemcy mogą się znaleźć w sytuacji ostrego deficytu surowców, przypominającej jakoś tę sprzed stu laty.Stosowane później sankcje i blokady nie dawały już odpowiednich wyników, że tylko przytoczę przykład Niemiec podczas II wojny światowej, Kuby, Iranu, Korei Północnej, czy Syrii. Natomiast odcięcie Japonii przez USA od ropy naftowej w 1941 roku, nie tylko że nie zmusiło tego kraju do uległości, ale, jak się ocenia, było bezpośrednią przyczyną ataku na Pearl Harbor. Także 140 lat wcześniejsza, napoleońska próba pokonania Brytanii za pomocą blokady kontynentalnej, nie dała oczekiwanego rezultatu. Stąd można wnosić, że stosowanie takich metod bardzo rzadko daje efekty, a czasami może być wręcz przyczyną rozpętania wielkiej wojny. Poza tym, by sankcje były skuteczne, muszą być one respektowane przez prawie wszystkie kraje, tak, by obejście sankcji nie było możliwe. W przypadku Rosji, spełnienie tego warunku nie będzie możliwe.
Stanisław Lewicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy